Drzwi otwarte. Leszno
Opublikowano:
19 marca 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Sekrety często się kryją za siedmioma bramami, furtami i drzwiami. W ostatniej uliczce na najbardziej odległym podwórku można odkryć miejsca magiczne, choć bramy zamknięte na przysłowiowe cztery spusty wymagają nie lada zmagań, aby zgłębić tajemnicę. Każde naciśnięcie klamki otwiera nową historię.
Miasto czeka jednak nie tylko za drzwiami. Czasem warto zwrócić uwagę także na to, co widzimy w wejściu. Leszczyński świat można poznać, zatrzymując się przed witryną, która nie musi zapraszać do środka, a sama może być skarbnicą tajemnic.
Drzwi i bramy dawnego Leszna
Drzwi stanowią jeden z najważniejszych elementów wykończenia budynku. Są wizytówką domu i symbolicznym łącznikiem pomiędzy wnętrzem a światem zewnętrznym.
Wszyscy w swoim życiu otwieramy i zamykamy wiele drzwi, nie wiedząc co nas za nami czeka.
Już sto lat temu miejskie furty i bramy Leszna stały się obiektem zainteresowania artysty Leona Rozpendowskiego, który osiadł w nieodległym od Leszna Krzycku Wielkim, gdzie prowadził pensjonat, natomiast w mieście uruchomił pracownię artystyczną. W latach 1922 – 1965 wykonywał rysunki inwentaryzacyjne leszczyńskich bram i furt. W 2017 r. zostały one zakupione przez miasto i można je było zobaczyć choćby podczas wystawy zorganizowanej w 2018 r. w Muzeum Okręgowym w Lesznie pn.: „Rozpend. Leon Rozpendowski 1897-1972”.
Jeden z rysunków przedstawia Bramę Gronowską (zwana także Kościańską lub Poznańską), najdłużej zachowaną z miejskich bram. Rozebrana została w 1875 r. Tak te wydarzenia opisał Stanisław Karwowski, autor Kroniki miasta Leszna:
„Ostatni ten zabytek z czasów polskich zniesiono przed dwoma laty nie wiedzieć z jakich powodów, bo ani widoku przez to żadnego nie odsłoniono, ani też wypadło zburzenie bramy na korzyść miasta, gdyż właściciele sklepu, pod tą bramą się znajdującego, wytoczyli magistratowi proces o nadwyrężenie własności”.
Przy okazji prowadzenia ostatnich badań archeologicznych w miejscu dawnej bramy odsłonięto płaskorzeźbę, która ją przedstawia.
Drzwi gwarancją bezpieczeństwa
Przy ulicy Niepodległości zobaczymy drzwi, na których (coraz mniej) widoczna jest tabliczka z napisem:
„VESTA” w Poznaniu Ubezpieczono.
„VESTA” była pierwszym na ziemiach polskich (założona w 1873 r.) „Towarzystwem specjalnym dla ubezpieczeń życiowych” i przez długi czas jedynym. Wcześniej powołano do życia jedynie prywatne „Warszawskie Towarzystwo ubezpieczeń od ognia” działające w Królestwie Kongresowym.
Interesująca jest geneza powstania „Vesty”. Inicjatorem był Juliusz Rejewski. Ten żonaty z Niemką medyk porównał wszelkie funkcjonujące do tej pory spółdzielnie do dachu bez budynku, ponieważ nie wytwarzały one kapitału. Mimo braku wykwalifikowanej kadry podjęto bohaterskie i trochę hazardowe działania w kierunku obrony gospodarczej w dziale ubezpieczeń. Sama nazwa „Vesta” miała być symbolem czystości i bogactwa. Pod uwagę brane także były inne nazwy: „Irys” oraz „Nestor”.
Podobne tabliczki możemy spotkać na drzwiach także podczas spacerów ulicami Poznania, czy Bydgoszczy.
Puk, puk, czy mieszkają tutaj lwy?
Drzwi, które mogą być miejscem słynnych pielgrzymek, znajdziemy przy ulicy Leszczyńskich w bliskim sąsiedztwie rynku. Głównym motywem zdobiącym są dwie lwie głowy. Zgodnie z miejską legendą ich potęga jest nieskończona i potrafią uleczyć wszelkie schorzenia i rozwiązać każdy problem. I mimo braku naukowego wyjaśnienia tych drzemiących w lwach sił, przypisuje się im wiele cudownych uzdrowień, a ci, którzy dotknęli lwiej grzywy, zaświadczają, że wiodą harmonijne i satysfakcjonujące życie.
Co ciekawe, bystre oko dostrzeże różnicę w grzywach lwich łbów.
Stare podanie głosi, że jeden z lwów posiada niezbadaną pomoc eliminującą boleści fizyczne, a drugi nazwany został duchowym chirurgiem. Będąc na miejscu lepiej nie ryzykować i potrzeć oba oblicza.
Pod drzwiami nigdy nie składano żadnych ofiar, natomiast recytowano wiersze, w których pojawia się królewski władca pustyni (dlatego nikogo nie powinien zadziwić widok stojących i recytujących osób). Choć to wszystko tylko legendy, to warto pamiętać, że w każdej z nich może być ziarno prawdy.
Drugie życie bramy
Pewnego dnia zapytałem swojego dziadka o szczegóły budowy garażu, mieszczącego się na jednym z podwórek w centrum Leszna. Zaskoczeniem były dzieje bramy garażowej.
Znajomy mojego dziadka pracował w latach 1981-1982 przy wyburzeniach zabudowy miasta w rejonie obecnego skrzyżowania ulicy Leszczyńskich z Alejami Jana Pawła II.
Spora część materiałów z rozbiórki składowana była w zachodniej części miasta z przeznaczeniem na utylizację. Brama nie stała się jednak materiałem nieużytecznym, a została pozyskana i służy do dziś.
Trudno stwierdzić ile podobnych sytuacji miało miejsce. Jedno jest pewne: w Lesznie nie brakuje kreatywnych osób. Słyszałem już wiele interesujących propozycji możliwości wykorzystania m.in. drzwi z dawnego aresztu śledczego.
Muzeum pod gołym niebem
Wiele z zachowanych drzwi prezentuje niezwykle wysoki poziom artystyczny. Najczęściej pojawiają się dekoracje w postaci rautów. Odnajdziemy także motywy historyzujące w postaci palmety wachlarzowej otoczonej wicią roślinną.
Przy ulicy Narutowicza zobaczymy oryginalnie zdobioną listwę przymykową. Z kolei na Nowym Rynku dostrzeżemy dekorację w postaci wizerunku charta i jelenia. Drzwi przy ulicy Leszczyńskich bez żadnego pytania zdradzają swój wiek. Brama przy ulicy Tama Kolejowa przypomina o dawnej działalności w tym miejscu Zakładów mięsnych.
Warte uwagi są także klamki i kołatki. Niestety coraz częściej przegrywają one z instalacją domofonów i bezpowrotnie znikają, tak jak klamka, która do niedawna znajdowała się przy ulicy Wolności.
Zaskakujące bywają również odboje przy starych bramach. Ich zadaniem było zabezpieczenie przed odbiciem lub zarysowaniem podczas wjazdu wozów. Najczęściej w Lesznie są to fragmenty szyn lub kamienie. Na ich tle wyróżniają się te zlokalizowane przy dawnym kasynie oficerskim przy ulicy Królowej Jadwigi.
Z kolei na elewacji jednej z kamienic na rynku przy drzwiach zachowało się kółko do wiązania koni. Wystarczy tylko dobrze się rozglądać. A zatem w drogę, miasto czeka (nie tylko) za drzwiami!