Heroizm kobiet, mądrość feministek
Opublikowano:
17 lutego 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Emilia Teofila Nowak, uczestniczka programu pt. „Goście Radziwiłłów”, opowiada o najnowszej powieści „Westalki”, a także zdradza tajniki kursów kreatywnego pisania, które prowadzi.
Jakub Wojtaszczyk: Jesteś w trakcie pisania nowej powieści, „Westalki”. O czym jest?
Emilia Teofila Nowak: Pomysł tak naprawdę jest bardzo stary, ale dopiero teraz, właściwie dziesięć lat po napisaniu debiutu, udało mi się go przelać na papier. To kontynuacja przygód Lidii, którą garstka czytelników zna z „Piromanów”.
Główny wątek stanowią trudne relacje między, często niedojrzałymi emocjonalnie, rodzicami a dorastającymi dziećmi.
Mamy do czynienia przede wszystkim z rozmaitymi parami matek i córek – Iwona żyje w wiecznej żałobie, a ambitna Lidka, jej córka, zupełnie nie potrafi zrozumieć, skąd ten olbrzymi smutek. Walczą ze sobą, szarpią się w emocjach. Otylia zupełnie zaniedbuje swoje dzieci, a w nastoletniej Mai gniew i pustka z powodu braku matczynej miłości przeradzają się w uzależnienie i serię bardzo niefortunnych wyborów. Wanda zupełnie straciła kontakt ze swoją córką, Kaśką, która nie potrafiła wytrzymać z osobą, która na piedestale stawia obcych ludzi i każdy jej czyn uwarunkowany jest przez pytanie: „Co ludzie powiedzą…?”.
Judyta z kolei w ogóle nie ma matki, brakuje jej w życiu jakiejś przewodniczki, ojciec boi się jej porywczych reakcji. A Bohdan, Daniel i Przemek to faceci wychowani bez ojcowskiej ręki.
I ten brak bywa bardziej intensywny niż obecność. Na każdego miał ogromny wpływ, ale oddziaływał bardzo zróżnicowanie. Starałam się pokazać też dziwną grę między animą i animusem, czyli pierwiastkiem żeńskim i męskim w psychice człowieka. Główna bohaterka rozpoczyna proces indywiduacji, zaś w jej rodzinnym miasteczku, wielkopolskim fikcyjnym Pustkowie, dochodzi do kolejnych kryzysów… A tak naprawdę „Westalki” to po prostu kolejna powieść o odnalezieniu siebie i miłości. Głównie własnej.
JW: Piszesz też o siostrzeństwie. Czy wątek feministyczny jest istotny w twojej twórczości?
ETN: Podziwiam heroizm kobiet, mądrość feministek i niesamowite psychiczne oparcie. Więź prawdziwej przyjaźni między kobietami jest absolutnie wyjątkowa i potężna. Myślę, że ma uzdrawiającą moc.
Sama wielokrotnie doświadczyłam, jak ważna w moim życiu była pomoc kobiet, ich głębokie zrozumienie na wielu poziomach, wykraczająca daleko poza ego.
Niestety, często w życiu zawodowym lub takim sąsiedzkim, małomiasteczkowym, bywa, że ego gra pierwsze skrzypce. I w ten sposób słyszę, że jakaś znajoma mówi: „Nie lubię pracować z kobietami”, „Matki są najgorsze”, „Mam po dziurki w nosie koleżanek”. Jest mi przykro, gdy to słyszę, bo to oznacza, że kobieta skrzywdziła kobietę. A w siostrzeństwie właśnie chodzi o to, by traktować tę drugą poniekąd jako siebie. Zamiast kopać dołki, udowadniać, która jest lepsza w oczach mężczyzn, pomogę tej drugiej stać się lepszą, dam jej wszystkie możliwe ku temu zasoby. Niech będzie jak najlepszym człowiekiem! Ale do takiego podejścia jest jeszcze długa droga, bo najpierw trzeba w sobie rozbudzić absolutną pewność, że sama jestem co najmniej wystarczająco dobra.
A u nas kobiety są przeokropnie niedowartościowane i często pozbawione wiary we własną wartość…
W „Westalkach” przychodzi moment, kiedy główna bohaterka wie, że jej przyjaciółka popełnia błąd. Jest zaślepiona i nie posłucha mądrej rady. Lidia może więc tylko obserwować, co dzieje się z Judytą. A gdy stanie się to, co podejrzewała od samego początku, w nieszczęściu wesprze przyjaciółkę, zamiast mówić: „A nie mówiłam”. Myślę, że takie zachowanie to już bardzo dużo. Nie osądzajmy, tylko złapmy się za ręce i ciągnijmy w górę.
JW: W „Westalkach” pojawia się katastrofa ekologiczna, putinowska infiltracja… Nie boisz się współczesnych tematów, nawiązań?
ETN: Nie chcę zwracać niczyjej uwagi na jakiekolwiek problemy – jest ich tyle, że wystarczy włączyć telewizor albo zescrollować social media, by pogrążyć się w czarnych myślach. Dlatego też ludzie wypierają złe informacje – to właściwie cecha pierwszego stadium żałoby… Nie, te zjawiska to po prostu tło naszej codzienności. Nie poruszając tych tematów, odrealniłabym moją książkę już zupełnie, a zdarzają się w niej elementy realizmu magicznego, i napisałabym baśń, a nie powieść współczesną.
Katastrofa ekologiczna to fakt.
Tak samo jak to, że putin (mała litera z premedytacją) zatrudnia farmy trollów do prowadzenia fikcyjnych kont w mediach społecznościowych, by propagować swoją chorą ideologię i prać ludziom mózgi. To się po prostu dzieje. I nie boję się, ale jestem ciekawa odbioru czytelników, zwłaszcza że często nawiązuję w książce do pandemii.
JW: Jak „Westalki” łączą się z twoimi poprzednimi książkami? Ewoluujesz jako pisarka?
ETN: Chciałabym. Na pewno przez dekadę pisania trochę się nauczyłam. Westalki są podobne do moich poprzednich książek, a to oznacza, że jest w nich sporo odniesień do popkultury i literatury wszelakiej, również z wyższej półki. Tak jak w przypadku „Piromanów”, każdy rozdział rozpoczyna się cytatem, ale tym razem ograniczyłam się tylko do największych polskich artystów (może z dwoma czy trzema wyjątkami, gdy posługuję się słowami ukraińskich twórców).
Już wcześniej, zwłaszcza w obyczajowym „Grand Hotelu Granit”, odwoływałam się do ważności życia przodków i posiłkowałam motywem duchów.
Bliski mojemu sercu jest też oniryzm. W przypadku „Westalek” odgrywa on, jak do tej pory, największą rolę w mojej twórczości. Bywa, że bohaterka nie wie, czy to, co przeżywa, jest jawą. Chciałam, żeby i czytelnik miał niezłą zagwozdkę, zwłaszcza na sam koniec…
JW: Nie tylko piszesz, ale też uczysz kreatywnego pisania. Jakie tematy obecnie są dominujące wśród początkujących autorek i autorów?
ETN: Ludzie cały czas piszą o tym samym: o miłości! Nieważne, czy jest to kryminał (między opowieścią o morderstwie przeważnie wije się historia romansu, a czasem jest to nawet ten sam wątek), epickie fantasy czy wspomnienia alkoholika. Ale to tylko mój punkt widzenia. Mogę być stronnicza, w końcu mam do czynienia jedynie z wycinkiem twórczości początkujących autorek i autorów. Pewnie przyciągam do siebie takie, a nie inne osoby.
JW: Jakie są kwestie, które najbardziej zajmują uczestników i uczestniczki warsztatów?
ETN: Na warsztatach poruszamy przeróżne tematy. Staram się dzielić jak najobszerniej wiedzą z zakresu teorii i historii literatury. Mówię, czego możemy nauczyć się od wielkich pisarzy i dlaczego warto czytać ich dzieła.
Drążymy schemat napięcia fabularnego, psychologię postaci, rzeźbimy dialogi i opisy…
Ale przede wszystkim drążymy siebie, by jak najlepiej siebie poznać, a przez to dotrzeć do naszego indywidualnego stylu. Są rzeczy ważniejsze niż forma. Czasem jest to przesłanie. A kiedy indziej tekst nie ma aż takiego znaczenia jak to, że jego twórca odważył się przyjść na warsztaty. Podzielić własną historią. Spełnić swoje małe marzenie o tym, że trafia do ludzi, którzy wreszcie rozumieją jego dylematy, ponieważ w swoim środowisku nie znajduje osób z podobną wrażliwością. Czasem nie wiadomo, czego człowiek nie wie, ale jedno jest pewne: na warsztatach się tego dowie.
Trafiają się grupy, gdzie ktoś z osób uczestniczących jest po sześćdziesiątce, a mamy i nastolatki.
To, że mogą ze sobą wtedy porozmawiać, wymienić doświadczeniami i stworzyć coś wspólnie, jest niesamowitą przygodą. W naszym podzielonym kraju brakuje okazji do swobodnej dyskusji w bezpiecznej przestrzeni. Starzy mają swoje racje, młodzi mają swoje racje, a nie o to chodzi, żeby mieć rację, tylko żeby budować dialog, uczyć się od siebie wzajemnie dobrego życia, i pisanie jest do tego naprawdę doskonałą okazją.
Emilia Teofila Nowak – urodzona pod liściem paproci autorka powieści („Piromani”, „Hotel Aurora”, „Grand Hotel Granit”) i opowiadań („O trzech wykastrowanych kotach”, „Niepokonana Helena Stein”). Promuje czytelnictwo, kulturę oraz autoterapię z dziennikiem. Od ponad 10 lat prowadzi bloga fabrykadygresji.pl, na którym pisze o pisaniu i zamieszcza treści lifestyle’owe. Uważa, że literatura to więcej niż życie: to rozwój i magia. Zawodowo prowadzi warsztaty kreatywnego pisania, a także jest specjalistką od content marketingu i strategii budowania marki. Pisanie ma dla niej wymiar użytkowy i duchowy. Bez względu na obszar działań pokazuje, że słowa mają moc. Prywatnie uwielbia podróże, również po rubieżach własnego umysłu. IG: @emiliateofila