fot. Maria Krześlak-Kandziora, paproć domowa, powiększenie

Słońce paleozoiku

Zanim powstał węgiel, musiała istnieć roślinność. Dla paleobotaników węgiel jest zatem nie tylko surowcem, ale przede wszystkim źródłem wiedzy o organizmach, które żyły tysiące lat przed nami, homo sapiens. A gwoli ścisłości – miliony lat przed nami, 300 milionów lat.

Rośliny chwytają słońce i przekształcają je we własne ciała, tkanki. W uproszczeniu, bo to przecież cały proces, ale takie proste przełożenie słońce – ciało rośliny jest niebywale dynamiczne, plastyczne. Gdy roślina umiera, staje się fitomasą. Dobierają się do niej zwierzęta, grzyby, bakterie.

Rośliny rozkładają się szybko, gdy ma do nich dostęp tlen. Oddają wtedy nagromadzoną w sobie energię słoneczną. Znów uruchamia się zupełnie nienaukowa wyobraźnia, podsuwając obraz gwałtownego wystrzelenia energii pochodzącej ze słońca w kosmos przyrody, gdzie następuje radosne „reuse” – ponowne użycie, obieg, falowanie życia.

Bez tlenu

Gdy rośliny trafią w warunki beztlenowe, stają się torfem, rozpracowywane powoli przez bezkręgowce, bakterie, grzyby (znów, znów). W ten sposób rozkładają się najmniej trwałe składowe ciał roślin. Kiedy niemal niezmienione, odłożone w torfie rośliny zostaną przyciśnięte przez nieorganiczne osady, następuje ich ubicie i odwodnienie.

Wszystko to zmierza ku powstaniu węgla brunatnego. Jeśli poddawany będzie coraz większym naciskom, a co za tym idzie – temperaturze, grzebany głębiej, głębiej – przemieni się w węgiel kamienny, zawierający między 75 a 97% pierwiastka węgla.

Poezja nauce

„Węgiel to nie tylko podstawowy surowiec energetyczny naszego kraju, ale również (…) skała osadowa pochodzenia roślinnego” – przypomina Muzeum Ziemi PAN w tekstach dostępnych na wystawie stałej „Zanim powstał węgiel”.

 

fot. Maria Krześlak-Kandziora

fot. Maria Krześlak-Kandziora

Jeśli dasz tę czarną grudę paleobotanikowi, powie ci, z jakiego okresu pochodzi, jakie rośliny go tworzą, zajrzycie w przeszłość. Można też tę grudę po prostu spalić, pogrzebać przeszłość, pozwolić energii kumulowanej przez lata wystrzelić nie w kosmos przyrody, a w instalacje grzewcze.

Zanim to zrobimy, przypomnijmy sobie garść faktów i sięgnijmy po medium doskonałe – poezję. A co więcej – poezję genialnej Inger Christensen.

 

„tylko nie panikuj, to paprocie
w podróży, zbierają czas i wiążą
go w wiązki, paprocie mają

swój kalendarz, łzy i deszcz
I trochę słońca tak czarnego
Jak wtedy gdy po lesie obnoszą je

ślimaki; o, posłuchaj tych cichych
wachlarzy, jeszcze tykają pod
liśćmi brunatne sekundy

zarodników; może pamiętają
jak leżeliśmy ukryci, ukryci
w miejscach gdzie nie zjawia

się człowiek, aż wreszcie
nadszedł dzień narodzin
i wypełzliśmy

(…)

na firance
w oknie mości się
grudka słońca

 

Węgiel kamienny powstawał w karbonie, czyli w ostatnim okresie paleozoiku.

 

„Wiedzy, którą mamy na temat okresu karbonu, nie da się oddzielić od wyobraźni, która, po pierwsze, umożliwiła dokonanie odkryć naukowych, a po drugie, umożliwia prezentację ich wyników” – pisze Julia Fiedorczuk o tekście „Carboniferous and Ecopoetic” („Karbon i ekopoetyka”) Forresta Gandera i Johna Kinselli.

 

Karbon – to było 300–360 milionów lat temu.

Sześć rzędów wielkości

Fiedorczuk przytacza tekst Gandera w książce „Cyborg w ogrodzie. Wprowadzenie do ekopoetyki”. Pokazuje, jak geolog i poeta używa wyobraźni w cuglach nauki, by plastycznie narysować świat wielkich ważek i skrzypów:

 

„W jednej wersji początku, pod kożuchem z puchu i liści w rozległym, ale płytkim bajorze, mikroskopijne zarodniki mieszają się z glonami przypominającymi skrzydła nietoperzy. Morze, ta mętna zupa z wydzielin i wysiłków, roni tłuste błoto”.

 

fot. Maria Krześlak-Kandziora

fot. Maria Krześlak-Kandziora

 

Już wiemy, że to w tej gęstej atmosferze powstaje „czarne złoto”. I Gander przypomina nam o tym brutalnie:

 

„U schyłku XXI wieku, zaledwie 300 lat po tym, jak zaczęto intensywne wydobycie węgla, potężna masa węglowa kumulowana we wnętrzu Ziemi przez 300 milionów lat zostanie wypuszczona do atmosfery. Różnica między tymi liczbami, trzysta i trzysta milionów, to sześć rzędów wielkości”.

Brunatne sekundy

Czym jesteśmy na skali czasu geologicznego? Ameryka i Europa w karbonie były jednym kawałkiem lądu; tak trudno uwierzyć w ruch kontynentów, jeśli nie zaprzęgniemy do pracy wyobraźni i map geologicznych. To wtedy paprocie wędrowały ku światłu, a potem do wnętrza Ziemi, do gleby jako fitomasa. To wtedy królowały na obszarach bagiennych widłaki, skrzypy, mchy, wątrobowce oraz paprocie nasienne.

 

To z tych przebogatych bagien, rozpasanych ciał roślinnych, żywych tak bardzo, tak dorodnych, że trudno sobie to wyobrazić, powstały złoża węgla kamiennego, które dzisiaj spalamy.

Człowiek dopiero miał wypełznąć z ganderowskiego błota, tymczasem paprocie sypały zarodnikami – kto raz widział płodny liść paproci, ten wie, jakie to piękne zjawisko. Czy „brunatne sekundy” z wiersza Christensen to odliczanie do pierwszej postaci węgla – brunatnego? Czy „grudka słońca” to preludium do grudki węgla?

Nie wiem, ale tak sobie wyobrażam, bo poetka mistrzowsko obrazuje czas i proporcje, balansuje między ekstazą życia a nagle przychodzącą świadomością, że wtrąciliśmy się brutalnie w kalendarz roślin. Tak inny od naszego, nastawionego na galop, korzyść, zysk długości może dwóch żyć, ale niekoniecznie następujących pokoleń.

Uczyć się od paproci

I jedyne, co można zrobić, to wziąć w rękę bryłkę węgla z czułością większą niż przytulają ją górnicy i myśleć o tym, że ten akt stworzenia słońce – rośliny – śmierć – fitomasa – torf – węgiel już nie powtórzy się za naszego życia. A być może już nigdy, bo narzuciliśmy zbyt duże tempo. Zabójcze tempo.

Nie umiemy używać czasu z umiarem, wyciskamy go do ostatnich sekund, jemy magnez z potasem i padamy zdziwieni przemęczeniem, wyeksploatowaniem, przebodźcowaniem. A wystarczyłoby uczyć się od paproci – że wszystko potrzebuje czasu.

 

„Kiedy podnosimy kawałek węgla, trzymamy w ręku (…) skondensowane słońce paleozoiku” – pisze Forrest Gander.

 

Czy coś się z nami dzieje, gdy słyszymy to zdanie?

 

 

Przypisy:
Wiersz Inger Christensen pochodzi z tomu „alfabet” i został przetłumaczony przez Bogusławę Sochańską. Jest to tom genialny. Wydało go wydawnictwo Lokator. Cytaty z Forresta Gandera zabrałam od Julii Fiedorczuk z książki „Cyborg w ogrodzie” – świetnego tekstu dla wszystkich, którzy chcą zacząć swoją przygodę z ekopoetyką i czytaniem literatury przez przyrodę. Wiedzę na temat karbonu czerpałam z wizyty w Muzeum Ziemi Polskiej Akademii Nauk i jego strony internetowej mz.pan.pl, gdzie znajduje się opis wystawy stałej „Zanim powstał węgiel”.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
3
Świetne
Świetne
4
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0