fot. Maria Krześlak-Kandziora, Park krajobrazowy Dezyderego Chłapowskiego

Rok w przyrodzie

W sylwestra pojechaliśmy nad Jezioro Jarosławieckie. Rano ziemię ściął mróz, ocieniony brzeg akwenu skrzył się szronem. Mchy, porosty, przemrożone purchawki, grzyby wypełzające galaretowatą strukturą spod kory - wszystko pokryte było drobinami lodu jak cukrem pudrem.

Piknikowaliśmy po słonecznej stronie. Miniony rok przyrodniczo był hojny. Chodziliśmy tropem wielkopolskich wilków, tradycyjnie zadzieraliśmy głowy w poszukiwaniu ptaków. Na podsumowanie postanowiliśmy wybrać to, co szczególnie nas zachwyciło.

Drzewo

Podobno bukowej fajki używał Gustaw Flaubert pisząc „Panią Bovary”. Siedząc na buku, czytając książki, podjadając domowe ciasto wychowała się Jane Goodall. Buk pokochała do tego stopnia, że sporządziła testament, w którym jej babcia zapisuje drzewo wnuczce.

 

Buki są strzeliste, rozkładają korony ocieniając dno lasu, zapewniają sobie względny chłód i wilgoć. Ich pnie mają stalowy kolor. Bukowe orzeszki skrywają się w kolczastej łupince i są jadalne, ale ich nadmiar może spowodować lekko narkotyczne efekty.

Buk, Puszcza Zielonka, fot. Maria Krześlak-Kandziora

Buk, Puszcza Zielonka, fot. Maria Krześlak-Kandziora

Buczyny są jak wyjęte z filmów, jak z „Władcy pierścieni”. Potężne pnie i przepiękne jesienne światło sprawiło, że buk objawił mi się jako drzewo mijającego roku. Strzała dendrologicznego amora trafiła mnie w Rezerwacie Przyrody „Żywiec dziewięciolistny”. Rezerwat założono w Puszczy Zielonce. To podobno jedyne stanowisko rośliny reliktowej – żywca dziewięciolistnego w Wielkopolsce. Wiek tamtejszych buków szacuje się na około sto trzydzieści lat.

 

Fungarium, czyli grzyby roku

Grzybem roku okrzyknęliśmy trzęsaka pomarańczowożółtego, którego fascynującą liczbę znaleźliśmy w młodziutkiej dębinie nad Jeziorem Jarosławieckim. Drzewa dosłownie „zakwitły” ognistymi galaretkami.

 

Jest jaskrawy, choć nie wróży długiego życia materii, raczej powoduje jej wejście w obieg. To saprotrof, „zjada” to, co obumiera.

Pod koniec roku wydawnictwo Dwie Siostry wypuściło na rynek „Fungarium” z ilustracjami znanej choćby z „Animalium” Katie Scott. Książka wprowadza w niemal odwieczny świat grzybów, które są wszędzie, pędzą żywot skomplikowany, pasożytniczy, czasem partnerski, a czasem morderczy.

W „Fungarium” znajduję dobrych znajomych z lasów Wielkopolski. Jest tu sporysz żółty, próchnilec, porosty, śluzowce. W minionym roku grzyby trafiły również do naszej kuchni. Przede wszystkim zjedliśmy po raz pierwszy trzy nieoczywiste dla nas kulinarnie „fungusy”.

„Chicken of the woods”, żółciak siarkowy czekał na nas w Puszczy Białowieskiej, ale i w bliskiej Puszczy Zielonce. Smakuje rzeczywiście kurczakowato, zjedliśmy go w panierce i z dodatkiem warzyw. Do jedzenia nadają się tylko młode okazy.

 

A przed zjedzeniem czegokolwiek z lasu, najlepiej skonsultować się ze specjalistami.

Puszczy Zielonce zawdzięczamy również obiad z siedzunia sosnowego inaczej szmaciaka gałęzistego. Celebrowaliśmy posiłek. Wspólne płukanie pofałdowanej struktury grzyba, doprawianie go solą, pieprzem, gałką muszkatołową, smażenie i wreszcie – ostrożne smakowanie. Niewiele jadłam w życiu lepszych rzeczy. Trzecim niecodziennym daniem były kotlety z Purchawicy Olbrzymiej. Rosła w typowym dla gatunku „czarcim kręgu”, a znalazł je tradycyjnie nasz wilczo-mykologiczny traper Honza.

 

Górska owca

Dzień się chylił, kiedy w Parku Krajobrazowym im. Dezyderego Chłapowskiego zaskoczył nas diabeł. Kręcił się w przydrożnych zaroślach, wyskoczył tuż za naszym samochodem, przesadził drogę i biegł przez łąkę w kierunku zachodzącego słońca i stadka saren. Miał olbrzymie, masywne rogi i był muflonem.

 

Górska owca ma za sobą długą historię introdukowania w Europie, a do Polski została sprowadzona na początku dwudziestego wieku. Dobrze się czuje na terenie skalistym. Twarde podłoże utrzymuje kopyta muflona w dobrym stanie.

W płaskim, rolniczym krajobrazie okolic Turwi wygląda nieco egzotycznie. Nazywany jest „niechcianym gościem”, bo w zasadzie nie powinno go tu być. Znałam górską owcę tylko z obrazków. Wrzuciłam rower do bagażnika i pojechałam do „Dezydera” raz jeszcze, poszukać muflonów w ciągu dnia. Pasły się spokojnie na łące – chłopak i grupka dziewcząt. Podobno są przodkami owcy domowej.

 

Muflony budzą we mnie znane już uczucie niepokoju o los zwierząt, których populacją tak mocno zarządza człowiek. Introdukuje jako atrakcję dla polujących, stanowi o być albo nie być.

Zgodnie postanowiliśmy nadać muflonowi tytuł zwierzęcia roku. Właśnie z powodu rozterek ekologiczno-etycznych. Oraz dla jego niesamowitych rogów. Bo muflon to piękne zwierzę.

 

Świstun, fot. Maria Krześlak-Kandziora

Świstun, fot. Maria Krześlak-Kandziora

Niespodzianka w Luboniu

Ciepły listopadowy dzień skłonił nas do rowerowej eskapady pod Poznań. Wracając wzdłuż Warty, na Kaczych Dołach w Luboniu usłyszeliśmy i zobaczyliśmy świstuna – pierwszy raz w życiu!

 

Ptak jest nieco mniejszy od krzyżówki, ma charakterystyczną kasztanową głowę, a przede wszystkim odzywa się jedynym w swoim rodzaju głosem.

Cytując Collinsa:

 

„wydaje charakterystyczne, donośne, świszczące glissando”.

 

Z daleka brzmi to, jak „łi-u”. Z ciekawości zajrzałam do wersji angielskiej przewodnika – po angielsku świstun świszczy „wee-oo”. Ptak preferuje obszary tundry i tajgi oraz akweny śródlądowe strefy umiarkowanej.

W Polsce niby się pojawia, ale patrząc na mapki, raczej zimą i tylko na przelotach. Został umieszczony w polskiej czerwonej księdze, a to oznacza, że zagrożony jest wyginięciem. Podobno zdarza mu się gniazdować na Biebrzy. Lubi tereny bagniste, zarośnięte, a te po prostu znikają za sprawą człowieka i zmiany klimatu. Czy zniknie i świstun?

 

Biblioteka

O muflonie możecie poczytać na stronie ekologia.pl, z której korzystałam szukając informacji na temat tego gatunku. „Fungarium” wydały Dwie Siostry, jest to praca zbiorowa z rysunkami Katie Scott. Na język polski książkę przełożyła Agnieszka Walulik, a konsultowała merytorycznie Marta Wrzosek. Wzmianka o fajce Gustawa Flauberta pochodzi z książki Marii Ziółkowskiej „Gawędy o drzewach” z 1988 roku. O buku Jane Goodall możecie przeczytać w książce „Mądrość i cuda świata roślin” wydanej przez Marginesy, przetłumaczonej przez Dominikę Cieślę-Szymańską.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0