Jesienna klęska urodzaju
Opublikowano:
6 października 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
W zeszłym roku próbowałem moje troski obrócić w żart, ale może to zbyt subtelna metoda…
Może pora porzucić półśrodki i zapytać wprost: czy organizatorzy poznańskich festiwali muzycznych nie mogliby się ze sobą porozumieć? Tak, żeby fascynat wszelakiej muzyki (przykładowo: ja) nie musiał się zastanawiać, jak dokonać bilokacji albo, porzuciwszy tak nierealne cele, jak szybko jest w stanie przedreptać z jednej lokalizacji do innej.
Dwa festiwale, jedna lutnia
Pozornie święto muzyki improwizowanej Spontaneous Music Festival to zbiór najzupełniej rozłączny z poświęconym muzyce dawnej Katharsis Festival.
Pozory jednak mylą, bo, przykładowo i zapewne najzupełniej przypadkowo, 6 października, czyli pierwszego dnia jednego i drugiego festiwalu, wystąpi Bor Zuljan. Słoweniec gra na lutni, a:
„to jeden z najcichszych instrumentów. Jednak to właśnie ona będzie kluczem otwierającym piątą edycję festiwalu Katharsis i wprowadzi nas w czas dziesięciu dni wypełnionych niezwykłą muzyką”.
Nie tylko niewielki wolumen jest tutaj łącznikiem między dwoma festiwalami. Co istotniejsze Zuljan:
„skupił się zwłaszcza na zagadnieniu improwizacji na lutni, która dzisiaj jest sztuką prawie zupełnie zapomnianą, jednak XV-wieczni lutniści najprawdopodobniej byliby zdziwieni, że w ogóle można inaczej! Podczas swojego występu Bor Zuljan wykona muzykę z pierwszych druków muzycznych wydanych na początku XVI wieku w Wenecji przez Ottaviano Petrucciego, jednak zgodnie z praktyką ówczesnych lutnistów duża część koncertu zostanie zaimprowizowana. Zuljan obecnie jest chyba jedynym lutnistą, który podejmuje takie wyzwania. Za punkt wyjścia posłużą utwory z czasów Leonarda da Vinci, a następnie kompozycje zaczną powstawać w czasie rzeczywistym – ex tempore”.
To w kościele św. Wojciecha, a całkiem blisko, bo w Małym Domu Kultury klubu Dragon, pewnie mniej więcej w tym samym czasie zagrają kontrabasista Àlex Reviriego, flecistka Zofia Ilnicka i Timothée Quost, obsługujący trąbkę i elektronikę.
Ten muzyczny skład powstanie, co jest specjalnością festiwalu, ad hoc, czyli spotkają się na scenie po raz pierwszy. Oczywiście – co innego improwizacja na podstawie starodruków, a co innego w reakcji na żywych, siedzących obok, muzyków…
Ale czy naprawdę marzeniem ściętej głowy jest to, żeby oba wydarzenia promowały się nawzajem, pokazując różne oblicza muzyki powstającej w czasie rzeczywistym, nieważne, czy nominalnie dawnej czy współczesnej, i podsyłały sobie publiczność, a nie konkurowały ze sobą?
Jak się rozerwać? (pomiędzy dwa festiwale)
W zeszłym roku biegałem między Spontaneous Music Festival a Poznańską Wiosną Muzyczną, czyli wydarzeniem przynajmniej z nazwy współczesnym – te muzyczne maratony skutkowały kontuzjami i urazami. Teraz muszę wymyślić, jak bezkolizyjnie przetruchtać między improwizowaną teraźniejszością, dziejącą się jednorazowo, zupełnie niepowtarzalną, a kultywowaną starodawnością nowych interpretacji wiekowego repertuaru.
Bo co ja poradzę, że równie szeroko uśmiecha mi się posłuchanie litewskiego zespołu wokalnego GŠ Ansamblis wykonującego „liturgiczno-muzyczny rękopis «Clavis Cœli», spisany w 1760 roku w Grodnie i użytkowany przez wileńskich bernardynów”, jak i występów skrzypaczki Biliany Voutchkovej – zupełnie przypadkowo, zarówno ona, jak i ansambl po raz pierwszy występują w Poznaniu. Legendarny Ensemble Micrologus także wcześniej u nas nie gościł, a na festiwalu Katharsis zaprezentuje program „Najwyższe żwierciadło” skupiony wokół czternastowiecznego kompozytora Niccolò da Perugii.
To nie tylko okazja do usłyszenia rzadko wykonywanego repertuaru, ale też nieczęsto obecnych na naszych estradach instrumentów jak viella, portatyw, naccaroni, rebek czy trąba średniowieczna. Mówimy teraz o drugim festiwalowym weekendzie, konkretnie o 15 października, więc wtedy Katharsis Festival będzie zabiegał o uwagę z odbywającym się w CK Zamek „uro osiem i dół”, festiwalem łączącym muzykę, film, performance i poezję.
I cóż, że wiersze trochę inne niż u średniowiecznych kompozytorów wykonywanych podczas Katharsis – wszak z pewnością na obu festiwalach uda się znaleźć wspólne toposy. Niestety również w tym przypadku nie ma wymiany informacji ani żadnej koordynacji między wydarzeniami.
O, i jeszcze coś!
„uro osiem i dół” rozgrywa się pomiędzy 14 a 16 października. Pojawi się tu mieszanka artystów, którzy już w Poznaniu grywali, jak i takich, którzy wystąpią u nas premierowo. Na pewno będzie to poznańska premiera filmów Bartosza Zaskórskiego, znanego z muzycznych aktywności pod szyldem Mchy i Porosty. Podczas festiwalu usłyszymy także Das Zastawa Trio (improwizacja pełną gębą, a nawet trzema), Marcina Olejniczaka, Krew z kontaktu, Monikę Pich, Ba:zel oraz DMNSZ.
Co ciekawe, ten ostatni będzie także częścią Spontaneous Music Festival, gdzie wystąpi w triu z Pere Xirau i Àlexem Reviriego. Na tym święcie improwizacji znakomicie odnalazłby się też zapewne Ryszard Lubieniecki, niestroniący od spotkań z innymi muzykami i w takich kontekstach nadający współczesne oblicze średniowiecznemu instrumentowi – przenośnym organom zwanym organetto (lub portatywem). To pieśń przyszłości, bo na razie Lubieniecki wystąpi na zaproszenie Katharsis, grając „najstarszą zachowaną muzykę na instrumenty klawiszowe”.
Jaka to wielka radość – 11 października, w najzupełniej niepozorny wtorek, kiedy to o uwagę nie zabiegają żadne inne festiwale.
O tym, ile się nabiegałem, co z tego wszystkiego udało mi się wysłyszeć (i jak zmieściłem w harmonogramie Festiwal Händel 2022) – już w następnym odcinku moich przygód.