Co ma Wacław do Zappy?
Opublikowano:
15 lutego 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Przedsięwzięcie „Lamentacje – Wacław z Szamotuł wobec XXI wieku” grupy kakofoNIKT i Chóru Pogłosy to nowe utwory odwołujące się do dawnych partytur oraz koncerty i seria filmików making of, pokazujących kulisy tej złożonej i wielowymiarowej podróży w czasie.
Oba zespoły po raz pierwszy spotkały się w 2018 roku dzięki festiwalowi Sonus ex Machina.
Poznański KakofoNIKT, istniejący od 2006 roku, współtworzony przez Michała Jońca, Patryka Lichotę i Huberta Wińczyka, w swojej działalności łączy różne stylistyki i metody: improwizacja, noise, industrial, elektronika, akustyczne instrumenty własnej konstrukcji, nagrania terenowe, a koncerty często odbywają się w nietypowych miejscach lub przyjmują wyjątkową formę, choćby wydarzeń całonocnych.
Historia Chóru rozpoczyna się w 1996 roku, kiedy to powstaje Żeński Chór Kameralny Canto-Cantare. Dwadzieścia lat później kierownictwo, od Ewy Maćkowiak-Sibilskiej, przejęła Joanna Sykulska, znana między innymi jako dyrygentka Chóru Czarownic. W 2018 roku zmienia się nazwa – na Chór Pogłosy, a z tym wiąże się też zmiana formuły – od teraz jest to chór mieszany. Pod nową nazwą debiutują w styczniu 2018 roku na koncercie noworocznym, wykonując kompozycje Tomasza Citaka.
Współpraca obu składów zaowocowała w 2019 roku pierwszą nagrodą na Konkursie Muzyki Folkowej „Nowa Tradycja”, niezwykle poważanym wydarzeniu organizowanym przez Polskie Radio. W roku kolejnym nakładem Requiem Records ukazał się album „Wyraj” z nagrodzonym materiałem, który był wielokrotnie chwalony przez krytyków. Następnie oba zespoły pracowały nad projektem „Wacław z Szamotuł na ludowo”, a w zeszłym roku ponownie zainspirowały się twórczością Szamotulczyka. Tym razem muzycy postanowili zastanowić się, jak się ma dorobek XVI-wiecznego kompozytora do naszych czasów, czego pokłosiem jest szeroko zakrojony projekt oraz wydany w listopadzie 2021 roku album „Lamentacje”.
Przedsięwzięcie „Lamentacje – Wacław z Szamotuł wobec XXI wieku” to nie tylko nowe utwory odwołujące się do dawnych partytur, ale też koncerty i cała seria filmików w konwencji making of, które pokazują kulisy tej złożonej i wielowymiarowej podróży w czasie.
Zaczynamy od otwartej próby Chóru, która odbyła się latem w Wolnym Ogrodzie Miejskim Bogdanka podczas Spacja Fest. Wrażenie robią nie tylko dźwięki, ale i ujęcia z lotu ptaka. Zresztą pomysłowe podejście do warstwy wideo okaże się w zasadzie tutaj normą (za nagranie odpowiada Leszek Garstka, a za montaż Antoni Megger).
Kolejny film jest dla odmiany zupełnie kameralny. Towarzyszymy Joannie Sykulskiej i Patrykowi Lichocie, którzy w Studiu im. Alberta Hofmanna pracują nad nagraniem warstwy elektronicznej, podkreślającej głosy i instrumenty, a także budującej rozległą przestrzeń.
Wśród instrumentarium znalazła się też lutnia barokowa, na której gra Marianna Kowal. Jej delikatne dźwięki zarejestrowane zostały w kościele ewangelicko-augsburskim w Poznaniu. Przy okazji dotykamy kwestii kompatybilności muzyki dawnej z obecnymi czasami. Kowal opowiada nie tylko o tym, jak zamontowanie pickupu, czyli elektrycznego przetwornika zbierającego dźwięki, naruszyło konstrukcję instrumentu, ale też o różnicach w strojeniu instrumentów dawniej i obecnie.
Kolejną świątynią, jaką odwiedzamy, jest niewielki kościół ewangelicko-metodystyczny przy ulicy Ogrodowej. Tym razem Chór Pogłosy już nagrywa, w skupieniu, ale bez spinania się. Ciekawe jest obserwowanie tego połączenia luzu i profesjonalizmu.
Wyjeżdżamy z Poznania i udajemy się w stronę Szamotuł. Trafiamy do Baborówka, konkretnie do urodziwej stodoły, gdzie przygrywa Kapela Szamotulska, czyli Natalia Czaja-Jagielska (skrzypce), Tomasz Kuźniak (klarnet) i Paweł Kuźniak (maryna). Ostatni z tych instrumentów, czyli odmiana popularnych basów (spełniających funkcję kontrabasu, ale mniejszych), fascynuje nie tylko wyglądem, ale i brzmieniem. Oprócz surowych tonów ze strun, dźwięczą też malutkie metalowe talerzyki umieszczone na szczycie.
Wracając do Poznania, zahaczamy o Przeźmierowo, gdzie znajduje się dom Jacka Hałasa. Podczas odbywającej się w swobodnej atmosferze zagajnikowej sesji nagraniowej dowiadujemy się między innymi tego, że są różne mikrofony – niektóre współgrają z głosem, a inne nie. Ten na szczęście współgra!
Skoro mamy już melodie, to pora zadbać o sekcję rytmiczną, która współtworzą Michał Joniec i Marcin Małecki. Sala Teatralna w Collegium Maius widziała zapewne niejeden eksperymentalny performans, ale czy gościła już w swoich progach metalowe sprężyny, rurki, dzwonki, kanister i butlę po gazie? Taki zestaw niespodziewanie dobrze łączy się tutaj z tradycyjnym barabanem i bębnem obręczowym.
Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego raczej nie zdziwiły się samą obecnością metalowego złomu, na którym gra Michał Joniec. Ale już fakt, że ktoś przysłuchuje się tym brzmieniom tak uważnie, jak rejestrujący je Patryk Lichota, może zadziwiać. Słychać nawet przeciąg w mikrofonach!
Koncert wieńczy dzieło – chciałoby się powiedzieć, gdyby nie to, że występ w Scenie Roboczej to tak naprawdę zwieńczenie zaledwie pierwszego etapu tej zakrzywiającej czasoprzestrzeń ekspedycji. Sprawująca nad nią opiekę merytoryczną Alina Mądry zapowiadając go, przypomniała, że wiek XXI podobnie jak wiek XVI naznaczony jest nadzieją, że zmiana ratuje, a nie rujnuje.
Ten zestaw zajęć praktyczno-technicznych uzupełniają pasjonujące dyskusje prowadzone właśnie przez Alinę Mądry, kierowniczkę Centrum Badań nad Kulturą Muzyczną UAM.
Pierwsza rozmowa dotyczy inspiracji ideowych, a biorą w niej udział Patryk Lichota i Karo Kwiecień, którą poproszono o przepisanie się przez teksty kompozycji Wacława z Szamotuł. Artystka przyznała, że nie było to łatwe zadanie, zwłaszcza na początku, gdy zorientowała się, że w zasadzie przyjdzie jej się mierzyć z tekściarzami tej rangi co Mikołaj Rej czy Jan Kochanowski.
Mądry czujnie dopytuje, czy konfrontowała się z tekstami wyjściowymi, bo przecież chodziło o pokazanie, co ta twórczość może powiedzieć nam tu i teraz. Lichota zwraca uwagę na zderzenie sakralności i profanum folkloru szamotulskiego, a także kładzie nacisk na namysł nad tym, co możemy dodać do tych opowieści z pierwotnych kompozycji Szamotulczyka.
Jacek Hałas zaproponował uzupełnienie dawnych utworów odwołaniami do Księgi Koheleta. I o tym głównie rozmawia z Aliną Mądry – przypomina, że najpierw był „Wacław na ludowo” i wtedy pojawiło się pytanie, jak go spotkać z ową ludowością.
Konceptem było, żeby stworzyć coś w rodzaju fastrygi. Hałas miał pewien kłopot z Lamentacjami Jeremiasza (wykorzystanymi w utworach Szamotulczyka), bo są one bardzo specyficzne. A Kohelet jest uniwersalny. Postanowił dodać do tego melodie dziadowskie, w których się specjalizuje; wybór liry korbowej był w tej sytuacji oczywistością.
Skupił się na wysublimowaniu pojedynczej linii melodycznej czy zaśpiewu z każdej lamentacji, określając to jako swoją melodię na temat, ale zanurzoną w świecie muzycznym, który Wacław stworzył, wejście w dialog z nim.
O inspiracjach muzycznych z innej perspektywy dyskutują Joanna Sykulska, Patryk Lichota i Jacek Hałas. Dyrygentka podkreśla znaczenie swoistego wzrastania w tych projektach, dojrzewania.
Zastrzega, że trudno się określić, usytuować w szerszym kontekście, będąc wewnątrz, jednak fakt, że ów materiał wzrusza, to dobry znak. O kontekst pytała Alina Mądry, która zwróciła uwagę na mnogość polskich projektów wchodzących w twórczy dialog z przeszłością, wymieniając różnorodne pomysły tria Bastarda. Hałas dowcipnie się dystansuje, nazywając siebie zaprawionym w boju outsiderem.
Postuluje, by wychodzić poza kategorie i grać muzykę dawną po nowemu. Podchwytuje to Lichota, gdy stwierdza, że awangardowym gestem bywa powrócenie do czegoś oczywistego czy dawnego właśnie. Choćby do kategorii katharsis, które jest drogą do afirmacji.
Nieco inne światło rzuca na to rozmowa o postczłowieku XXI wieku z Agnieszką Jelewską, kierowniczką HAT Center na UAM. Rozważane są takie kwestie jak to, czy są jakieś linki między XVI wiekiem a XXI – tam jest antropocentryzm, który wchodzi wraz z humanizmem, a tutaj głębokie redefiniowanie filozofii humanistycznej.
Ważnym punktem odniesienia dla dyskusji staje się dorobek Michela Foucault, który przypominał, że ten człowiek renesansu, uważany za określenie uniwersalne, powszechne, był wszak konstruktem. A w XX wieku podjęto próbę dekonstrukcji, zaczęto zwracać uwagę, że to nie był każdy człowiek, i rozważano, jak ten konstrukt powstawał.
Patryk Lichota zastrzega przy okazji, że w projekcie poświęconym Wacławowi z Szamotuł nie zamierzali robić rekonstrukcji, cepelii czy skansenu, ale chcieli opowiedzieć o czymś innym.
Na zakończenie najdłuższa, ale wielce zajmująca dyskusja z Krzysztofem Moraczewskim, kierownikiem Pracowni Badań nad Kulturą Artystyczną UAM, stawiająca postać i twórczość Wacława z Szamotuł w szerokiej perspektywie. Alina Mądry otwiera ją, jakby prowokacyjnie pytając, czymże była ta muzyka polska w XVI wieku, i dając do zrozumienia, że takie określenie może być traktowane jako anachronizm. Przecież kompozytorzy, czy artyści w ogóle, wtedy myśleli o sobie w innych kontekstach, często ponadnarodowych.
Moraczewski podkreśla znaczenie ruchu z północy na południe Europy i wagę dokonań Szamotulczyka, który de facto wprowadza Polskę do tego europejskiego obiegu. Przestrzega też przed utopiami czystości, czyli idealizowaniem przeszłości. Dodaje, że kompozytor nie zrozumiałby rozróżnienia na muzyka ludową i artystyczną, bo nie przystawało ono do tego, z czym miał na co dzień do czynienia.
Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, to dopowiem, że w tej oszałamiająco erudycyjnej, ale rygorystycznej intelektualnie dyskusji pojawiają się też takie tematy jak zastąpienie moralności rytualnością, chrystianizacja Indian oraz postaci pokroju Zappy, Lutra i Buddy.