Dworcowy cymes z Nowych Skalmierzyc
Opublikowano:
2 października 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Tuwim pisząc o lokomotywie, utorował pociągom drogę do sympatii u dzieci. Pociąg do kolei dawał w przeszłości znacznie obszerniejszy wachlarz uczuć. W epoce pary spoglądano na pociągi z estymą, uwielbieniem, szacunkiem i zdumieniem. Dworce kolejowe były zaś świadkami najrozmaitszych impresji towarzyszących ludzkiej egzystencji. Miejscami, gdzie wyznawano miłość, ale też gdzie żegnano się z życiem – jak na kartach powieści Anna Karenina.
Ktoś nawet stwierdził, że dworce kolejowe zapalają do silnych uczuć. Wzruszonych odjazdem pociągu, po pożegnaniu z bliską osobą, istotnie nie brakuje. Ten wymiar dworca, jak i jego architektura (na przykładzie nowoskalmierzyckiego banhofu), był już przedmiotem wielu artykułów i felietonów. Tymczasem, co z sercem dworca? Jego kuchnią, wystrojem, personelem? Arcypiękny i kiedyś o randze międzynarodowej dworzec kolejowy w Nowych Skalmierzycach pod Kaliszem to wielka historia pełna różnych smaków.
Pociąg do pociągu
W granicznej miejscowości, jaką były Nowe Skalmierzyce w początkach XX wieku, smak władzy i dostojności mieszał się z senną codziennością mieszkańców. W największym dworcu kolejowym tej części Wielkopolski musiało być bogato. Powstał jako portal łączący dwa polskie zaboru – pruski i rosyjski.
Świątynia handlu towarem i punkt przesiadkowy między Petersburgiem i Berlinem dystansował inne dworce we wszystkich kategoriach. Jednakowoż, starania by go zbudować, trwały bardzo długo i obfitowały w różne zagrywki polityczne.
Podróż pierwszego pociągu z Nowych Skalmierzyc do Kalisza trwała lat kilkanaście – można rzec metaforycznie. Ta wyczekiwana przez kaliszan kolejka parowa sunęła tak powoli „dzięki” oporowi cara. Czas pokazał, że słusznie spodziewano się niesłychanej prosperity Kalisza po połączeniu żelazną drogą z Łodzią i Warszawą. Na podobną skalę, pozytywnym impulsem dla rozwoju Kalisza było połączenie jego i co za tym idzie całego Królestwa Polskiego z Zachodem poprzez dworzec w Nowych Skalmierzycach. Stało się to w roku 1906.
Wcześniej, od Zachodu do Nowych Skalmierzyc dotarł inny pociąg. Pociągnął w te strony za sobą rozwój cywilizacyjny.
Będące komorą celną w ostatnich dwóch dziesięcioleciach XIX wieku Nowe Skalmierzyce dosłownie wkroczyły na nowy tor urbanizacji. Oddanie do użytku linii kolejowej z Ostrowa przez Czekanów, Ociąż i Śliwniki do Skalmierzyc miało niebagatelny wpływ zwłaszcza na pierwszą i ostatnią stację. Na żelazną drogę przy granicy z Rosją Towarzystwo Budowy Dróg Żelaznych otrzymało koncesję w październiku 1895 roku. W styczniu następnego roku po zakończonych pracach dokonano uroczystego otwarcia nowego połączenia, o którym prasa kaliska pisała:
31 stycznia 1896 roku o godzinie 12.00 na dworcu w Skalmierzycach zgromadzili się zaproszeni goście z najwyższymi przedstawicielami władz z obu stron granicy, z Ostrowa i Poznania z J.W. Panem gubernatorem Daraganem i prezydentem Kalisza Grąbczewskim oraz przedstawicielami handlu i przemysłu.
Na podniosłą uroczystość przybyli także: dyrektor komory oraz książę Radziwiłł z nieodległego Antonina. Pozostawało tylko swoistym paradoksem, że z Ostrowa wciąż nie można było dostać się koleją do nieodległego Kalisza. A to z winy napiętych stosunków niemiecko-rosyjskich. Oprócz problemów politycznych, napotkano także na przeszkody techniczne w postaci szerokości szyn, które w Rosji były o 89 mm większe niż w pozostałych krajach europejskich (1,524 m przy 1,435 m co było powszechną regułą). Z tego powodu na dworcu w Skalmierzycach jedna strona została przeznaczona do obsługi pociągów rosyjskich, a druga o węższym rozstawie szyn dla pociągów niemieckich.
Wielka cegła
6 grudnia 1904 roku rząd Prus, w porozumieniu z rządem rosyjskim, podpisał dwie umowy międzynarodowe, w których określono podstawy prawne i warunki połączenia kolejowego obydwu państw. Pierwszy z traktatów dotyczył właśnie budowy linii kolejowej ze Skalmierzyc do Kalisza, gdzie zaczynał się odcinek kalisko-warszawskiej kolei żelaznej.
Po dwóch latach budowy, w dniu 28 października 1906 roku, dokonano oficjalnego otwarcia stacji w kształcie jaki znamy dzisiaj. Do obsługi ruchu pasażerskiego w tempie zawrotnym jak na ówczesne czasy – 11 miesięcy, oddano do użytku opisywany tutaj dworzec.
Budynek swoją formą, zaś przede wszystkim rozmiarem, miał mówić przyjezdnym o potędze Prus. Pycha cechowała wówczas zwłaszcza dworce, będące faktycznymi wizytówkami ich właścicieli. Pisano wtedy że otwarło się dla Prus okna na świat. Złośliwi wtrącali między te słowa „wschodni” świat. Nutą pogardy obdarzali się wtedy zaborcy stosunkowo często, mimo paktu i obopólnych korzyści z umowy kolejowej. Neogotycki dworzec w Nowych Skalmierzycach zaprojektował architekt Blunck – pruski radca do spraw budownictwa. Dworzec wzniosła firma budowlana Daum i Kuhnt z Ostrowa Wielkopolskiego.
Majstersztyk budowlany widoczny był zarówno wewnątrz jak i zewnątrz budynku.
Na murach grubości do 70 cm, zbudowanych z czerwonej cegły wraz z opasującymi gmach wstawkami z zielonej cegły opalizującej, widniały niegdyś liczne płaskorzeźby i polichromie. Polak czy Rosjanin miał podziwiać i zazdrościć dzieła swojemu sąsiadowi zza Prosny. W blendach herbowych na elewacjach peronowych namalowane były godła pruskie, zaś od strony frontowej herby Skalmierzyc, Ostrowa Wielkopolskiego, Ziemi Ostrowskiej oraz prowincji poznańskiej. Bajońskie sumy poszły również w aranżacje wnętrza dworca.
Dane i dania
Restauracja na nowoskalmierzyckim banhofie była prawdziwą bombonierką. Trącąca klimatem windsorskiego zamku oraz bawarskich gasthausów, główna sala jadalniana sięgała kilkunastu metrów wysokości.
W tej dobrze doświetlonej przez neogotyckie okna witrażowe przestrzeni stworzono doskonałe warunki do uprawy palm (!).
Prezentacja okazałych kanaryjskich palm była zresztą bardzo popularnym motywem w miejscach publicznej użyteczności na początku XX wieku. Nie trudno było zobaczyć te rośliny w ratuszach, salach sądowych, muzeach czy poczekalniach dworców kolejowych. Parasol intymności – tworzony ze zwisających nad stolikami liści palm, sprzyjał romantycznym szeptom. Nie brakowało tutaj innych kosztownych „drobnostek”. Wnętrza zdobiły płaskorzeźby z białego włoskiego marmuru, kryształowe żyrandole i ciężkie masywne meble w ciemnym odcieniu brązu. Sama zaś restauracja ścigała się swoim menu ze smakołykami z Berlina i Wiednia.
Czekając za gwizdem lokomotywy, można tu było spożyć prawdziwych delikatesów.
Spróbować kawioru na pieczywie, do którego serwowano również masło z anchois w ramach przystawki. Posilić się obiadem z opiekanej barakudy, czy też szynki peklowanej. I wypić kawę po wiedeńsku – wówczas nowość gastronomiczną. Cesarsko-królewską małą czarną podawano zwyczajowo ze szklaneczką wody. By zbyt nie odwodnić organizmu. Na ekstrawagancję na stole mogli sobie pozwolić oczywiście najbogatsi, stara arystokracja czy nowy klasa kapitalistów. Choć kucharze eksperymentowali z egzotycznymi składnikami, królowała kuchnia mocno oparta o tradycje: zupa rakowa, duszony kapłon (wykastrowany, utuczony młody kogut) faszerowany truflami, zapiekany kwiczoł (ptak z rodziny drozdowatych), majonez z sandacza, faszerowane szczupaki, zapiekane sandacze na maśle, karaś czy zając w śmietanie, filet z kuropatwy albo befsztyk po tatarsku lub gęś z kapustą.
Oprócz wspomnianej restauracji mieściły się tutaj dwie poczekalnie, jedna dla pasażerów I i II klasy oraz druga dla podróżnych III i IV klasy, kasy biletowe, pokoje gościnne i apartamenty.
Piękna epoka – „belle epoque” na dworcu w Nowych Skalmierzycach trwała do roku 1914.
Przed końcem starego świata, w 1913., miejsce to gościło dwóch największych monarchów ówczesnej Europy – cesarza Wilhelma II i cara Mikołaja II. Data ta została zapisana w kronice stacji i odbiła się głośnym echem w prasie europejskiej. Następne ich spotkanie miało miejsce już na frontach I wojny światowej.
Bogaty wystrój wnętrz dworca nowoskalmierzyckiego zniszczono w latach 20. XX wieku, wraz z jego adaptacją na warsztaty mechaniczne.
Otwarto w jego wnętrzu wówczas także biuro, w którym regulowano przepływ ziemniaków pomiędzy Poznaniem i Warszawą… To chyba najbardziej wymowny symbol upadku obiektu i świata, dla którego go wystawiono. Przy restauracji na dworcu w Nowych Skalmierzycach bar na kaliskim dworcu wypadał bardzo mizernie. Mało jaki budynek infrastruktury kolejowej mógł mierzyć się z „katedrą” z Nowych Skalmierzyc.