Chrystus z sercem szczerozłotym
Opublikowano:
21 października 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Prezydent Cyryl Ratajski zamiast wielkiego łuku triumfalnego z figurą Chrystusa wolał bazylikę. A jednak obok byłego zamku cesarskiego stanął łuk.
Ponad czterometrową figurę Chrystusa odlano z Bismarcka. A ściślej rzecz biorąc ze spiżu, z którego wcześniej odlano posąg Żelaznego Kanclerza. Ważący około 1700 kilogramów Bismarck został – uchwałą rady miejskiej – przekazany komitetowi budowy pomnika i przetopiony w postać Chrystusa.
Poznaniacy pozbyli się w ten sposób wspomnienia po opresyjnym pruskim zaborcy. Figurę Chrystusa przyozdobiło serce ze szczerego złota, ufundowane przez „katolickie matki miasta Poznania”.
„Przybyły dorodne krakowianki”
30 października 1932 r. w centralnym punkcie Poznania zeszły się potężne tłumy. Uroczystemu nabożeństwu przewodniczył kardynał August Hlond.
„Wspaniała dekoracja miasta. Zjazd delegacyj ze wszystkich stron Polski. Imponujący udział Legjonu Wielkopolskiego”– informował „Kurier Poznański”, pismo endecji, relacjonując moment odsłonięcia i poświęcenia pomnika Wdzięczności.
– Niech ten pomnik będzie upomnieniem do jedności – apelował spod monumentu prymas Hlond. Uroczystość transmitowało Polskie Radio.
„Na ulicach, bogato przystrojonych w sztandary o barwach narodowych i papieskich, zaroiło się od tłumów. Na dworcu poznańskim pociągi zwoziły przyjezdnych nawet z dalszych stron kraju; m.in. przybyły dorodne krakowianki w swych pięknych strojach. Pojedynczo i zbiorowo spieszyli na miejsca zbiórek sokoli, sokolice, powstańcy i hallerczycy (…)” – relacjonował „Kurier”.
„(…) Zegar na Zamku wybił godzinę 1-szą, gdy osunęła się zasłona i ukazał się wiernym posąg Chrystusa. Uroczystą tę chwilę obwieściły szerokim rzeszom fanfary i odgłos kotłów. Kompanja honorowa 58 p.p. (pułku piechoty – red.) prezentuje broń. Równocześnie rozlegają się salwy baterji armat, ustawionych za pomnikiem. Oczom zgromadzonych ukazała się nadnaturalnej wielkości statua Chrystusa ze spuszczonymi w dół oczyma i wzniesionemi ramionami (…)”.
Magistrat zwlekał
Pomysł padł dwanaście lat wcześniej na Zjeździe Katolickim w Poznaniu. Przyjęto, że w centrum miasta stanie „wotum wdzięczności” za odzyskaną przez Polskę niepodległość.
Zbudowany ze składek społecznych pomnik miał zostać posadowiony między byłym zamkiem cesarskim a aulą uniwersytetu, w miejscu, w którym do kwietnia 1919 r. znajdował się pomnik Bismarcka, zburzony po zwycięskim powstaniu.
Na czele społecznego komitetu stanął poseł Kazimierz Brownsford, działacz katolicki. Ale zapału komitetu nie podchwyciły ówczesne władze Poznania.
„(…) Magistrat zwlekał długie lata z zatwierdzeniem tego miejsca, proponując inne rozwiązania architektoniczne i inną lokalizację” – wspominał Zbigniew Zakrzewski („Ulicami mojego Poznania”).
W 1927 r. komitet społeczny rozpisał ogólnopolski konkurs na monument. Zaznaczono, że w konkursie mogą wystartować jedynie artyści wyznania katolickiego. Po burzliwej dyskusji za zwycięski spośród 44 propozycji uznano projekt artystów Józefa Różyńskiego i Józefa Starzyńskiego z Lwowa. Organizatorzy konkursu nie byli jednak zadowoleni: w większości projektów powtarzał się schemat z wykorzystaniem strzelistej kolumny, zwieńczonej figurą Chrystusa.
W zestawieniu z wieżą zamkową „wyglądałaby ona tak, jak (…) zapałka obok szklanki wody” – krytykował architekt Lucjan Michałowski.
To on – członek Wydziału Technicznego Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, znany wówczas z projektu pomnika Powstańców Wielkopolskich w Gostyniu – zaproponował wtedy wysoki łuk triumfalny z figurą Zbawiciela w centralnym punkcie. Okazało się, że idealnie trafił w gusta członków komitetu. Tym bardziej, że pomnik miał być monumentalny – łuk triumfalny zaprojektowano na 12 metrów wysokości i 22 metry szerokości. Na szczycie łuku z dolomitu zaprojektowano napis „Sacratissimi Cordi Polonia Restituta” (łac. Najświętsze Serce Polski Odrodzonej).
„Idea chybiona”
Władysław Czarnecki, międzywojenny architekt miejski, kręcił nosem: – Pomnik jest źle ustawiony i przeskalowany.
„Największą wadą tego pomnika była jego źle uchwycona skala i przypadkowe ustawienie, z boku przy głównej arterii. Łuk jako brama triumfalna nie zamykał żadnej perspektywy i donikąd nie prowadził. Idea zatem chybiona – forma niezgodna z treścią i przeznaczeniem” – komentował Czarnecki w swoich wspomnieniach.
To od Czarneckiego wiemy, że kiedy przed PeWuKą rzucono myśl budowy pomnika w tej formie i w tym miejscu, prezydent Ratajski zaproponował inną formę wdzięczności za niepodległość – budowę bazyliki – wotum z budżetu miasta na rozwidleniu Wałów przed dyrekcją kolejową, na skwerze po dawnym cmentarzu (dziś okolice skrzyżowania Towarowej i alei Niepodległości). Ale kuria i komitet budowy pomnika propozycję odrzuciły. Podobnie zresztą, jak pomysł zbudowania nowej świątyni Wdzięczności na miejscu kościoła św. Marcina.
Na odwrocie husarz
Prace budowlane nad pomnikiem ruszyły w 1930 r. Autorem figury Chrystusa był Marcin Rożek. Jego dzieło wzbudziło jednak wiele kontrowersji.
„Nieszczęśliwy był pomysł dania Chrystusowi obciętych włosów. (…) Układ szaty (…) za regularny. Ma się wrażenie, że fałdy te zostały plisowane u Kałamajskiego. (…) Prawa noga stanowczo zbyt mocno została naprzód wysunięta (…), mógłby jeszcze ktoś powiedzieć, że figura ucieka” – tak oceniał jedną z wersji figury Chrystusa dla pomnika Wdzięczności „Nowy Kurier” w grudniu 1931 r.
Rożek zaprojektował również dwa medaliony, znajdujące się w bocznych przęsłach. Na jednym artysta przedstawił papieża Piusa XI, na drugim – prymasa Polski Edmunda Dalbora, pierwszego protektora budowy pomnika. Północną stronę pomnika (niewidoczną od strony placu) przyozdabiały płaskorzeźby Kazimiery Pajzderskiej: rycerz w husarskiej zbroi i żołnierz w polowym mundurze i hełmie, trzymający karabin.
W środkowej wnęce łuku znajdowała się alegoryczna płaskorzeźba trzech stanów ówczesnej Polski: inteligencji, włościan i rzemieślników–robotników. Do pomnika prowadziły przez plac trzy promieniście poprowadzone chodniki. Kosztował ponad 829 tys. zł, zebranych ze składek społeczeństwa.
Zostały dwa palce
Pomnik przy alei Marszałka Piłsudskiego szybko stał się centrum życia publicznego międzywojennego Poznania: maszerowało przed nim wojsko w Święto Niepodległości, defilowali poznaniacy podczas uroczystości religijnych i patriotycznych.
Maria Rataj (Marianna Rudowicz) w swojej autobiograficznej powieści „Grzeszne miasto” napisała jednak, że monumentalny pomnik nie cieszył się przychylną opinią wśród najbiedniejszych poznaniaków. Jako przykład podała legendę o bezrobotnym, który miał się powiesić na figurze Chrystusa.
Legendę, bo autorka pomyliła fakty: plotkę z autentycznym samobójstwem, popełnionym przez bezrobotnego na tzw. złotym krzyżu przy moście Chwaliszewskim.
Łuk triumfalny ze szczerozłotym sercem Chrystusa miał jednak krótką historię. Już we wrześniu 1939 roku niemieccy okupanci zburzyli pomnik. Zdawali sobie sprawę, jak wielkie znaczenie ma on dla ducha i morale Polaków. Figura Chrystusa została ponownie przetopiona.
Polskim robotnikom udało się jednak ocalić od zniszczenia dwa palce spiżowego Chrystusa (można je dziś zobaczyć w Muzeum Archidiecezjalnym na Ostrowie Tumskim).
Wiosną 1981 r. w miejscu dawnego pomnika Wdzięczności stanęły Krzyże – pomnik Poznańskiego Czerwca 1956.
Wykorzystano informacje z „Kroniki Miasta Poznania” nr 2 z 2001 r.
Piotr Bojarski – pisarz i publicysta, autor m.in. „1956. Przebudzeni” i „Fiedler. Głód świata”