Bankowa kamienica. Rynek 2 w Lesznie
Opublikowano:
30 sierpnia 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
W zachodniej pierzei leszczyńskiego Rynku stoi kamienica z numerem 2. To jeden z największych budynków przy głównym miejskim placu. Jaka jest jego historia?
Nieruchomość w październiku 1801 roku od niejakiego Foerstera zakupił Ernest Keller. Wydał na nią 3000 talarów reńskich. W jej skład wchodził dom mieszkalny z kilkoma stajniami, podwórze oraz budynek gospodarczy. Wysoka cena i liczne zabudowania wskazują, że kamienica mogła zajmować podwójną parcelę. Keller sprzedał nieruchomość Samuelowi Gottliebowi Schubertowi, a jego syn Antoniemu Górczyńskiemu. Ten ostatni przejął ją na własność 7 lutego 1877 roku. W przeciwieństwie do wielu kamienic leszczyńskiego Rynku, budynek po 1920 roku, kiedy Leszno powróciło do macierzy, nie zmienił właściciela.
Rozbudowa z rozmachem
Górczyński zatrudnia świetnego architekta Franza Feuera. Ten przekształca stajnię na mieszkalną oficynę.
W 1901 roku powstaje budynek tylny. Jego ciekawym akcentem jest zachowana do dziś (w nieco zubożonej wersji) wieżyczka z czterospadowym dachem z iglicą.
Prawdopodobnie także na zamówienie Górczyńskiego na elewacji od obecnej Słowiańskiej pojawiła się figura przedstawiająca Hermesa (również zachowana). O tym, że kamienica należała do największych przy rynku, może zaświadczać fakt, że od strony głównego placu miasta przez pewien czas znajdowały się w niej trzy lokale handlowe. Winiarnia Górczyńskiego zajmowała natomiast całe piętro długiego gmachu, ciągnącego się wzdłuż obecnej ulicy Słowiańskiej. Sklepy znajdowały się także w oficynie.
Rynek 2 to był doskonały adres na rozpoczęcie działalności. Wystarczy wspomnieć, że tutaj w 1911 roku zaczęła się kariera niezwykle popularnego zegarmistrza Mariana Stajewskiego.
Postawny mężczyzna, który żył ponad sto lat, po dekadzie przeniósł się na sąsiedni narożnik do kamienicy numer 38. Rynek 2 to również miejsce, gdzie uruchomili swój interes bracia Kotlarscy. Skład bławatów prowadzili tutaj od 1922 do 1926 roku.
Innymi najemcami byli: kupiec Andrzej Just, fabrykant Stanisław Konieczny oraz kupiec Antoni Misiak.
W przypadku tego ostatniego warto przywołać ciekawostkę.
W noworocznym wydaniu „Głosu Leszczyńskiego” z 1928 roku zamieszczono reklamę wspomnianego Misiaka.
W niej kupiec nie tylko poleca swój skład artykułów męskich i przyborów wojskowych, ale informuje o zmianie adresu. Przeniósł się z Rynek 2 na Dworcową 1, co oznacza, że dalej handlował w tym samym budynku. Lokal z wejściem od Dworcowej mógł być tańszy od rynkowego.
A może Misiak potrzebował większej powierzchni i stąd przenosiny?
26.10.1926
Ten dzień zmienił dzieje kamienicy, a to za sprawą śmierci Antoniego Górczyńskiego. Właściciel nieruchomości założył wiele dobrze prosperujących interesów, nie założył jednak rodziny. Spuściznę po Górczyńskim stanowiły krajowe i zagraniczne papiery wartościowe, gotówka w różnej walucie, udziały w Banku Polskim, udziały w prasie („Głos Leszczyński”), sklep przy ulicy Kościańskiej, wino i akcesoria winiarskie, ale przede wszystkim ogromna nieruchomość pod numerem Rynek 2 w Lesznie. Najbliższymi spadkobiercami byli Anna i Emil Górczyńscy, rodzeństwo Antoniego, mieszkające w kamienicy brata. Powołali oni kuratora do wyjaśnienia kwestii spadkowych.
Kurator
Został nim emerytowany urzędnik sądowy Benedykt Michałek. Sprawa okazała się niezwykle skomplikowana. Liczna i rozproszona rodzina Górczyńskich zamieszkiwała różne miejsca w kraju i za granicą. Michałek rozpoczął poszukiwania potencjalnych spadkobierców, publikując ogłoszenia w lokalnych gazetach. Przeprowadzał wywiady w sądach powiatowych i urzędach policyjnych.
Kwestia szybkiej sprzedaży nieruchomości była coraz mniej realna.
W tym samym czasie kurator przeprowadził inwentaryzację kantorka zmarłego. Zajęło mu to, jak odnotował, trzy tygodnie. W inwentaryzacji korzystał z pomocy córki. Benedykt swą pracę traktował bardzo skrupulatnie. Brał do ręki każdy świstek papieru, aby odczytać i zdecydować, czy ma on znaczenie dla masy spadkowej. Kurator rozpoczął od sprzedaży gotówki znalezionej w kantorku. Funty bilonu niemieckiego zakupił zegarmistrz Marian Stajewski. Dolary i papiery wartościowe natomiast kurator złożył w depozycie w banku. Żelazną szafę zakupił również Stajewski. Czy przechowywał w niej najcenniejsze czasomierze? Do wyceny wina i akcesoriów zatrudniono restauratora Bolesława Ilskiego, który odkupił sklep przy ulicy Kościańskiej.
Wśród kupców wina znaleźli się najbardziej rozpoznawalni ludzie ówczesnego Leszna: lekarz Bronisław Świderski, restaurator Teofil Zgaiński czy weterynarz Kazimierz Gummer.
Można zatem wysnuć tezę, iż Górczyński był mistrzem produkcji biblijnego napoju i nic dziwnego, że interes przynosił ogromne zyski.
Problemy z lokatorami – Just
Lokator Just zgłosił zamiar chęci zakupu części wyposażenia kantorka. Jednocześnie zgłosił problemy natury budowlanej. W pralni zawalił się sufit i tylko cud sprawił, że zatrudniona przez niego praczka akurat była nieobecna w pomieszczeniu, co pozwoliło uniknąć okaleczenia. Ekspertyza wykazała nieprawidłowości i zlecono przeprowadzenie prac remontowych, co oczywiście generowało koszty. Niemniej Just, jako osoba płacąca komorne, miał prawo wymagać odpowiednich warunków tak mieszkalnych, jak i do prowadzenia handlu.
Problemy z lokatorami – Konieczny
Stanisław Konieczny był właścicielem Polskiej Fabryki Odzieży. Mieściła się ona przy ulicy Kościańskiej 9–11. Natomiast na cele magazynowe fabrykant wynajmował lokal pod adresem Rynek 2 (wejście od ówczesnej Dworcowej, dziś Słowiańskiej).
Rozpoczął w dzierżawionym lokalu prace remontowe. Po krótkim czasie otrzymał od Miejskiego Urzędu Budowlanego pismo nakazujące zaniechania prac. Fabrykant w odpowiedzi argumentował, że od właściciela, pana Górczyńskiego pozwolenie na wszelkie przebudówki otrzymał. W korespondencji pisał także o tym, że o rozpoczęciu remontu poinformował miejskie władze.
Tutaj do akcji przystępuje kurator Michałek. Okazuje się, że to na jego prośbę nastąpiło wezwanie do przerwania robót. Michałek skarżył się także, że cegły wybite w celu wstawienia nowych drzwi ciągle leżą na podwórzu. Urząd Budowlany poinformował kuratora, że skierował pismo do Koniecznego o nakazie zaprzestania działań. W dalszej części sprawy Michałek pisze do służb budowlanych m.in.:
„Panu Stanisławowi Koniecznemu dotychczas ani śniło się zaniechać przebicia drzwi i doprowadzenia muru do stanu pierwotnego (…). Domagam się ponownie stanowczo, aby pod nadzorem policyjnym pan Konieczny zamurował przebity mur i to bezzwłocznie”.
Sprawę zakończyło pismo z magistratu do kuratora, w którym powołano się na „§ 3 b. ord. budowl.” z 28.04.04 r. Na jego podstawie p. Konieczny nie potrzebował zezwolenia na przebicie drzwi, a musiał jedynie donieść o takim zamiarze. Czyżby przedstawiciel prawny, który zjadł zęby na procesach, nie miał pojęcia o tym paragrafie?
Rodzeństwo Górczyńskich
Anna i Emil to osoby liczące w momencie śmierci Antoniego ponad 80 lat. Rodzeństwo zajmowało mieszkanie w kamienicy brata, co powodowało, że miało nieograniczony dostęp do wyposażenia, które także stanowiło masę spadkową. Wywołało to wiele konfliktów z kuratorem.
Obie strony wzajemnie oskarżały się, że z mieszkania znikała gotówka. Michałek podejrzewał rodzeństwo, rodzeństwo Michałka.
Zniknął także komplet srebrnych sztućców, składający się z 12 noży, 12 widelców, 12 łyżek i 24 łyżeczek z monogramem AG (co wynikało z deklaracji znajdującej się w Urzędzie Skarbowym). Zniknęła wreszcie majolikowa waza, którą Michałek wielokrotnie widział, będąc u Górczyńskich.
Wzburzony kurator postanowił wezwać komornika, aby w jego obecności sporządzić inwentaryzację mieszkania, które (w mniejszej części) należało także do pozostałych spadkobierców – Benedykt Michałek odnalazł w Trzemesznie rodzinę Górczyńskiego, uprawnioną do otrzymania części spadku. Kurator zwrócił się pisemnie do Emila, aby ten zwrócił zaginione, cenne elementy wyposażenia.
Michałek zanotował także, że Górczyńscy cierpią na demencję i zapominają wiele faktów. Podczas każdej kolejnej wizyty musi przedstawiać sytuację od początku. Jednocześnie zauważył, iż Emil albo zapomina, albo udaje, ponieważ boi się swojej siostry.
Po kilku dniach odnalazła się waza oraz niekompletny sztuciec. Wezwany na miejsce komornik Nawrocki sporządził inwentarz, w którym… brak majolikowej wazy. Ta ponownie w tajemniczych okolicznościach się znalazła.
Kolejne kłopoty – Plucińska
Pewnego dnia z roszczeniem do kuratora wystąpiła owdowiała radczyni Plucińska. Udowodniła, że część sprzedanego wina należała do jej męża. Sprawę załatwiono szybko i ugodowo. Plucińska otrzymała 200 złotych. Warto zaznaczyć, że już wcześniej z masy spadkowej pokryto koszy remontu u Justa. Także Michałek korzystał z pieniędzy, aby zapłacić za zamieszczane w prasie ogłoszenia poszukiwaniu spadkobierców.
Sprzedaż kamienicy i śmierć Górczyńskiej
Ostatecznie nieruchomość sprzedano Miejskiej Kasie Oszczędności. Jednocześnie rodzeństwu zagwarantowano trzypokojowe mieszkanie, za które oczywiście musiało płacić. Nocą z 23 na 24 lutego 1928 roku umiera Anna Górczyńska. Być może zmartwiło do Michałka, ostatecznie jednak znacząco przyspieszyło rozwiązanie sprawy. Anna jedynym spadkobiercą uczyniła bowiem Kazimierza, syna jej brata Emila. Schorowany Emil przeniósł się do syna. Opróżniono w ten sposób mieszkanie, które przejęła nowa właścicielka – Miejska Kasa Oszczędności. Zawartość lokalu i wszystkie przedmioty po Antonim Górczyńskim (m.in. złoty zegarek i garnitur) zostały sprzedane z wolnej ręki, a zyski rozdzielono pomiędzy spadkobierców.
Jeden budynek, wiele działalności
Kamienica u zbiegu Rynku z obecną Słowiańską mieściła różne instytucje, reprezentujące rozmaite branże. W czasie okupacji działała tutaj m.in. administracja miejska. W latach powojennych nieruchomość stała się własnością Powszechnej Kasy Oszczędności. Mieściła też m.in. Przedsiębiorstwo Handlu Detalicznego Artykułami Fotograficznymi, Zarząd Oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, rozgłośnia lokalna Radia Merkury czy pub Warka.
Obecnie w lokalach od strony Słowiańskiej działają m.in. kancelarie notarialne i adwokackie i szkoła językowa. Z kolei Rynek 2 to miejsce, w którym mieści się oddział jednego z banków.
Podczas kolejnej okazji do spaceru w tej okolicy, warto zadrzeć głowę do góry. Nie tylko, aby zobaczyć wieżyczkę, ale i odszukać Hemesa, który być może posiada zaginione sztućce…