O Leonie Prauzińskim
Opublikowano:
22 listopada 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Życie Leona Prauzińskiego obejmują w klamrę dwie wojny światowe. W pierwszej uczestniczył, w drugiej zginął.
Przyszły malarz i rysownik przyszedł na świat w Poznaniu w 1895 roku. Wkrótce po jego urodzinach cała rodzina przeniosła się do Ostrowa Wielkopolskiego. Tam też Leon Prauziński zaczął uczęszczać do Królewskiego Gimnazjum, a także na zebrania tajnego towarzystwa niepodległościowego. Naukę przerwał wybuch pierwszej wojny światowej. Leon Prauziński dostał powołanie do wojska niemieckiego i wysłano go na front zachodni. Brał udział w wielu walkach, między innymi w okolicach Verdun, gdzie podczas szturmu na jedno ze wzgórz został ciężko ranny w ramię i rękę.
Po rocznej rekonwalescencji orzeczono niezdolność do pełnienia służby wojskowej i Prauziński wrócił do Poznania. Tam szybko związał się z Polską Organizacja Wojskową Zaboru Pruskiego. Podczas nieudanej próby zdobycia Urzędu Umundurowania Wojskowego został aresztowany, udało mu się jednak wyjść i zdążył wziąć udział w udanych bataliach i potyczkach powstania wielkopolskiego, między innymi podczas opanowania arsenału na Wielkich Garbarach i koszar saperów na Wildzie.
Walczył również pod Zbąszyniem i Babimostem.
Ruszył potem na wojnę przeciw bolszewikom. Uczestniczył w bitwach pod Mińskiem i Berezyną, a podczas bitwy pod Ihumeniem otrzymał tytuł ogniomistrza. W kolejnych bitwach nie brał udziału. W 1920 roku, ze względu na stan zdrowia, wrócił do Poznania i zdał maturę, co umożliwiło mu studia na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Po powrocie ożenił się, a zawodowo zajmował się ilustrowaniem gazet, komiksów i książek. Często malował konie i stał się również ekspertem przy ich zakupie dla wojska oraz dla rodzin Mielżyńskich i Mycielskich.
Znany jest jednak najbardziej z dzieł, które dotrwały do naszych czasów tylko w formie pocztówek. Namalował bowiem 12 obrazów przedstawiających okres powstania wielkopolskiego, powstały one w latach 1921–1923 na podstawie szkiców, które robił podczas rozgrywających się wydarzeń. Do tematyki batalistycznej i wojskowej wracał często, między innymi zrobił ilustracje do książki „Ziemia gromadzi prochy”. W 1938 roku przedstawił polskich żołnierzy na tle Wolnego Miasta Gdańska, co prasa niemiecka uznała za prowokację.
Może z tego powodu, a może wystarczyło tylko uczestnictwo w powstaniu wielkopolskim – w każdym razie Leon Prauziński został aresztowany 1 listopada 1939 roku i osadzony w Forcie VII.
Przebywał tam dwa miesiące, zginął 6 stycznia 1940 roku, zabity wraz z innymi więźniami w celi przez pijanych gestapowców. O jego śmierci nie powiadomiono rodziny. Żona Irena szukała go jeszcze po wojnie przez Czerwony Krzyż. Miejsce pochówku powstańca, żołnierza, artysty nie jest znane.
Rozmowa z Anną Piasek, reżyserką i autorką scenariusza do filmu „Powstaniec. Historia Leona Prauzińskiego”
Joanna Jodełka: Dla akcji filmu o Leonie Prauzińskim kluczowe są dwa ostatnie miesiące z życia twojego bohatera i gehenna przetrzymywanych w Forcie VII więźniów. Co wpłynęło na wybór tej perspektywy do opowiedzenia historii życia powstańca i artysty?
Anna Piasek: Zadecydowała moja historia rodzinna. Mój dziadek Cyryl Piasek, przedwojenny sędzia, podobnie jak Leon Prauziński znalazł się na liście proskrypcyjnej (lista osób, które miały zostać aresztowane po wejściu Niemców w 1939 roku, niebezpiecznych z punktu widzenia najeźdźcy, m.in. działaczy politycznych i niepodległościowych, wybitnych przedstawicieli nauki i sztuki – przyp. red.). Los mojego dziadka nie był tak tragiczny. Udało mi się zbiec, ale ukrywał się przez sześć lat, ścigany przez Gestapo. Większość jego przyjaciół nie miała tyle szczęścia, zostali zamordowani w Forcie VII.
JJ: Leon Prauziński przebywa w celi razem ze Stanisławem Pawłowskim, światowej sławy geografem oraz Mikołajem Kiedaczem, wiceprezydentem Poznania. To były zatrzymania związane z zamiarem eliminacji polskich elit. Ten temat nie jest ci obcy, nakręciłaś już o tym dokument.
AP: Rzeczywiście kilka lat temu stworzyliśmy z grupą moich przyjaciół film „Operacja Tannenberg”, udało nam się dotrzeć do ostatnich świadków tego ludobójstwa, do dzieci i do najbliższych Stanisława Pawłowskiego, Michała Kiedacza i Leona Prauzińskiego.
Większość moich bohaterów już nie żyje, tak więc był to ostatni moment. Ze względu na moją historię rodzinną interesująca dla mnie była też perspektywa samych Niemców i odpowiedź na pytania, na ile oni wiedzieli, co się dzieje na terenach okupowanych przez III Rzeszę. Pokazałam w tym filmie propagandę systemu totalitarnego . Myślę, że warto go zobaczyć, zwłaszcza w kontekście współczesnej narracji rosyjskiej.
Niestety, historia ma to do siebie, że lubi się powtarzać.
JJ: Podczas pobytu w Forcie VII Leon Prauziński bierze udział w dziwnym procederze malowania obrazów dla komendanta obozu Herberta Lange. Wysoki rangą gestapowiec nakazuje więźniom kopiować obrazy niemieckich i flamandzkich mistrzów i wysyła je do Niemiec. Do Prauzińskiego dołącza profesor historii sztuki Nikodem Pajzderski. Wszyscy malują, są przetrzymywani w koszmarnych warunkach i zostają zamordowani. Jak trafiłaś na tę historię?
To zdarzyło się naprawdę, więźniowie, wybitni artyści plastycy byli wykorzystywani przez komendanta, informację na ten temat znalazłam we wspomnieniach Mariana Małolepszego.
Wydawało mi się to dziwne, że mimo tego, iż byli tak przydatni, gdyż zarabiano na ich pracy, to ich pozabijano, ale tak właśnie było. W Forcie VII nie chroniła praca, czy też umiejętności.
Najprawdopodobniej 6 stycznia 1940 roku pijani strażnicy, którzy szósty dzień hucznie obchodzili Nowy Rok, wpadli do celi i pozabijali Prauzińskiego, Pawłowskiego, Pajzderskiego i wielu innych więźniów.
JJ: Te wysłane do Niemiec kopie obrazów mogą gdzieś jeszcze wisieć, a przedstawienia z czasów powstania wielkopolskiego autorstwa Leona Prauzińskiego zostały przez Niemców odszukane i zniszczone. Pozostały tylko na pocztówkach, a teraz ożyły w filmie… Kiedy zdecydowałaś, by opowiadając tę historię, połączyć animację z archiwalnymi dokumentami?
AP: Rzeczywiście akwarele, z których powstały pocztówki z powstania wielkopolskiego, zostały zniszczone. Opowiadając o tym wybitnym grafiku i malarzu, od początku starałam się znaleźć jakiś ciekawy klucz, unikatową formę plastyczną.
Pomogli mi w tym współtwórcy nominowanego do Oscara „Twojego Vincenta”, to oni wykreowali bardzo mroczną rzeczywistość Fortu VII. Zaś nieco pogodniejszy, malarski świat wspomnień, wyobrażeń Leona Prauzińskiego przygotowali w innej technice animacji artyści z legendarnego studia Se-ma-for.
To było też moje filmowe marzenie: pracować z jednymi i z drugimi; teraz trzymam kciuki za mojego supervisora 3D Janusza Martyna i film, który współtworzył – „Kapral Wojtek” („A Bear Named Wojtek”), który znalazł się na tegorocznej długiej liście animacji nominowanych do Oscara.
JJ: Wykorzystałaś również autentyczne rysunki wykonane przez Leona Prauzińskiego?
AP: Leon Prauziński był artystą dokumentującym powstanie wielkopolskie. W filmie przypominam o tym niezwykłym wydarzeniu, jedynym zwycięskim polskim powstaniu.
Do tych scen, których w filmie jest kilka, wykorzystałam autentyczne rysunki wykonane w dwudziestoleciu przez Prauzińskiego. Leon Prauziński walczył także wraz z innymi powstańcami wielkopolskimi w wojnie polsko-bolszewickiej. Dokumentował ją, zrobił także bardzo ciekawe, lekkie, dobrze skadrowane zdjęcia i one również znalazły się w filmie.
JJ: A czy zachowały się do naszych czasów jakieś inne dzieła Leona Prauzińskiego?
AP: Tak, obrazy i grafiki. Od lat rodzina skupuje rozproszoną kolekcję. Kilka lat temu można je było zobaczyć na wystawie poświęconej Prauzińskiemu w Bibliotece Raczyńskich.
JJ: Podziwiam twoją wyobraźnię i zdolności aktorów. Większość scen była kręcona w studio. Jak się kręci takie sceny? Widzisz to wcześniej czy obraz pojawia się wraz z rozwojem wydarzeń?
AP: Rzeczywiście film, który zrobiłam, połączył animację z dokumentem. Jedna z technik animacji, rotoskopia wymaga pracy na green screanach w studio. Do takiej pracy trzeba się bardzo drobiazgowo przygotować, to znaczy rozrysować film, tworząc storyboard.
Na tym etapie bardzo ważna jest także współpraca ze scenografem, wszystkie rekwizyty potrzebne aktorom trzeba wcześniej przygotować, także kostiumy. Nie było łatwo.
Mieliśmy dwie zielone ściany zamiast czterech, nad obrazem na planie musiał więc czuwać artysta odpowiedzialny za efekty specjalne. Dużo więcej pracy niż w innych produkcjach musiał włożyć scenograf Piotrek Zawada.
JJ: A jak się porusza po takim planie?
AP: Na planie mieliśmy pozaznaczane pomarańczowymi taśmami klejącymi (znacznikami), gdzie są drzwi, a gdzie okna. Aktorzy mieli kontakt tylko z rekwizytami grającymi, takimi jak prycze, notatnik, kubek, chleb, resztę trzeba było sobie wyobrazić. Trudno jest mi w sumie opowiedzieć, jak wygląda taka praca, ale zrobiliśmy krótkie materiały filmowe, które to pokazują – jeśli ktoś chciałby zobaczyć, jak powstaje film tak skomplikowany technologicznie, to odsyłam do strony producenta (Fundacji Sztuka Poznania) i na profil społecznościowy fundacji i mój własny.
JJ: Widziałam na premierze wzruszonego Aleksandra Machalicę, jak udało ci się namówić tej klasy aktora na drugoplanową rolę profesora Stanisława Pawłowskiego?
AP: Od lat podziwiam Aleksandra Machalicę, chodzę do teatru na spektakle, w których gra. Od samego początku widziałam w roli Stanisława Pawłowskiego tylko jego.
Zresztą aktorzy Teatru Nowego są moimi ulubionymi aktorami, dlatego że są bardzo dobrzy warsztatowo i przygotowują się do pracy, chętnie też ze mną współpracują.
A nie jest to łatwa współpraca. Najpierw spotykamy się, opowiadam im o filmie, o koncepcji plastycznej, potem czytają scenariusz, przeglądają storyboard, chodzą ze mną na dokumentację, w tym wypadku do Fortu VII; jeśli ktoś grał po niemiecku, to miał spotkania z konsultantką języka niemieckiego, Mileną Hadryan. Przed każdą sceną była również próba. Słuchałam także propozycji aktorów i ekipy, mieli oni wpływ na zmiany.
JJ: Jak długo trwały prace nad tym filmem? I co najdłużej?
AP: Prace nad filmem trwały sześć lat, najtrudniej było dostać pieniądze na ten projekt, bo film jest nowatorski, skomplikowany technologicznie i drogi. Bardzo wiele osób nie wierzyło, że w obrębie środków finansowych, w polskiej produkcji, jesteśmy w stanie spełnić obietnice zawarte w scenariuszu i w storyboardzie. Gdyby nie moi wybitni artyści, ekipa, którą zebrałam, to pewnie nie udałoby się to.
JJ: A gdzie będzie można zobaczyć twój film?
AP: Dostępny będzie na pokazach zamkniętych w Warszawie, Katowicach i w Gdyni, a później na festiwalach filmowych. Premiera telewizyjna planowana jest na grudzień 2025, na rocznicę powstania wielkopolskiego. Poza tym będą również pokazy edukacyjne w kinach w całej Polsce.
Anna Piasek – absolwentka reżyserii na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego, scenarzystka, stypendystka Stowarzyszenia Filmowców Polskich i ekspertka Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, autorka filmów dokumentalnych („Dwie takie same”, „Śladami Pawła Edmunda Strzeleckiego”, „Pod opieką operacyjną”, „Operacja Tannenberg”, „Powstaniec. Historia Leona Prauzińskiego” ).