Fryderyk dla muzycznych archeologów
Opublikowano:
1 sierpnia 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Łukasz Borowicz, dyrektor muzyczny Filharmonii Poznańskiej, słynie z odkrywania muzyki zapomnianej. Tym razem do współpracy zaprosił pianistę Jacka Kortusa i wiolonczelistę Bartosza Koziaka, z którymi zagłębił się w partyturach Feliksa Nowowiejskiego. Efekt? Nagroda Fryderyka w kategorii Album Roku – Muzyka Koncertująca.
Płyta z dwoma koncertami Feliksa Nowowiejskiego – fortepianowym c-moll op. 60 (zwanym Słowiańskim) i wiolonczelowym op. 55 – została nagrana przez Filharmoników Poznańskich oraz pianistę Jacka Kortusa i wiolonczelistę Bartosza Koziaka pod batutą Łukasza Borowicza w 2022 roku. Wcześniej koncert wiolonczelowy wykonano w Auli Uniwersyteckiej w Poznaniu, a koncert fortepianowy podczas inauguracji Festiwalu „Chopin w barwach jesieni” w Ostrowie Wielkopolskim.
Borowicz lubi odkrywać zapomniane dzieła
– Kiedy wiele lat temu starałem się odkrywać utwory zapomniane, należałem do wąskiego grona muzycznych archeologów w dziedzinie muzyki polskiej. Minęło trochę lat i przybyło nas, dyrygentów i instrumentalistów, którzy poszukują zapomnianych partytur – opowiada Łukasz Borowicz. – Bardzo mnie to cieszy. Od zawsze marzyłem, aby usłyszeć wiele utworów, a koleżanki i koledzy nagrali je. Na mojej półce z muzyką polską zaczyna brakować miejsca na płyty. Jeszcze nie tak dawno twórczość wielu kompozytorów pozostawała zamknięta w partyturach, a teraz ich dyskografia jest prawie kompletna. Należy do nich m.in. Feliks Nowowiejski.
Łukasz Borowicz nie ukrywa, że kierując Polską Orkiestrą Radiową, miał okazję nagrywać tego typu muzykę. I czyni to nadal z różnymi zespołami.
Ma w swoim dorobku nagranie m.in. „Quo vadis”, „Legendy Bałtyku”, II i III Symonii Feliksa Nowowiejskiego. Dyrygent ma świadomość, że nasza rodzima twórczość nie obfituje w koncerty instrumentalne i dlatego zainteresował się koncertami wiolonczelowym i fortepianowym twórcy „Roty”.
Podczas nagrywania utworów Nowowiejskiego, o czym przekonał się dyrygent, trzeba liczyć się z różnymi sytuacjami.
– Nie było problemów z „Quo wadis”, ponieważ partytura była wydana za życia kompozytora – mówi Borowicz. – II i III Symfonia pozostały w manuskryptach. Niestety, koncert wiolonczelowy i fortepianowy są obarczone redakcyjną działalnością synów Nowowiejskiego. Aby dotrzeć do oryginału, należałoby wykonać potężną, wymagającą nakładów finansowych pracę. Dysponując różnymi zapisami, musieliśmy dokonywać wyborów. I dzięki temu koncert wiolonczelowy nagraliśmy z dwoma zakończeniami, bo takie istnieją w archiwum twórcy. Koncert fortepianowy po redakcji synów jest o połowę krótszy od oryginału. Polubiłem tę wersję, nie jestem też pewien, czy potencjalny organizator koncertu wybrałby wersję pełną, bardzo obszerną.
Kortus: zostałem zaproszony
– Wcześniej jako wykonawca nie zetknąłem się z twórczością Feliksa Nowowiejskiego – nie ukrywa Jacek Kortus. – Na co dzień związany jestem raczej z muzyką romantyczną i neoromantyczną. Propozycja nagrania właściwie nieznanego koncertu zaintrygowała mnie. Po pierwszej lekturze pozaklejanej partytury koncert Nowowiejskiego zaskoczył mnie swoją narracją, którą w nim znalazłem. Głęboki symfonizm w tym dziele idzie w parze z partią fortepianową. Zaskoczyły mnie nieoczywiste brzmienia i rozwiązania harmoniczne. Ciekawi mnie, co kryje się pod białymi bibułkami…
Kortus nie ukrywa, że chciałby poznać dzieło w kształcie oryginalnym, ale ma też świadomość, że wersja, którą nagrał, ma skończoną formę, tworzy zamkniętą całość. Chociaż? W kilku miejscach „gołym uchem” słychać, że te cięcia są zaskakujące, a nawet dziwne.
Jakby fraza fortepianu nagle została urwana lub mogła pójść innym tropem.
– Musieliśmy się dość mocno nagłowić i wypróbować parę rozwiązań. Musieliśmy podejmować wiele decyzji, które byłyby spójne dla całości… Wraz z upływem czasu utwór w skróconym kształcie zaczynał się nam – orkiestrze, dyrygentowi i mnie – podobać. Mam nadzieję, że po tej płycie inni pianiści sięgną po ten koncert. Może ktoś znajdzie fundusze, które pozwolą na źródłową edycję działa i nagranie oryginalnej wersji – wyraża swoją nadzieję pianista.
Koziak: z kompozytorem łączy mnie wiolonczela
– Gram na wiolonczeli należącej w przeszłości do Dezyderiusza Danczowskiego, dla którego Feliks Nowowiejski pisał ten koncert. Wiemy, że Danczowski nad nim pracował, ale nie ma pewności, czy zagrał go publicznie, ponieważ ukończenie dzieła zbiegło się z wybuchem II wojny światowej – opowiada Bartosz Koziak.
Wykonawca koncertu wiolonczelowego na nagrodzonej płycie twierdzi, że Nowowiejski, pisząc koncert dla tak wybitnego instrumentalisty, niczym się nie ograniczał. Wiedział, że Danczowski zagra wszystko. Utwór jest niewyobrażalnie trudny technicznie. Te trudności wynikają głównie z tego, że kompozytor potraktował wiolonczelę nie jak instrument strunowy, tylko jak organy, i na dodatek wtopił to w orkiestrę.
W tym koncercie nie ma zbyt wiele miejsc na „piękne melodie”, z którymi publiczność kojarzy wiolonczele.
– Ten utwór jest zupełnie inny. Jego autor posługuje się tym, co było dotąd znane w twórczości wiolonczelowej, ale umieszcza te doświadczenia w nowym kontekście – tłumaczy Koziak. – Nie można kompozycji Nowowiejskiego porównać z innymi koncertami wiolonczelowymi.
Artysta nie wie, czy koncert ten doczeka się kolejnych wykonań, i mówi: – Nie żałuję. To było bardzo interesujące doświadczenie.
Fryderyk dla Nowowiejskiego
Dla Łuksza Borowicza to nie pierwszy Fryderyk. Dyrektor muzyczny Filharmonii Poznańskiej twierdzi, że jest to nagroda dla wszystkich artystów biorących udział w tym przedsięwzięciu. Fryderyki w muzyce klasycznej – mówi Borowicz – przerywają na chwilę ciszę medialną, która wokół niej panuje.
Płyta „Feliks Nowowiejski, Piano Concerto in D Minor, Op. 60 Slavic; Cello Concerto, Op. 55”, ukazała się nakładem wytwórni DUX.