fot. Materiały organizatora

Centrum Badań nad Literaturą Elektroniczną

Rozmowa z założycielką i kierowniczką Centrum, prof. Elżbietą Winiecką.

Karolina Król: Na facebookowym profilu projektu ,,Humaniści i nowe technologie” można znaleźć następującą informację: ,,1 lipca 2021 roku zarządzeniem Pani Rektor UAM na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej rozpoczęło działalność jedyne w Polsce Centrum Badań nad Literaturą Elektroniczną”. Na czym polega wyjątkowość Centrum?

 

Elżbieta Winiecka: Nie jesteśmy jedynym środowiskiem naukowym, które zajmuje się literaturą elektroniczną. Podobne zagadnienia interesują badaczy z rozmaitych ośrodków uniwersyteckich. Przykładowo, na Uniwersytecie Jagiellońskim działa laboratorium UBU lab, zajmujące się lokalną kulturą cyfrową, a przy Instytucie Badań Literackich znajduje się Centrum Humanistyki Cyfrowej. Najważniejsze jest dla mnie natomiast to, że dotychczas badacze zajmujący się tymi zagadnieniami pracowali w rozproszeniu.

 

Temat jest dość wąski i niszowy, szczególnie dla literaturoznawców. W ośrodkach badawczych pojawiają się pojedynczy badacze zainteresowani literaturą elektroniczną. To tematy interdyscyplinarne, wymagające wielu zróżnicowanych kompetencji, znacznie wykraczających poza umiejętności literaturoznawcze.

Elżbieta Winiecka - fot. z facebookowego profilu Centrum Badań nad Literaturą Elektroniczną

Elżbieta Winiecka – fot. z facebookowego profilu Centrum Badań nad Literaturą Elektroniczną

Z tego powodu wydaje mi się, że działanie w pojedynkę jest niesamowicie trudne.

U podstaw pomysłu stworzenia Centrum leży intencja zbliżenia do siebie i skonfrontowania ze sobą tych badaczy, których łączy zainteresowanie podobnymi tematami, a którzy w swoich ośrodkach, znajdujących się w wielu miejscach Polski, są trochę osamotnieni. To była dobra intuicja, o czym przekonaliśmy się podczas kontaktów z badaczami z Łodzi, Krakowa czy Warszawy.

Pomysł spotkał się z dużym entuzjazmem. Badacze albo pracowali samodzielnie, albo współpracowali z ośrodkami zagranicznymi, natomiast w Polsce brakuje silnie skonsolidowanego środowiska, którego członkowie mogliby nawiązywać ze sobą współpracę.

 

K.K.: Czy Centrum Badań nad Literaturą Elektroniczną jest kontynuacją wcześniejszego projektu zainicjowanego przy Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej, nazwanego ,,Humaniści i nowe technologie”?

E.W.: Historia, która doprowadziła do powstania Centrum, ma już kilkanaście lat. Wszystko zaczęło się od specjalności związanej z kulturą mediów cyfrowych. Była ona przeznaczona dla studentów drugiego stopnia filologii polskiej. Z biegiem lat przekształciła się w inną specjalność, ale zainteresowania badawcze pozostały. Istnieje ogromny obszar zjawisk, który nie został zagospodarowany przez literaturoznawstwo, a który ewidentnie z literaturą się łączy. Do niedawna z literaturą kojarzyły się przede wszystkim książki.

 

Tymczasem najbardziej podstawową definicją literatury jest po prostu sztuka słowa. Nie musi być ona związana ze słowem drukowanym – początkowo powstawała przecież literatura oralna, czyli mówiona. Dopiero później pojawia się zapis, a także druk.

Dzisiaj natomiast mamy dostęp do rozmaitych nośników elektronicznych, takich jak na przykład czytniki e-booków. Pojawiły się także zupełnie nowe zjawiska, związane z mediami elektronicznymi.

 

K.K.: Jak właściwie można zdefiniować literaturę elektroniczną?

fot. materiały prasowe

fot. materiały prasowe

E.W.: Literatura elektroniczna nie istnieje poza medium elektronicznym. To sztuka słowa, która rozwija się w przestrzeni cyfrowej. Właściwości dzieła literackiego są poszerzone o te możliwości, które dają cyfrowe media, na przykład kinetyczność czy interaktywność, ale także multimedialność, bo e-literatura często wykorzystuje także dźwięki i obrazy.

 

Literatura elektroniczna jest specyficznym sposobem opowiadania. Ma hipertekstową strukturę.

Narracja, którą śledzimy w tekstach drukowanych, jest zawsze sekwencyjna. W przypadku tekstów elektronicznych możemy wybierać rozmaite ścieżki lektury. Czasem czytelnikowi oferuje się kilka możliwych zakończeń. Jest to bardzo atrakcyjne dla jej badaczy, a także dla niektórych odbiorców. Szczególnie może podobać się osobom zanurzającym się w świat gier.

 

K.K.: Czy zatem literatura elektroniczna mogłaby zainteresować najmłodsze pokolenia? Może warto by było włączać takie teksty do edukacji szkolnej? Powstały przecież utwory opierające się na znanych lekturach, chociażby gra hipertekstowa Bałwochwał będąca przekładem digitalnym opowiadań Schulza.K.K.: Czy zatem literatura elektroniczna mogłaby zainteresować najmłodsze pokolenia? Może warto by było włączać takie teksty do edukacji szkolnej? Powstały przecież utwory opierające się na znanych lekturach, chociażby gra hipertekstowa Bałwochwał będąca przekładem digitalnym opowiadań Schulza.

 

E.W.: Miałam kiedyś dla licealistów wykład, podczas którego opowiadałam o rozmaitych zjawiskach związanych z literaturą elektroniczną, w tym także o adaptacjach w medium elektronicznym. Reakcje młodych ludzi były bardzo różne. Bardzo mile zaskoczyła mnie natomiast reakcja nauczycielek i nauczycieli – mówili, że nie wiedzieli o tego typu tekstach, a to idealny materiał, aby uatrakcyjnić lekcję języka polskiego i być może zainteresować młodzież literaturą, wychodząc od świata im bliższego, a więc świata gier.

Marzy mi się, że Centrum będzie miejscem popularyzującym różne sposoby czytania literatury elektronicznej, a także pisania takich tekstów. Chciałabym pokazać uczniom, że literatura, choć jest sztuką tradycyjną, może funkcjonować także inaczej.

 

K.K.: Dlaczego trzeba popularyzować taką literaturę? To się wydaje rzeczą dość paradoksalną, skoro mówimy o mediach bardzo atrakcyjnych, szczególnie dla młodych ludzi. A w swojej ostatniej książce (,,Poszerzanie pola literackiego. Studia o literackości w internecie”) Pani Profesor wspomina o tym, że środowisko zajmujące się taką literaturą jest bardzo hermetyczne.

 

E.W.: Czytanie literatury wiąże się z pewnymi wymaganiami i trudnościami. Powoli staje się czynnością elitarną. Nie jest wcale tak, że literatura elektroniczna uwalnia czytelnika od konieczności czytania ze zrozumieniem. Wręcz przeciwnie – nakłada na niego nowe wymagania, związane z właściwościami medium cyfrowego.

 

Porównałabym takie doświadczenie z doświadczeniem awangardowym literatury dwudziestolecia międzywojennego. To nie była literatura chętnie czytana przez wszystkich.

Raczej kojarzy się ją z rozmaitymi eksperymentami, które wymagają od czytelnika sporo cierpliwości i uważności.

Myślę, że czytelnicy cały czas wiedzą dość mało na temat możliwości, jakie dają media cyfrowe i elektroniczna literatura. A rozmaitych narzędzi pojawia się coraz więcej – także takich, które mogą być wykorzystane przez zwykłych użytkowników, niezajmujących się literaturą profesjonalnie czy nieznających się na programowaniu.

 

Mariusz Pisarski, zdjęcie z facebookowego profilu Centrum Badań nad Literaturą Elektroniczną

Mariusz Pisarski, zdjęcie z facebookowego profilu Centrum Badań nad Literaturą Elektroniczną

K.K.: Centrum organizowało warsztaty tworzenia interaktywnej fikcji prowadzone przez Mariusza Pisarskiego. Na czym dokładnie one polegały?

E.W.: Te warsztaty dotyczyły narzędzia Twine, pozwalającego na tworzenie interaktywnej fikcji. Daje ono możliwość prowadzenia rozmaitych narracji i podjęcia lektury zaangażowanej – czytelnik wybiera, którą ścieżką podąży. Jeśli mamy do czynienia z narracją drugoosobową, czytelnik może także wejść w rolę bohatera – to ,,ja” jestem wówczas osobą, która musi podjąć decyzję w świecie opowieści. Dodatkowym atrakcyjnym elementem warsztatów przeprowadzonych przez doktora Pisarskiego była możliwość nauczenia się, jak stworzyć własną opowieść w Twine.

 

K.K.: Odbyło się także seminarium z Weroniką Lewandowską poświęcone jej projektowi ,,Noccc”. Czym on właściwie jest i czy można się z nim samodzielnie zapoznać?

E.W.: Obszar zjawisk związanych z literaturą elektroniczną jest ogromny i niejednorodny. To, o czym rozmawiamy do tej pory, to tak naprawdę najprostsze formy takiej właśnie literatury. Są łatwo dostępne i może się z nimi zapoznać właściwie każdy. W obrębie nowych zjawisk multimedialnych bardzo wiele zależy od technologii i bez odpowiednich sprzętów (na przykład gogli 3D) nie ma się dostępu do tego świata. Takie projekty są bardzo kosztowne i powstają w laboratoriach ośrodków, które najczęściej zajmują się nie tylko humanistyką, ale także samą technologią. Odbiór tego typu dzieł wymaga specyficznych warunków.

 

Weronika Lewandowska - fot. z facebookowego profilu Centrum Badań nad Literaturą Elektroniczną

Weronika Lewandowska – fot. z facebookowego profilu Centrum Badań nad Literaturą Elektroniczną

Projekt ,,Noccc” został zaprojektowany do rzeczywistości 3D, więc wymaga użycia specjalnych okularów. Aby się z nim zapoznać, konieczne jest zorganizowanie specjalnych pokazów, podczas których jedna osoba zakłada okulary i zanurza się w tym świecie.

Niestety, ze względu na barierę finansową i technologiczną, przedsięwzięcia tego typu muszą pozostać na poziomie eksperymentalnym. Nie da się zorganizować pokazu na przykład w sali kinowej.

 

K.K.: Niektóre zjawiska związane z nowymi mediami mogą być jednak egalitarne, prawda? Myślę na przykład o instapoezji.

E.W.: To dość złożona kwestia.

 

Na początku XXI wieku w Polsce działała grupa nazywająca się Rozdzielczość Chleba. Twórcy ci chcieli zrewolucjonizować rynek literacki i mieli bardzo idealistyczne podejście. Uznali, że przestrzeń internetowa daje ogromną szansę, aby uwolnić literaturę od reguł gospodarki kapitalistycznej, którą rządzi pieniądz.

Taka perspektywa wydawała się niezwykle atrakcyjna, aby dotrzeć do czytelnika. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Autorzy publikowali swoje teksty w wolnym dostępie. Nie dostawali zatem za nie wynagrodzenia i nie można było z literatury uczynić źródła swojego utrzymania. Musieli podejmować inną pracę. Po paru latach intensywnej działalności musieli zrezygnować z projektu.

 

K.K.: To chyba także dosyć współczesny problem? Co jakiś czas pojawiają się dyskusje dotyczące kwestii zarobków osób tworzących literaturę.

E.W.: Myślę, że kultura musi być finansowana przez państwo. W przeciwnym razie zyski przynosiłaby tylko ta część kultury, która trafia do szerokiego odbiorcy. Jeśli natomiast ktoś tworzyłby dzieła wysokoartystyczne, skierowane do węższej części społeczeństwa, nie zarabiałby na swojej pracy. Trudno jednak by było wyeliminować tę twórczość jedynie dlatego, że na niej się nie zarabia. Nie przynosi ona zysku finansowego, ale ma przecież wartość nieprzeliczalną na pieniądze.

 

Prof. dr hab. Elżbieta Winiecka – prof. UAM w Zakładzie Literatury i Kultury Nowoczesnej w Instytucie Filologii Polskiej UAM, założycielka i kierowniczka Centrum Badań nad Literaturą Elektroniczną, autorka książek: ,,Poszerzanie pola literackiego. Studia o literackości” (2020), ,,Z wnętrza dystansu. Leśmian – Karpowicz – Białoszewski – Miłobędzka” (2012), ,,Białoszewski sylleptyczny” (2006).

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
5
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0