„Wychodząc z pudełka”
Opublikowano:
2 kwietnia 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Outside the box” to wyjście poza schematy myślenia i oswojoną estetykę. Filmy z całego świata, w tym zestaw z Azji, taniec z kamerą, przestrzeń miejska jako tworzywo filmowe, różnorodność form i eksperymentalnych poszukiwań dowodzą ważności krótkiego metrażu dla rozwoju współczesnej kinematografii.
UWAŻNE OKO AZJI
Krótkometrażówki z południowo-wschodnich rejonów Azji, wybrane przez kuratora programu Johna Badalu (założyciela indonezyjskiego festiwalu filmów LGBTQ+) zabierają nas w świat zarówno lokalnych, jak i uniwersalnych problemów. „Milion lat” (Kambodża 2018, reż. Danech San) operujący przemilczeniami i metaforą uwięzionych przez tamę krokodyli zdaje się skargą, za którą kryje się jakaś trudna przeszłość. Sen, milczenie bohaterów, nieobecność, pustka w długich ujęciach wzmacniają to poczucie. Końcowe ujęcie rzeki (w której mogą mieszkać groźne krokodyle) z łódki wpływającej coraz głębiej w zarośla dżungli, jakby połykającej widza, potęguje niepokój, z którym zostajemy.
„Kado” (Indonezja 2018, reż. Aditya Ahmad) pokazuje problemy z płynnością seksualną wieku dojrzewania w kulturze islamskiej. Bycie dziewczynką oznacza tu tylko służbę i posłuszeństwo, bycie chłopcem przyzwolenie na eksperymentowanie. Nastoletnie przebieranki to sposób na przymierzanie się do ról płciowych i „oszukiwanie” oczekiwań restrykcyjnego społeczeństwa. Niepewność co do swojej orientacji seksualnej w realiach indonezyjskich oznacza sytuację podwójnego zagubienia, z której trudno znaleźć wyjście.
Filipiński „The Imminent Immanent” (2018, reż. Carlo Francisco Manatad) jest zmontowany z emocji: gniew przenika się z nudą, goryczą i beznadzieją, a fantazja o innym losie kontrastuje z nędzą realiów. Dziewczyna nucąca pewien przebój wyobraża sobie siebie na scenie, ale i to wyobrażenie jest tandetne i smutne, skomentowane ironicznie obecnością gadającej papugi, która przedrzeźnia śpiewającą. Egzotyka miesza się z uniwersum. Krawcowa szyjąca falbaniaste stroje chłopcom, których matka chce pokazywać jako syjamskie bliźnięta, zabobon i myślenie magiczne skontrastowane z siłą nagłego deszczu, zalewającego obraz i bohaterów – prawdziwa obojętność świata i ucieczka w fantazję.
GRY CIAŁA, TANIEC KAMERY
W jednej z najciekawszych na festiwalu kategorii „Dances with Camera” zaproponowano filmy, których siłą napędową jest taniec. Rządzą tu ciało, dźwięk i manipulowanie przestrzenią w kadrze.
Do niemieckiego projektu „Letters from Wuppertal”, pomyślanego jako „wizualne listy” z różnych miejscowości, Jo Parkes zaprosiła mieszkańców lokalnej społeczności. Ciała tancerzy amatorów „ogrywają” przestrzeń i elementy architektury miejskiej: dawnego domu towarowego, ratusza, basenu czy ośrodka pomocy dla kobiet. Najciekawszy wydał mi się projekt ratuszowy, gdzie tancerze ogrywają wnętrze trzech starych wind, a burleskowe multiplikacje i wariacje ruchów nasuwały skojarzenia z biurokratyczną rzeczywistością rodem z „Procesu” Franza Kafki.
Pozostałe choreografie (pokazy artystów berlińskich) przełamują „tabu przestrzenne”: dzieją się w mieszkaniu, lesie, sklepie, tunelu metra, przestrzeni wykreowanej przez komputer.
Również środki filmowe przekraczają znane granice – uparte pokazywanie fragmentów ciał tancerzy w „błędnych”, niejako przypadkowych kadrach, celowe wychodzenie tancerza z kadru, montowanie ujęć z czernią i ujęć opozycyjnych, przyzwolenie na brzydotę, pokazywanie detali ciała, kontrasty, niedokończone sekwencje ruchów. Liczy się tylko ruch i dźwięk – ciało w centrum. Przełamana zostaje również tradycyjna konstrukcja choreograficzna poprzez montaż na zasadach collage’u. Wszystkie te zabiegi oddają fragmentaryczność odbioru dzisiejszego świata i wszechobecny niepokój.
Pierwszą nagrodę kategorii „Dances with Camera” festiwalowe jury przyznało obrazowi „Sisters” (Netherlands 2018, reż. Daphne Lucker). To taneczno-filmowe budowanie grozy w domu, w którym źle się dzieje. Dowiadujemy się o tym z audiowizualnych skrótów: dźwięku zduszonych krzyków, podjeżdżającego z piskiem opon samochodu, oślepiających świateł, rozbitego szkła na podłodze, ponurej kolorystyki pokoju dziecięcego.
Trzy siostry z przerażającej rzeczywistości uciekają w świat stworzony przez siebie: ich taniec mówi, że chcą krzyczeć, lecz nie mogą, że nie chcą widzieć tego, co się dzieje, że tylko w siostrzanych relacjach odnajdują ratunek.
Wizualnie i choreograficznie wyrafinowany ekspresyjny taniec budowany jest z sekwencyjnie powtarzanych ruchów, ulegających wariacjom w wykonaniu każdej dziewczynki. Mamy tu symboliczną grę na szczegółach scenograficznych: szkłem można się zranić, ale można je też położyć na kręcącej się płycie gramofonu i łapać światełka na suficie. Tak dzieci próbują przetworzyć w zabawę strzępki nieludzkiej rzeczywistości.
W kategorii „Urban View” nagrodę publiczności otrzymał „Operation Jane Walk” (Austria 2018, reż. Robin Klengel, Leonhard Müllner), który w konwencji gry komputerowej przedstawia Nowy Jork po kataklizmie. To miejska dystopia ukazana z punktu widzenia gracza, który nie strzela, ale obserwuje zniszczony świat pogrążony w anarchii. Tłumaczenie reguł gry zamienia się tu w pacyfistyczno-krytyczną narrację o nieudanych cywilizacyjnych i urbanistycznych projektach. To ironiczna opowieść o tym, że burzenie i budowanie na ogół nie jest podyktowane stworzeniem przyjaznej ludziom przestrzeni, ale arbitralnymi decyzjami, często o charakterze politycznym.
MIGRACJA, WYKLUCZENIE I RZĄDY KOGUTA
„No Man in an Island” (Norwey 2017, reż. Ali Parandian), „Nikt nie jest samotną wyspą” to nowe odczytanie znanego cytatu. Trzech imigrantów mieszkających od dawna w Norwegii spotyka się w parku, pijąc, paląc trawkę i narzekając na nietolerancyjne norweskie społeczeństwo. Gdy podchodzi do nich pijany Norweg, chcąc porozmawiać, wzajemne stereotypy prowokują konflikt. Następuje odwrócenie tematu wykluczenia: to właśnie imigranci z naciskiem podkreślają różnice. To oni stosują agresję wobec białego i w końcu go odrzucają.
Podział na wykluczonych i wykluczających zostaje unieważniony. Wykluczeni sami też wykluczają. „No Man in an Island” to smutne i ironiczne spojrzenie na niezdolność człowieka do otwarcia się na drugiego. Obraz poetycki, z cytatami literackimi, ale pozbawiony pretensjonalności. Poetyckość podkreślają zdjęcia, subtelne światło, wrażliwość na detal.
O podobnym, ale inaczej ujętym problemie opowiada film „Fence” (Kosowo/Chorwacja/Francja 2017, reż. Lendita Zeqiraj, III nagroda na festiwalowym konkursie). Jest nim wszechobecna nienawiść w domu migrantów. Uczestniczymy w spotkaniu kobiet, z których niemal każda doświadczyła przemocy ze strony mężczyzn, ale dla siebie nawzajem również są okrutne, oceniające i zazdrosne.
Niespokojna kamera wprowadza nas w chaotyczną, duszną atmosferę rozwrzeszczanego wnętrza, zostajemy wciągnięci w podminowaną rodzinną przestrzeń, gdzie każde zdanie jest „łatwopalne”.
Zagubiony w tej sytuacji, szukający uwagi kilkuletni chłopiec nie znajduje żadnego dorosłego, który by go zrozumiał (brak tu też mężczyzn). Świat kobiet jest inwazyjny, zniechęcający, brutalny i niedający oparcia. Gdy najmłodsza kobieta, matka chłopca, szykuje się do randki z czarnoskórym, słyszy: „Mieszanie się ras jest wstrętne”. Słyszy to również chłopiec, którego dziecięcym marzeniem jest posiadanie psa. Wykorzystując ogólne zamieszanie, przechodzi przez płot i szuka zrozumienia u kolegi. Czy to nadzieja na to, że młode pokolenie może się dogadać?
Nagrodę Publiczności otrzymał dokument „Tungrus” (Indie 2018, reż. Rishi Chandna). Realizowany z całą powagą schemat odpytywania bohaterów dokumentu wyśmiany zostaje przez abstrakcyjny temat: jeden z członków rodziny przynosi do domu pisklę jako zabawkę dla swoich kotów. Wyrasta ono na bojowniczego koguta i ustanawia w domu porządek dziobania. Jesteśmy jednak podwójnie wyprowadzeni w pole. Kogut nie może mieszkać w tym domu wiecznie, więc jego właściciel bez cienia wątpliwości mówi, że trzeba go będzie zabić i zjeść. Scena zarzynania innego koguta ucina komediowy wydźwięk dokumentu i zostawia nas z pytaniem o to, kto tu naprawdę rządzi.
Moim faworytem był „Brotherhood” (Kanada/Tunezja/Katar/Szwecja 2018, reż. Meryam Joobeur). Do swojej wioski wraca po rocznej nieobecności syn Mohameda, Malik, z 16-letnią żoną, która jest w ciąży. Malik był w Syrii, „żeby pomóc braciom w wierze”, nie wiemy jednak nic więcej. Nie pyta go o to ojciec, który nie może darować synowi, że opuścił rodzinę, jest też wrogo nastawiony do obcej dziewczyny i do jej obyczajów (zakrywania głowy chustą, a dłoni rękawiczkami). Zdjęcia zagęszczają przestrzeń, budują atmosferę napięcia, zbliżenia twarzy intensyfikują emocje.
Podejrzewając, że syn mógł współpracować z ISIS, Mohammed denuncjuje go na policji. Kiedy słyszy od jego żony, że zaszła w ciążę nie z jego synem, ale za sprawą wykorzystania i że oboje uciekali z Syrii przed terrorem, pojmuje swój błąd. Jest jednak za późno… Obraz rozpaczy ojca to jedna z najsilniejszych scen filmowych: Mohammed nad brzegiem morza wykrzykuje, wypłakuje bez końca imię syna, jakby miało to wymazać skutki zaciekłego gniewu. Film jest historią o destrukcyjnej ojcowskiej władzy prowadzącej do tragedii. A także o tym, że świat muzułmański nie jest jednorodny, a nietolerancja, strach i niechęć do obcych wszędzie są siłą niszczącą.
Wnikliwy psychologicznie „All These Creatures” (Australia 2018, reż. Charles Williams) opowiedziany został z punktu widzenia dorastającego chłopca, którego ojciec zaczyna się zmieniać z powodu „choroby mózgu”, a może z powodu tych małych stworzeń, które zaczęły się roić pod domem. Owe insekty odzwierciedlają niepokój wpadającego w szaleństwo ojca, „mówiąc do niego z nieznanego miejsca” i „wkładając mu do głowy pułapki”, ale po jego śmierci pozostają również w wyobraźni chłopca jako intensywny w swojej grozie „ocean dźwięków”. To lęk, który nie pozwala odróżnić, co „jest oznaką choroby, a co tobą”. Zakłócenie stabilnego świata dziecka oddaje niestabilna kamera, która wywraca porządek obrazu i nasila subiektywność percepcji.
POLSKIE PUNKTY WIDZENIA
„Users” porusza problem samotności w sieci (2018, reż. Jakub Piątek). Spotkanie dwojga ludzi przed ekranem komputera, na czacie, pokazuje, jak w jeden wieczór można zawrzeć znajomość, pokonać granice wstydu i intymności, zranić siebie nawzajem, a w końcu upokorzyć i odrzucić.
To świetnie podsumowana rozpaczliwa rzeczywistość pokolenia, które pragnąc bliskości, jednocześnie sabotuje próby jej znalezienia. Pozostając w klatce nowoczesnych technologii, mających rzekomo ułatwić kontakty z innymi, przeżywa samotność i rozpacz w wersji „upublicznionej”.
Polowanie na czarownice to sztandarowy manifest feminizmu walczącego. „Fascinatrix” (2018, reż. Justyna Mytnik) wprowadza na scenę postać kobiety, którą za nieposłuszeństwo mężczyzna obwołuje czarownicą. Konwencja musicalowa pozwala w sposób dosłowny dać kobiecie głos: zdjęcie żelaznej maski z twarzą „wiedźmy” wieńczy ni to śpiew, ni wycie wilczycy. Bohaterka dokonuje zemsty, pokazując, że za męską agresją kryje się słabość i strach przed kobietą. Wiedźma nie jest tu ofiarą, uosabia przemoc, do jakiej zdolna jest kobieta, której odmawia się wolności i traktuje ją okrutnie.
II nagrodę w konkursie polskiego krótkiego metrażu otrzymał film dwojga młodych reżyserów: Michała Soi i Róży Dudy z 2018 r. „Jestem synem górnika” – mówi narrator filmu o tym samym tytule, sceptycznie odnosząc się zarówno do przeszłości, z której wyrósł, jak i przyszłości, co do której nie ma wielkich nadziei.
Podróż w czasie staje się bilansem przemian, które dokonały się w naszym kraju. Siłę przekazu stanowią eksperymentalne poszukiwania techniczno-wyrazowe.
Kamera zabiera nas do przeszłości, w coraz głębsze, zapadające się i zalane wodą stare szyby górnicze. Towarzyszą nam niewyraźne głosy radiowych czy telewizyjnych wiadomości. Zalewa potok politycznych obietnic. Teraźniejszość to „gmach delirycznych pragnień” (zdjęcia kręcone w opuszczonym budynku z walającymi się szczątkami socrealistycznych rzeźb), gdzie pieniądz zastąpił stare ideologie. „Rzeczywistość podtrzymywana jest przez marzenia o przyszłości”. To ironiczne hasło prowadzi do satyrycznie potraktowanych afirmacji rodem z poradników pozytywnego myślenia („ciągle mi się udaje”, „wszystko jest możliwe”). Przyszłość nie jest dobrze oświetlona i taka też jest w filmie, co podkreśla prowokacyjne pytanie: „czy jesteśmy ubocznym skutkiem optymizmu?”.
ROZKLEJANIE PUDEŁKA
Wychodząc z pudełka, można zobaczyć więcej. Może się okazać, że poza tym, co znane, są jeszcze rozległe przestrzenie tematów, kreatywności, sposobów patrzenia i ekspresji. Jako że krótki film jest mniej podatny na rynkowe naciski, częściej możemy w nim zobaczyć odświeżające sposoby ujęcia tematów i odważne eksperymenty z materią filmową, ale też z wychodzeniem poza ramy gatunku.
Tematy antydyskryminacyjne i krytyczne spojrzenie na rzeczywistość młodych twórców stanowią wyzwanie rzucone tym, którzy odrzucają inność i przekonują, że w pudełku jest cieplej i bezpieczniej.
Short Waves Festiwal 2019 pokazał, jak tłumnie z tego dusznego miejsca wychodzi młode pokolenie filmowców na całym świecie.
11. Short Waves Festival 2019, Poznań, 19–24.03.2019. Organizator: Fundacja Ad Arte Partnerzy: Miasto Poznań, Samorząd Województwa Wielkopolskiego, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Polski Instytut Sztuki Filmowej i in.
CZYTAJ TAKŻE: „Nieznane oblicza Japonii” – przegląd filmów japońskich
CZYTAJ TAKŻE: Sprawy nie zawsze do śmiechu („Ale kino”)
CZYTAJ TAKŻE: Sputnik 2018. Festiwal Filmów Rosyjskich