Hybrydowe oczyszczenie przetworami z tradycji
Opublikowano:
18 grudnia 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Biorąc pod uwagę panujące warunki, nikogo nie zdziwiłoby, gdyby trzecia edycja Poznań Katharsis Festiwal odbyła się jedynie w internecie (albo nie odbyła się wcale). Na szczęście organizatorom udało się doprowadzić do zaistnienia wydarzenia w tzw. formie hybrydowej.
Nowe choć dawne
Znakiem rozpoznawczym festiwalu jest sięganie po muzykę dawną, by pokazać jej ponadczasowość, a w zasadzie aktualność. Dzieje się to przez nieszablonowe wybory i zestawienia repertuarowe, odważne koncepty wykonawcze, a także reinterpretacje.
Ze względu na panujące obostrzenia ta edycja musiała się ograniczyć jedynie do koncertów. Trzeba było zrezygnować z jakichkolwiek warsztatów czy wydarzeń włączających odbiorców, nie było mowy o zabawach tanecznych – a wszystko to stanowiło ważne elementy festiwalu w poprzednich latach.
Hybrydowo, ale nie ma tego złego…
Być może nie ma tego złego, z czego jakiegoś nowego dobra nie da się wyciągnąć. Bo forma przetrwalnikowa pociągnęła za sobą formę hybrydową. Koncerty były transmitowane na żywo w internecie i są nadal dostępne, co przełożyło się na nieosiągalne wcześniej liczby odbiorców.
Występ Orkiestry Czasów Zarazy ma, gdy piszę te słowa, prawie 9,5 tysięcy wyświetleń. Uprzedzając pochopne domysły – wyjaśniam, że zespół powstał w 2010 roku i specjalizuje się w muzyce przełomu XVII i XVIII wieku, nazwa odnosi się więc do dżumy i cholery (choć ja lubię myśleć, że jest też puszczeniem oka w kierunku napuszonej nomenklatury w rodzaju Orchestra of the Age of Enlightenment).
Grający na dudach założyciel ansamblu, Paweł Iwaszkiewicz, sięgnął do manuskryptów Georga Philippa Telemanna. Wiedząc, że kompozytor podróżował po Rzeczpospolitej, i znając jego zapiski, w których opisuje muzykowanie w karczmach jako źródło inspiracji, krótkie frazy potraktował jako punkt wyjścia. Niczym muzycy ludowi ogrywający motywy czy tematy, Orkiestra ze szkiców Telemanna wyczarowuje hipnotyzujące utwory.
Nie godząc się na sztuczne alternatywy w rodzaju improwizacja-kompozycja czy odgraniczanie twórczości ludowej od muzyki artystycznej, przerzucają pomosty i śmiało odczytują tradycję na nowo. Ceniony przez kompozytora styl polski jest tutaj przyjmowany jako wyjściowa postawa artystyczna, a nie zbiór sztywno określonych reguł. Oryginalności nadaje też wyjątkowy skład instrumentalny: skrzypce oraz tradycyjny szwedzki instrument smyczkowy nyckelharpa, na których gra Olena Yeremenko, skrzypce ludowe (Witek Broda), puzon z epoki (Przemysław Bychawski), wiolonczela (Tomasz Frycz) i klawesyn (Mirosław Feldgebel).
Przeraźliwe echo Hałasa
Ożywianie przeszłości mogłoby służyć za wspólny mianownik chyba wszystkich działań Jacka Hałasa. Ten muzyk (śpiewak i multiinstrumentalista) i malarz, zaangażowany w Poznański Dom Tańca, kiedyś współtworzący zespół Andrzeja Karpińskiego Reportaż, a obecnie m.in. Lautari, ma spore doświadczenia teatralne (choćby Teatr Strefa Ciszy czy Schola Węgajty).
Na festiwalu zaprezentował „Przeraźliwe echo trąby ostateczney abo siedem obrazów spomiędzy światów”, czyli kolejne wcielenie współpracy z perkusistą Jakubem Szwarcem. Z muzykiem tym, znanym z takich składów jak Smutne Piosenki czy Plondra, po raz pierwszy działał w ramach Biennale Sztuki dla Dziecka w 2015 roku.
Wtedy do projektu „Muzykobranie” zaprosił zespół The Pineal, który Szwarc współtworzył. W duecie Black Noise, który odwołując się do nazwisk, dodaje sensy znalezione w tłumaczeniu, sięgają po utwory, które Hałas już wykonywał. Wierni słuchacze odnajdą tu choćby „Zegar bije”, pieśń znaną z nagrodzonego na Festiwalu Dwa Teatry słuchowiska w reżyserii Darka Błaszczyka. W odsłonie przedstawionej podczas Katharsis dźwięk ilustrują niebanalne abstrakcyjne wizualizacje autorstwa Julii Hałas.
Jacek Hałas to twórca nieustający w poszukiwaniach i niebywale aktywny. Jego plany na grudzień obejmują udział w przygotowanym przez Pawła Pieńkowskiego i Jakuba Kraszewskiego dla Filharmonii w Szczecinie koncercie z aranżacjami pieśni Wisława III z Rugii, warsztaty Domu Tańca o tym, jak twórczo traktować tradycję, jak ją przetwarzać i odwoływać się do niej w różnych dziedzinach sztuki, „Dziady polsko-japońskie” w Instytucie Teatralnym i koncert Lautari w Lublinie.