Wielkopolskie podziemia
Opublikowano:
2 listopada 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Listopad nieodmiennie prowadzi tysiące Polaków na cmentarze. Wielu udaje się na nie z racji tradycji, pewnego nawyku, ze względu na wyjątkowa atmosferę na nich panującą, czy ze względów towarzyskich: by patrzeć i być widzianym.
Obserwowana od kilku dekad wyraźna zmiana społecznego stosunku do śmierci i towarzyszących jej zwyczajów, pociąga ze sobą również odmienne postrzeganie cmentarzy jako wyjątkowej przestrzeni.
W wielkopolskich kryptach
Wielkopolska może się poszczycić wieloma wyjątkowymi nekropoliami – począwszy od królewskich i książęcych, na zapomnianych, popadających w ruinę wiejskich cmentarzykach skończywszy.
Szczególnie dużą ciekawość budziły i budzą krypty. Dawniej znajdowały się one pod niemal każdym kościołem. Dzisiaj wiele z nich nadal skrywa swoje tajemnice, a co najważniejsze – ma wyjątkowy walor poznawczy i edukacyjny za sprawą wyjątkowych historii osób, które znalazły w nich miejsce wiecznego spoczynku.
Krypty są jednymi z najbardziej unikatowych i opatrzonych ogromem symbolicznego i historycznego znaczenia przestrzeniami związanymi ze sferą śmierci.
Są formą inhumacji, ale bez fizycznego kontaktu z ziemią. Służą ukryciu ciała, ale i jego eksponowaniu. Nierozerwalnie wiążą się ze sferą sacrum, raz to za sprawą – w większości przypadków – ich usytuowaniem pod kościołami, dwa z racji sięgnięcia do o wiele wcześniejszej, archaicznej tradycji chtonicznej.
Krypta, niczym starożytny Hades jest symbolicznie miejscem panowania śmierci. Nie jest jednak całkowicie niedostępna dla żywych. Wejście do krypty jest doświadczeniem katabatycznym, czyli podróżą w zaświaty. Różnica zasadnicza polega jednak na ujęciu celu odwiedzin podziemi – bohaterowie antycznych eposów schodzili do zaświatów, do wnętrza ziemi, najczęściej wbrew własnej woli, a zgodnie z zamysłem fatum.
W przypadku krypty zejście do niej jest decyzją obarczoną kazusem konieczności. W wielu przypadkach pogrzeb nie kończył się bowiem spuszczeniem trumny do krypty, lecz wejściem do niej rodziny i tam ostatnim pożegnaniem.
Zarazem była to przestrzeń, którą odwiedzano przy okazji rocznic czy później utrwalonego święta zmarłych.
Z kryptą wiązały się również sprzeczne odczucia – odrzucenie, strach, obawa przed kontaktem z rozkładającym się ciałem, możliwością choroby czy styczności z elementami spirytualnymi, ale też ciekawość, potrzeba jej odwiedzenia, otwarcia.
Owa ambiwalencja zyskała na znaczeniu w miarę zmiany stosunku do śmierci i ludzkich szczątków.
Najlepszym tego świadectwem stała się tanatoturystyka związana z najsłynniejszymi kryptami, chociażby tymi mieszczącymi groby królewskie, czy innych słynnych postaci.
Krypty stanowiły i stanowią po dzień dzisiejszy, przestrzeń elitarną, łączoną głównie z wyższymi, zamożniejszymi, czy w jakimś aspekcie wpływowymi warstwami społecznymi. Pochówek w nich, w obrębie uświęconego miejsca, był więc sposobem wyróżnienia osoby zmarłej, czy zamanifestowania pozycji rodziny.
Z tego też względu najokazalsze krypty i znajdujące się w nich pochówki, ukształtowano w sposób służący manifestacji określonych treści. Zewnętrzny ich kształt, często zaznaczony był osobnym wejściem o ozdobnej formie, co wzmacniało odbiór krypty jako miejsca wyjątkowego, wyłamującego się z ram teraźniejszości.
Kęszyccy z Błociszewa
Listopad to okazja by zajrzeć do kilku wielkopolskich krypt i odkryć historię z nimi związane. Niedaleko Śremu znajduje się niegdysiejszy majątek rodziny Kęszykich – Błociszewo. Niewielka wioska może się poszczycić pięknym, niedawno odnowionym drewnianym kościołem, wspaniałym, lecz popadającym w ruinę neorokokowym pałacem i niepozorną, ale interesującą kaplicą grobową Kęszyckich.
Niewielki, biały, antykizujący budynek, sprawia dość osobliwe wrażenie w zestawieniu z masywem ciemnobrązowych ścian świątyni, wiekowych kasztanów i chylącego się drewnianego płotu.
Widok iście malarski dla młodopolskich mistrzów pędzla. Skromna kaplica grobowa posiada kryptę. Jak ona wygląda, tego chyba nie wie nikt. Kęszyckich nie ma w Błociszewie od 1939 roku, a jednak pojawiają się na ścianach zewnętrznych budynku kolejne tablice.
Warto przywołać treść kilku z nich, z najnowszą na czele:
„Wojciech Maria Kęszycki
ur. w Błociszewie, zm. w Poznaniu
Żołnierz Armii Krajowej
pseudonim „monokl”
30.05.1922 † 20.07.2015
działał w Warszawie i na Rzeszowszczyźnie
w latach 1939-1945.”
Chciałoby się powiedzieć „Gdzie Rzym, gdzie Krym”, gdzie odległa stolica i rubieże, a gdzie wielkopolska wieś. Jednak okazuje się, że odległość jest pojęciem względnym, a tradycja pochówku w rodzinnej krypcie stanowi wyraz nie tyle zadośćuczynienia osobistej prośbie, ile stanowi dopełnienie historii, która rozpoczęła się dla Kęszyckich w Błociszewie w XIX wieku.
Na tablicach na bocznej ścianie kaplicy znalazły się dwie lastrykowe tablice – skądinąd z estetycznego puntu widzenia całkowicie nieprzystające do miejsca – na których upamiętniono m.in. poległego na polu chwały Antoniego Kęszyckiego (1914–1939), zamordowanego w obozie Mauthausen Stefana Kęszyckiego (1918–1940), rozstrzelaną w obozie Rawensbrück Józefę Kęszycką (1920–1942), powstańca wielkopolskiego i śląskiego, konsula generalnego RP w Opolu Daniela Kęszyckiego (1884–1936), jedną z najbardziej barwnych postaci wielkopolskiego dwudziestolecia międzywojennego.
Niedaleko kaplicy znajdują się dwa proste groby – Rocha Jurgi, uczestnika walk napoleońskich i ułana pierwszego Pułku Ułanów WP Michała Jurgi (1898–1920). Proste tablice, a wielkie historie i dzieje wyjątkowego czynu zbrojnego – pozbawionego patosu, wielkich wspomnień i okazałych monumentów, czynu nieco zapomnianego, uśpionego i wtulonego w wielką historię minionego wieku, niczym sama kaplica do wiejskiego krajobrazu Błociszewa.
Krypty brodnickie
Całkowicie odmiennie wygląda jedna z najbardziej okazałych nekropolii w regionie, a mianowicie zespół krypt pod kościołem św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Brodnicy, wzniesionym w latach 1869–1870 staraniem rodziny Chłapowskich. Pod transeptem/nawą poprzeczną – na życzenie Stanisława Egberta Koźmiana – zbudowano zespół trzech krypt.
Koźmian, do którego należał pałac w nieodległych Przylepkach, chciał stworzyć rodzinne mauzoleum w nadziei, że z czasem w okolicy osiedli się jego bratanek.
Majątek wkrótce jednak sprzedał i przeniósł się do Poznania. Uczestniczył w powstaniu listopadowym, popularyzował twórczość Williama Shakespeare’a. Po Janie Koźmianie przejął ster „Przeglądu Poznańskiego”, a obejmując po śmierci Karola Libelta prezesowanie Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, walnie przysłużył się do ugruntowania jego pozycji jako najważniejszej instytucji naukowej i kulturalnej Wielkopolski.
Zgodnie ze swym zamysłem został pochowany w Brodnicy wspólnie z żoną Felicją i córką Zofią.
Krypta jednak mogła pomieścić około 40 osób!
W związku z czym spoczęli w niej m.in. najstarszy syn generała Dezyderego Chłapowskiego – Stanisław, jego syn Jan, naczelnik Bazaru poznańskiego w czasie wybuchu powstania wielkopolskiego oraz inni członkowie rodów Chłapowskich, Mańkowskich i Moraczewskich. Za kościołem znajduje się grób Józefa Wybickiego (dzisiaj jego prochy znajdują się w Krypcie Zasłużonych Wielkopolan), jego żony Estery i syna Łukasza Aleksandra – prawdziwy wielkopolski panteon! A jednak… zapomniany.
Krypty Żółtowskich i Szołdrskich
Podobny charakter mają krypty dwóch innych rodzin – Żółtowskich w Głuchowie i Szołdrskich w Gołębinie. Pierwsi w 1875 roku nabyli klucz głuchowski. W regionie mieszkali m.in. w sąsiednich Jarogniewicach, Czaczu koło Śmigla i Ujeździe pod Grodziskiem.
W Głuchowie powiększyli wcześniejszą, XVIII-wieczną kryptę, dobudowując nową i większą.
Dzisiaj to jedyna spośród przywołanych krypt, która raz do roku, 2 listopada, udostępniana jest wszystkim chcącym odwiedzić to miejsce. W starszej, dzisiaj częściowo zamurowanej, pochowano m. in. Juliana Jaraczewskiego (1797–1867), autora wydanej w 1853 roku broszury pt. „O cholerze”. Poza Żółtowskimi, których trumny jako jedyne można zobaczyć dzisiaj w Głuchowie, warto obejść kościół dokoła. W jego ściany wmurowane są niezwykłe epitafia.
Jedną z piękniejszych kaplic grobowych w południowej Wielkopolsce jest mauzoleum rodziny Szołdrskich w Gołębinie, wybudowane w 1881 roku.
Uwagę przykuwa neorenesansowa kaplica z białym ołtarzem dedykowanym Krzyżowi Świętemu. Pod kaplicą usytuowano okazałą kryptę, gdzie dzisiaj znajdują się trzy pochówki ostatnich przedstawicieli tej linii rodu Szołdrskich. Ostatni właściciel miejscowych dóbr Jan Szołdrski, został rozstrzelany na rynku w Kościanie 23 października 1939 roku. Dzisiaj do krypty nikt nie zagląda, ale co roku przed wejściem do niej palą się znicze, stawiane są kwiaty. Pamięć trwa…
Mówiąc zarówno o kryptach, jak i cmentarzach, przypomnieć trzeba, że poza podstawowym przeznaczeniem, od XIX wieku zaczęto je postrzegać odmiennie.
Z jednej strony stały się muzeami na wolnym powietrzu – wypełnione unikatowymi nagrobkami, rzeźbami klasą nieustępującymi najlepszym dziełom spotykanym w europejskich galeriach, świadczyły o prestiżu rodziny, zleceniodawców, a zarazem pokazywały piękno. To zaś, jakkolwiek przemijające, zyskiwało dzięki kunsztowi artystycznemu zyskiwało szansę przetrwania w kamieniu.
Z drugiej strony groby zasłużonych działaczy politycznych, społecznych i kulturalnych stawały się ważnymi miejscami pamięci, wzmacniały tożsamość narodową i co najważniejsze dawały okazję do manifestowania patriotyzmu. Stąd tak częste w XIX i na początku XX wieku rozbudowane uroczystości pogrzebowe czy obchody rocznic śmierci bohaterów narodowych.
Wszystkim im towarzyszyła pewna forma teatralizacji, istniejąca – chociaż w ograniczonej formie – także dzisiaj.
Pochówkom, cmentarzom towarzyszyli „widzowie”, jak również osoby, które wykonywały określone role, jak chociażby duchowny prowadzący uroczystość. W pewnym momencie cmentarze przestały być wyłącznie miejscem pochówku bliskich. Stały się ważnym świadectwem kultury.
Przemierzając Wielkopolskę natrafiamy na wiele unikatowych miejsc. Wbrew pozorom Krypta Zasłużonych Wielkopolan i pobliski cmentarz na Wzgórzu św. Wojciecha w Poznaniu – wydawałoby się najważniejsze z symbolicznego punktu widzenia cmentarze – nie są jedynymi nekropoliami, gdzie pochowano wybitnych mieszkańców regionu.
Panteonów w gruncie rzeczy jest tyle, ile miejsc pamięci, a tych w regionie nie brakuje. Parafrazując słowa Elizy Orzeszkowej z Gloria victis rzec można:
„A wiatr prędki od nieznanej, bezimiennej, wielkiej mogiły leśnej leciał i leciał, niosąc i niosąc w przestrzeń, w czas, w serca, w przyszłość świata triumfem dalekiej przyszłości rozbrzmiewający okrzyk … pamiętamy!”