Biblioteki niezwykłe: Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy im. Antoniego Małeckiego w Obornikach
Opublikowano:
27 marca 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Wspaniały badacz i odkrywca wielce zasłużony dla Australii. Nie tylko niezwykły podróżnik i naukowiec, ale i wyjątkowy człowiek wpisany do galerii bohaterów narodowych Irlandii za ratowanie życia i zdrowia irlandzkich dzieci w czasie klęski głodu. I… jak to w życiu bywa, dla niektórych zwyczajny „dandys i fanfaron goły, choć grzeczny i przystojny”, ale o tym za chwilę...
… Paweł Edmund Strzelecki
Patronem 2023 roku ogłoszonym przez Sejm Rzeczpospolitej Polskiej był podziwiany przeze mnie Paweł Edmund Strzelecki – podróżnik, geograf, geolog, kartograf, odkrywca, członek Królewskiego Towarzystwa w Londynie, posiadacz przyznanego przez królową Wiktorię orderu św. Michała i św. Jerzego, uhonorowany Wielce Zaszczytnym Orderem Łaźni (wysokim brytyjskim odznaczeniem państwowym – niezależnie od tego, jak dziwnie brzmi), poza tym właściciel złotego medalu Królewskiego Towarzystwa Geograficznego i doktoratu honorowego Uniwersytetu Oksfordzkiego, autor książki utrzymującej się przez ponad pół wieku na szczycie geograficznych lektur podstawowych.
Strzelecki urodził się we wsi Głuszyna. Wieś ta dziś jest częścią Poznania położoną na południowo-wschodnich krańcach miasta. Tam też znajduje się obelisk ku pamięci i pomnik, który w roku Strzeleckiego przeniesiono z Łazarza, w miejsce urodzenia światowej sławy odkrywcy. Tam też posadzono nowy las jego imienia, z okazji sto pięćdziesiątej rocznicy śmierci zasadzono sto pięćdziesiąt drzew, w tym sto klonów, co być może ma związek z odkryciem złóż miedzi w Kanadzie.
Jako wybitna postać pojawił się również na muralu, na jednej ze ścian szkoły swego imienia, pokazany jako przystojny podróżnik z koalą na rękach ( być może dlatego, że populacja koali w Melbourne nazywana jest Strzelecki Koala). Poza tym do istniejących już tablic pamiątkowych w Głuszynie, Australii i Dublinie dołączyły nowe, jak ta w Towong w stanie Victoria, upamiętniająca wyprawę, w trakcie której Paweł Edmund Strzelecki wspiął się na najwyższą górę najmniejszego kontynentu, nazywając ją Górą Kościuszki.
Sam Strzelecki nie nazwał żadnej zdobytej góry swoim nazwiskiem, ale wyręczyli go inni i dziś w Australii jest Góra Strzeleckiego, mamy Góry Strzeleckiego, szczyt Strzeleckiego, Rzekę Strzeleckiego i Rezerwat Przyrody Strzeleckiego położony na Pustyni Strzeleckiego, jest jeszcze Zatoka Strzeleckiego w Kanadzie i gatunek eukaliptusa. W Polsce kilka szkół nosi jego imię, a poza tym uważam, że jest postacią zbyt mało znaną, dlatego warto o nim mówić przy każdej okazji, a jeśli o miłości… to zawsze, choćby owa miłość do najszczęśliwszych nie należała.
On: Paweł Edmund, ona: Aleksandryna Katarzyna…
I tak się też wydarzyło w jednej z moich ulubionych bibliotek, czyli Bibliotece Publicznej Miasta i Gminy im. Antoniego Małeckiego w Obornikach. (Bibliotece, której działalność wykracza znacznie poza wypożyczanie książek, o czym miałam okazję pisać przy okazji wychwalania jednego z najciekawszych festiwali literackich w Wielkopolsce, mowa oczywiście o Literackim Objezierzu).
Tym razem Objezierze pojawiło się w Obornikach za sprawą Pawła Zygmunta Strzeleckiego, choć… być może wcale tam słynnego podróżnika nie było, spory na ten temat trwają już od dwustu lat. Był czy nie był, nie wiadomo, ale na pewno na adres Objezierze przez wielem, wiele lat przychodziły… listy miłosne. Listy te były adresowane do niejakiej Aleksandryny Katarzyny Turno, zwanej przez wszystkich Adyną, którą Strzelecki poznał w 1819 roku. I w której zakochał się z wzajemnością.
Na przeszkodzie temu związkowi stanął ojciec Adyny – Adam Turno. Cóż, młody absztyfikant pochodził ze zubożałej szlachty. Adam Turno liczył na dobre mariaże własnych dzieci, samemu będąc w wiecznych kłopotach finansowych. Przyszłego światowej sławy podróżnika, którego gościły salony Europy i paru innych kontynentów, miał za „przystojnego, grzecznego, fanfarona gołego” i zdaje się zrobił wiele, by do jego małżeństwa z Adyną nie dopuścić. Czy udaremnił ucieczkę młodych… nie wiadomo. Taką plotkę rozpuszczała po Poznaniu kuzynka Strzeleckiego Narcyza Żmichowska. Rozpowiadała o nieudanej próbie porwania ukochanej przez ukochanego. Podobno porwanie trwało zaledwie kilka godzin, po którego to udaremnieniu zrozpaczony Paweł Edmund Strzelecki pospiesznie wyjechał w świat. Być może w plotce tej tkwiło ziarno prawdy. Matka Adyny Urszula swego czasu zostawiła dzieci i rodzinę i odeszła, rozwodząc się z mężem po zaledwie pięciu latach małżeństwa. Może córka również marzyła o ucieczce? Może nieobce jej były namiętne porywy serca. Może Paweł Edmund Strzelecki przysięgał, że zdobędzie sławę, pieniądze i powróci w chwale… i potem będą żyć długo i szczęśliwie?
Nie wiadomo, jedno jest jednak pewne, plany Adama Turno co do córki nie powiodły się. Dziewczyna nigdy za mąż nie wyszła. Syn Adama Turno, Wincenty, lepiej się sprawił. Ożenił się z panną Kwilecką z Objezierza, gdzie później rezydowała Adyna i gdzie w sekrecie docierały listy z najodleglejszych części świata.
Adyna Turno i Paweł Edmund Strzelecki korespondowali ze sobą przez wiele lat. W listach padło wiele słów o miłości, ale sama miłość trwała tak długo, jak docierały listy. Właściwie do czasu spotkania po latach, które odmieniło uczucia kochanków. I nie sądzę, żeby chodziło wyłącznie o to, że jak to złośliwie oceniała Narcyza Żmichowska, Adynie się przytyło, a uroda przeminęła.
Mnie się zdaje, że problem był bardziej przyziemny, bowiem jeśli nawet Aleksandryna Katarzyna Turno obracała się wśród najprzedniejszego ziemiaństwa Wielkopolski, to o czym miała rozmawiać z człowiekiem, który okrążył świat, przemierzał lasy Kanady, Appalachy, widział Chile, Brazylię, Urugwaj, Argentynę, Peru, Ekwador, był na Polinezji i Hawajach, na Tasmanii, Nowej Zelandii i oczywiście Australii, i to w najwyższym punkcie! Poza tym obracał się wśród lordów, gubernatorów… i światowych kobiet, których kilka znał więcej niż dobrze…
W bibliotece w Obornikach odbyły się dwa spotkania dotyczące Pawła Edmunda Strzeleckiego. Danuta Książkiewicz-Bartkowiak z Wydawnictwa Miejskiego Posnania wygłosiła wykład pt. „Paweł Edmund Strzelecki – obywatel świata”, a dr Stanisław Borowiak z Muzeum Ziemiaństwa w Dobrzycy – „Młodzieńcza miłość Strzeleckiego – Adyna Turno i jej krąg rodzinny”.
Jak mówią słuchacze, była to „uczta intelektualna”.
Rozmowa z Moniką Hancyk, pracownikiem Działu Regionalnego Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy w Obornikach oraz dyrektorem Mateuszem Klepką.
JJ: Strzelecki nadał jednej z gór Australii nazwę na cześć Adyny – Mount Adine, ale nie wiadomo, który to szczyt, a nazwa się nie przyjęła. Szkoda, prawda?
Monika Hancyk: Tak, wielka szkoda – byłby to jeszcze jeden dowód na to, jakim uczuciem darzył Strzelecki Adynę… No i nazwa Mount Adine byłaby zdecydowanie łatwiejsza do wymówienia niż Góra Kościuszki. Dzięki wykładom dowiedzieliśmy się, że Australijczycy byli niedawno sondowani w sprawie możliwości zmiany tej, bądź co bądź karkołomniej językowo, nazwy na bardziej anglojęzyczną. Co ciekawe, postawili temu zdecydowane weto, ponieważ większość z nich sądzi, że „Mount Kosciuszko ” to nazwa… aborygeńska (!). A że wszystko, co rdzenne, jest tam teraz bardzo „na fali”, no to pewnie zostanie tak, jak jest.
Z górami wiąże się jeszcze jedna legenda. Otóż Strzelecki miał wysłać w liście Adynie biały kwiatek zerwany na zboczach najwyższego szczytu w Australii. Mieszkanka Objezierza byłaby tym samym pierwszą kobietą posiadającą kwiat z Góry Kościuszki. Ten romantyczny gest miał jednak przypominać Adynie przede wszystkim o wolności i o patriotyzmie, a dopiero na końcu – o miłości.
JJ: Dzieci też miały swoje spotkanie ze Strzeleckim?
MH: Oczywiście. I było to spotkanie wyjątkowe z kilku powodów. Po pierwsze, przyjechał do nas Łukasz Wierzbicki – pisarz, którego znamy i uwielbiamy nie od dziś. Po drugie, właśnie w Obornikach pan Łukasz premierowo opowiadał o swojej najnowszej książce „Co hrabia porabia? Listy spod Góry Kościuszki”.
Ale to nie była taka sobie zwykła opowieść! Dzieci (ubrane w girlandy z kwiatów) tańczyły hula na Hawajach, uczestniczyły w bitwach kangurów, rzucały bumerangiem, wypatrywały rzadkich gatunków zwierząt… słowem – przemierzały świat śladami Pawła Edmunda Strzeleckiego. Spotkanie było nadzwyczaj udane – pozwoliło nie tylko przybliżyć sylwetkę podróżnika najmłodszym czytelnikom, ale także rozbudzić chęć do przygód, do podróży, no i do literatury.
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się w 2022 roku w pobliskim Objezierzu. Goszczący tam wtedy na nasze zaproszenie Łukasz Wierzbicki zapisał sobie zdanie o starym, rudym kogucie, który swoim ochrypłym pianiem miał budzić wszystkich mieszkańców miejscowości. Nie minęły dwa lata, a kogut o wdzięcznym imieniu Mizerian stroszy swoje pióra na kartach powieści, którą śmiało można polecić każdemu.
JJ: W bibliotece jest teraz wystawa kartograficzna „Dawne mapy Obornik i okolic”. Czy ma to związek z podróżami? Chociaż takimi palcem po mapie, z wehikułem czasu?
MH: Wystawa archiwalnych map Obornik i okolic jest zwieńczeniem projektu „Biblioteczne podróże małe i duże”, który realizowaliśmy w ubiegłym roku. Jak sama nazwa wskazuje, skupiliśmy się w nim na podróżach fizycznych (zapraszając do biblioteki reportażystów i obieżyświatów) oraz na podróżach w czasie. O ile spotkania z podróżnikami stały się już pewną tradycją w naszej bibliotece, o tyle po raz pierwszy postanowiliśmy wydobyć na światło dzienne wiele z naszych archiwalnych dokumentów kartograficznych. Niesamowite, ile można wyczytać w dawnych map… Zestawiając plany z różnych okresów, widzimy na przykład, jak zmieniały się nazwy miejscowości i jak zmieniał się ich statut. Nawet najwięksi znawcy dziejów naszego regionu ciągle odkrywają na tych mapach coś nowego – można je „czytać” godzinami. Pozytywny oddźwięk tych podróży w czasie zaskoczył nawet nas samych, a to najlepszy dowód, że warto było potrudzić się nad tą wystawą i nad całym projektem.
JJ: Wystawa odbyła się w nowych pomieszczeniach?
MH: Tak. Od kilku miesięcy cieszymy w bibliotece nowymi przestrzeniami wystawienniczymi. Jest to dla nas szczególnie ważne, ponieważ w Obornikach nie ma muzeum – większość wydarzeń o charakterze ekspozycyjnym odbywa się właśnie w naszej instytucji. Dzięki dofinansowaniu ze środków PROW Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego udało nam się wyremontować niemal całą podziemną kondygnację budynku – zyskaliśmy ponad 200 metrów kwadratowych nowoczesnych powierzchni, które idealnie nadają się, między innymi, do prezentacji historii regionu.
JJ: Dzieci uwielbiają przychodzić do was w sobotę, prawda?
MH: Rodzice chyba też… A wszystko za sprawą sobót tematycznych, które staramy się organizować regularnie, zawsze zgodnie z potrzebami naszych czytelników. Wszystko zaczęło się kilka lat temu od Soboty z Harrym Potterem. Seria o młodych czarodziejach z Hogwartu to ciągle modny i bardzo wdzięczny temat dla wszelkich działań bibliotecznych – jest też stosunkowo prosty do ogrania, bo niewiele trzeba, by szacowne mury naszej biblioteki zamienić w Szkołę Magii i Czarodziejstwa, a bibliotekarzy w kadrę doskonale znającą się na zaklęciach i eliksirach.
Ale na tym oczywiście nie poprzestaliśmy! Była już Sobota z Akademią Pana Kleksa (i to na długo przed remakiem filmu!), była Sobota z Tolkienem w legendarnym Śródziemiu, a całkiem niedawno – Sobota z Narnią. Dla miłośników japońskich komiksów cyklicznie organizujemy Sobotę z mangą, a dla większych tradycjonalistów – Soboty z polskim komiksem.
Była też cała seria sobót z nauką oraz akcje bardziej ekscentryczne typu „Koń w bibliotece” (dla fanów hobby horse’ów) czy Sobota z alpakami. Za każdym razem przygotowujemy dla naszych czytelników mnóstwo atrakcji – warsztaty, prelekcje, konkursy, zagadki, pokazy, fotobudki… a wszystkiemu zawsze towarzyszą książki. Uważamy, podobnie jak nasi czytelnicy, że jest to atrakcyjny i bardzo skuteczny sposób na promocję czytelnictwa. A taki jest właśnie główny cel wszystkich podejmowanych przez nas działań.
JJ: Jakie plany na nowy rok?
MH: Przede wszystkim chcemy nadal jak najlepiej zaspokajać potrzeby czytelnicze mieszkańców naszego miasta. Stawiamy na zakup nowości wydawniczych, ale także na nowe technologie: zapewnianie dostępu do e-booków czy audiobooków.
Jeżeli zaś chodzi o działalność regionalną, to w czerwcu wraz z Biblioteką Raczyńskich będziemy organizatorami konferencji popularnonaukowej poświęconej Józefowi Ignacemu Kraszewskiemu. Ponadto przymierzamy się do kolejnej dużej wystawy – tym razem poświęconej prasie na terenie powiatu obornickiego. Nie ukrywamy, że ten rok poświęcimy też na pierwsze przygotowania do jubileuszu 80-lecia istnienia biblioteki, który będziemy świętować w 2025 roku.
Tradycyjnie nie zabraknie też akcji czytelniczych, spotkań autorskich, koncertów, warsztatów… – tego, do czego przyzwyczailiśmy już naszych czytelników. Bo biblioteka to przede wszystkim miejsce spotkań.