Codziennie myślę o wodzie
Opublikowano:
5 lipca 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Filtruję, podlewam, płuczę, napełniam czajnik – codziennie wchodzę z nią w bliską relację. Moje ciało jest w dużej mierze właśnie nią. O wodzie myślę coraz częściej – zimą, gdy nie pada śnieg, wiosną, gdy wędruję przez suche bagna.
Woda jest zasobem nieodnawialnym. W zamkniętym ekosystemie Ziemi krąży jej ograniczona ilość. W czerwcu 2022 roku na niedobór wody cierpiało 175 gmin w Polsce. Mówi się, że Wielkopolska stepowieje. Mówi się, że wojny klimatyczne będą się toczyły również o wodę. W tej plątaninie faktów i emocji zbieram garść myśli.
Płynie, kapie, schnie
„Płynie Wisła, płynie
po polskiej krainie
jeśli coś w niej żyje
to niedługo zginie”.
Ten wiersz Julii Fiedorczuk pochodzi z tomu „Tlen” wydanego w 2009 roku nakładem Biura Literackiego. Zostaje w głowie, bo brzmi jak zbuntowany wers nabazgrany sprejem na Ministerstwie Środowiska.
Dzisiaj, czternaście lat później, kiedy za katastrofę na Odrze niespecjalnie pociągnięto kogoś do odpowiedzialności, a o jej ochronę walczą znów ludzie, aktywiści, artyści i mieszkańcy Polski, a nie rząd, te wersy są ostrzejsze, beznadziejnie wprost wykrzyczane w niesłyszące uszy decydentów.
Jaki mamy stosunek do wody? Stawu w mieście, rzeki, jeziora i tej codziennej strużki wypływającej z naszych kranów? Idąc przez Poznań, zbieram dowody na troskę i jej brak.
Na Rynku Łazarskim w słońcu przywiędły drzewa, woda, którą przed momentem wlano do donic, właśnie wycieka na beton, korzenie drzew zdążą coś złapać, zanim się zagotują?
Woda to życie – banał, który znamy, banał, ale tak prawdziwy, że gdy drugi i trzeci tydzień nie pada, a sucha gleba kamienieje pod drzewami – to proste sformułowanie wywołuje stan nerwowego oczekiwania. Na chmury, na rosę, na opad, byle nie ten gwałtowny, byle nie nawalny, po którym nic nie zostanie.
„Gwałtowna nawałnica nie poi największych roślin miasta, bo woda nie wsiąka w glebę o strukturze zbliżonej do betonu” – pisze Michał Książek w „Atlasie dziur i szczelin” (Znak, 2023).
W basenach i fontannach
Ćwiczenie – gdzie jest woda w mieście? W rurach, w fontannach, basenach, zraszaczach. W naszych kranach i spłuczkach. W tych ostatnich zaszła powolna rewolucja – kiedyś miały pojemność nawet dwunastu litrów, dzisiaj są już dwudzielne i raczej bliżej im do trzech – sześciu litrów.
Są i tacy, którzy spłuczki napełniają tylko szarą wodą, czyli tą z odzysku – zebraną po kąpieli, myciu rąk, a tę zużywaną do płukania warzyw, owoców, niezanieczyszczoną środkami myjącymi – podlewają balkonowe ogródki, wylewają pod drzewa, napełniają ptasie poidła.
Tak, są i tacy. Tradycyjnie – zmiana zaczyna się tam, gdzie przychodzi świadomość.
Spacerując w parku Kasprowicza, natykamy się na miseczki obciążone cegłami i oznaczone karteczką: „Woda dla jeży!”.
Wzruszające, ale przede wszystkim – to świadectwo, że ktoś zastanowił się: co właściwie pije jeż w upalne lato?
Jak zatrzymać wodę: deszczówka
„Poziom wody w hydrorabacie rośnie, tafla wzbiera, aż przelewa się do sąsiedniej niecki. W niektórych miejscach popłynie strumykiem, w innych pod ziemią. Takich niecek w jednym łańcuchu może być kilkadziesiąt, wszystkie urządzone pomiędzy blokami, czasem wprost pod balkonami, prowadzą do głównego zbiornika retencyjnego. Bloków jest dwadzieścia cztery. Zbiornik jeden, umieszczony w kącie osiedla, otwarty i niepodłączony do kanalizacji”.
Woda na osiedlu Beauforta w Gdyni poi rośliny i zwierzęta, ale też parując, chłodzi i ogranicza zapylenie powietrza. Jest naturalnym klimatyzatorem. System hydrorabat zaprojektowała Joanna Rayss, a opisał Michał Książek w „Atlasie dziur i szczelin” wydaną przed chwilą w Znaku.
Rayss „zrobiła doktorat z deszczówki”, jej system jest odpowiedzią na problem spuszczania wody deszczowej w kanał tuż po tym, jak spadnie na miasto.
Gleba miejska ukryta pod betonem, pozbawiona roślin, niezabezpieczona opadłymi zeszłej jesieni liśćmi – sama zamienia się w zasklepiony beton. Woda w nią nie wsiąka, nie trafi do roślin i nie zasili wód gruntowych. Spłynie do Bałtyku, chyba że ktoś – jak Rayss – ją zatrzyma.
Tereny nasiąkliwe
Najpiękniej pisze o terenach nasiąkliwych Grupa Architektoniczna Centrala – o świadomym rozprowadzaniu wód roztopowych dzięki odpowiedniemu ukształtowaniu terenu (terenoplastyka). O zaufaniu bobrom, które „zarządzają cyklami zalań”. Ale też o rzece jako naturalnym klimatyzatorze – ciało rzeki porusza się, wprawiając w ruch powietrze, a zatem może naturalnie chłodzić miasto.
„Wilgoć z miejskich stawów regeneruje powietrzne prądy odbite i powrotne” – to nie spektakularny projekt architektoniczny, ale wizja miasta, które jest świadome swojego metabolizmu, powiązań, współdziałania z przyrodą.
Małgorzata Kuciewicz i Simone de Iacobis opisali taką wizję Warszawy, która mogłaby się spełnić w 2050 roku. Tekst jest tylko projektem, znajdziecie go w kwartalniku „Autoportret”, w numerze 1/2022, poświęconym architekturze mikroklimatów. Ta fantazja nie wzięła się znikąd.
Centrala pracuje na doświadczeniach przeszłości. Pluskowiska, naturalne zbiorniki na wodę deszczową, odkryli, badając architekturę Warszawianki, kompleksu sportowego na warszawskim Mokotowie. Na archiwalnych zdjęciach znajdują tam również zbiornik retencyjny, a na nim lilie wodne. Tak architekci poznali Alinę Scholtz.
Sadzawki
Rok temu Centrala poprowadziła warsztaty „Hydrobotaniczne miasto”. Simone i Małgorzata zaprosili uczestników do wspólnego urządzenia wodnej rabaty na placu Defilad. W betonowych misach stworzyli środowisko wodne, posadzili rośliny oraz wpuścili rozwielitki odpowiedzialne za filtrowanie wody. Betonowe misy – miejskie minisadzawki na wodę deszczową – oraz wodną infrastrukturę Warszawianki, dystrybuującą deszczówkę, wymyśliła Alina Scholtz:
„Architektka pasjonowała się hydrobotaniką i elementy roślin wodnych wplatała w większość swoich projektów”. Co robi taka miejska sadzawka? „Łączy retencję wody deszczowej z jej naturalnym filtrowaniem oraz schładzaniem otoczenia” – pisał o nich Jan Mencwel w „Betonozie” (Krytyka Polityczna, 2020).
Co ważne – woda w niej do mały ekosystem, nie jest chlorowana, to próba odtworzenia naturalnych mechanizmów.
Poidła
„Uzupełnij poidło przy stacji metra Ratusz Arsenał! – pisze na swoim fanpage’u Aga Gołębiewska, aktywistka z inicjatywy Ptasi Patrol Fundacji Noga w Łapę. – W zaaranżowanej w tym roku strefie dzikiej przyrody ustawiono kamienne poidło dla ptaków. Czystą i świeżą wodę mogą dostać też od Was!”.
Na fotografii widać elegancki głaz w zaroślach. Głaz ma nieckę, w niecce błyska lusterko wody. Na filmach wrzucanych przez Agę widać kąpiące się i pijące wróble i mazurki, kolejne osoby dorzucają swoje zdjęcia. Poidła dla ptaków mogą być w każdym mieście. To powstało przy współpracy aktywistów i Zarządu Zieleni Miejskiej, wygląda świetnie, o czystość może zadbać wolontariusz, ale i przechodzień.
Chcę być tym przechodniem.