13 października 1939
Opublikowano:
13 października 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Na szamotulskim rynku jest miejsce szczególne – na murze obok kamienicy numer 52 zawieszona jest tablica upamiętniająca tragiczne wydarzenia z 13 października 1939, kiedy to rozstrzelano w tym miejscu pięciu mieszkańców Otorowa.
Tuż przed wybuchem wojny Adolf Hitler mówił o tym, że Polskę należy zasiedlić Niemcami, a zadaniem dowódców jest:
„bezlitosne postępowanie z polską ludnością”
tak, aby została ona unicestwiona. Wielkopolska jako tak zwane ziemie odzyskane została włączona do jednostki administracyjnej zwanej początkowo Reichsgau Posen (Okręg Rzeszy Poznań), którą w styczniu 1940 roku przemianowano na Reichsgau Wartheland (Okręg Rzeszy Kraju Warty). Na czele Kraju Warty stanął namiestnik Arthur Greiser.
Rozpoczęto politykę zniemczania tych terenów. Do „politycznego oczyszczania gruntu” służyły masowe egzekucje.
W Wielkopolsce zazwyczaj dokonywano ich na rynkach miast, zmuszając do udziału w nich mieszkańców oraz członków rodzin ofiar. Celem było zastraszenie polskiego społeczeństwa i pozbawienie go woli oporu. Najczęściej ofiarami byli działacze społeczni i polityczni, urzędnicy, nauczyciele, księża, kupcy, rzemieślnicy oraz inteligencja, a więc przedstawiciele szeroko pojętych elit.
Egzekucja na szamotulskim rynku
W Szamotułach pierwsza publiczna egzekucja miała miejsce 13 października 1939 roku. Pod murem obok Nowej Apteki Wawrzyńca Kosickiego ustawiono pięciu mieszkańców Otorowa: Stanisława Bednarza 38-letniego rolnika, fryzjera Jana Pietraszewskiego (lat 36), Wiktora Bilona kontrolera mięsa (lat 35), 23-letniego Wojciecha Kwiatkowskiego i rok młodszego robotnika Józefa Furmanka.
Dzień wcześniej w Otorowie pod kościołem zastrzelono pięciu mężczyzn: 64 letniego rzeźnika Józefa Ceglarza, urzędnika Witolda Chełmińskiego (lat 47), robotnika Ludwika Kalembę (lat 44), rolnika Aleksandra Gołasia (lat 23) i niespełna 18-letniego ucznia Zdzisława Jajugę.
Pretekstem było oskarżenie o rzekome znieważenie niemieckiej flagi. Niemcy zarzucili Otorowianom, że ci w nocy z 11 na 12 października usunęli flagę hitlerowską z budynku urzędu gminnego i na jej miejscu powiesili polską.
W odwecie okupanci, którzy sfingowali całe zajście, skazali dziesięciu Polaków na karę śmierci wybierając spośród stu mężczyzn co dziesiątego. Pięciu rozstrzelano pod murem kościoła, kolejnych na Rynku w Szamotułach następnego dnia.
Szamotulski landrat Otto Schulze-Anne w sprawozdaniu sporządzonym 17 października dla Arthura Greisera informował, że:
„Część Polaków umierała krzycząc: 'Niech żyje Polska’ i 'Jeszcze Polska nie zginęła’.”
Na pozostałych mieszkańców nałożono zbiorową grzywnę w wysokości 10 tysięcy złotych, które należało zebrać w ciągu tygodnia. Wyznaczono też zakładników, którzy mieli obowiązek każdego dnia stawiać się na posterunku.
Helena Jerzyńska tak zapamiętała wydarzenia z Otorowa:
„tego samego dnia tj. 12 października 1939 r. nad Otorowem pojawiły się czarne chmury. Swoje kłamstwa, odnośnie zawieszenia flagi polskiej na wójtostwie Niemcy przypieczętowali dziesięciu rozstrzelanymi Polakami. Już w godzinach przedpołudniowych specjalny oddział niemiecki wykonujący egzekucje, według sporządzonej uprzednio listy, w brutalny sposób sprowadził 10 niewinnych mężczyzn na wójtostwo przed sąd wojskowy. Pozostałych mężczyzn mieszkających w Otorowie wyrzucali z domów i pędzili wokół kościoła. Wśród nich był też i mój ojciec oraz starsi bracia. Ojca Niemcy wzięli prosto z warsztatu stolarskiego tak, jak stał w koszuli i kamizelce, a było w tym dniu bardzo zimno. Poszłam do warsztatu po marynarkę ojca, ale nie zdążyłam mu jej zanieść, bo już rozległa się salwa z karabinów. Wiedziałam, że stało się coś strasznego. Nie byłam pewna czy ojciec żyje. […] Jak się później okazało ojciec wraz z innymi musiał przypatrywać się egzekucji. Wśród rozstrzelanych był mój kuzyn, bratanek mojej matki A. Gołaś. Po dwóch żołnierzy celowało do jednego Polaka. Szef plutonu egzekucyjnego jeszcze podchodził na koniec i dobijał strzałem z pistoletu w głowę. Wiem to z opowiadań mojego ojca, braci i męża […]. Od tego dnia moja matka, brat Walenty, siostra Józefa oraz ksiądz i inni ze sporządzonej listy musieli codziennie chodzić na żandarmerię, by meldować się jako zakładnicy”.
Po egzekucji ciała zmarłych załadowano na wóz i kazano wyznaczonym osobom, w tym proboszczowi księdzu T. Zamysłowskiemu ciągnąć go na cmentarz. Tam wrzucono je do zbiorowej mogiły. Polakom nie wolno było okazywać żałoby, Niemcy zaś hucznie świętowali przy muzyce. W tych warunkach pozostałych pięciu skazanych czekało na dopełnienie swego losu.
Wspomnienia
We wspomnieniach nieżyjącej już szamotulanki Heleny Kurkiewicz utrwalił się taki obraz:
„Był to piątek [13 października MRP], dzień targowy a handel tego typu odbywał się wówczas na Rynku. Wyszłam z domu i doszłam obecną ulicą Braci Czeskich [wtedy Szeroka] do Rynku. Byli już tam niemieccy żołnierze, którzy spędzali ludzi prawą i lewą stroną w jedno miejsce na Rynek, w pobliże wylotu ulicy Dworcowej, aby widzieli egzekucję. Ja stałam zaraz przy sklepie obuwniczym Bata i wszystko widziałam. Przyjechał samochód, z którego wysiedli żołnierze do wykonania egzekucji. Około godziny 12.00 przewieziono na platformie konnej Otorowian, ustawiono pod murem na Rynku i rozstrzelano. Ludzie ci według Niemców posądzeni byli o napad na niemieckich obywateli i wywieszenie w Otorowie polskiej flagi. Zastrzelonych złożono na tej samej platformie i zawieziono na cmentarz, ale nikomu z Polaków nie pozwolono iść za wozem. Trwało to wszystko bardzo krótko, może 15-20 minut”.
Podobnie jak w Otorowie wyznaczono zakładników, którzy zmuszeni zostali do ciągnięcia wozu ze zwłokami. Byli wśród nich notariusz Józef Kierski, aptekarz Jan Galiński, nauczyciel Filip Typkiewicz oraz Franciszek Czerwiński i Kazimierz Mizgalski. Zaś miejscowe Niemki „bohaterów” z plutonu egzekucyjnego obdarowywały kwiatami.
Fotografia
W zbiorach Muzeum Zamek Górków przechowywana jest fotografia wykonana w dniu egzekucji. W czasie wojny Polakom zabroniono posiadania radia oraz aparatów fotograficznych.
Jak podaje Wojciech Próchnicki, autor publikacji „Ziemia Szamotulska w walce, cierpieniu i wolności”( Szamotuły 1946) – zdjęcie zrobione przez Niemca zostało zdobyte podstępem.
„Pewien żołnierz niemiecki pokazał ją ob. Stefaniakom (z ul. Poznańskiej), którzy też od razu, postanowili ją zdobyć za wszelką cenę. A, że wiedzieli i o tym, że Niemiec lubi sobie popić, i że chętnie to zrobi nawet w ich domu, przystąpiono do dzieła”.
Napojono go alkoholem, a gdy był już mocno pijany, zaproponowano mu, aby zdjął bluzę. W portfelu trzymał fotografię – wyjęto ją i schowano za obrazem. Szczęśliwie bezpiecznie dotrwała tam do końca wojny.
1 maja 1945 roku na szamotulskim Rynku zebrali się przedstawiciele organizacji, szkół, zakładów pracy. Na murze, przed którym dokonano rozstrzelania pięciu Polaków, umieszczono tablicę z ich nazwiskami. Pod tablicą zawieszono umieszczoną w ramce fotografię pokazującą moment przed rozstrzelaniem. Zaznaczono również czerwoną farbą ślady po kulach.
Głos Szamotuł pisał:
„są one [ślady kul MRP] wyraźne i stanowić będą po wsze czasy historyczny dowód zbrodni niemieckich siepaczów. Tak owa fotografia pochodząca ze zbiorów Hieronima Kuszewskiego [pracownika kina], jak i te ślady kul na murze, mówią i mówić będą naszym pokoleniom o strasznych przeżyciach…”.
W 1957 roku wspomnianą tablicę zastąpiono nową, którą wykonał rzeźbiarz Edward Haupt.
Rocznica
12 października 1945 roku – w rocznicę egzekucji na Rynku zebrały się tłumy mieszkańców chcących oddać hołd rozstrzelanym. Wojciech Próchnicki odnotował:
„na miejscu stracenia leżą trumny z drogimi szczątkami , które odgrzebywały własnymi rękoma o ironio czasu te same Niemki, które kwiatami nagradzały zbrodniarzy za śmierć Polaków – Ramm i Rehbein”.
„[…] Wzięły udział w tym pogrzebie wszystkie warstwy społeczeństwa: wojsko, dzieci szkolne, org. młodzieżowe, delegacje ze sztandarami i wieńcami, pluton honorowy i milicja obywatelska […] poszliśmy wszyscy ku Otorowu…”
Niedawno do muzeum trafiły fotografie, na których utrwalono uroczystość ponownego pochówku rozstrzelanych Otorowian. Z szamotulskiego cmentarza ekshumowano zwłoki rozstrzelanych (przy czym do wykopywania zwłok rzeczywiście przymuszono jeńców niemieckich). Po zakończeniu uroczystości na Rynku, przewieziono zwłoki na cmentarz w Otorowie, gdzie odbył się pogrzeb i złożenie do wspólnego grobowca.
Tablica rozstrzelanych dla mieszkańców Szamotuł ma szczególne znaczenie. Jest świadectwem tamtych tragicznych wydarzeń. Tutaj każdego roku władze miasta i powiatu oraz młodzież składają kwiaty i zapalają znicz pamięci.