fot. P. Kosicki

Z filozofią na wakacjach

„Nadmiernie skupiamy swoją uwagę na wytwarzaniu i panowaniu” – twierdzi Herbert Marcuse. Czym są i czym mogą być wakacje jako czas wolny od obowiązków – o tych pozornie tylko banalnych kwestiach z filozofem, profesorem Przemysławem Rotengruberem rozmawia Barbara Kowalewska.

Barbara Kowalewska: Zacznijmy od etymologii słowa „wakacje”, pochodzącego od łacińskiego vacatio – zwolnienie od obowiązków, uwolnienie, oswobodzenie.  Co mówią nam filozofowie o wolności w tym znaczeniu?

Przemysław Rotengruber: W odniesieniu do tego, czym są dla nas wakacje, oznaczające czas przeznaczony na wypoczynek,  problemem nie jest sama wolność. Kluczem do sprawy jest zależność łącząca obowiązki powszednie z czasem wolnym. Owa wolność nie tłumaczy się sama. Jej zrozumienie nie jest możliwe bez uwzględnienia warunków jej urzeczywistniania. 

 

Tu przychodzą mi do głowy dwa obrazy pochodzenia biblijnego.

Pierwszy z nich to scena wypędzenia z Edenu wraz z zapowiedzią, że człowiek będzie odtąd zdobywał środki do życia w trudzie i znoju. Zgodnie z tym przekazem, kiedy nie musimy wykonywać czynności, na które jesteśmy skazani, by przeżyć kolejny dzień, reszta czasu staje się czasem wolnym. Pamiętajmy jednak, że ten obraz biblijny poprzedza scena sprzed wypędzenia, w której Bóg zwraca się do Adama i Ewy: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. Można to tłumaczyć w ten sposób, że człowiek ma być twórczy, a praca dawać mu przyjemność i satysfakcję. Doświadczenie powszednie potwierdza, że wszyscy zostaliśmy wypędzeni z raju.

Od poniedziałku czekamy na koniec tygodnia, kiedy będziemy mogli choć na chwilę uciec od przekleństwa pracy. Czyż nie powinno być na odwrót? Czy aby na pewno jest tak, że czas wolny od obowiązków nadaje sens naszemu życiu bardziej niż owe obowiązki? Choć zdajemy sobie sprawę z tego, że pozostaną po nas wyłącznie nasze dokonania, to myśl ta nie pomaga nam wcale w wyzwalaniu się z powszedniego marazmu. Nie jestem pewien, czy ten stan rzeczy możemy nazywać wolnością.

 

BK: A druga perspektywa?

PR: Można ją odtworzyć na kilka różnych sposobów. Na przykład Herbert Marcuse, freudysta społeczny, przedstawiciel szkoły frankfurckiej, zestawia „zasadę twórczości” odniesioną przez niego do pojęcia Erosa z „zasadą rzeczywistości” łączącą w sobie nasze powszednie obowiązki, w szczególności te, z którymi identyfikujemy się jako troskliwi rodzice czy dumni przedstawiciele wykonywanego zawodu.

Przemysław Rotengruber, fot. Paweł Kosicki

 

Zdaniem Marcusego, miejsce twórczości bądź innowacyjności zajęły w naszym życiu czynności powtarzalne. Zajęły je do tego stopnia, że przystaliśmy być twórczy tak w odniesieniu do wykonywanej pracy, jak do czasu wolnego.  

Wszystko to prowadzi do refleksji, którą podzielił się ze mną pewien Amerykanin:

 

„Wy, Polacy, na przyjęciu rozmawiacie o pracy, a w pracy o czasie wolnym”.

 

Obawiam się, że dotyczy to nie tylko nas. Ktoś, kto nie czerpie satysfakcji z wykonywanej pracy, kto nie jest kreatywny, nie będzie także potrafił autentycznie wypoczywać. Czas wolny w przypadku kogoś takiego będzie czasem pustym.

Jakże wielu ludzi wyjeżdża w miejsca atrakcyjne historycznie czy kulturalnie tylko po to, by cały urlop przesiedzieć przy barze. Potwierdzają w ten sposób, że nie mają pojęcia, po co tam pojechali.  Trudno zresztą mieć im to za złe. Jeśli ich życie powszednie jest sumą uwewnętrznionych obowiązków, od których raz w roku zostają zwolnieni po to, „by wypocząć”, to trudno się dziwić, że wakacyjny wyjazd z rodziną traktowali oni będą jako rodzaj kolejnego quasi-obowiązku bądź  zadania realizowanego metodami podobnymi do tych stosowanych przez nich na co dzień.

 

BK: Vaco, vacare oznacza być pustym, wolnym. O jaką wolność nam chodzi? Filozofowie mówią o dwóch rodzajach wolności: wolności „od czegoś” – oswobodzenia od tego, co nas pęta, ogranicza, i wolności „do czegoś” – możliwości decydowania o tym, na co tę naszą wolność spożytkujemy.

PR: Rozróżnienie to wprowadził Isaiah Berlin – odniósł je do kwestii politycznych i życiowych, stwierdzając, że człowiek żyjący w sprawiedliwym państwie musi być wolny od wpływu otoczenia, mieć prawo do kształtowania własnego światopoglądu, ale musi też mieć zasoby intelektualne, materialne i wszelkie inne, żeby móc to zrobić. Berlin opisuje to na przykładzie egipskiego fellacha, któremu zaoferowano wolność „od” – jego otoczenie nie będzie ingerować w jego wybory polityczne. Ale nikt nie zwraca uwagi na to, że ten fellach nie ma co jeść i w co się ubrać. Berlin nazywa to drwiną z jego położenia. Przekładając to na sprawę wakacji – człowiek ma prawo do czasu wolnego, lecz także obowiązek zatroszczenia się o ten czas. Jego wolność od powszednich obowiązków musi być skorelowana z umiejętnościami, które powodują, że gdy ten czas wolny nadejdzie, będzie umiał go dobrze wykorzystać.

 

BK: Wielkopolska ma tradycje pracy u podstaw, chlubi się pracowitością. Jaki jest tego rewers? Jak mogłoby wyglądać w tym zakresie spotkanie tradycji Zachodu i Wschodu dzięki obecności migrantów z Ukrainy?

PR: Wspomniany Herbert Marcuse twierdzi, że staliśmy się trybikami zachodniej machiny gospodarczo-politycznej. Pisze o tym, że nadmiernie skupiamy swoją uwagę na wytwarzaniu i panowaniu. Coraz więcej produkujemy, coraz lepiej kontrolujemy się nawzajem, w tym wszystkim jednak zapominamy o celach osobistych obejmujących dialog z innymi ludźmi. Nie wszystko w kulturze zachodniej napawa dumą.

 

Przemysław Rotengruber, fot. Paweł Kosicki

Marcuse twierdzi, że jej cechą dystynktywną jest nad-represjonowanie bądź auto-nad-represjonowanie się jej uczestników polegające na tym, że chcą coraz więcej pomimo tego, że – dawno temu – zaspokoili swoje potrzeby związane z przetrwaniem, a nawet z wygodnym życiem. Czy z mieszkańcami innych kultur jest inaczej? To bardzo wątpliwe. Posłużę się następującym przykładem. W myśleniu stereotypowym Polaków wciąż obecny jest mieszkaniec – bliżej nieokreślonego – Wschodu postrzegany jako osoba, która nie chce bądź nie potrafi w pełni angażować się w wykonywaną pracę.

Jeśli przyjąć, że ten wzór kulturowy chroni go przed zagrożeniami, o których pisał Marcuse, to chroni go w coraz mniejszym stopniu. Być może  on i jego otoczenie nie zostali dotąd „zainfekowani chorobami Zachodu” w takim stopniu, w jakim my. Nie wolno jednak zapominać o wpływie, jaki – także na naszych wschodnich sąsiadów – ma globalizacja.

Zachodni styl życia, wszechobecny dostatek , pragnienie posiadania rzeczy lepszych od innych (o którym pisał Merton) to powody, dla których „wschodniacy” w tempie przyśpieszonym rozstają się ze swoim wyobrażeniem domostwa jako sielanki. Otwarte przy tym pozostaje pytanie, czy ten stereotypowy obraz mieszkańców Wschodu był kiedykolwiek prawdziwy.

 

BK: Czy boimy się pustki? Zastosowany w sztuce termin horror vacui na określenie niepozostawiania pustego miejsca, na przykład na malowanej wazie, zdaje się przejawiać także w innych sferach życia. Mamy tendencję do zagospodarowywania każdej minuty naszego życia, również w  czasie wolnym. W naszej kulturze upowszechniło się określenie „zarządzania czasem” rozumianego jako próba wyciśnięcia z tego czasu jak najwięcej…

 

PR: Potrzeba wykorzystania czasu wakacyjnego, może przybierać różne kształty – wszystko zależy od nastawienia. Jeśli spędzamy ten czas aktywnie, zgodnie z naszym własnym planem, to horror vacui albo w ogóle przestaje być motywem naszego postępowania, albo zostaje zamieniony w autorski przepis na to, by nie tracić czasu. Jeżeli jednak decyzje wakacyjne –  takie, jak dokąd pojechać lub co zobaczyć – mają zewnętrzne pochodzenie, jeśli chodzi o to, by „wrzucić jak najwięcej do koszyczka” z napisem „urlop”, a następnie chwalić się jego zawartością przed znajomymi, to owszem.

 

Czas wolny – powtarzam to – sam w sobie nie jest wartością.

Dominujący sposób karania nieprawomyślnych obywateli to skazywanie ich na bezczynność. Osadzeni, o czym pisał Jacek Kuroń, stają przed nie lada wyzwaniem polegającym na przezwyciężaniu monotonii za pomocą zadań przypominających ich powszednie obowiązki. Tak im, jak turystom nieświadomym własnych wakacyjnych potrzeb, warto przypomnieć, że wszystko jest w naszych głowach.

 

BK: Słowo „wakat” oznacza nie tylko wolne stanowisko pracy, ale też niezadrukowaną stronę. Czy boimy się, co mogłoby się pojawić na takiej „pustej kartce”? Co się kryje pod naszą nadaktywnością?

PR: Victor Turner, jeden z twórców performatyki,  wprowadził do słownika nauk o kulturze  pojęcie fazy liminalnej traktowanej przez niego jako środkowy etap obrzędu przejścia. Turner pod wpływem zmian dokonujących się w obrębie sztuk scenicznych sformułował tezę, zgodnie z którą człowiek współczesny, skonfrontowany ze złożonością świata oraz mnogością inspiracji dotyczących tego, jak na ów świat reagować, porzuca swoją pierwotną naiwność, nigdy jednak nie osiąga stanu, który mógłby uznać za pełnię swojej dojrzałości. W świecie, w którym żyje, znajduje wiele gotowych podpowiedzi. Żadna z nich jednak nie ma przewagi nad pozostałymi. Sam zatem musi wybierać pomiędzy nimi, kierując się wiedzą pochodzącą z doświadczenia. Niestety, i ono ulega przekształceniom skłaniającym jego posiadacza do kolejnych przewartościowań.

Performatycy nazwaliby bohatera swoich opowieści autorem sztuk wystawianych w teatrze życia codziennego.  Wobec tego, że on sam nie może wiedzieć tego, o czym napisze koleją sztukę, metaforę pustki traktuje jako klucz do zrozumienia własnego położenia. W jego perspektywie metafizyczna pustka jest stanem ostatecznym.

 

Przemysław Rotengruber, fot. Paweł Kosicki

Opis tego, co mu się przydarza, można także rozpocząć z przeciwległego krańca. Kultura jest konglomeratem wartości niekomponujących się spontanicznie w spójne całości. Aby się o tym przekonać wystarczy przypomnieć sobie baśnie i legendy, które opowiadano nam, kiedy byliśmy dziećmi. Wśród przykładów znajdujących zastosowanie w procesie naszego wychowania obok siebie pojawiali się bohaterowie biblijni, postaci mitologiczne, dzielni żołnierze czy sławni kochankowie. Każdy z tych przykładów miał nas czegoś uczyć. Wraz z tym jednak wyzwalał w nas poczucie bezsilności wobec nadmiaru treści tyleż inspirujących, co wykluczających się.

Zdaniem performatyków, do niedawna zagospodarowywaniem tego nadmiaru zajmowały się „społeczeństwa dyscypliny”. Nasi wychowawcy umiejętnie przemycali informacje o tym, które wzory postępowania powinniśmy uważać za ważniejsze od pozostałych. Tymczasem przeminął czas „społeczeństw dyscypliny”. Dzisiaj musimy decydować sami. To od nas zależy, czy będzie to nasz własny wybór, czy ucieczka przed niewiadomą wprost w objęcia jednego z wielu pretendentów do roli naszego gospodarczego, politycznego, duchowego przewodnika.

 

BK: Ale chodzi mi też o strach przed pustką jako pozostawieniem wolnego miejsca na refleksję, spotkanie ze sobą, swoimi pragnieniami, uczuciami. Co się z nami może wydarzyć, gdy odrzucimy zewnętrzne naciski, przymusy i przekonania i usiądziemy przed „niezadrukowaną stroną”? 

PR: To jest problem, który wywołał pierwszy sceptyk, Pyrron z Elidy. Przeżył 90 lat i uchodził za człowieka szczęśliwego. To powodowało, że inni chcieli się od niego uczyć. Według niego warunkiem szczęścia było nieprzywiązywanie się do poglądów na temat tego, jak urządzony jest świat. Pyrron uzasadniał to tezą, iż nie mamy poznawczego dostępu do informacji tego rodzaju. Twierdził, że gdy z którymś z tych poglądów nadmiernie się identyfikujemy, stajemy się zakładnikami przekonań błędnie traktowanych przez nas jako miarodajna wiedza o świecie.

 

Oszukujemy samych siebie po to, by nie dopuścić do siebie prawdy o naszych ograniczeniach.

Pyrron zalecał, by leczenie choroby zwanej zacietrzewieniem rozpocząć od przeciwstawienia twierdzeniom ogólnym, które przypadły nam do gustu, twierdzeń im przeciwnych. Zwracał uwagę na to, że prawdopodobieństwo prawdziwości jednych i drugich jest takie samo. W drugim kroku Pyrron zachęcał do stopniowego oczyszczania umysłu z pozorów wiedzy. Wyjaśniał, dlaczego dostęp do niej nie jest możliwy. Wreszcie, w trzecim kroku Pyrron opisywał pożądany stan ludzkiego umysłu. W stanie tym, nazwanym przez niego epoché, człowiek doświadcza pustki, w której nie ma już nic „toksycznego”.

 

Przemysław Rotengruber, fot. Paweł Kosicki

W XX wieku do propozycji Pyrrona odniósł się Edmund Husserl. Twórca fenomenologii nie zgodził się ze swoim antycznym kolegą. Husserl uważał, że na końcu drogi, którą podążył Pyrron, nie ma pustki. Tam znajduje się residuum – namiastka czegoś, co sprawia, że operujemy tym samym pojęciem sensu w odniesieniu do świata, który wspólnie zamieszkujemy. Jeszcze inaczej widział to Max Scheler, uważając, że gdy pozbędziemy się przekonań, to w miejscu, które miało być puste, pozostaną tzw. uczucia wyższe – miłość, przywiązanie, dobroć itd. Z kolei mój ulubiony filozof Emmanuel Levinas twierdził, że na końcu tej drogi jest „tęsknota za zaprzeszłym Dobrem” przejawiająca się naszą bezgraniczną odpowiedzialnością za drugiego człowieka.

Fenomenologia jest zaprzeczeniem sceptycznego przekonania o stanie pustki jako wyobrażeniu zdrowego i szczęśliwego życia. Po odrzuceniu tego, co Grecy nazywają doxa, konfrontujemy się z istotą naszego człowieczeństwa. Choć brzmi to dość zawile, to jako ćwiczenie duchowe nie pociąga za sobą dużych kosztów. Może więc warto je wykonać jako zwieńczenie letnich wysiłków związanych z zagospodarowywaniem czasu wolnego.

 

Przemysław  Rotengruber  – doktor habilitowany, profesor UAM, etyk, kulturoznawca. Studia w klasie kontrabasu w Akademii Muzycznej im. I.J. Paderewskiego w Poznaniu, z zakresu filozofii oraz nauk o poznaniu i komunikacji (doktorat) na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. Od 1993 r. pracownik UAM, obecnie kierownik Zakładu Performatyki Instytutu Kulturoznawstwa na Wydziale Antropologii i Kulturoznawstwa. Członek założyciel Polskiego Towarzystwa Kulturoznawczego, członek założyciel i wiceprzewodniczący polskiego oddziału European Business Ethics Network. Główne obszary badań: etyki stosowane, teoria kultury. Najważniejsze publikacje książkowe: „Ideologia, anarchia, etyka. Dyskurs ponowoczesny a »dialog« (2000); „Perspektywy społecznego porozumienia. Pragmatyka dyskursu władzy (2006); „Dialogowe podstawy etyki gospodarczej (2011, wersja anglojęzyczna 2019); „Państwo, region, debata publiczna. Dylematy integracyjne i rozwojowe wspólnoty lubuskiej (2018); „Cultural Course Correction or Back to the Past? (2021).

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
2
Świetne
Świetne
1
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0