Piórkiem i pastelą
Opublikowano:
22 lipca 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Mateusz Halak - z zawodu konserwator zabytków i historyk sztuki, z zamiłowania rysownik, architektury i portrecista, chciałby pokazać to co dobre, ale zapomniane w Kaliszu i ziemi kaliskiej.
Są takie rzeczy i obiekty, które nie miały szczęścia do trafienia na stare klisze fotograficzne, a istnieją w świadomości nielicznych, tylko przez opowiadania, wywiady, czasem bardzo lakoniczne, lub zachowały się na fotografiach stanowiących zbiory prywatne, dotąd niepublikowane.
Ten cykl ma przywracać pamięć o takich osobliwościach w pejzażu Kalisza i okolic – wzorem Profesora Wiktora Zina – za pomocą pióra i pasteli.
Orła cień
Przejęcie gmachu byłego Banku Polskiego przez władze Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Kaliszu to jedna z bardziej pozytywnych lokalnych „transakcji” w ostatnich miesiącach. Akcja to tym bardziej szlachetna, że przywraca życie do jednego z najcenniejszych zabytków miasta i tchnie nowe funkcje do centrum miasta. Miejmy nadzieję, że światło w oknach budynku przy placu Bogusławskiego 2 ujrzymy bardzo szybko.
Gmach spod znaku pieniądza powstał w 1924 według projektu uznanego ówcześnie w całej Polsce – architekta Mariana Lalewicza. Jest jednym z trzech największych dzieł, obok ratusza i teatru – symboli odbudowy Kalisza po zniszczeniach w 1914 roku.
Otwierając dzisiaj cykl rysunków ukazujących historię Kalisza, pragnę zwrócić uwagę na rzeczy, czasem bardzo bliskie sercom kaliszan, które w różnych okolicznościach zniknęły z krajobrazu naszego miasta.
Budynek byłego Banku Polskiego względnie dobrze przetrwał okres II wojny światowej. Niemcy docenili solidną konstrukcję i układ pomieszczeń budynku i szybko zaadoptowali go na własne potrzeby, lokalizując tutaj Oddział Banku Rzeszy.
Solą w oku okupanta przekształcającego go na własne cele był pewien szczegół – wykuty w tynku orzeł biały ponad wejściem do gmachu. Z premedytacją zniszczono go po 1941 roku zacierając „polski” charakter nieruchomości. Godło Polski zdobiło tzw. fronton budynku. Kompozycja z centralnie umieszczonym orłem białym pełna była symboliki fundatora gmachu – Skarbu Państwa.
W stworzonej na potrzeby tego cyklu na podstawie cząstkowych przekazów ikonograficznych rekonstrukcji, proszę zwrócić uwagę na dwa symetrycznie umieszczone przy godle rogi obfitości – starożytne symbole bogactwa, w tym przypadku mające wyrażać dobrobyt przedwojennej instytucji Banku Państwa.
Nasz narodowy ptak trzyma w szponach biało – czerwoną szarfę, zaś jego dumna sylwetka umieszczona jest w niszy – dającej ciekawe efekty gry światła i cienia.
Polski symbol państwowy „zleciał” z budynku banku, dzieląc los godła z sądu oraz budynku Starostwa Powiatowego. Na fali niszczenia tego co polskie, zniknęły z pejzażu miasta wszelkie przejawy lokalnej kultury.
Po 1941 nie uniknęły zniszczenia setki kapliczek, figur, a nawet szyldów sklepów malowanych na elewacjach. Kalisz miał być jak biała karta – „tabula rasa”, którą planowano zapisać na nowo po niemiecku.
Wygląd siedziby rektoratu PWSZ to architektura niepodległa – wyrażająca dumne nastroje społeczeństwa po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Marian Lalewicz projektując opisywany gmach sięgnął po wzorce z najlepszych rdzennie polskich realizacji rozsianych po całym kraju.
Nie sposób nie zwrócić uwagi na ogromne okna budynku; takie same jak w Łazienkach Królewskich w Warszawie.
Środowiska architektów i historyków sztuki z pewną ostrożnością określają styl byłego Banku Polskiego jako styl epoki stanisławowskiej. W architekturze budynku z łatwością znajdziemy kominy wyjęte z epoki odrodzenia, gdzieś z Wawelu, lub Kazimierza Dolnego, a także nasze – swojskie – łamane barokowe dachy. Przechodząc dziś przed fasadą majestatycznego budynku, polecam wytężyć wzrok i dostrzec wciąż widoczny mimo upływu 80 lat orła cień – parafrazując znany przebój.
Boski strażnik przy Częstochowskiej
Na Częstochowskiej od lat 30 zeszłego wieku zmieniło się i dużo i niewiele. Małomiasteczkowa zabudowa ulicy, choć z nałożonym „nowym” na „stare”, nadal przypomina że Rypinek w przeszłości był wsią. Duże zmiany zaszły z pewnością w natężeniu ruchu na dawnym Trakcie Rypinkowskim.
Dzisiaj nie tylko słychać tranzyt, ale i czuć go – gdy drży grunt pod stopami na przejściach dla pieszych od przejeżdżających tirów i ciężarówek.
Częstochowska pęka w szwach. Cóż – taki już los miejskich wylotówek na świat. I tylko majestatyczna bryła wieży kościoła Św. Gotarda, bez zmian już od ponad stu lat, wskazuje kierunek do miasta, choć i ona ulegała mniejszym i większym reperacjom.
Przed wejściem do świątyni mającej za patrona świętego opiekującego się murarzami i chorymi dziećmi, stoi dziś rzeźba Chrystusa autorstwa Pawła Krzyżanowskiego. Kompozycja schodów z tarasem na którym ustawiona jest skulptura, współgra stylistycznie z kościołem i dla nie wprawionego w historię sztuki naszego miasta obserwatora, wygląda, jakby powstała razem z nim. A jednak – nie. Do 1944 roku, wejście do „Gotarda” wyglądało zgoła inaczej.
Zamiast lastrykowych schodów był ubity piach, a miejsce Chrystusa, zajmował anioł śmierci, pilnujący dusz w kaplicy przedpogrzebowej, która wówczas stała przed kościołem.
Skrzydlaty jegomość, być może również z warsztatu mistrza Krzyżanowskiego, ukazany został w symbolicznym geście dmącego w trąbę, w ten sposób przywołując kolejne dusze na spotkanie z Panem. Jest to jednoznaczne nawiązanie do postaci Archanioła Gabriela, który z pomocą właśnie specjalnego rogu/trąby, wzywał w Starym Testamencie na sąd ostateczny.
Kaplica przedpogrzebowa św. Gotarda przez wzgląd na jej neogotycki styl (ostre łuki), powstała zapewne wraz z kościołem, czyli około 1910 roku. Według szczątkowych relacji, została zniszczona w ostatnich dniach II wojny światowej przez upadek pocisku, co naruszyć miało również fundament kościoła i pozostawić przed drzwiami do świątyni głęboki lej po eksplozji.
Czy najważniejszy spośród wszystkich aniołów zdążył wznieść się w powietrze przed wybuchem? Podobno wrócił do miejsca w którym sprawuje odwieczną władzę – do raju.