fot. M. Adamczewska

Biblioteki niezwykłe. Wielkie centrum małej wsi – biblioteka w Górze

Tym razem zachwycająca mnie opowieść o tym, jak biblioteka może przeobrazić przestrzeń wokół siebie. I jak wiele może się zmienić. Tak niewielkim kosztem. Dopiero się tego uczymy, więc warto o tym mówić.

 

Z katalogu przedmiotów obciachowych

Zanim o tym, że przykład powinien iść z Góry, kilka moich refleksji na temat postrzegania książek. Jeszcze do niedawna dla zdecydowanej większości naszego społeczeństwa książka była przedmiotem wstydliwym. Większość polskich polityków za nic w świecie nie zrobiłaby sobie zdjęcia na tle biblioteczki, nie tylko dlatego, że być może takowych nie mieli w pobliżu, ale dlatego, by nie być posądzonym o zbytnie oczytanie i nie odcinać się w ten sposób od społeczeństwa. W mediach, bez znaczenia: państwowych czy prywatnych, o książkach mówi się kilka minut tygodniowo, chyba że jakiś celebryta napisał coś o wegańskich ciastach.

Kilka lat temu zwróciłam się do telewizji z propozycją obyczajowego serialu o pisarkach na podstawie książki Hanny Cygler „Złodziejki czasu”. Pomyślałam, że to świetny pomysł i sposób na promowanie czytelnictwa. Zostałam zaproszona na rozmowy. Usłyszałam:

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

„Serial o kobietach. Spełniających się zawodowo. Pisarkach. Świetnie! Doskonale! Widzowie to uwielbiają!”.

 

Byłam zachwycona, ale niestety usłyszałam dalszy ciąg wypowiedzi: „Proszę pisać, tylko proszę nie pokazywać zbytnio tych książek… przecież nie muszą być widoczne”.

 

„Czyli?” – zapytałam osłupiała.

 

„Proszę wyciąć takie sceny na przykład w bibliotece… księgarni…”.

 

„Słucham?!” – zapytałam, choć przecież słyszałam.

 

„Wie pani… widz, gdy zobaczy książki, to przełączy kanał. Jak się serial przyjmie, to sobie pani może w jakimś piątym odcinku te książki trochę popokazywać”.

 

Wiem, że to brzmi jak komedia, ale dokładnie tak było. Przepraszam za przydługi wstęp, ale teraz lepiej wybrzmi opowieść o tym, jak książka, a najlepiej stosy książek, w odpowiednim miejscu zmieniają człowieka i relacje wokoło niego. (I nie chodzi mi o to, że podczas pandemii politycy odkryli, że jednak lepiej wyglądają na tle biblioteczek niż na pustej ścianie).  

Bez zapachu kurzu i starego linoleum

Góra to niewielka wioska niedaleko Jarocina. Mieszka tutaj siedemset siedemdziesiąt dziewięć osób. Biblioteka tu była. Raz z jednej strony wsi pod lasem, raz z drugiej. W wynajmowanych przez gminę pomieszczeniach. Myślę, że większość czytających ten tekst wie, jak mogła ona wyglądać. Opiszę swoją bibliotekę osiedlową. Zapach kurzu i starego linoleum. Trzeszczące podłogi i chwiejące się regały, czasami zimą grzał piecyk. Warunki te nie odstraszały pasjonatów, dla mnie było miło i chodziłam chętnie, ale nie przyciągały one nowych czytelników. I skutkowały tym, z czym się później spotkałam, czyli traktowaniem książek, jakby były starymi wstydliwymi akcesoriami, reliktem przeszłości. (Analizując przedstawioną wcześniej prawdziwą, telewizyjną sytuację, pokusiłam się nawet o obejrzenie po jednym odcinku każdego polskiego serialu z tamtego czasu i rzeczywiście, książkę zobaczyłam jedynie w rękach drzemiącej babci w serialu o wesołej rodzinie. Konkluzja była taka, że książka to nuda, nawet babcia przy niej zasypia).

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

Na szczęście to się zmienia!

Biblioteki się remontują, odmładzają, unowocześniają, chyba jako ostatnie z publicznych instytucji. Dobre i to. Ale najlepsze, że powstają nowe i odmieniają społeczność. Już nie zajmują przypadkowych, niedostosowanych, wynajmowanych, doklejonych pomieszczeń, tylko wznosi się samodzielne budynki, zaprojektowane specjalnie na potrzeby biblioteki. Cieszą oko i tętnią życiem.

 

Tak też szczęśliwie przydarzyło się Górze. Nowoczesny, przeszklony budynek z tarasem na dachu stanął w samym środku wsi.

Początkowo tego tarasu nie rozumiałam. Takie rozwiązanie zwykle pojawia się tam, gdzie walczy się o skrawki powierzchni, a dookoła biblioteki są świetne ścieżki spacerowe i dużo ładnej, zadbanej przestrzeni. Ale byłam w błędzie. Z dachu biblioteki widok jest wyjątkowy. Wspaniała okazja, by popatrzeć na całą okolicę. To też doskonałe centrum obserwacyjne, świetne miejsce, by widzieć, kto się do biblioteki zbliża, a proszę mi wierzyć – ruch jest tam cały czas. Nowa, jasna i kolorowa biblioteka z ładnymi mebelkami przyciąga jak magnes mieszkańców w każdym wieku. Od dziecka, które uczy się chodzić, spacerując z babcią po okolicznych ścieżkach, po najstarszych mieszkańców. Położona w samym środku Góry, jest wszystkim zawsze po drodze. Blisko sklepu, przedszkola i szkoły. Mieszkańcy przychodzą po książki, ale i po to, by poczekać na dzieci, jeśli jeszcze mają lekcje, a dzieci, by poczekać w fajnym miejscu na autobus szkolny.  

Więcej niż biblioteka!

Biblioteka jest już nie tylko miejscem, gdzie wypożycza się książki, stanowi też centrum kulturalne wsi. I to się czuje. Niezwykła była usłyszana przeze mnie opowieść o starszym panu, który przyszedł po książki dla swojej mamy. Pan ten częściej kręcił się w okolicach sklepu niż biblioteki, więc gdy już się zjawił, przyznał, że nie wie, jak się zachować, ponieważ jest w takim miejscu pierwszy raz w życiu. Miejmy nadzieję, że nie ostatni!

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

Ponieważ nawet jeśli do książek niechętnie zagląda, to kolejny pretekst na pewno się pojawi – bo  dzieje się tu mnóstwo i o frekwencję nikt się nie martwi. Na warsztatach wszelkiego rodzaju – pełno, na zajęciach pozaszkolnych – pełno. Na akcje organizowanie w czasie wakacji trzeba się zapisywać wcześniej, ponieważ może nie wystarczyć miejsc.

Bardzo mnie to cieszy, bo książki są dla mnie sprawdzonym sposobem, by spojrzeć na świat oczami innych ludzi i być przez to bardziej otwartym i wyrozumiałym wobec rzeczywistości. A wówczas lepiej się żyje.

O życiu biblioteki i o tym, jak odmieniła ona mieszkańców, rozmawiam z bibliotekarką Katarzyną Roszak.

 

Joanna Jodełka: Nietrudno zauważyć, że biblioteka w Górze to ważne dla pani miejsce.

Katarzyna Roszak: Całe moje życie związane jest z biblioteką, moja mama pracowała w filii w Górze i spędziłam tam większość dzieciństwa. Było to przytulne poddasze z piecem kaflowym. Pamiętam serdeczną atmosferę i rozmowy czytelników z mamą. Później, kiedy moja mama zachorowała, zastąpiłam ją i tak od 31 lat z ogromną pasją pracuję w bibliotece, a od 15 lat zarządzam placówką.

 

JJ: Bardzo mi się spodobało, jak powiedziała pani, że jest z biblioteki prawdziwie dumna. Zapewniam, że każdy może do Góry przyjechać i zobaczyć to na własne oczy. Powodów na pewno jest wiele, a taki najważniejszy? Jest jeden?

KR: To, jak wiele ciepłych słów słyszymy od naszych czytelników, użytkowników i mieszkańców naszej gminy. Jak dostrzegają metamorfozę, jaką przeszła biblioteka, i jak chętnie do nas przychodzą. Bibliotekarki to serce biblioteki.

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

Dlatego bardzo się cieszę z mojej załogi, to dziewczyny prawdziwie oddane swojej pracy, a przede wszystkim czytelnikom. Pasja i pomysły, kreatywność, zaangażowanie i zawsze dobre słowo i uśmiech dla każdego. To sprawia, że wszyscy czują się u nas dobrze, co jest widoczne w zwiększającej się z roku na rok liczbie czytelników.  

 

JJ: Chciałbym, aby przykład szedł z Góry! O ile zwiększyła się liczba czytelników, od kiedy jest tu piękna, nowa biblioteka?

KR: Od kiedy została wybudowana nowa biblioteka, mamy ponaddwukrotnie więcej wypożyczających. Wytłumaczę. W każdym roku korzystający z naszej placówki rejestrowani są na nowo – co powoduje, że widzimy, ilu aktywnych czytelników w danym roku ma biblioteka. Liczba czytających wzrosła z 260 osób w 2017 roku (w starej siedzibie biblioteki) do 525 w roku 2022. A mieszkańców Góry jest 779.

Ponaddwukrotnie wzrosła też liczba wypożyczonych w danym roku książek: z 6600 do 15317 w 2022 roku. Ilość odwiedzin wzrosła trzykrotnie z 2900 w roku 2017 (w starej bibliotece) do 8950 w roku 2022. Myślę, że te wyniki czytelnicze to prawdziwy dowód na to, że biblioteka wspaniale spełnia swoją funkcję.

 

JJ: Słyszałam już o wędrownych artystach, objazdowych cyrkach, a o obwoźnych bibliotekarzach nie. Słyszałam, że tu w Górze książki jeżdżą w walizce na kółkach. Dwa razy w miesiącu zamienia się pani w „Obwoźną bibliotekarkę”. Czyli…?

KR: Dokładnie raz w miesiącu bibliotekarki z kolorowymi walizkami pełnymi książek wyruszają do wszystkich przedszkoli w gminie, a tam każde dziecko wybiera sobie 2–3 książeczki i zabiera je do domu – to trochę taka objazdowa biblioteka. W ten oto sposób wszystkie dzieci w wieku przedszkolnym mają styczność z książką i są naszymi czytelnikami. Wiele z nich nabiera apetytu na więcej i razem z rodzicami przychodzi do biblioteki (często w ten oto sposób i rodzic zostaje naszym czytelnikiem). Akcja ta jest naszym autorskim pomysłem i została zapoczątkowana w 2016 roku. Z roku na rok chęć współpracy wyrażały kolejne przedszkola, obecnie obejmujemy akcją około 300 dzieci.

 

JJ: Jak panią witają dzieci?

KR: Są spontaniczne, radosne i bardzo żywo reagują, widząc bibliotekarki.

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

Najzabawniejsze są reakcje tych, które spotykają nas poza biblioteką, pokazują rodzicom i tłumaczą, że to pani z biblioteki, lub mówią – cytuję – „Mamo, zobacz, pani biblioteka”. Bardzo chętnie i często wchodzą do mojego gabinetu, który znajduje się w oddziale dla dzieci, albo przechodząc, uśmiechają się i machają energicznie ręką na powitanie.

 

JJ: A „Odjazdowy bibliotekarz” kto to taki? Brzmi bardzo dobrze.

KR: To rajd rowerowy, który odbywa się u nas co roku od 11 lat. Nasz rajd jest prawdziwie rodzinny. Organizujemy go w niedzielę i połączony jest z mnóstwem zadań związanych z naszą gminą. Każdy uczestnik dostaje pamiątkowy pakiet nagród. Co roku staramy się o inne dodatkowe atrakcje. Liczba uczestników nie spada poniżej 100 osób. Od kiedy została wybudowana nowa biblioteka, mieszkańcy Góry dopominali się, aby rajd odbywał się również u nich i w ten oto sposób mamy dwa miejsca startowe i dwie trasy: jedną z Jaraczewa i drugą z Góry.

 

JJ: W Poznaniu są książkomaty, ale tu w Górze jest jeszcze lepiej, ponieważ, jak słyszałam, jest „Książka na telefon”.

KR: To pomysł na dotarcie z książką do osób schorowanych, starszych – niemających możliwości dotarcia do biblioteki. Czytelnik dzwoni do biblioteki i zamawia określone pozycje książkowe, które dowozimy do domu.

 

JJ: Biblioteka w Górze ma czytelnię na dachu. Co w letnim sezonie na tym dachu się zadzieje?

KR: W okresie wiosenno-letnim udostępniamy naszym czytelnikom to niezwykłe miejsce.

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

Można tam zasiąść wygodnie na kanapie i poczytać książkę, prasę lub wypić filiżankę kawy i rozmawiać. Lubimy organizować wydarzenia na naszym tarasie. Zarówno dzieci, jak i dorośli zawsze chętnie w nich uczestniczą. Dyskusyjny Klub Książki już czeka na cieplejsze dni, by spotkania mogły odbywać się w podniebnej czytelni. Zajęcia z dziećmi, które tam prowadzimy, są zawsze bardzo oblegane i wolne miejsca szybko znikają.

W wakacje organizujemy podchody ulicami miejscowości, a ich finał w tamtym roku to było spotkanie z policją właśnie w tym niecodziennym miejscu.

Letnia czytelnia na dachu tętni życiem przez kilka miesięcy w roku. Przyciąga ona wiele wycieczek rowerowych z całego powiatu i wizyt studyjnych z bibliotek z całej Polski. Od kilku lat działam jako dyrektor w ogólnopolskiej grupie dyrektorów bibliotek InicJaTyWy, co sprawia, że nawiązujemy współpracę z wieloma bibliotekami i wzajemnie się inspirujemy.

 

JJ: Zatem raz jeszcze: niech przykład idzie z Góry!

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
4
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0