U Gielniaków w Szamotułach
Opublikowano:
17 czerwca 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
W Szamotułach przy ulicy Lipowej od początku lat trzydziestych XX wieku działała firma braci Gielniaków, która po II wojnie światowej została znacjonalizowana, a mimo to w pamięci Szamotulan miejsce to przetrwało i wciąż można usłyszeć jak starsi mieszkańcy używają określenia: „u Gielniaków”.
W 1932 roku Gazeta Szamotulska pisała:
„Znani przemysłowcy szamotulscy Bracia Gielniakowie nabyli w tych dniach od p.inż. Stefana Skąpskiego fabrykę maszyn, którą dotychczas dzierżawili i doprowadzili do rozkwitu. Bracia Gielniakowie są dobrymi fachowcami i teraz jako jedyni właściciele powyższej firmy przez zakup nowoczesnych maszyn mają zamiar fabrykę tę, położoną przy ul. Lipowej znacznie powiększyć, ażeby sprostać wszelkim wymogom, licznej swej klienteli. Panowie Gielniakowie zasługują ze wszech miar na poparcie, gdyż mając długoletnią praktykę w krajowych i zagranicznych firmach światowej sławy, obsługują swych klientów starannie i rzetelnie”
Doświadczenie zawodowe bracia zdobywali w Niemczech – między innymi w fabryce obrabiarek Carl Hasse&Wrede założonej w 1897 roku i specjalizującej się w wyposażaniu firm zajmujących się obróbką metali. Praktykowali też w spółce Heinrich Lanz AG, która produkowała w Mannheim maszyny rolnicze oraz w hamburskiej stoczni Blohm und Voss (działającej od 1877 roku).
Bracia i siostra
Władysław (urodzony w 1899 roku) i trzy lata młodszy od niego Aleksander Gielniakowie przyszli na świat w Berlinie. Ich ojciec Franciszek pochodził z Wrześni, a matka Cecylia (z domu Andrzejewska) ze Skoków. Mieszkając w Niemczech rodzina pielęgnowała swe polskie korzenie, a dzieci uczyły się języka polskiego, śpiewu i gimnastyki na tajnych kompletach organizowanych przez działające w Berlinie od 1889 roku Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”.
W przededniu odzyskania przez Polskę niepodległości Gielniakowie wrócili do Wielkopolski – najpierw do Poznania (zamieszkali na Łazarzu), a później przenieśli się do Sierakowa.
Działająca tam kopalnia węgla brunatnego poszukiwała specjalistów – ojciec elektryk maszynista zdobył pracę, a po pewnym czasie wraz z synami założył na ulicy Garncarskiej 34 „Zakłady przyborów maszyn mechanicznych. Specjalność fabrykacja maszyn rzeźnickich”.
Na początku lat 30. młodzi Gielniakowie postanowili się usamodzielnić. Po przeprowadzce do Szamotuł Władysław i Aleksander założyli przy ulicy Lipowej 15 (obecnie nr 24) firmę: „Bracia Gielniak Szamotulska Fabryka Maszyn”. Oferowali nie tylko części zapasowe do wszelkich maszyn rolniczych oraz różne artykuły techniczne, ale prowadzili warsztat naprawy lokomobili, pługów parowych i innych maszyn. Ponadto uruchomili wypożyczalnię młocarni oraz przygotowywali odlewy i budowali maszyny (specjalizując się zwłaszcza w młocarniach parowych i motorowych).
Śledząc ogłoszenia prasowe i zachowane druki reklamowe nie sposób nie zauważyć, jak szeroki był zakres świadczonych przez nich usług. Pod koniec 1934 roku stworzyli specjalny dział naprawy samochodów i maszyn biurowych oraz oddział naprawy wirówek.
Po pewnym czasie do braci dołączyła młodsza siostra Celina, która w firmie przejęła obowiązki księgowej.
Zatrudniono też wykwalifikowanych specjalistów, aby sprostać wymogom klienteli. Ponadto przyjmowano również uczniów na praktyki i przyuczano do zawodu ślusarskiego. Firma zatrudniała kilkudziesięciu pracowników, a Aleksander w 1937 roku uzyskał tytuł mistrzowski zdając egzamin w Izbie Rzemieślniczej w Poznaniu.
Do przodu
Rodzeństwo Gielniaków pracowało, doskonaliło swoje kwalifikacje i rozwijało przedsiębiorstwo – dokupili plac, zbudowali halę remontową i budynki biurowe. Zaczęli też aktywnie uczestniczyć w życiu miasta, angażując się w prace Koła Śpiewaczego Lutnia.
Gazeta Szamotulska informowała, że Władysław Gielniak wyreżyserował operetkę „Skalmierzanki”, którą zaprezentowano publiczności w hotelu Eldorado. Zaś w 1934 roku objął funkcję wiceprezesa „Lutni” i zastępcy dyrygenta Tomasza Leśnika, kilka lat później ”panna Gielniakówna została członkiem komisji rewizyjnej Lutni”. Aleksander natomiast w 1934 roku został radnym miejskim i pracował w dwóch komisjach – do spraw Elektrowni i Rzeźni Miejskiej.
Bracia byli też miłośnikami motoryzacji –kupili między innymi motocykl oraz dwa samochody (osobowy Oldsmobile i ciężarowy).
Władysław posiadał prawo jazdy, często wyjeżdżał w poszukiwaniu zleceń, natomiast Aleksander więcej czasu spędzał na miejscu (nadzorował i organizował pracę oraz zarządzał pracownikami), ale interesował się również pojazdami – zachowała się jego legitymacja przynależności do Motoklubu Unia w Poznaniu Oddział Szamotuły (z 1948 roku). W niedzielę rodzina wspólnie wyprawiała się samochodem na wycieczki m.in. do Sierakowa.
Wojna
W przededniu wybuchu II wojny światowej ich ciężarówka została zarekwirowana na potrzeby Policji, a Władysław jako rezerwista i kierowca – mechanik został zmobilizowany (w stopniu posterunkowego) i otrzymał przydział do Komendy Powiatowej Policji Państwowej w Szamotułach.
Po 17 września 1939 roku trafił do obozu w Ostaszkowie. W kwietniu 1940 roku został zamordowany przez NKWD w Kalininie (obecnie Twer). Spoczywa na cmentarzu wojennym w Miednoje.
Wkrótce po wkroczeniu Niemców do Szamotuł Aleksander został aresztowany i osadzony w więzieniu we Wronkach. Kiedy wrócił z więzienia okazało się, że jego dom i przedsiębiorstwo zostały przejęte przez Niemca. Zmuszony był przenieść się do Lulina (wieś koło Pamiątkowa), gdzie utrzymywał się wykonując drobne prace remontowe. W maju 1940 roku otrzymał nakaz pracy w cukrowni, ale kilka miesięcy później znów został aresztowany i osadzony w Forcie VII. Zwolniono go stamtąd po niemalże dwóch miesiącach. Wrócił z Poznania pieszo z licznymi ranami (między innymi wygryzionymi przez szczury). Końca wojny doczekał we Lwówku, gdzie pracował przymusowo w firmie Kannegiesser.
O swoich losach wojennych Celina Gielniak opowiedziała mi w 2014 roku – wspominała, że po zarekwirowaniu domu i firmy oraz aresztowaniu brata, ją przygarnęli sąsiedzi – państwo Szwedowie. Z Arbeitsamtu [Urzędu Pracy] otrzymała nakaz pracy w sklepie spożywczym na ulicy Poznańskiej. Prowadzili go tzw. baltendeutsche. Któregoś dnia okazało się, że sklep został zamknięty.
Dzięki wstawiennictwu Niemca Webera – pracownika poczty (dwa garaże w rodzinnej firmie Gielniaków zajęli pocztowcy), który mieszkał w Szamotułach jeszcze przed 1939 rokiem, skierowano Celinę na obecną ulicę 3 Maja do lekarza Kurta Warnke, gdzie zajmowała się czworgiem jego dzieci.
W 1944 roku jej podopieczni zostali wysłani do sanatorium do Niemiec, a nieco później pani Warnke zdecydowała o wyjeździe z Szamotuł – postanowiła też, że Celina pojedzie z nią. Kiedy ta nie chciała się zgodzić, zagroziła jej pistoletem. Celina została zmuszona do wyjazdu.
Gdy wojna dobiegła końca udało jej się wrócić do Szamotuł – w czasie podróży skradziono jej buty oraz dokumenty. Podczas wyrabiania nowych papierów, niedosłyszący urzędnik „odmłodził” ją i wpisał jako rok urodzenia 1915 zamiast 1909.
Powrót na Lipową
Aleksander i Celina po wyzwoleniu wrócili na Lipową – maszyny i całe wyposażenie firmy było na miejscu. Jednakże okazało się, że najpierw trzeba je wykupić z Urzędu Likwidacyjnego jako porzucone mienie poniemieckie. Firma powoli zaczęła się dźwigać i rozwijać. Aleksander zatrudnił pracowników, rozbudował dom wierząc, że jego brat Władysław wróci z wojny. Celina natomiast chcąc się usamodzielnić przeniosła się do Poznania, a stamtąd do Wrocławia.
W 1950 roku firma Braci Gielniak została uwłaszczona, a Aleksandra skazano na 10 miesięcy więzienia i osadzono we Wronkach.
Przedsiębiorstwo przekazano na potrzeby PSTBR [Przedsiębiorstwo Sprzętowo-Transportowe Budownictwa Rolniczego]. Po zwolnieniu z więzienia Aleksander najpierw zatrudnił się w Międzychodzie w fabryce Maszyn i Odlewni Żeliwa, dojeżdżając codziennie pociągiem tzw. „Jasiem”. Dzięki temu, że posiadał niewielką rentę (jeszcze w Berlinie przed 1919 rokiem złamał rękę i z tego tytułu otrzymywał świadczenie) udało mu się otworzyć w przydomowej altanie mały zakład ślusarski. Za każdym razem kiedy PSTBR wywoziło którąś z jego maszyn na złom, odkupował je płacąc znacznie drożej.
Jak wspominała jego krewna Pani Maria Przybylska – za wyposażenie firmy Aleksander zapłacił aż trzykrotnie – pierwszy raz gdy je nabył, drugi raz uiszczając opłatę w Urzędzie Likwidacyjnym i trzeci raz wykupując je od PSTBR.
Mimo tych przeciwności losu, Aleksander wciąż pracował i cały czas wierzył, że któregoś dnia jego brat wróci do domu. Dopiero w 1970 roku przeprowadził proces uznania Władysława za zmarłego. Aleksander po wojnie był też radnym miejskim w latach 1958-69. Od 1948 roku był żonaty z Marianną Ireną Janiszewską z Pniew. Zmarł w 1975 roku.
Ocalić pamięć o Gielniakach
Los nie był łaskawy dla rodziny Gielniaków – Władysław zginął zamordowany przez NKWD, a o tym, że spoczywa na cmentarzu w Miednoje rodzina dowiedziała się dopiero kilkanaście lat temu. Aleksander prześladowany przez Niemców i władze komunistyczne, pozbawiony dorobku życia, nie dał się złamać pozostając wierny swoim zasadom. Celina po II wojnie cudem uniknęła więzienia, bowiem na skutek zbiegu okoliczności oskarżono ją o sabotaż. Dożyła ponad stu lat, ostatnie z nich spędzając w Szamotułach w domu przy ulicy Lipowej.
Nie byłoby możliwe opowiedzenie tej historii gdyby nie spotkanie w 2014 roku z Panią Celiną i troska Marii Przybylskiej – krewnej Gielniaków o ocalenie pamięci o ich działalności.
A Gielniakowie to byli wykwalifikowani przedstawiciele wielkopolskiego rzemiosła i wysokiej klasy specjaliści, ludzie przedsiębiorczy dla których patriotyzm przejawiał się w solidnej i rzetelnej pracy na rzecz swojej małej ojczyzny.
Podziękowania dla Pani Marii Przybylskiej za użyczenie fotografii i pamiątek wykorzystanych do zilustrowania tekstu.