Z jazzem przez Europę
Opublikowano:
15 lutego 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Z Wielkopolski wywodzi się wielu słynnych jazzmanów: Krzysztof Komeda, Jan »Ptaszyn« Wróblewski, Jerzy Milian i Janusz Hojan. Staramy się korzystać z dorobku wielkich poprzedników” – mówi lider zespołu Dixie Company w rozmowie z Sebastianem Gabryelem.
Sebastian Gabryel: W tym roku jesteście jednymi z „Ambasadorów kultury”. Co udział w tym programie oznacza dla Dixie Company – grupy, bez której trudno sobie wyobrazić wielkopolską scenę jazzu?
Piotr Soroka: To nie tylko wielki zaszczyt, ale również obowiązek prezentacji na najwyższym poziomie artystycznym. I właśnie z taką świadomością za każdym razem stajemy na scenie przed międzynarodową publicznością.
Kultywowanie muzyki jazzowej w jej najbardziej klasycznej formie jest w naszym regionie uwarunkowane historycznie.
W Wielkopolsce działały świetne grupy dixielandowe, poczynając od ich prekursorów, czyli orkiestry Jerzego Grzewińskiego i Night Jazz Orchestra. Z naszego środowiska wywodzi się wielu słynnych jazzmanów – ostrowianin Krzysztof Komeda, kaliszanin Jan „Ptaszyn” Wróblewski, poznaniacy Jerzy Milian i Janusz Hojan. Staramy się korzystać z ich dorobku.
SG: W ramach programu „Ambasador kultury” zaprezentowaliście się na zagranicznych festiwalach, m.in. na Dixieland auf dem Herbstmarkt. Jak zapamiętacie wasz koncert w Niemczech?
PS: Panowała na nim znakomita, bardzo piknikowa atmosfera. Niemiecka publiczność świetnie bawiła się przy znanych standardach i polskich kompozycjach, na czele z kultowym, przewodnim motywem muzycznym z filmu „Vabank”. A ten drezdeński festiwal to jedynie preludium do największego europejskiego Internationales Dixieland Festival Dresden, którego 50. edycja odbędzie się w maju 2022. Wystąpimy tam z amerykańską wokalistką Diane Davidson.
SG: Na żywo można było posłuchać was również w Czechach. Jak zostaliście przyjęci?
PS: Znakomite kontakty z naszymi „czeskimi przyjaciółmi w jazzie” mamy od wielu lat. Współpracujemy nie tylko z Brass Band Rakovnik czy praskim J.J. Jazzmen Band, ale i tryskającym młodzieńczą energią Dixie Hot Licks z Pilzna. U naszych południowych sąsiadów jazz tradycyjny cieszy się ogromną popularnością.
Na imprezę do Dobřichovic zjeżdżają się fani dixielandu z pobliskiej Pragi i okolicznych miejscowości.
Mimo upałów na malowniczym brzegu rzeki Berounki, na tle miasta i parowca, panował klimat żywcem wyjęty z Nowego Orleanu. Spotkaliśmy się z fanami, nie wspominając o znakomitym, dobrze schłodzonym piwie i wybornym madziarskim gulaszu z knedliczkami, czekającymi na nas na zapleczu plenerowej sceny.
SG: To nie wszystkie koncerty, które zagraliście w ramach programu…
PS: Ten rok koncertowy możemy uznać za bardzo udany. W ciągu kilku godzin musieliśmy zdecydować o wyjeździe na Mezinárodní dixielandový festival Plzeň. Całe to zamieszanie spowodowała pandemia, uniemożliwiająca przyjazd do Czech holenderskiego zespołu Charlestown Jazzband. Wcześniej przez tydzień koncertowaliśmy w urokliwym miejscu w okolicy Monachium. W pobliżu malowniczej Doliny Izery działa Ogród Jazzowy, gdzie przez całe lato można posłuchać swingu. W weekendy bywa tam nawet dwa tysiące osób dziennie. Mocną pointą naszych ambasadorskich peregrynacji był koncert w legendarnym praskim Jazz Dock. Zlokalizowany tuż nad Wełtawą, kilkaset metrów od mostu Karola, gości największe sławy światowego jazzu.
SG: Dixie Company działa od 1993 roku. Co było dla was największym wyzwaniem w ciągu tych lat działalności?
PS: Koncerty u boku legendarnego angielskiego klarnecisty Ackera Bilka. Wywarł on na nas ogromny wpływ. „Namaścił” naszego klarnecistę Rafała do wykonywania jego wielkich przebojów – „Stranger On The Shore” i „Aria”.
I tu mogę podzielić się fantastyczną wiadomością – gigant światowego jazzu Michał Urbaniak przyjął zaproszenie do wspólnego występu z Dixie Company w trakcie przyszłorocznego Poznań Old Jazz Festival!
Wspomniana „Aria” była leitmotivem pięknego filmu „Mój rower” Piotra Trzaskalskiego, w którym zresztą Urbaniak wystąpił. Poznań Old Jazz Festival jest wydarzeniem interdyscyplinarnym, prezentujemy więc także twórczość plastyczną i filmową. Wpadłem na pomysł, by Michał Urbaniak wykonał z nami „Arię” i kilka standardów jazzu tradycyjnego. Będzie też opowieść o pracy na planie filmowym oraz o „awanturach muzyka jazzowego”, barwnie opisanych w biograficznej książce „Ja, Urbanator”.
SG: Co było kamieniem milowym dla Dixie Company?
PS: Niewątpliwie koncerty w ojczyźnie jazzu, czyli Stanach Zjednoczonych. Dzięki programowi „Budzik kulturalny”, realizowanemu przez Samorząd Województwa Wielkopolskiego w 2014 roku, polecieliśmy do Kalifornii na Sacramento Music Festival. Ten największy amerykański festiwal „starego, dobrego jazzu” odwiedziliśmy jeszcze dwukrotnie – najpierw występując w Toledo, a później w San Francisco, Santa Monica, Los Angeles i San Diego. W Kalifornii poznaliśmy wokalistkę Diane Davidson, z którą odbyliśmy europejską trasę koncertową po Niemczech, Czechach, Szwajcarii i Polsce.
SG: Dixie Company to efekt pasji sześciu osób do tradycyjnego jazzu. Za co najbardziej ceni pan swoich kolegów z zespołu?
PS: O silnych więziach panujących w naszym zespole świadczy fakt, że praktycznie od momentu jego powstania gramy w niezmienionym składzie. Trasy koncertowe, długie i męczące podróże, noclegi w hotelach często stwarzają nieprzewidziane, ekstremalne sytuacje. Jednak umiemy się dogadywać, nadajemy na podobnych falach. Zawsze z taką samą radością wychodzimy na scenę, by wysyłać pozytywne wibracje naszym fanom.
SG: Za trzy lata będziecie świętować trzydziestolecie. Jak wyobraża sobie pan ten jubileusz?
PS: Z trzydziestoleciem naszej działalności wiązać się będzie kolejna edycja Poznań Old Jazz Festival. Organizuje go Wielkopolskie Stowarzyszenie Jazzu Tradycyjnego „Dixie Club”, któremu prezesuję, a odbywa się on w Starym Browarze, dzięki wsparciu samorządów oraz nielicznych sponsorów. Liczymy na to, że przy tej okazji decydenci od kultury nieco łaskawszym okiem spojrzą na naszą inicjatywę, wspierając wydarzenie finansowo, zwłaszcza że mamy zamiar zaprosić do wspólnego występu tuzów polskiego jazzu i najlepszą europejską grupę tradycyjną – The Dutch Swing College Band z Holandii.