Fluxus w pigułkach
Opublikowano:
23 sierpnia 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Fluxus w pigułkach” proponuje przegląd klasycznej awangardowej strategii sztuki, gdzie dystans i przerośnięta humorem prowokacja stają się narzędziami krytycznej, szczerej i świeżej interakcji z rzeczywistością. Po najnowszej wystawie Archiwum Idei, prezentującej prace światowych twórców związanych z siecią Fluxusu, oprowadzają Jarosław Kozłowski i Andżelika Jabłońska.
„(…) Eric Andersen powiedział, że zostało nas kilku i gdy my odejdziemy, Fluxus się skończy. Nie zgadzam się z tą opinią. Fluxus się nie skończy, ponieważ to jest swoisty wirus i nie ma na razie żadnego antidotum, które mogłoby skutecznie go zneutralizować. Będzie ewoluować, będą zmieniać się formy ekspresji, ale dopóki istnieją «szaleńcy na wolności», dopóty istnieje Fluxus” (Jarosław Kozłowski w rozmowie z Antonim Michnikiem, w: „Grupa ETC, Narracje, estetyki, geografie. Fluxus w trzech aktach”, Warszawa 2014, s. 87).
Jarosław Kozłowski: George Maciunas przesłał mi w 1976 roku pudełko, w którym znajdowało się kilkanaście małych przedmiotów oraz instrukcja: „Przeliteruj swoje nazwisko tymi obiektami”. Był to rodzaj rebusu, pierwsze litery nazw tych rzeczy składały się w treść: „Jarosław Kozłowski”. Raz mi się je udało ułożyć, ale tylko raz, później już mi nie wychodziło…
Kiedy indziej poprosił mnie o przesłanie kartki pocztowej z jakimś widokiem Poznania. Miałem ją wsadzić w kopertę i posłać niezapisaną. Po pewnym czasie dostałem przesyłkę z tą samą pocztówką, tyle że była już zaadresowana i opisana pozdrowieniami z Poznania z jego podpisem.
Prosił, by nakleić na nią znaczek i wysłać na nowojorski adres. Wytłumaczył mi, że z identyczną prośbą zwrócił się do kilkunastu osób na całym świecie – znajomych z Sydney, Paryża, Londynu, Kalkuty i innych miejsc. Wszystkie pocztówki wysyłane z różnych części globu trafiły ostatecznie do prokuratora stanowego Nowego Jorku, który ścigał Maciunasa za niedopełnienie jakichś formalności. Pocztówki miały świadczyć, że Maciunasa nie ma w kraju. Z satysfakcją stwierdził, że „on naprawdę wierzy, że podróżuję dookoła świata!”.
Można byłoby powiedzieć, że to dziecinada, ale jaka piękna i pełna humoru! Pozdrowienia przesyłane z całego świata do wysokiej rangi urzędnika, który go ścigał!
Albo tutaj, zestawienie wyposażenia toalet, które powinny spełniać wymagania artystów Fluxusu – format i kolor ubikacji, sposoby otwierania drzwi, spuszczania wody i lista innych przewrotnych atrybutów wymyślonych przez Boba Wattsa, Paula Sharitsa, Emmetta Williamsa, samego Maciunasa…
Michał Sita: O działaniach spod szyldu Fluxusu nie da się chyba opowiedzieć w oderwaniu od tych osobistych sytuacji, konkretnych interakcji, w jakich artystyczne interwencje się realizowały…
J.K.: Ale opowiadać o nich wcale nie trzeba! Te żarty i przewrotna ironia są tu widoczne.
W 1977 roku Maciunas przesłał mi scenariusz kolejnego, siódmego Festiwalu Fluxusu z sugestią, by zrealizować go w Galerii Akumulatory 2. Trzy dni Flux Zabawy i czwarty w Flux Klinice.
Odegraliśmy to – zgodnie z sugestią – dość swobodnie w ramach dostarczonych wytycznych.
Pierwszy dzień poświęcony był Flux Muzyce, drugi to Flux Sporty, trzeci Flux Filmy, a czwarty Flux Klinika. Potraktowaliśmy czynności medyczne bardzo poważnie, posługując się narzędziami, które nieco przerażały pacjentów, między innymi profesor Alicję Kępińską, która poddawana różnego rodzaju testom, nie była pewna, czym to się skończy.
Badanie zębów, badanie temperatury nogi w bucie, średnicy otworów nosowych. Stopień opanowania przed testem młotkiem, symetria uszu, długość rozciągniętego języka.
Dzień drugi: Flux Sport.
Gra w ping-ponga dziurawymi paletkami, gra w piłkę nożną na krzesłach. I tak dalej.
„Poczucie humoru to szczególna taktyka racjonalizmu. Zakłada, że aby coś naprawdę zobaczyć, trzeba się od tego oddalić. Z tej pozycji przestajemy spontanicznie bronić «ojczyzny i religii» i możemy zacząć o nich myśleć. (…) Poczucie humoru nie jest celem, ale jedynie skutecznym środkiem, który nie decyduje o tym, jaki będzie efekt końcowy. Ten efekt wcale nie musi być śmieszny, może być wręcz ponury. Ale zawsze będzie w nim dystans, wysiłek obiektywności, gotowość do porozumienia, otwartość na innych” (Maria Anna Potocka, „Z czego powstał fenomen Fluxusu?”, w: „Grupa ETC…”, s. 11).
M.S.: Proponuje pan kolejną wystawę przesuwającą fragment kolekcji Galerii Akumulatory 2 we współczesny kontekst. Dlatego powrót do Fluxusu właśnie teraz?
J.K.: Bo uczy, że nie wszystko trzeba traktować poważnie. Śmiech bywa lepszą bronią niż wściekłość.
M.S.: Maria Anna Potocka pisała: „Fenomen Fluxusu, w skrócie FF, powinien stać się środkiem farmakologicznym typu witamina czy mikroelement i być zalecany twórcom”. Czuje pan niedosyt Fluxusu we współczesnej praktyce artystycznej?
J.K.: Ta praktyka traktowana jest dzisiaj niezwykle serio. I to mnie niekiedy irytuje, ponieważ śmiech, ironia, prowokacja wykorzystywana rozmyślnie przez artystów Fluxusu była zdecydowanie skuteczniejszą bronią. Podważała powagę systemu, osłabiała paskudną rzeczywistość lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych. Bardzo często sztuka aktualna pozbawiona jest tej lekkości, poczucia prześmiewczej zabawy, które we Fluxusie były bardzo istotne.
Ekologia, kwestie klimatyczne, aktualne gry i gierki polityczne to oczywiście bardzo istotne sprawy.
Ale moralny przymus reakcji, jakim kierują się artyści, osuwa często ich praktykę w stronę publicystyki, a ta rządzi się zupełnie innego rodzaju prawami. Tym samym granica między sztuką a rzeczywistością faktycznie się zaciera i sztuka zostaje wchłonięta przez rzeczywistość.
Dla Fluxusu nie było żadnych świętości, nie respektował żadnych tabu.
Sztuka nie utożsamiała się z rzeczywistością, ale używała jej we własnych celach, budując zupełnie inną świadomość, która pozwalała mówić o najpoważniejszych sprawach z krytycznym dystansem. Śmiech, ironia Fluxusu, wyznaczały dystans, obnażały głupotę.
M.S.: Dziś ta figura zabawy może się wydać problematyczna. Być może skraj katastrofy, na przykład klimatycznej, to nie jest dobry moment, żeby się śmiać?
J.K.: Lata siedemdziesiąte tym bardziej nie były wesołe. Działając całkiem serio, w tej czy innej sytuacji, artyści ryzykują, że staną się politykami lub wpadną w kanał dydaktyki. Nie zauważają, że jedno i drugie, polityka i nachalna dydaktyka, są fatalnymi narzędziami do tego, by uczyć świadomości i swobodnego myślenia.
Fluxus tak nie działał. Nie zmuszał do reagowania na świat w konkretny, określony z góry sposób.
Przymus tego rodzaju jest fatalny, wynika często z cynicznej kalkulacji. Fluxus był od niej wolny. Nie było tu planowania ani pomysłu, że działania realizowane w określony sposób powinny przynieść wymierne rezultaty: splendor czy zbawienie świata.
Andżelika Jabłońska: A może nie dotarliśmy jeszcze do tego miejsca? Może dopiero zauważamy, że jest źle – myślę o zmianie klimatu czy o sytuacji społecznej w Polsce, i o artystach reagujących na tę rzeczywistość.
Może dopiero za jakiś czas oburzenie i patos przestaną działać jako strategie sztuki, staną się karykaturalne?
I wtedy dopiero przyjdzie czas na narzędzia takie, jak dystans i lekkość zaczerpnięta z Fluxusu?
J.K.: Ale ten moment już przecież nastał. Humor to nie jest wybieg, to nie jest odwrót, ale broń niejednokrotnie o wiele bardziej skuteczna i groźna niż święte oburzenie.
M.S.: Można tę wystawę potraktować jak szkoleniowy powrót do awangardowej strategii zdobywania dystansu? Strategii, o której nie należy zapominać?
J.K.: Nie można o niej zapominać, jeśli nie chcemy się stać agitatorami.
FLUXUS w pigułkach, Archiwum Idei, ul. Żydowska 35a, Poznań
kurator Jarosław Kozłowski, współpraca Natalia Brandt, Andżelika Jabłońska
oprawa graficzna Natalia Brodacka
wystawa czynna 15.07.2021 – 4.11.2021, w czwartki, w godz. 12–17 oraz w umówione dni: archiwumidei@gmail.com
wstęp bezpłatny
Na stronie facebookowej Archiwum Idei dostępna będzie również rozmowa z Jarosławem Kozłowskim, przeprowadzona przez Waldemara Kuligowskiego i Marka Wasilewskiego. Wystawie towarzyszył wykład performatywny i koncert utworów Dicka Higginsa w wykonaniu Grupy ETC, w składzie Klaudia Rachubińska i Antoni Michnik.