Skanceluj mnie do reszty
Opublikowano:
8 stycznia 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Kancelowanie” ludzi i książek, obrazów czy muzyki stało się ulubionym zajęciem tych, co woleliby widzieć historię raczej w formie uładzonego scenariusza, dopasowanego do ich punktu widzenia, aniżeli jako bogactwo wielowarstwowego zapisu ludzkiej myśli i aktywności, przefiltrowanego przez stulecia zmieniających się dialektyk.
Ostatnio to Szekspir – jeden z „martwych białych mężczyzn” – został oskarżony o grzechy, w tym o rasizm, kolonializm i seksizm. Komentatorzy rasizmu Szekspira usiłują dopaść autora o niesamowitej złożoności, którego finezja jest związana z tworzeniem barwnych, wielowarstwowych postaci, a podnosząc pytania dotyczące moralności, ograniczają jego [twórczość] do [raptem] jednego aspektu.
Tak zżyma się Henya Drescher, opisując próbę „skancelowania” Williama Szekspira w taki sposób, abyśmy możliwie silnie odczuli absurdalność tego spektakularnego w swej głupocie i zaślepieniu występku.
Na współczesną listę ksiąg i osób zakazanych, stale rozszerzaną przez „lewą stronę mocy”, trafiają nie tylko pojedyncze dzieła, ale i całe bibliografie, filmografie, dyskografie czy kolektywy i zespoły. Choć trudno sobie wyobrazić rozmawianie o kulturze Zachodu bez Szekspira, to pewnie łatwo przegapimy ciche znikanie fragmentów różnych dzieł – „kłopotliwych” rozdziałów z pozycji literatury pięknej z kanonu, scen ze starych filmów, wersów z popularnych piosenek, edytowanych przez wydawców przy okazji wznowień i remasteringu, czy przez dostarczycieli treści w streamingu.
Duch czasów stał się doprawdy przedziwny i trudno czasem już nadążyć za kierunkiem ostrych zygzaków fal, wyznaczanych przez wzburzone morze wojny kulturowej.
Ciężko przewidzieć, do jakiego stanu rzeczy nas ona doprowadzi, stąd wywołuje wiele niepokoju – i to nie tylko wśród zatrwożonych, białych cismężczyzn czy zaniepokojonych strażników status quo. Kapryśność i nieprzewidywalność kolejnych aktów gumkowania dzieł i twórców dzieli komentatorów i odbiorców sztuki. Linie podziału przebiegają nie tylko między różnymi światopoglądami, ale i częściowo oddają przepaść między pokoleniami. Osoby w wieku średnim czy seniorzy i seniorki nierzadko nie są w stanie zrozumieć „problematyczności” niegdyś hołubionych klasyków i reprezentatywnych tekstów kultury. Czy całe to bogactwo przeszłości jest w ogóle sens oceniać ze współczesnej perspektywy? – zastanawiają się, pogubieni w (być może tylko pozornie) świetlanej rzeczywistości, kreowanej przez pokolenie ich dzieci.
Powroty do klasyki
Hunwejbini i hunwejbinki lewicowej ideologicznej poprawności (że przekornie posłużę się określeniem użytym w Polsce względem osób prawicowych) stają się groteskowo odmalowanymi osobami antybohaterskimi w „Śnie nocy letniej” w interpretacji Jana Klaty. Ta wywołująca wiele skrajnych emocji produkcja Teatru Nowego w Poznaniu została przygotowana na jego 100-lecie. Trzeba przyznać, że trudno o lepsze, bo jakże silnie angażujące publiczność przedstawienie rocznicowe, wpisujące się przy tym w ideę dyrektora Piotra Kruszczyńskiego, by z okazji jubileuszu sięgać do klasyki – szczególnie tej już niegdyś granej na tych samych deskach – i opowiadać ją na nowo – tu i teraz.
I tak w ostatnich latach, stopniowo zbliżających nas do obchodów, w teatrze odbyło się sporo interesujących premier, reprezentujących jakże różne podejścia do interpretacji znanych tekstów.
„Matka” Witkiewicza w koncepcji Radka Stępnia zwracała uwagę neurotycznością i bardzo dekoracyjną, wytworną scenerią Pawła Paciorka. „Wróg ludu” Ibsena przeszywał chłodem lodowatej i skrajnie minimalistycznej wizji Anny Augustynowicz. „Wesele” Wyspiańskiego w skupionej na samym tekście wizji Mikołaja Grabowskiego, pozwalającego sobie jedynie na bardzo subtelne prztyczki w nos polskiej, patologicznej współczesności (dość ostentacyjnie symboliczne obsadzenie Filipa Frątczaka w rolach Rycerza i Księdza), zachwycało pełną paletą barw, przewijających się w kostiumach Mirka Kaczmarka. Z kolei „Siostry!” samego Kruszczyńskiego – bardzo nowoczesna i oryginalna wariacja na temat „Trzech sióstr” Czechowa – pozornie znacznie oddalały się od tekstu, by mówić o współczesności, korzystając z języka lewicowej nowomowy. A przez obecne w tej produkcji uwagi dotyczące „cancel culture” trzeba przyznać, że ideowo łączy się ona z rocznicową adaptacją Szekspira.
„Niezła suka z tej Ściany”
Jan Klata w przenikliwy sposób skomentował w „Śnie nocy letniej” stan współczesnego teatru w Polsce, błyskotliwie wykorzystując formę i tematykę jakże wdzięcznej sztuki komicznej Williama Sz. W tym celu solidnie przetworzył pocieszne przygotowania do sztuki o Pyramie i Tysbe, którą w dramacie nieudolnie odgrywa marna trupa aktorska. W poznańskiej edycji szekspirowskiej komedii artyści, przebrani w miękkie stroje zwierzątkowych piżamek, swoimi przerysowanymi zachowaniami odbijają w krzywym zwierciadle wizję nowego polskiego teatru. Ukazują śmieszność idealistycznej koncepcji świata inkluzywnego – demokratycznego, bezpiecznego, nastawionego na komfort osób aktorskich i współpracowników, w którym niepodzielnie panuje poprawnościowa nowomowa. Klata boleśnie ujawnia jej naiwność, wskazując na potencjalną obecność w niej wszelakich patologii, z którymi teoretycznie ma walczyć, czy obśmiewając fałszywość charakterystycznych dla niej chwytów propagandowych, cynicznych zagrywek piarowskich. Na otwarcie reżyser Łukasz mówi:
Drogie osoby zasiadające na widowni: czujemy wasze wsparcie. To, że jesteście, jest dla nas bardzo ważne. W ramach negocjowania nowych strategii artystycznych nie chcemy nikogo pominąć. Dlatego transparentnie, w ramach inkluzywnego open callu pytamy: czy któreś z was chciałoby zostać osobą kuratorską naszego projektu, czy – jak się kiedyś przemocowo mawiało – reżyserem?
Po zmaltretowaniu materiału podczas próby, na rozejście się osoby aktorskie skandują „Viva la vulva!”. W czasie ćwiczeń wymuszają na biednym reżyserze Łukaszu szereg ustępstw, kaleczą i podważają przygotowany przez niego tekst, wykorzystując odwróconą równowagę sił i (pozornie) zburzoną hierarchię. Zresztą – obecne dzieje Teatru Dramatycznego pod kierownictwem Moniki Strzępki pokazały, że Klata miał w tym szyderczym obrazie więcej racji, niźli sam by pewnie przypuszczał w najczarniejszych koszmarach.
Ze swoją koncepcją teatru ostentacyjnie pełnego przemocy, prowokacji, szaleństwa, odmawiając widowni wygody uczestnictwa w kulturze bezpiecznej i asekuranckiej, sytuuje się on po drugiej stronie domniemanej barykady. Zaciekle broni też stanowiska reżysera jako kierownika i kreatora – artysty z konkretną wizją twórczą, którą współpracownicy powinni wspierać i realizować, a nie podważać, negować, dowolnie przerabiać, „zinkluzywniać”.
Stąd tropy obecne w tym niepokornym „Śnie nocy letniej” przenoszą nas nie do marzeń, a raczej do koszmarów miłosnego zaślepienia, świata sadomasochistycznych rozrywek, przemocy seksualnej i seksualnego poniżenia, przywołując upiorne obrazy deprawacji z „Salò, czyli 120 dni Sodomy” Pasoliniego. I tak oto poniekąd zostało odmalowane również i samo środowisko teatralne, uwiecznione w groteskowej pogoni za odczarowaniem świata z patriarchatu i różnych izmów, działające pod wpływem zaślepiającej ideologii (tu: substancji rozpylonej na oczy przez demonicznego Puka).
Udana prowokacja
Wizja miłości jako toksycznego zauroczenia bardzo dobrze się zresztą Klacie udała. Ciekawie wypadł i sam odbiór plakatu, przykuwającego wzrok szwabachą (pismem gotyckim), zaprojektowanego przez Grzegorza Myćkę. Jak relacjonuje artysta:
Projekt plakatu powstał po rozmowie z reżyserem i Rafałem Michalczukiem, szefem działu promocji Teatru Nowego. Na początku chodziło nam o nawiązanie do estetyki zespołów metalowych, ponieważ Jan Klata – z powodu upodobań do muzyki popularnej i cięższych brzmień – preferuje „formę teledyskową”. Potem chciałem to jednak jeszcze wzmocnić, aby – znając założenia spektaklu i ogólnie panującą w nim estetykę – oddać jego ostrość. Takie zresztą wrażenie wyniosłem potem z pokazu przedpremierowego, gdy plakat był już gotowy.
Na Facebooku teatru pojawił się głos oburzenia – jednej z pań komentatorek czcionka skojarzyła się z niemiecką okupacją Polski w czasie II wojny światowej i skonstatowała, iż „wstyd”, że w Poznaniu (takie plakaty wieszać?). Takie komentarze – trochę chyba wbrew intencjom ich autorów czy autorek – tym silniej ukazują, że klatowska wersja „Snu nocy letniej” ma sens i działa, bo drażni.
Odwołanie się w takich oburzonych komentarzach do historii, a tu konkretnie do upodobań estetycznych nazistów, jest przy tym niechcący bardzo celne, bo polski reżyser dotyka trwającego zjawiska wojny polsko-polskiej, w której lewica i prawica oskarża drugą stronę o faszyzm i zamach na wolność.
Jednym z zakładników tego konfliktu jest polska kultura, w tym i teatr. A choć trudno się czasem zapewne powstrzymać od opisywania z lubością (domniemanych?) skłonności totalitarnych przeciwnika, to bywa, że z takich wypowiedzi wyłania się hipokryzja i niezdolność dostrzeżenia własnego umiłowania despotyzmu.
Z plakatem doskonale koresponduje wyjątkowy program, również zaprojektowany przez Myćkę, którego redaktorką jest Magdalena Koryntczyk. To świetne i zaskakująco pojemne wydawnictwo, odróżniające się estetycznie na tle poprzednich programów Teatru Nowego. Zapewnia przy tym niesamowitą ucztę intelektualną, bo zawiera bogaty i różnorodny wybór tekstów, w tym cytat z przywoływanych przez Klatę w spektaklu „Fragmentów dyskursu miłosnego” Rolanda Barthes’a. Jest to również bardzo przydatna książeczka, bo znalazły się w niej słowa niektórych spośród dziewięciu użytych przez Klatę piosenek.
Uwierający gorset ideologiczny
Przeprowadzając wywiad z Janem Klatą, Dorota Wodecka zwróciła uwagę na to, że artysta w kuluarach „obrywa od środowisk progresywnych”. Reżyser tak podsumował obecny trend tzw. środowiska, agresywnie reagującego na osoby niezakładające „ideologicznego gorsetu”:
A mnie akurat gorset uwiera, chociaż generalnie wydaje się, że ideologiczny gorset pomaga w życiu, zwłaszcza jeśli się go z odpowiednim wyprzedzeniem zmieni na modniejszy. Pomaga w karierze, ale bardzo szkodzi na głowę, przede wszystkim artystom, ponieważ powoduje, że sztuka, której strumień przez człowieka przepływa, przestaje być sztuką, a staje się propagandową agitką. Czy to jest agitka prawicowa, czy lewicowa, to tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Efekty są zadziwiająco podobne pod względem artystycznym.
Ten wywiad można traktować w pewnej mierze jako ogólny ideowy statement Klaty, wyraz jego stanowiska względem obowiązujących się trendów. Jak zawsze niepokorny i uszczypliwy, w pewnym momencie po rzuceniu kolejnej prowokacyjnej uwagi twórca mówi:
Sądząc po pani minie, czeka mnie ban i cancel na mediach społecznościowych? Będzie gównoburza na Fejsie z uwagi na naruszenie tabu jakiegoś -izmu?
Ta szydercza uwaga odbija zjawisko symptomatyczne dla specyfiki „cancel culture” – mianowicie stosowanie przez aktywistów mediów społecznościowych jako środka do przeprowadzenia szybkich działań względem jednostek i dzieł uznanych za ideologicznie niepoprawne bądź wrogie. Eve Ng, wskazując na wielką siłę kapryśnych fanów, gotowych obrazić się na swoich dawnych idoli za jedno nieodpowiednie sformułowanie, pisze:
Jednym z motywów [„cancel culture”] jest powszechność kultur fanowskich we współczesnych, zmediowanych przestrzeniach. Fandom zwykł być bardziej subkulturowy i stygmatyzowany, teraz jednak wiele z jego praktyk jest znacznie bardziej widocznych poprzez mainstreamowość i wejście platform mediów społecznościowych, które fani szeroko zaadaptowali. Poza tym spora część debaty wokół „cancel culture” jest związana z aktywizmem w mediach społecznościowych (…).
Potyczki z klasyką
Przymierzając się do oglądania przedstawienia, odświeżałem różne interpretacje komedii Szekspira. Bo chciałem Was – drodzy czytelnicy, czytelniczki i osoby czytelnicze – poprowadzić lekką stopą, nie muskając ziemi pokrytej ostrą i drapieżną, mięsożerną roślinnością, przez moje ukochane adaptacje „Snu nocy letniej”. Byłem przekonany, że pisanie o nich na zasadzie doszukiwania się tego, co Klacie jest w nich bliskie, a co dalekie, może okazać się nawet i trochę intrygujące. Co warto sprawdzić?
Jeśli pozwolimy sobie na zanurzenie się w staromodnym uroku hollywoodzkiej produkcji z 1935 roku w reżyserii Maxa Reinhardta, z obsadą rzędu tysiąca osób, prowadzoną przez piętnaście gwiazd, przeżyjemy zgoła przyjemne uniesienie.
A jeśli pamiętamy kultowy cykl telewizyjny „W starym kinie”, to pewnie dopadnie nas melancholia i zatęsknimy za młodością czy dzieciństwem, gdy słuchało się rozprawiających ze sobą Kałużyńskiego i Raczka. Szukając z kolei ucieczki w brytyjską klasykę, przesyconą ironicznymi wtrętami krzywymi bądź kwaśnymi uśmiechami, na pewno pokochamy adaptację Petera Halla z 1968 roku – także i ze względu na role Helen Mirren i Judi Dench.
Czy można zresztą napawać się Szekspirem, omijając jego ojczyznę?
Tęskniąc natomiast za najntisową prostolinijnością, kupimy w całości i z przymrużeniem oka trochę kiczowaty, krzykliwy obraz Michaela Hoffmana z 1999 roku. Zwłaszcza, że obsadę ma doskonale pulpową: obok Calisty Flockhart, Michelle Pfeiffer i Sophie Marceau znaleźli się tam Kevin Kline, Rupert Everett, Stanley Tucci i Christian Bale. Pragnąc odczuć ciarki na karku, zachwycimy się mrokiem i patosem doskonałej interpretacji Julie Taymor z 2014 roku. A gdy szukamy źródeł pogańskich, zachwyci nas baletowa, szwedzka adaptacja Alexandra Ekmana z 2016, sięgająca do skandynawskich rytuałów związanych z przesileniem letnim (która zapewne zainspirowała Ariego Astera do pracy nad późniejszym o trzy lata horrorem „Midsommar. W biały dzień”).
A jednak mam poczucie, że wszystkie powroty do tych cennych tytułów i chęć, by zderzyć je z tym, co zrobił Jan Klata, nie przyniosą aż tyle pożytku, bo są to interpretacje niemające ze sobą wiele wspólnego. Każda oddaje inne nastroje i osobne, lokalne zjawiska. Może właśnie o to chodzi w tym upartym i bezustannym sięganiu do Szekspira, że ciągle wychodzą z niego nowe rzeczy?
Niemniej rodzi się kilka ciekawych porównań. Aktorzy Teatru Nowego zostali w „Śnie nocy letniej” tak celnie obsadzeni i dobrze poprowadzeni, że w połączeniu z ich talentem i zaangażowaniem powstała superprodukcja, która spokojnie może konkurować z produkcjami zachodnimi o gwiazdorskiej obsadzie. A Ekman potrafił równie ciekawie osadzić brytyjską komedię w lokalnej tradycji, mitologii i scenerii, jak Klata zrobić z niej komentarz na temat współczesnych zjawisk w teatrze i zmediowanej kulturze globalnej. Minione kreacje z kolei zupełnie zostają zmazane przez dwie przepysznie przerysowane role – Dariusza Pieroga jako Osła z potężnym penisem i Janusza Andrzejewskiego jako Ściany ze szczeliną/szparą. Kłopot będzie miał ten, co obejrzy spektakl Jana Klaty, by podczas powrotów do klasyki nie wspominać z rozbawieniem tych dwóch artystów i tego, jak dosadnie, na granicy wulgarności ogrywają symbole męskości i kobiecości.
Być może na tym polega siła i słabość poznańskiego przedstawienia – że jest ono tak doskonale pasujące na tu i teraz, a tak obmierzłe zda się tym, co mają dość konserwatywne wyobrażenie na temat teatru, Szekspira i niechęć do tego, co się dziś w tym kierunku w sztuce czyni.
Na szczęście i nieszczęście Klata tych ostatnich sromotnie zawodzi, puentując pierwsze stulecie działalności Teatru Nowego w Poznaniu dziełem przepysznie bezczelnym, pamiętnym i świeżym, które zachwyca i drażni, a przy tym nęci do wielokrotnego doń powracania. To nie puste słowa, bo na premierze otaczały mnie osoby, które z zachwytem wspominały przeżycia z oglądania „Snu nocy letniej” na pokazach przedpremierowych i widać po nich było, że w przyszłości chcą znowu przyjść na tę sztukę. Ja spektakl Klaty widziałem póki co dwukrotnie i nie omieszkam na niego jeszcze choć kilka razy powrócić.
Bibliografia:
„Czy jeśli inkwizycję rodzaju męskiego zastąpi inkwizycja rodzaju żeńskiego, to będzie sprawiedliwiej?”. Wywiad Doroty Wodeckiej z Janem Klatą, „Gazeta Wyborcza”, 14.04.2023, https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,29651453,jan-klata-plemie-canceli-kontra-plemie-inceli-zaorac-lewaka.html?fbclid=IwAR2loarnbQM1Pe_ALgNZTQWpDiHhbmV_HB3D9MiMZ7iesLjxiwqVsMI9Fmk
Henya Drescher, „Cancel Culture – Shakespeare Under Attack”, Medium, 16.03.2023, tłum. własne, https://medium.com/politically-speaking/cancel-culture-shakespeare-under-attack-a4c4c04123d4
Eve Ng, „Cancel Culture: A Critical Analysis”, tłum. własne, Palgrave Macmillan, b.m. 2022