Przeploty i splonikania
Opublikowano:
28 grudnia 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Seria „Humanistyka Środowiskowa” Wydawnictwa WBPiCAK wzbogaciła się o kolejny tom. Kilka miesięcy temu ukazały się rozmowy Thyrzy Nichols Goodeve z Donną Haraway zatytułowane „Jestem listotą”.
Donna Haraway jest jedną z najważniejszych postaci studiów w przestrzeni posthumanizmu, po polsku dostępne są jej pojedyncze, krótsze – choć istotne – teksty. Wydany właśnie tom może zatem służyć jako wprowadzenie w myśl tej badaczki, ale przy tym daje sposobność spotkania bliższego, dającego wgląd w splot biografii i nauki.
Człowiek (nie) jest koroną stworzenia
Dzisiejsza humanistyka na dobre rozstaje się z antropocentrycznym paradygmatem. Człowiek nie jest już w centrum jako główny aktor historii, nie da się też tej historii ludzkiej oddzielić od historii naturalnej. Przedrostek „post” ma sygnalizować, że zwierzęta, rośliny, klimat, w różny sposób i w różnym stopniu także należy uznać za sprawcze, mające wpływ na rzeczywistość.
Tego rodzaju idee i pomysły, dość dobrze oswojone w nauce, w życiu codziennym mogą nadal wywoływać zdziwienie, niedowierzanie, irytację nawet. „Ot, wymysły!” Komuś może się wydawać, że to potwierdzenie bezproduktywności badań humanistycznych i ich oderwania od rzeczywistości. Przecież wszystko jest proste i oczywiste. Człowiek to człowiek; zwierzę to zwierzę; roślina to roślina. My myślimy, zwierzęta mają instynkty, a rośliny tropizmy. Każde stworzenie ma swój świat. A człowiek jest koroną stworzenia. Ten tradycyjny korpus przekonań to jednak nie tyle odzwierciedlenie porządku świata, co jego projekcja i wyobrażenie.
Uznajemy istnienie wyraźnych granic, bo to porządkuje rzeczywistość, a przy tym współgra z podejmowanymi działaniami i interesami za nimi stojącymi. (Bo jak na przykład dałoby się pogodzić przekonanie o myśleniu i odczuwaniu przez zwierzęta bólu i emocji z ich przemysłową hodowlą?).
Te wszystkie kwestie jednak, które rozpisane są na liczne artykuły, książki, raporty, którym poświęcone są nie mniej liczne badania i które z tego właśnie powodu mogą napotykać opór – bo trudno jest przebić się przez fachową terminologię, sposoby myślenia nieoczywiste i skomplikowane – i zdawać się odległymi od rzeczywistości, widzimy z innej zupełnie strony. Donna Haraway opowiada swojej rozmówczyni o dzieciństwie, przekonaniach wyniesionych z domu, które ją tworzyły i były podstawą pierwszych wyborów. Poznajemy też czas przemian obyczajowych wpływających na oblicze USA i sposób widzenia rzeczywistości przez samą Haraway. Kolejne etapy życia charakteryzujące się samodzielnymi poszukiwaniami, własnymi wyborami, ciągłymi badaniami różnych możliwości i perspektyw.
Widzieć makro z perspektywy mikro
W całym życiu Donny Haraway splatają się codzienność i nauka, praktyki prywatnego życia i teorie obejmujące całą rzeczywistość. Widzieć to, co jest poziomem makro, z perspektywy mikro pozwala w tym przypadku zobaczyć naukę i jej osiągnięcia inaczej. Daje sposobność, by dostrzec związki między tymi z pozoru odrębnymi wymiarami aktywności człowieka jako niejednoznaczne i nie proste bynajmniej, ale ścisłe. Nie jest to tylko moment, w którym nauka zyskuje swoją aplikację technologiczną, ale coś istotniejszego: nauka poprzez swoje osiągnięcia może zmieniać nasze wyobrażenia o świecie. Uświadamiać nowe możliwości i wynikające z nich szanse. Choć zwracać też uwagę na możliwe pułapki.
Jeszcze do niedawna dość jednoznacznie myśleliśmy o wszystkim, co stanowi nasze otoczenie, w istocie świat, jako o osobnych bytach. To efekt rozlicznych przemian kulturowych – można nazwać je nabywaniem coraz rozleglejszej wiedzy – w których nauka uczestniczyła, utwierdzając ten światoobraz.
Miał być świadectwem postępu i odróżniać społeczeństwa cywilizowane od tych, które bliskie są jeszcze początkom ludzkości i jak dzieci poszukują śladu duchów w zwierzętach, drzewach, kamieniach, zakładając swego rodzaju wspólnotę wszystkich istot zamieszkujących świat, brak między nimi wyraźnej granicy.
Dzięki temu rozdzieleniu nauka pomogła instrumentalnie opanować przyrodę, ujarzmić pewne siły natury, w mniejszym czy większym stopniu zmienić codzienność wszystkich ludzi zamieszkujących Ziemię. Jesteśmy beneficjentami tego procesu – żyjemy zasadniczo dłużej, łatwiej, przyjemniej niż to było jeszcze sto lat temu. Niepostrzeżenie jednak nauka, nie zatrzymując się ani na moment, zaczęła podważać obraz, do którego utwierdzenia sama się przyczyniła.
„Jestem listotą”
Zgłębiając coraz intensywniej złożoność świata, naukowcy i naukowczynie zaczęli_ły się spotykać w nieoczywistych miejscach. Wychodząc z różnych perspektyw – dostrzegać zaskakujące problemy, prowokujące rozpoznania zmieniające obraz wzajemnych powiązań i relacji zjawisk.
Tworząc inteligentne maszyny, samemu korzystając z różnego rodzaju implantów, zmieniamy swój status jako ludzi. Czy cyborgi są tylko maszynami? Czy my mając w sobie rozruszniki serca, implanty ślimakowe, tytanowe biodra lub kolana, jesteśmy jeszcze po prostu ludźmi? A dostrzegając istotność flory bakteryjnej zamieszkującej nasze organizmy, czy możemy nadal mówić o sobie jako zdecydowanie osobnych? Czy i zatem granice mogłyby być pozorne?
A jeśli myliśmy tak, a nie inaczej o sobie, innych istotach, naturze, świecie, to jakie to ma konsekwencje? Czemu służy? Tego rodzaju pytania pozwalają dostrzec nieuchronne z tej perspektywy związki nauki z polityką, wyobraźni z rzeczywistością, języka z działaniem.
„Jestem listotą” z tej właśnie racji, że daje wgląd w splątanie codzienności i nauki i przenikanie się tych przestrzeni, czyni posthumanizm dość oczywistym. Z powodu pojawiających się w książce/rozmowie kolejnych pytań i wątpliwości oraz prób uporania się z nimi, oswaja koncepty naukowe, zbliża je do doświadczenia zwykłego człowieka i czyni zrozumiałymi. Daje szansę zmienić coś w sobie. Inaczej spojrzeć na świat, siebie, inne istoty. Po zatoczeniu wielkiego koła dostrzec wspólnotę. I wtedy pojąć, że to początek drogi.