Ważne wybory Marka Zakrzewskiego
Opublikowano:
7 grudnia 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Co zobaczymy, kiedy oddać swój głos pójdziemy nie do znajomej szkoły, a kilka ulic, wsi, miasteczek dalej, do urzędu, remizy, świetlicy wiejskiej, przedszkola czy salki parafialnej? Jakim metamorfozom podlega ta przestrzeń publiczna, nierzadko jedyna w danej miejscowości, aby na czas wyborów „odpowiadać powadze głosowania”, zgodnie z wytycznymi Państwowej Komisji Wyborczej?” (z tekstu kuratorskiego Anki Gregorczyk).
W publicznej dyskusji komentującej wystawę „Ważne wybory” wzięli udział dr Łukasz Rogowski (Wydział Socjologii UAM), kuratorka Anka Gregorczyk i autor zdjęć Marek Zakrzewski. Wybrane fragmenty tego spotkania relacjonuje Michał Sita.
„Godło, flaga, urna wyborcza, miejsce do głosowania – nietrudno odtworzyć wystrój lokalu wyborczego, przywołać go w pamięci. O ile hasło ,,wybory” rozgrzewa co jakiś czas debatę publiczną, sam lokal wyborczy wydaje się być w tym procesie transparentny. Czy zatem jest on jedynie tłem, czy realną, choć tymczasową, przestrzenią demokracji?” (z tekstu kuratorskiego Anki Gregorczyk).
Anka Gregorczyk: „Wystrój lokalu wyborczego powinien odpowiadać powadze głosowania”. Wokół tego sformułowania zdecydował się pracować Marek Zakrzewski, przez ponad 8 lat fotografując wielkopolskie lokale wyborcze.
Marek Zakrzewski: Te bardzo ogólne wytyczne Państwowej Komisji Wyborczej materializują się w bardzo różny sposób w przestrzeniach, które fotografuję. W ciągu 8 lat było to około 200 lokali wyborczych, ostatnio fotografowałem dzięki wsparciu stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Są pośród tych miejsc wyremontowane obiekty sprzyjające symetrycznej aranżacji – centralnie umieszczone jest godło i skromna zasłonka oddzielająca miejsce do głosowania. Czyli jest tam tylko to, co w tym lokalu wyborczym musi się znaleźć: godło, urna, miejsce zapewniające tajność głosowania.
Ale są też przestrzenie, które pokazują, że jedną nogą tkwimy nadal w tradycji, która podpowiada nam te wszystkie ozdobniki: zielone płachty, obrusy, draperie, paprotki, bukiety kwiatów. Spektrum jest naprawdę szerokie – od dekoracji patriotycznych po okolicznościowe gazetki. To wszystko nadal jest powszechne.
Z trzeciej strony wreszcie zdarzają się próby oswojenia lokali wyborczych. Od jednej z pań z komisji usłyszałem: dzięki tej roślince robi się tu bardziej domowo. Za przygotowanie lokali wyborczych odpowiadają zresztą ludzie, którzy na co dzień pracują w szkole, przedszkolu, czy w bibliotece, która na czas wyborów nabiera nowej funkcji. To oni przygotowują przestrzeń. Przewodniczący komisji sprawdza tylko, czy zgadza się konieczne wyposażenie, natomiast inwencja estetyczna wychodzi od kogoś innego, za wystrój odpowiada na przykład pan woźny.
Transformacja w lokal wyborczy
MZ: W Poznaniu lokalami wyborczymi są przede wszystkim szkoły, dlatego jeżdżę też poza miasto, i tu spektrum możliwości jest zdecydowanie szersze. To przedszkola i żłobki, urzędy gminy, świetlice wiejskie, remizy, salki parafialne, czasem wielkie hale sportowe, a czasem pomieszczenia nie większe niż kilkanaście metrów kwadratowych. Skupiłem się na problemie adaptowania takich miejsc – przestrzeni wspólnych, na co dzień pełniących jakąś funkcję dla danej społeczności, które w dniu wyborów podlegają transformacji związanej z podniosłym charakterem tego dnia i z całym dodatkiem estetyczno-patriotycznym.
AG: To improwizowane przestrzenie, korzystające z tymczasowych rozwiązań, jak udrapowana tkanina spięta zszywkami, zakrywająca coś, czego nie powinniśmy widzieć.
Łukasz Rogowski: Takie zakrywanie jest właśnie najlepszym wskaźnikiem tymczasowości. Materace do WF-u muszą być na chwilę pod czymś schowane, bo nie pasują, są ukryte za jakąś kotarą, która trzyma się prowizorycznie na jednej nitce.
Dla mnie to jest urocze.
Jednocześnie takie zabiegi mają swoją funkcję. Istnieje takie pojęcie jak dyscyplinująca architektura – to przestrzeń, która zmusza nas do wykonywania pewnych czynności i sprawia, że innych nie chcemy wykonywać, skłania do pewnych zachowań, ogranicza inne. W jednych miejscach nie biegamy, inne do tego zachęcają. Mam wrażenie, że to, co na zdjęciach widać, to właśnie estetyka dyscyplinującej aranżacji przestrzeni. Wchodzimy do sali gimnastycznej, w której na co dzień skaczemy przez kozła, ale w momencie, gdy znajdzie się tam godło, flaga czy zielony obrus, wystrój nas dyscyplinuje. I nie chodzi mi o to, że nagle stajemy się poważni i słyszymy w sercu Mazurka Dąbrowskiego, ale o to, że dzieje się w przestrzeni coś, co sprawia, że chwilowo wchodzimy w nieco inny świat.
AG: Gdy się przyjrzeć tym fotografiom, okaże się, że wiele elementów – takich jak płachta zasłaniająca materace w sali gimnastycznej, zasłonki, obrus, czasem flaga – ma swoje zagięcia, które wskazują, że są używane w ten sam sposób już któryś rok z rzędu. Mają postrzępione rogi, wiele razy były składane i rozkładane. Prawdopodobnie ktoś trzyma je w jakimś kartonie, który co wybory wyjmuje z szafy, odkurzy, i rozłoży wszystko w ten sam sposób. To taki zestaw wyborczy, jak ozdoby na święta.
Michał Sita: Czyli dekoracje w lokalu wyborczym pełnią podobną funkcję, co flaga? Odrealniają sytuację sali gimnastycznej i sprawiają, że czujemy, że znaleźliśmy się w niecodziennej przestrzeni? Czy to, że efekt zmiany funkcji osiągamy dość absurdalnymi środkami, takimi jak paprotka, ma znaczenie?
ŁR: Patrzymy na te przestrzenie z wielkomiejskiej perspektywy, posiadając pewną wrażliwość i kompetencje kulturowe i, być może, traktujemy te elementy wystroju jako coś dziwnego. Ale może przecież tak być, że w niewielkiej miejscowości pod Poznaniem to nie będzie dziwne, a paprotka sprawi, że ktoś poczuje się bardziej domowo, doceni wysiłek i estetyczny efekt, doceni fakt, że znalazły się tam rośliny.
Flaga, symbole patriotyczne i krzyże to jedno, ale z drugiej strony pojawia się coś, co sprawia, że przestrzeń lokali wyborczych staje się swojska i przyjemna. Zastanawiałem się, jak tę estetykę nazwać, nie wartościując i nie deprecjonując jej, i wpadłem na to, że adekwatnym terminem mogłaby być estetyka ludowa.
W ramach badań, które prowadziliśmy kilka lat temu, powstały zdjęcia dokumentujące sposoby udomowienia klatek schodowych. Pojawiały się tam ławeczki, krzesło, sofa, kwiatki – obiekty, którymi sąsiedzi wspólnie się opiekowali, tworzące półpubliczne przestrzenie służące do tego, by usiąść i pogadać. To była dokładnie ta sama estetyka – na środku wielkiej sali znalazł się dywanik i krzesełka, kwiatek pojawił się w miejscu, w którym nie powinno go być.
Wiemy, że coś tam nie gra, jest nie na miejscu i nie pasuje, zadajemy sobie pytanie, skąd to się wzięło? A jednocześnie właśnie te detale nadają koloryt i klimat, sprawiają, że przestrzeń staje się fajna.
Taki wystrój lokalu wyborczego może być lepszym rozwiązaniem, niż gdybyśmy tworzyli wyrafinowaną, wielkomiejską, właściwą klasie średniej estetykę, do której być może część z nas jest przyzwyczajona.
Standaryzacja?
AG: Jak takie decorum może wpływać na nasze nastroje okołowyborcze, jak może wpływać na to, jak jesteśmy nastawieni, jak się czujemy? Zastanawialiśmy się w pewnym momencie, czy może warto byłoby unifikować wygląd takich miejsc. Ale czy nie stracilibyśmy przyjemności obcowania z folklorem, który stworzyliśmy sami?
MZ: Pewna standaryzacja nastąpiła w ostatnich latach. Udało mi się zarejestrować jeszcze ten czas, kiedy każda jednostka samorządu terytorialnego posługiwała się swoim wzorem urny. Były wersje drewniane, metalowe w różnych kształtach, kartonowo-tekturowe o różnych stopniach zużycia. To się skończyło. Teraz wszędzie występuje przezroczysta urna z plexi. Ale razem z tą zmianą okazało się, że standaryzowane urny są za szerokie, by zmieścić się w istniejące drzwi. I to stało się pretekstem, by na koszt samorządu w niektórych salach szkolnych pojawiły się nowe, szersze wejścia.
ŁR: Wracając do pomysłu, by wszystkie lokale wyborcze wyglądały tak samo – czy właśnie to nie budowałoby dystansu? Czy wtedy nie zaczęlibyśmy zwracać uwagi, że znajdujemy się w pewnej specyficznej przestrzeni, która staje się sterylna?
W przestrzeni zawarty jest potencjał polityczny dotyczący tego, kto z niej może korzystać.
Przestrzeń sterylna byłaby być może bliższa mieszkańcom miast, ale nie każdy by się w niej dobrze czuł. Co by było, gdyby tę standaryzowaną estetykę determinowała na przykład IKEA? Nie mówię, że w estetyce, którą pokazujesz na zdjęciach, każdy się odnajdzie, ale ona ma jednak ten walor, że jest swojska.
Poza tym, jeśli standaryzować, pojawiłyby się wątpliwości, jak miałaby taki standard wyglądać? Miałby być oparty na wiejskich czy miejskich elementach? Wschodnich czy zachodnich? Z tyłu głowy pojawiłoby się pytanie, które i u nas krąży niewypowiedziane – czy to, jak wygląda lokal wyborczy, wpływa na podejmowane przez nas decyzje? Czy zachęca lub zniechęca wyborców konkretnego kandydata czy konkretnej partii?
Humor?
MS: Jak podchodzisz do tej ludowej estetyki? Któreś elementy wystroju sprawiają ci szczególną przyjemność? W twoich pozornie zdystansowanych kadrach kryje się sporo humoru.
MZ: Na pewno lubię sytuacje, gdy przestrzeń jest uporządkowana, gdy widzę dążenie do symetrii, gdy da się zidentyfikować jakiś element dominujący. Czasem, gdy pytam komisję, gdzie według państwa jest centrum tej sytuacji wyborczej, odpowiada mi wzruszenie ramion. Nie wiadomo. Symetria porządkuje i nie szkodzi, ułatwia też fotografowanie, łatwiej wtedy znaleźć kadr.
Mam natomiast dyskomfort w przestrzeniach upupiających, gdy czuję, że nie mam już 7 lat, a całe otoczenie jest podporządkowane dzieciom w tym wieku, z rysunkami na ścianach, pastelowymi kolorami i krzesełkiem, na którym muszę usiąść, by oddać głos, a na którym nie mam szans się zmieścić.
Nie ukrywajmy, czasami wchodząc do lokalu wyborczego, mówię: wow! Ktoś naprawdę popłynął! Są sytuacje, zestawienia i konfiguracje, których bym sobie nie wyśnił. I to jest motorem do dalszego fotografowania. Staram się jednak zdystansować, nie podbijam absurdu.
Humor, o którym mówimy, wynika raczej z tego, gdzie i z jakim przygotowaniem oglądamy te zdjęcia – wiszą przecież w galerii. Tutaj wywołują uśmiech – może politowanie, może czujemy, że te sytuacje są przytłaczające? Czasem widać, i nie da się tego ukryć, że pewne starania dążące do estetyzacji wychodzą poza to, co bylibyśmy w stanie zaakceptować. Ale to kwestia bardzo subiektywna.
ŁR: To kwestia klasowa.
MZ: Nie da się tego traktować zero-jedynkowo i stwierdzić autorytarnie, co jest w porządku, a co nie jest. Jako fotograf cieszę się z tej różnorodności, z którą mam do czynienia. Jest fascynująca. Dzięki niej mam co robić. Ale jednocześnie jako obywatel zastanawiam się: kiedy okoliczność wyborcza rozgrywa się w adekwatnych realiach, a kiedy pojawiają się zgrzyty?
Info
Marek Zakrzewski (1985) jest członkiem kolektywu FOTSPOT, fotoreporterem Polskiej Agencji Prasowej, nauczycielem fotografii w Technikum Łączności w Poznaniu. Absolwent fotografii na UAP i filologii na UAM w Poznaniu, w trakcie studiów magisterskich w Instytucie Fotografii Twórczej w czeskiej Opawie. Projekt „Ważne wybory” w roku 2022 (VI–XI) jest realizowany przy wsparciu stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Ważne wybory
Marek Zakrzewski
kuratorka Anka Gregorczyk
wystawa fotografii czynna od 10 listopada do 9 grudnia 2022
Galeria Centrala, pl. Cyryla Ratajskiego 6a w Poznaniu
wstęp wolny