fot. Dobromiła Tenerowicz-Grądzka

Hej sokoły w kwitnących jabłoniach!

Nie wiem, czy słyszałeś kiedyś, Szanowny Czytelniku o takim dziwnym człowieku, który uczył mrówki wędrować. Wydawałoby się rzecz niepojęta, ale Marek Pińkowski, bo o nim mowa, tego dokonał.

Nie wiem, czy słyszałeś kiedyś, Szanowny Czytelniku o takim dziwnym człowieku, który uczył mrówki wędrować. Wydawałoby się rzecz niepojęta, ale Marek Pińkowski, bo o nim mowa, tego dokonał. Rzecz była jeszcze trudniejsza przez to, że wyżej wymienione owady miały wędrować po nadobnym ciele niejakiej Grażyny Szapołowskiej, która na sam ich widok dostawała dreszczy i spazmów. Rzecz owa działa się w trakcie kręcenia Pana Tadeusza przez Mistrza Wajdę. Jak to zrobił do dzisiaj nikt nie wie i jak przekonał do tego aktorkę, którą zapewnił, że żadna jej najmniejszej krzywdy nie wyrządzi pozostanie jego słodką tajemnicą. Gdy zaś filmowa epopeja dobiegła końca przekonał producentów by dekoracji, które tak pięknie rzeczywistość litewską udawały nie niszczyć, jeno zabrał je wszystkie na kawałki rozebrawszy i poskładał pieczołowicie w wiosce Cichowo tworząc skansen Soplicowo.

Dzisiaj to miejsce na kulinarnej mapie Wielkopolski znane i cenione. Zajeżdżają tam całe wycieczki z rodzinami by popróbować przysmaków przyrządzonych przez kuchnię Stolnika Pińkowskiego i odpocząć, oddychając panatadeuszową atmosferą. Miejsce zaiste magiczne i urokliwe. W tym roku Marek zaprosił nas na Święto Kwitnącej Jabłoni. Z pogodą trafił w samą dziesiątkę, świeciło słoneczko, wiał lekki wiaterek, jabłonie, stare odmiany, bo tylko takie tam rosną, kwitły jak oszalałe. Byle ich tylko Zimna Zośka nie zwarzyła to będzie urodzaj. Zwiedzającym pięknie się prezentowały orły Marka.

Trzeba bowiem wiedzieć, że pierwszym jego zajęciem, zanim powstało Soplicowo było sokolnictwo. Pracował w PZŁ-owskiej stacji w Czempiniu. Teraz też z dala od ludzkich oczu nasadza na gniazda te piękne ptaki pozwalając przetrwać zagrożonym gatunkom, a wyniki ma imponujące. Do tego wszystkiego nadal filmowcy mając w planie angaż zwierzęcych aktorów wiedzą do kogo mają się zwrócić. Ot, chociażby była taka reklama o internecie kozodpornym z udziałem znanego aktora Krzysztofa Stelmaszyka. Wziął dwie artystki z mojego stada i je przyuczał. Autorzy reklamy wymyślili sobie, że koza ma zjadać buty aktora. Wiesz – mówił – gdy dawałem suchy chleb to nawet patrzeć na mnie nie chciały, jabłka owszem ale nie za dużo, natomiast za gruszki dałyby się pokroić. Ugotował więc gęsty syrop z tego owocu i nim posmarował buty grającego.

Scena wyszła jak ta lala. Taki z niego sztukmistrz! W tym roku na Święcie oprócz moich serów były nalewki Ojca Patryka z pobliskiego klasztoru w Lubiniu, podawane nie po to by zaspakajać alkoholowe gusta miejscowych pijoków ale ku zdrowotności. Jedna na żołądek, druga na przeziębienia, trzecia na bóle w kościach. Wszystkie sporządzone przez pasjonata na starych, benedyktyńskich przepisach. Do tego zjechały jeszcze panie z małej rodzinnej firmy Kawon – hurt ze swoimi ziołowymi herbatkami. Ja kupiłem Vikinga plus. Ma działać na męskie sprawy! Usuwa bakterie z miejsc gdzie te gościć nie powinny i ma jeszcze działać antyoksydacyjnie. Same więc plusy dla zdrowia dojrzałego mężczyzny. Spędziliśmy więc piękny dzionek w miłym towarzystwie i ciekawej okolicy, przejadając pierwszy w tym roku chłodnik z boćwiny przyrządzony przez kuchnię Marka według staropolskiego przepisu. Jeśli więc losy Cię rzucą Szanowny Czytelniku w okolice Gostynia nie zapomnij o Cichowie i Soplicowym skansenie. 

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0