fot. Patryk Różycki

Malując, tworzę opowieść

O ostatniej wystawie w poznańskim Arsenale, o literackich nawiązaniach, współczesnych modelach męskości, zaangażowaniu, inspiracjach i planach na przyszłość z Patrykiem Różyckim - rozmawia Oskar Czapiewski.

Oskar Czapiewski: Tytuł twojej ostatniej wystawy w Galerii Miejskiej Arsenał brzmiał „Boję się, że kiedyś będzie za późno”. Skąd u ciebie ta obawa?

Patryk Różycki: Chyba głównie spowodowana jest wiekiem. W wielu regulaminach konkursów artystycznych zaznacza się, że „młody artysta” to człowiek do trzydziestego lub trzydziestego szóstego roku życia. Niedługo kończę trzydzieści lat, więc ze sporej części konkursów będę wyeliminowany.

 

Tak jest ukształtowany ten system; gloryfikuje osoby młode, piękne i atrakcyjne seksualnie. Niedługo już nie będę młody i nie wiem, jak moje ciało się zmieni.

Strach pewnie też bierze się z powodu tzw. FOMO (ang. Fear of missing out). Boję się, że coś mnie ominie, ale że też mogę sam zostać pominięty. Boję się, że będzie za późno, żeby nawiązać pewne relacje, bo czas mija, a ja nie mogę powiedzieć nikomu, żeby na mnie poczekał, aż będę gotowy, żeby je nawiązać. Gdy poruszam tematy tabu, czasem zastanawiam się, czy to jeszcze w moim wieku wypada. Czy wypada mi w wieku trzydziestu lat mówić o bezradności?

 

OCz: Myślę, że tak, aczkolwiek są pewne wzorce, które nakazywałyby nam powstrzymać się od takich pytań; np. wciąż dominujący, w dużym stopniu toksyczny model męskości typu macho czy pewne lumberseksualne wzorce. Czy czujesz potrzebę, żeby w swoich pracach dotykać również tematu męskości?

PR: Kiedyś wstydziłem się, że jestem mężczyzną. Nie bardzo potrafiłem wpisać się we wzorzec ojca czy brata. Utożsamiałem się z czymś zupełnie innym. Przez pewien czas myślałem nawet, że jestem kimś znacznie więcej. To wynikało z tego, że trudno było mi się wpisać w któryś ze współczesnych modeli męskości. Stwierdziłem, że nie będę wytwarzać nowego określenia dla własnej płci, lecz będę wypowiadał się w ramach istniejących już modeli, poszerzając to pole.

 

Patryk Różycki podczas oprowadzania po wystawie „Boję się, że kiedyś będzie za późno”, fot. Jakub Krzyżanowski

Patryk Różycki podczas oprowadzania po wystawie „Boję się, że kiedyś będzie za późno”, fot. Jakub Krzyżanowski

Toksyczna męskość kojarzy mi się z pewnymi oczekiwaniami, jak konieczność bycia odpowiedzialnym, stabilnym emocjonalnie, pracowitym, pewny siebie i podrywającym wszystkie dziewczyny wokół.

Z drugiej strony są ludzie mówiący o tym, że mężczyźni mogą być bezradni i mogą płakać. Zgadzam się, ale co z tymi, którzy nie mają dostępu do edukacji? Tymi, którzy nie mają czasu i możliwości, żeby w ogóle zastanowić się nad własną płcią kulturową? Skupiam się na emancypacji siebie, i może dzięki temu również innych mężczyzn, którzy czują, że mają podobne ograniczenia wynikające z tego, w jaki sposób ustrukturyzowane jest społeczeństwo.

 

OCz: Ciekawi mnie to, co mówisz o poszerzaniu pola społeczno-kulturowego w kontekście płci. Że zamiast kontestować, wolisz poszerzać współczesny sposób rozumienia męskości.

PR: Gdybym nagle nazwał swoją płeć zupełnie inaczej i w jej polu się wyrażał, co mieliby wówczas zrobić inni mężczyźni? Teraz mogą zobaczyć, że jeden z nich pozwala sobie np. na poczucie bezradności, wypowiadanie własnych potrzeby, czy nazywanie emocji. To jest dla mnie ważne.

 

Patryk Różycki podczas oprowadzania po wystawie „Boję się, że kiedyś będzie za późno”, fot. Jakub Krzyżanowski

Patryk Różycki podczas oprowadzania po wystawie „Boję się, że kiedyś będzie za późno”, fot. Jakub Krzyżanowski

Według mnie nie ma innej męskości, oczywiście mogę się z nią nie zgadzać i boli mnie to, że jest opresyjna, przemocowa i konserwatywna.

Niemniej, dopiero zdając sobie sprawę z tego, jaka jest pewnego rodzaju społeczna i pokoleniowa podstawa męskości, mogę próbować szukać nowego języka dla jej ekspresji, uwrażliwiać siebie i innych od środka; na paskudztwa, które sam może w sobie noszę.

 

OCz: Didier Eribon – pisarz, do którego książki nawiązałeś w swojej wystawie – wspomina w książce „Powrót do Reims”, że dla niego było już za późno na pojednanie z ojcem. Wiele z twoich obrazów dotyczy relacji z ojcem. Czy malowanie ich ma wymiar katartyczny? Czy t woje obrazy dają przyczynek do rozmów na temat tacierzyństwa, relacji ojciec-dziecko w twojej rodzinie?

PR: Kiedyś trochę się tego wstydziłem; wydawało mi się to dość banalne i nie chciałem przyznać na głos, że sztuka pełni dla mnie funkcję terapeutyczną, że tak ją traktuję.

 

Patryk Różycki podczas oprowadzania po wystawie „Boję się, że kiedyś będzie za późno”, fot. Jakub Krzyżanowski

Patryk Różycki podczas oprowadzania po wystawie „Boję się, że kiedyś będzie za późno”, fot. Jakub Krzyżanowski

Zastanawiam się, dlaczego takie trudne jest odwiedzenie ojca, przytulenie go i wypowiedzenie słów „Tato, kocham  cię”.

Jedyny sposób, w jaki mogę to sobie wyobrazić, jest ściśle związany z tworzeniem obrazów. Maluję siebie jako dziecko, które jest totalnie pozbawione ograniczeń i potrafi beztrosko, bezwarunkowo przytulić się do ojca i zbudować z nim relację. To pomaga mi stworzyć wyobrażenie, że jako dwudziestodziewięcioletni „ja” też mogę tego dokonać. Może i nie potrafię tego wypowiedzieć na głos, ale przez ten obraz jestem w stanie to zakomunikować. Mój ojciec raczej nie podejmuje tych wątków. Robi to matka, ona też stara się z moimi pracami konfrontować. Z nią moja relacja jest silniejsza i nie potrzebuje protezy w postaci obrazu, żeby istnieć.

 

OCz: Wspomniałem Didiera Eribona, na wystawie można było zobaczyć też cytaty z książek Michela Foucaulta i Frantza Fanona. Czy zaangażowana społecznie literatura była dla ciebie ważna podczas tworzenia? Jak oceniasz jej wpływ? Czy zdecydowałeś się posłużyć tymi cytatami dlatego, że taka literatura cię inspiruje? A może posiłkujesz się nią, by zwrócić uwagę na pewne kwestie?

PR: Lubimy oglądać filmy o sobie, lubimy czytać książki o sobie, lubimy horoskopy mówiące o nas i bohaterów, z którymi się identyfikujemy. Jeżeli chodzi o literaturę, to próbuję znaleźć w niej sposób opowiedzenia świata, bo nie wiem, jak mam opowiedzieć o sobie innym i samemu sobie. I tacy pisarze, jak Fanon, Eribon, czy Thomas Bernhard mi w tym pomagają. Bernhard opisuje bezsens życia; czuję coś podobnego i mam wrażenie, że on nazywa to za mnie.

 

Patryk Różycki podczas oprowadzania po wystawie „Boję się, że kiedyś będzie za późno”, fot. Jakub Krzyżanowski

Patryk Różycki podczas oprowadzania po wystawie „Boję się, że kiedyś będzie za późno”, fot. Jakub Krzyżanowski

Kiedy Fanon opisuje swoje uczucia, kiedy patrzą na niego oczy białego człowieka i „kawałkują” go, to ja się z tym utożsamiam, gdy patrzą na mnie inni mężczyźni, ci dobrze odnajdujący się w heteroseksualnej roli.

Mam wrażenie, że widzą we mnie dziwadło. Przez to czuję się w pewien sposób kolonizowany, uprzedmiotawiany. Literatura pomaga mi odnaleźć siebie w krajobrazie społecznym, w relacjach międzyludzkich, i tego w niej szukam – odpowiedzi na własne pytania. Ale też sama literatura prowokuje zupełnie nowe pytania, przemieniające osobę, która je zadaje.

 

OCz: Pozwala się też autoidentyfikować, upewniać lub – przeciwnie – poczuć niepewnie we własnej osobie…

PR: Tak… niejednokrotnie identyfikuję się z tym, o czym piszą wymienieni przeze mnie autorzy. Wydaje mi się, że moje obrazy mają swoistą formę literacką. Tekst znajduje się za nimi. To są historie, które uwielbiam opowiadać, lecz robię to za pomocą innego medium niż literatura. Nad pracami obecnymi na wystawie na pewno unosi się pewna narracja, która je wszystkie spaja. Malując, czuję, że tworzę też opowieść.

 

OCz: A czy myślałeś kiedykolwiek o napisaniu powieści? Może tomu poetyckiego?

PR: Lubię spełniać swoje marzenia i kaprysy. Jednym z nich było wydanie egzemplarza własnej książki. Tytuł to „Performatyka demaskowania siebie”. Tom zawiera teksty powstałe na przestrzeni dwóch lat. Głównie mają charakter dzienników.

 

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

To opowieść o mnie, bardzo indywidualna.

Napisałem też dwa dzienniki: „Bremeński” i „Gdańsko-Warszawski”. Fragmenty pierwszego były publikowane w „Postmedium”. Cały czas myślę o książce, szczególnie po przeczytaniu „Powrotu do Reims”. Najpewniej autobiografii zanurzonej w kontekście społeczno-politycznym, pisanej w formie dziennika.

 

OCz: Jesteś artystą zaangażowanym. Twierdzisz, że przyczyniasz się do pewnej społecznej zmiany. Z drugiej strony przestrzeń galerii sztuki jest dość hermetyczna; odwiedza ją niewielki odsetek społeczeństwa. Jak oceniasz recepcję własnej sztuki? Nie tylko podczas wernisaży, ale na co dzień.

PR: Myślę, że biograficzny i osobisty charakter tego, co robię, sprawia, że odbiorcy łatwo jest utożsamić się z moimi pracami, a przy tym – z problemami, o których opowiadam. Mogę szczęśliwie przyznać, że otrzymuję dosyć spory feedback – zarówno podczas wystaw, jak i w internecie. Odbiorcy mówią o tym, że moje prace coś w nich zmieniają, dają odwagę do komunikowania własnych potrzeb czy zmiany relacji.

 

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

Po ostatniej wystawie podeszła do mnie pewna osoba i przyznała, że zawsze uważała mężczyzn za osoby, które chcą ją wyłącznie wykorzystać seksualnie. Przyszła do galerii i zobaczyła, że może być ktoś, kto myśli inaczej, że męskość może mieć też inne strony.

Jedna z odbiorczyń moich prac powiedziała mi, że po ich obejrzeniu bardziej otworzyła się na rozmowy o seksie ze swoim partnerem. Trochę mnie to dziwi, ale jakieś siedemdziesiąt procent osób zainteresowanych tym, co robię, to kobiety. Ponad dwadzieścia procent to mężczyźni, reszta to osoby nieidentyfikujące się płciowo. Docieram głównie do kobiet, ale wiem, że one też rozmawiają o mojej sztuce z partnerami, przyjaciółmi, a nawet rodzicami.

 

OCz: A zanim zyskałeś możliwość dzielenia się swoją sztuką? Jakie były twoje początki? Miałeś może jakiś przełomowy moment, w którym zdecydowałeś, że zostaniesz artystą?

PR: Jako dziecko bardzo chciałem zostać piłkarzem i inwestowałem w to całą energię. Potem przez chwilę byłem w szkole sportowej na szermierce. Pamiętam, jak pedagożka w gimnazjum napisała adres strony internetowej liceum plastycznego w Kole i pomyślałem, że nigdy nie rysowałem i wszystkie tego typu prace odrabiał za mnie ojciec. Ale zainteresowało mnie to. Poszedłem do tego liceum i tam, podczas wakacji między pierwszą a druga klasą zakochałem się bez odwzajemnienia. Tak przynajmniej wtedy to interpretowałem. Miałem w sobie wiele emocji, z którymi nie potrafiłem sobie poradzić. To był przełom, bo wszystkie te emocje postanowiłem wyrazić poprzez sztukę.

 

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” aut. Patryk Różycki

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” aut. Patryk Różycki

Robiłem wtedy nagie autoportrety tuszem na papierze i czułem, że opowiadam o sobie i o czymś, co jest dla mnie ważne.

Kiedy później tworzyłem kolejne prace, za każdym razem towarzyszyło mi pytanie „O czym mam mówić tym razem?”. Być może teraz już rzadziej, bo trochę się ugruntowałem, ale na początku właśnie tak było. Myślę, że stawianie tego pytania wynika też z narracyjnego charakteru moich obrazów, bo pytam siebie o to także wtedy, gdy zaczynam pisać.

Zazwyczaj są to opowieści osobiste, pisane z mojej perspektywy. Do teraz pomagają mi radzić sobie z emocjami, których doświadczam. Intensywnie tworzę podczas momentów dla mnie trudnych, ale coraz częściej nie jest to już dla mnie forma autoterapii. No bo żyję coraz bardziej stabilnie i częściej zauważam, że tworzenie sztuki może być dla mnie — na przykład — również zabawną opowieścią.

 

OCz: A czy są jacyś szczególnie ważni dla c iebie artyści czy artystki? Czy możesz wymienić kogoś, kogo sztuka wyjątkowo mocno na ciebie wpłynęła?

PR: Pamiętam, że moim pierwszym autorytetem był Vincent van Gogh, choć to bardzo typowe i wiele osób na tym etapie przechodzi etap fascynacji jego obrazami. Potem, gdy coraz więcej dowiadywałem się o sztuce, był Lucian Freud, Francis Bacon, Edward Dwurnik.

 

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

Ostatni jest mi bliski ze względu na pewną ideę nadproduktywności w tworzeniu.

Bo ja też mam w sobie takie pragnienie. Robię jak najwięcej i chcę jak najwięcej opowiedzieć. Inspiruje mnie również Sophie Calle, która często opowiada o swoim prywatnym życiu. Ale też Tracey Emin i Kara Walker.

 

OCz: Podczas oprowadzania po wystawie „Boję się, że kiedyś będzie za późno” wspomniałeś o tym, że nie ma dla ciebie tematów zbyt osobistych. J uż w pierwszych pracach licealnych zdecydowałeś się na wykorzystanie własnego, nagiego ciała, by narysować autoportret. Jest dla c iebie coś, czego nie potraktowałbyś jako potencjalny temat dla t wojej sztuki?

PR: Chyba nie i czasem nawet nad tym ubolewam. Nie mam takiej przestrzeni, o której nie chciałbym opowiedzieć. Cały czas dzielę się swoim życiem, nawet kwestiami z pozoru bardzo błahymi. W moim podcaście opowiadam o swoich przemyśleniach na temat różnych relacji. Dla niektórych może to być krępujące, bo osoby, z którymi się spotykam, powodują we mnie konkretne emocje, są ich wyzwalaczami, później wracam do domu i o tym opowiadam. Ale często nie potrafię z tego zrezygnować. 

 

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

Moje życie chcę traktować jako rodzaj tworzywa, na podstawie którego coś przybliżam odbiorcom i odbiorczyniom.

 Mam życie prywatne, ale nim też się dzielę, więc prywatność klasycznie rozumiana dla mnie nie istnieje.

 

OCz: W swoich pracach często pragnienia ukazujesz w formie osobistych postulatów. Na przykład: „Chciałbym znów mieć serce w klatce piersiowej i nikomu tego serca nie pokazywać” albo: „Chciałbym zlepić siebie w całość”. Gdybyś mógł zmienić coś w środowisku artystycznym lub w ogóle w społeczeństwie, co by to było?

PR: Chciałbym, żeby więcej w sztuce było otwarcia na inne osoby i może trochę więcej opowieści o życiu. Chciałbym, żeby sztuka była mniej hermetyczna. Żeby dążyła do zmian społecznych struktur, ale nie tylko od góry, lecz też od dołu, może od naszej relacji z sobą i innymi. Chciałbym, żeby więcej uwagi poświęcano tym, którzy jeszcze nie debiutowali.

 

Żeby nie okazało się, że w pewnym momencie może być za późno, bo przecież sam o wiek boję się najbardziej.

Chciałbym, żeby świat sztuki był bardziej otwarty dla młodych osób, bo to im jest dziś trudno zadebiutować. Kilka lat temu sam skończyłem studia i wiem, że niektórym osobom trudno jest się otworzyć, opowiedzieć o swojej sztuce publicznie czy też zorganizować wystawę. Chciałbym, żeby młode osoby miały więcej okazji do pokazania swoich prac. Żeby nie wszystko było zależne od wyroków profesjonalistek i profesjonalistów w galeriach sztuki.

 

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

W życiu społecznym mam dosyć small talku, chciałbym rozmawiać z ludźmi o konkretnych emocjach.

Kiedy chodzę na randki, to interesuje mnie to, co druga osoba czuje, nie to, jak spędziła dzień. Chciałbym, żeby ludzie byli bardziej otwarci wobec siebie i innych. To mogłoby wszystkim ułatwić funkcjonowanie w relacjach. Myślę, że ten emocjonalny konkret widoczny jest również w moich obrazach. Nie przepadam za abstrakcją i minimalizmem, bo wydaje mi się, że tego rodzaju sztuka niewiele mówi.

Nie widzę w czerwonej farbie rozpryskanej na płótnie gniewu lub kłótni. Dla mnie to niekonkretna forma komunikacji, a istotne jest to, dlaczego się wkurzyłem czy też na co się wkurzyłem. Tytuły moich prac to często długie zdania, podobnie jak tytuł wystawy w Arsenale („Boję się, że kiedyś będzie za późno”). Chcę, żeby odbiorca mógł odbierać moje prace w sposób imersyjny. Im więcej szczegółów umieszczę w przestrzeni wystawy, tym większa szansa, że ktoś wyjdzie z myślą, że poruszyłem też wątek ważny dla niego. A to właśnie jest dla mnie istotne.

 

OCz: Ciekawi mnie jeszcze jedna kwestia: zastanawiałeś się kiedyś nad tym, jak twoje prace wyglądałyby, gdybyś żył za granicą?

PR: Przygotowując obrazy na wystawę w Arsenale, zastanawiałem się, jaka byłaby moja sztuka w innym miejscu. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest mocno związana z sytuacją społeczno-polityczną, jaką mamy w Polsce. Czasem rozmyślam się nad tym, jakie problemy bym tam zauważył. Co chciałbym zmienić i do czego namówić ludzi poprzez sztukę. Wiem, że to miejsce mnie w dużym stopniu ukształtowało, jednak nie czuję się z nim na tyle związany, by nie miewać myśli o wyjeździe, który bardzo możliwe, że w przyszłości zrealizuję.

 

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

Wystawa „Boję się, że kiedyś będzie za późno” fot. Patryk Różycki

Mam też tego rodzaju doświadczenia za sobą. Pojechałem na rezydencję artystyczną do Bremy. Przypomina mi się pewna myśl, jaka wtedy przyszła mi do głowy. Nie jest być może zbyt wyszukana, ale rozważałem , jak to jest być obywatelem kraju, w którym na masową skalę produkują samochody.

Oglądałem salon Volkswagena, Opla i zastanawiałem się, co czułbym, patrząc na to, będąc obywatelem Niemiec. Co czułbym, stwierdzając, że mój kraj ma najlepsze kluby piłkarskie na świecie? Być może zwracałbym uwagę na podobne kwestie, jak poczucie wyobcowania, trudności związane z relacjami. Nie wiem, ale niezwykle mnie to interesuje i być może, kiedy już powiem wszystko, co chcę powiedzieć tutaj, to trzeba będzie ruszyć gdzie indziej…

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
3
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0