Fotografia – niezwykle aktywny aktor nowoczesności
Opublikowano:
24 grudnia 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Z Julią Stachurą o Nowym Jorku, fotografii afroamerykańskiej i poznańskiej, zmianie perspektywy, kuratorstwie współczesności i namacalności pamięci rozmawia Adrian Wykrota.
Adrian Wykrota: Czy fotografia jest wciągająca? A może jeszcze inaczej określasz twoją relację z tym medium?
Julia Stachura: Relacji z fotografią właściwie jest kilka w moim życiu. Pierwsza i najważniejsza to relacja badawczo-zaangażowana. Interesuje mnie na przykład, w jaki sposób fotografia wpływa na życie społeczne, rozbraja optykę świata i uczestniczy w przemianach społeczno-historycznych.
Jednocześnie poprzez to medium można opowiadać bardzo prywatne historie, co związane jest z myśleniem o fotografii jako o nośniku pamięci.
Swój doktorat poświęcam zjawisku namacalności pamięci fotografii autoportretowej, badając, jak poprzez fotografię osoby artystyczne ucieleśniają wspomnienia. Kolejną moją relacją z tym medium jest zabawa – uwielbiam robić polaroidy i dokumentować życie artystyczne, między innymi w Poznaniu.
AW: Czyli to medium, które nie tylko wzbudziło twoje zainteresowanie, ale i zatrzymało cię na dłużej.
JS: Zdecydowanie, jest to medium, którym nieprzerwanie zajmuję się od początku studiów. Dzięki niemu eksploruję kolejną istotną w moim życiu perspektywę – kuratorską. Przy tworzeniu wystaw fotografia jest jednym z wielu elementów, które się na nich pojawiają i staram się traktować ją równorzędnie z innymi mediami. Kuratorując, zależy mi na pokazaniu, w jaki sposób fotografia ewoluuje, jak materializuje się i przenika z różnoraką materialnością. Można tutaj wymienić chociażby rozmaite wydruki na tkaninach, które zmieniają fotografie w obiekty.
AW: Jesteś historyczką sztuki i doktorantką w Szkole Doktorskiej Nauk Humanistycznych UAM. Jakie miejsce zajmuje obecnie fotografia w dyskursie akademickim?
JS: Zdobyłam wykształcenie w Instytucie Historii Sztuki UAM, gdzie po raz pierwszy zetknęłam się z naukowym podejściem do fotografii na zajęciach prowadzonych przez dr Dorotę Łuczak. O fotografii w sztuce amerykańskiej uczyłam się z kolei na zajęciach prof. Filipa Lipińskiego, podczas których medium to pojawiało się często w dialogu z malarstwem czy filmem.
Fotografia jest niezwykle aktywnym aktorem nowoczesności.
To, czego nauczyłam się o medium w IHS UAM, rozwijam aktualnie podczas studiów doktorskich. Fotografia pojawia się w wielu dziedzinach współczesnej humanistyki, od nauk o sztuce, przez nauki historyczne, aż do nauk społecznych. Jest przecież często ilustracją historyczną, którą zresztą powinno się poddawać równie skrupulatnej analizie jak samą historię.
Stanowi także narzędzie komunikacji społecznej, co oczywiście w naukach społecznych czy w naukach kulturoznawczych ma swoje zastosowanie; wreszcie spotykamy fotografię w naukach przyrodniczych czy medycznych.
W przypadku mojej pracy doktorskiej, poświęconej współczesnej fotografii afroamerykańskiej i zagadnieniu dotykalności pamięci, istotne jest, by analizie wizualnej na równi towarzyszyła analiza kontekstu społeczno-politycznego, z uwzględnieniem współczesnego namysłu nad planetarną historią sztuki i rozwijających się intersekcjonalnych studiów nad pamięcią kulturową.
AW: Czy zatem dokonała się pewnego rodzaju zmiana podejścia? Chodzi mi o postrzeganie fotografii w polskim dyskursie historii sztuki. A może zawsze fotografia dla historii sztuki była ważna?
JS: Myślę, że nastąpiła zmiana i należy wymienić ważne osoby, które do niej się przyczyniły. Pozwolę się ograniczyć do kontekstu poznańskiego! Jedną z postaci, która aktywizuje dyskusję o fotografii na polu akademickim, jest prof. Marianna Michałowska, badająca między innymi związki między fotografią i pamięcią czy kontekst fotografii w środowisku przyrodniczym. Powstają znaczące publikacje, chociażby ostatnio wydana antologia „Polscy fotografowie, krytycy i teoretycy o fotografii 1839–1989″ pod redakcją dra Witolda Kanickiego, dr Doroty Łuczak i prof. Macieja Szymanowicza.
Zbiór ten pokazuje, jak daleko sięga historia dyskusji o fotografii w Polsce.
To doskonały przykład, z jak bogatego dziedzictwa możemy korzystać. Dla osób studenckich uczących się na kierunkach artystycznych lub historyczno-artystycznych w Poznaniu obecność fotografii na zajęciach jest już teraz czymś codziennym.
AW: Jesteś badaczką, ale także kuratorką, masz zatem poza wiedzą teoretyczną również doświadczenie praktyczne. Czy te dwie ścieżki łatwo jest łączyć?
JS: To jest dla mnie bardzo istotne połączenie z uwagi na to, że moje badania często prowadzą do kuratorowania. Zajmuję się przecież badaniem współczesności, co z punktu widzenia historii sztuki jest niezwykle stymulujące. To właśnie z potrzeby prowadzenia badań o współczesności wynikały rozmaite narzędzia, którymi musiałam zacząć się posługiwać. Są to na przykład wywiady, wizyty studyjne, spotkania z artystami i z artystkami, elementy bliźniacze zarówno dla historyczki sztuki, jak i kuratorki. Tworzenie wystaw jest jednym z bardziej „natychmiastowych” działań na polu kultury, w przeciwieństwie do badań naukowych, które zajmują niekiedy wiele lat. W obu perspektywach odnajduję dużą satysfakcję badawczą.
AW: Przeczytałem ostatnio pełen emocji wpis jednej z kuratorek, która zajmuje się fotografią. Zaproponowała dużej galerii sztuki współczesnej wystawę fotografii i dostała odpowiedź, że ta ekspozycja nie może zostać zrealizowana z tego względu, że ich instytucja nie interesuje się medium fotografii. Myślisz, że to norma w polskich realiach rynku sztuki i jej instytucjonalnego obiegu, czy to raczej wybór rady artystycznej podyktowany preferencjami?
JS: Jest to temat bardzo złożony, wymagający pewnie porządnej debaty. Może odniosę się zatem do jednego z bardziej aktualnych doświadczeń zwiedzania nowej siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Będąc na otwarciu, byłam niezwykle zaskoczona, kiedy zobaczyłam fotografie Carrie Mae Weems – uznanej artystki afroamerykańskiej, o której między innymi piszę w swojej pracy doktorskiej.
Wystawiona seria „Museums” (2006) świetnie wpisała się w publiczną dyskusję na temat nowego budynku MSN-u, który przecież zmienił tkankę i tożsamość miejską oraz stał się nową ramą dla Pałacu Kultury i Nauki. Fotografie Weems oglądane przez rodzimy kontekst były dla mnie bardzo świeżym i ciekawym spojrzeniem na twórczość artystki. To niespodziewane połączenie zachęciło mnie do obserwowania, co będzie się działo z fotografią w tym miejscu. Mam tylko nadzieję, że duże instytucje będą balansować między muzealnym podejściem do fotografii a działaniami bardziej spontanicznymi, bliżej społeczeństwa.
AW: Wydaje mi się, że to są w pewnym sensie naczynia połączone i że potrzebujemy aktywnych działań muzealnych, bo to zjawisko nie było wcześniej zbyt silne, a w konsekwencji w zbiorach i kolekcjach instytucji może i są fotografie (tak jak w Muzeum Narodowym we Wrocławiu), ale nie są one dogłębnie badane, opracowywane i eksponowane, a to jest szczególnie potrzebne, żeby pobudzić także prywatny rynek kolekcjonerski.
JS: To prawda. Pochodzę z Wrześni, miasta o niesamowitej tradycji fotograficznej. To tutaj działał Ireneusz Zjeżdżałka, bardzo ważna postać dla artystycznego kontekstu miasta. A wydawana co roku Kolekcja Wrzesińska jest przykładem unikatowego na skalę polską podejścia do fotografii dokumentalnej, aktualizującego zapis tożsamości miasta i jego mieszkańców.
AW: Jesteś stypendystką Fulbrighta, otrzymałaś nagrodę Fulbright Junior Research Award 2023–24, masz za sobą pracę w bardzo ważnym mieście dla fotografii, czyli w Nowym Jorku. Czy da się część doświadczenia nowojorskiego przenieść i zaszczepić na naszym polskim gruncie?
JS: Moje doświadczenie nowojorskie zaczęło się właściwie od wyjazdu w 2018 roku, podczas którego po raz pierwszy zobaczyłam z bliska fotografie artystów omawianych na studiach. Wówczas uświadomiłam sobie, jak ważne jest oglądanie fotografii na żywo. To był też czas, kiedy zaczęłam zgłębiać wiedzę o medium, swoją pracę licencjacką poświęciłam amerykańskiemu dokumentaliście szwajcarskiego pochodzenia, Robertowi Frankowi. Od tamtego momentu regularnie wracam do Nowego Jorku. Dzięki stypendium Fulbrighta mogłam pomieszkać tam dłużej, poznać kulturę amerykańską, w tym niezwykle istotny kontekst kultury afroamerykańskiej, a wreszcie przeprowadzić badania do doktoratu.
Podczas stypendium miałam przyjemność współpracować z moją mentorką, Deborah Willis, artystką, teoretyczką fotografii i dyrektorką wydziału fotografii na Tisch School of the Arts of New York University.
Uczestnictwo w jej seminarium poświęconym wieloaspektowemu ujęciu historii fotografii afroamerykańskiej było niezwykle rozwijającym doświadczeniem. Podczas zajęć poświęconych krytyce fotograficznej mogłam za to z bliska obserwować, jak powstają projekty fotograficzne tamtejszych studentów, co dało mi kilka inspiracji kuratorskich. Wracając do pytania, kwestia przeniesienia doświadczenia pozyskanego podczas stypendium jest kluczowym aspektem misji Fulbrighta! Budowanie trwałych więzi pomiędzy osobami badającymi sztukę i historię staje się okazją do wymiany kulturowej, a także nawiązania rozwijającej współpracy.
AW: Przez wiele lat funkcjonował taki stereotyp, że ludzie sztuki i kultury raczej opuszczają Poznań i przenoszą się do Warszawy, Wrocławia albo Krakowa. Czy coś się w tym aspekcie zmieniło? Jaka jest twoja perspektywa?
JS: Myślę, że w Poznaniu fotografia ma niezwykle silną pozycję, w szczególności na Uniwersytecie Artystycznym, gdzie pojęcie medium jest nieustannie poszerzane i przepracowywane. Granice fotografii się upłynniają, czego doskonałym przykładem są powstające fotograficzne obiekty, rzeźby, tkaniny czy inne ciekawe eksperymenty.
To wszystko sprawia, że w Poznaniu łączy się wiele bardzo otwierających perspektyw.
Mam wrażenie, że ukształtowała się tutaj bardzo zaangażowana społeczność wokół inicjatyw fotograficznych takich, jak chociażby Pix.house czy Wielkopolski Festiwal Fotografii im. Ireneusza Zjeżdżałki.
AW: Może zatem w Poznaniu czas na powołanie instytucji zajmującej się fotografią?
JS: Myślę, że stolica wielkopolski jest bardzo dobrym miejscem na tego typu instytucję! Jestem bardzo ciekawa, gdzie mogłoby powstać takie miejsce, w której z dzielnic? Tkanka miejska jest dla takiej inicjatywy bardzo ważna. Trochę jak z Pix.house i Łazarzem – to miejsce tworzy społeczność, w tym mieszkańcy i sąsiedzi. Z pewnością, gdyby taka instytucja powstała, byłabym zainteresowana współpracą.
AW: Czyli możemy trzymać za to kciuki?
JS: Trzymamy.
Julia Stachura – historyczka sztuki, niezależna kuratorka i doktorantka na Wydziale Nauk o Sztuce Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Absolwentka stypendium Fulbright, które zrealizowała w NYU Tisch School of the Arts. Prowadziła badania w Nowym Jorku i Berlinie, publikowała artykuły naukowe na temat fotografii w czasopismach polskich i zagranicznych. Kuratoruje wystawy w Polsce i Stanach Zjednoczonych. W swojej praktyce badawczej i kuratorskiej skupia się na fotografii artystek BIPOC oraz artystek z Europy Środkowo-Wschodniej, niewidzialności struktur władzy oraz namacalności pamięci.