fot. Mariusz Forecki

Czeski film w Lesznie

David Dorůžka, Jiří Slavík i Marek Urbánek to dość nieobliczalne trio. Przyglądając się ich muzycznemu dialogowi, można odnieść wrażenie, że jest jak – nomen omen – czeski film, którego twórcy pasują do siebie jak kwiatek do kożucha. Okazało się, że w tym szaleństwie jest metoda. W leszczyńskim teatrze trio czeskiego gitarzysty zaprezentowało nowy album „Autumn Tales”.

David Dorůžka był gwiazdą najnowszej edycji leszczyńskiego cyklu koncertowego „Jazz w Teatrze”. Twórczość czeskiego artysty nie od dziś znana jest wielu polskim miłośnikom jazzu. Muzyk chętnie do nas powraca, koncertując i prowadząc warsztaty. Jedne z nich poprowadził właśnie w Lesznie. Mieście, które – jak przyznał już na początku niedzielnego koncertu – jest jednym z tych, które wspomina najmilej. 

Ten sympatyczny, wiecznie uśmiechnięty Czech, od początku był skazany na sukces. W końcu nie każdemu dane jest występować z czołówką krajowej sceny, mając zaledwie czternaście lat, a rok później otrzymać zaszczytny tytuł „Talentu roku”, przyznany przez poważane wśród europejskich jazzmanów Czeskie Towarzystwo Jazzowe.

Po owocnej współpracy z takimi wirtuozami jak kontrabasista Jaromír Honzák czy saksofonista Karel Růžička Jr., Dorůžka zamieszkał w Nowym Jorku, gdzie nagrał debiutancką, chyba najważniejszą w dorobku, płytę pt. „Hidden Paths”. Szlaki przetarł za wielką wodą, ale prawdziwą karierę rozpoczął dopiero po powrocie w rodzinne strony. Po wydaniu takich albumów jak „Silently Dawning” (2008), „Wandering Song” (2009), a zwłaszcza „Light Year” (2012), zrealizowanym wspólnie z kolektywem Inner Spaces, gitarzysta został namaszczony przez krytyków na najbardziej prawdopodobnego następcę, tak lubianego w Polsce, Pata Metheny’ego. Wzorem wersji studyjnej, nowa płyta Dorůžki w wykonaniu na żywo, nie pozostawia co do tego niemal żadnych wątpliwości.

Największą siłą koncertowych wariacji na temat kompozycji z „Autumn Tales” był przede wszystkim kontrast, zauważalny na kilku płaszczyznach.

David Dorůžka, Jiří Slavík i Marek Urbánek to dość nieobliczalne trio. Na tyle, że przyglądając się ich muzycznemu dialogowi, można odnieść wrażenie, że przypomina on do złudzenia – nomen omen – czeski film, którego twórcy pasują do siebie, jak kwiatek do kożucha. Lider sobie, sekcja rytmiczna sobie. On – pogrążony w ekstazie, raczący impresjonistycznymi, wręcz atmosferycznymi solówkami, na modłę brytyjskiego post-rocka. Oni – nadający rytm z dziką werwą, grający głośno i frenetycznie, niczym załoga Jean-Paul Bourelly’ego podczas ostatniej edycji poznańskiej Ery Jazzu.

W tym szaleństwie była metoda. Koncert rozpoczął się od przedstawienia otwierającego krążek, ponad ośmiominutowego utworu „Glaciers Melting” – chyba najważniejszego w całej setliście. Ta, z początku nastrojowa, a finalnie dość niepokojąca wizja topniejących lodowców, dobitnie pokazała, iż mimo wyraźnych różnic w ekspresji muzyków, pomiędzy nimi istnieje wręcz telepatyczne porozumienie. Heterogeniczna dynamika poszczególnych partii kompozycji, stopniowo zmierzającej do ewidentnego jazz-rocka, pozostawiała wystarczająco dużo miejsca zarówno dla delikatnych dźwięków elektrycznej gitary lidera, jak i dla kontrabasu Slavíka, „maltretującego” go gwałtownymi szarpnięciami i uderzeniami.

Tak nowocześnie brzmiący utwór został zestawiony z… „Hm Hm, Ach Ty Jsi Úžasná” – swingowym przebojem pianisty Leopolda Korbařa z lat 40., bardzo popularnym w okresie Protektoratu Czech i Moraw. Przykładów takich efektownych, choć – co warto podkreślić – zupełnie nieefekciarskich „kolizji”, było więcej. Warto wyróżnić choćby kojącą kołysankę „Sh’chav Beni” Shaloma Charitonova i poruszającą kompozycję „Unter Dayne Vayse Shter`n” żydowskiego pisarza Abrahama Brudno, straconego przez nazistów w Estonii. Po sprowadzeniu ich do wspólnego mianownika, skonfrontowane zostały z ożywczymi improwizacjami, opartymi o napisany przez gitarzystę „Song From The North”, w którym na pierwszy plan zręcznie wysunął się Jiří Slavík, tym razem grający przy użyciu smyczku.

Niedzielny koncert w Lesznie udowodnił, że (wbrew pozorom) „Jesienne historie” Davida Dorůžki to propozycja nie tylko na listopadowe wieczory. Jego występ w ramach „Jazzu w teatrze” pokazał, że artysta dokłada coraz większych starań, by swój jazz uczynić możliwie najbardziej eklektycznym i nie znużyć złaknionych świeżości słuchaczy.

Koncert David Dorůžka Trio w ramach cyklu koncertowego „Jazz w teatrze” odbył się w niedzielę 30 lipca o godz. 20 w Teatrze Miejskim w Lesznie (ul. Gabriela Narutowicza 69). Wydarzenie było częścią regionalnego projektu leszczyńskiej Fundacji Edukacyjnej Pro Musica „Paralele i Metamorfozy. Polacy – Czesi: Rozpoznane dziedzictwo, odkrywana przyszłość”.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0