Jak feniks z popiołów
Opublikowano:
8 listopada 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Po wielu miesiącach pandemii i kłopotliwych rygorów sanitarnych i administracyjnych Era Jazzu powraca z galowymi koncertami. Tegoroczna edycja będzie mieć szczególny, bo »awaryjny« charakter, ale nawet teraz nasza impreza nie straci nic ze swej ekskluzywności” – mówi Dionizy Piątkowski, szef poznańskiego cyklu koncertowego Era Jazzu, którego jesienna edycja odbędzie się w dniach od 14 do 21 listopada.
Sebastian Gabryel: 2020 rok – jak go zapamiętałeś, zwłaszcza w kontekście Ery Jazzu? Podejrzewam, że dla każdego organizatora wydarzeń kulturalnych – a już zwłaszcza festiwali – upływał pod znakiem ciągłej frustracji, niepewności i zderzania się z pewnego rodzaju ścianą…
Dionizy Piątkowski*: Z początku ubiegły rok zapowiadał się wspaniale. Krótko przed lockdownem wróciłem z USA – z nowymi pomysłami i propozycjami, a pewnie już i z symptomami koronawirusa. Wtedy jeszcze nic nie zapowiadało takiej katastrofy. Przygotowana i już realizowana wiosenna edycja Ery Jazzu 2020 została odwołana decyzjami administracyjnymi na dwa tygodnie przed pierwszym koncertem. Występy gwiazd, specjalnie przygotowywane projekty, takie jak „Czas Komedy”, a także nagrania i wydawnictwa oraz cała kampania promocyjna zostały odwołane, a ogrom pracy wielu osób i firm poszedł na marne. Koszty nierealizowanego festiwalu były bardzo trudne do odpracowania.
Decydenci spisali kulturę na koronawirusową banicję, nie zabezpieczając warunków na realizację oraz kontynuowanie przedstawień, koncertów i festiwali.
Artyści i organizatorzy zostali pozbawieni możliwości zarobkowania i prowadzenia działalności przez rządowe zakazy i ograniczenia. Lojalnie i pragmatycznie zachowali się tylko artyści, agencje koncertowe i promocyjne, dystrybutorzy biletów oraz sami widzowie i słuchacze, którzy – ulegając iluzji szybkiego powrotu do normalności – czekali z zakupionymi biletami na koncerty, festiwale i wydarzenia.
Oczywiście teraz cały nasz projekt jest kontynuowany, zaś część wtedy zaproszonych artystów zagra w przyszłym roku.
Mam nadzieję, że stabilność wieloletnich projektów Ery Jazzu będzie wciąż zabezpieczana przez naszych stałych partnerów i wsparta zainteresowaniem naszych wiernych fanów. Nowa edycja festiwalu jest już w pełni przygotowana i teraz już tylko czekać na artystów oraz publiczność.
SG: No właśnie, przed nami jesienna edycja Ery Jazzu, która tym razem odbędzie się w dniach od 14 do 21 listopada. Przeglądając jej program, trudno nie dojść do wniosku, że będzie niepowtarzalna, bo i takie wydają się być zaplanowane w jej ramach projekty. Jednym z nich jest wspomniany już „Czas Komedy”, w którym norweskie Espen Eriksen Trio przygotowało coś unikatowego.
DP: Po wielu miesiącach pandemii i kłopotliwych rygorów sanitarnych i administracyjnych Era Jazzu powraca z galowymi koncertami. To będzie pełna festiwalowa ekspozycja, w prestiżowych salach Poznania i z szeregiem premierowych projektów muzycznych.
Tegoroczna edycja będzie mieć szczególny, bo „awaryjny” charakter, ale nawet teraz nasza impreza nie straci nic ze swej ekskluzywności.
Zaprezentowane zostaną naprawdę niepowtarzalne projekty, a jednym z nich jest właśnie ten, jaki na nasze zamówienie zrealizował słynny norweski pianista Espen Eriksen. Jego premiera miała odbyć się wiosną 2020 roku, później była kilkukrotnie przekładana, by teraz móc zabłysnąć z całą mocą na specjalnym koncercie. Espen Eriksen Trio to bardzo ważny zespół, właściwie będący uosobieniem „scandinavian touch of jazz”, zarówno od kreatywnej i artystycznej, jak i wizerunkowej strony. To wielobarwna muzyka, pełna odniesień do europejskiej klasyki, nowoczesnego jazzu oraz skandynawskiego klimatu. Stąd w muzyce tego tria tak wiele melancholijnej zadumy, wirtuozerskiej improwizacji i pogodnych, melodyjnych impresji. To muzycy, których twórczość świetnie wpisuje się w stylistykę „komedowską”, ale – co niezwykle ważne – kompozycje Krzysztofa Komedy przedstawia z zupełnie nowej strony.
SG: Nie mniej ekskluzywnie prezentuje się występ poznańskiej grupy Grit Ensemble. Co warto powiedzieć o jej nowym projekcie „Komeda Deconstructed”?
DP: To pomysł, który świetnie ilustruje nowe, pozbawione sztampy postrzeganie tradycji komedowskiej. Ja staram się prowokować takie prezentacje, namawiać poznańskich muzyków do tworzenia właśnie takich karkołomnych skojarzeń. „Komeda Deconstructed” to kreatywny eksperyment, którego strukturą jest współczesny język muzyczny, zaś punktem odniesienia oczywiście kompozycje Komedy. Istotą brzmienia jest tu idea zespolenia nowego, akustycznego obrazu brzmieniowego jego kompozycji z ich elektronicznym pierwowzorem, a także pozostawienie muzykom formacji dużej przestrzeni do improwizacji.
SG: W ramach Ery Jazzu z twórczością Krzysztofa Komedy zmierzy się również niezawodny Ares Chadzinikolau. Podejrzewam, że i w tym przypadku nie obędzie się bez zaskoczeń.
DP: Ares Chadzinikolau jest szczególnych artystą, wrażliwym twórcą, poetą, ale przede wszystkim doskonałym muzykiem-improwizatorem. Subtelność jego interpretacji Komedy jest inna niż typowe komedowskie „melodyjki”. Tym razem Ares przedstawi się jako impresyjny i zauroczony życiem, światem i kulturą poeta, a także namiętny pianista, który swoją wirtuozerią i talentem na nowo buduje świat dźwięków, w formie autorskich interpretacji słynnych kompozycji Komedy.
SG: Jednak jesienna Era Jazzu to również hołd dla Tomasza Stańki. Złoży go nie kto inny jak Piotr Schmidt – trębacz, którego śmiało można zaliczyć do ekstraklasy polskiego jazzu. Za co najbardziej cenisz jego płytę „Tribute to Tomasz Stańko”?
DP: Schmidt jest artystą niezwykłym i chyba najciekawszym trębaczem młodego pokolenia. Jego album „Tribute to Tomasz Stańko” plasuje go w gronie najważniejszych kontynuatorów myśli muzycznej tego legendarnego trębacza. Wraz ze swoim kwartetem stworzył subtelne, piękne odniesienie do jego muzyki, posiłkując się melancholią i drapieżnością stylu Stańki. To niezwykle barwny klimat. Pełen klasycznej estetyki „ECM sound”, poetyki jazzu Stańki, ale i znakomitego wyczucia oraz dystansu Schmidta i jego zespołu do twórczości trębacza-mentora.
Piotr jest instrumentalistą, który nie ściga się na karkołomne pomysły, jazzowy świat budując dźwiękami, które jakby same układają się w arcyciekawy, artystyczny i kreatywny krajobraz.
W nim liryka i subtelność tematów przeplatają się ze wspomnianą drapieżnością i emocjami improwizacji. W tej muzyce tkwi jakiś niewiarygodny „powiew jazzu”, blask muzyki Stańki i Komedy, a także wyrafinowanie jazzu w pełni nowoczesnego.
SG: Nie ukrywam, że jednym z wydarzeń, które intryguje mnie najbardziej, jest festiwalowa premiera kompozycji „Moja słodka europejska ojczyzna” Krzysztofa Komedy. Zaciekawiła mnie zwłaszcza jej historia.
DP: Koncert zespołu nestora polskiego jazzu Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego doskonale wpisuje się w filozofię Ery Jazzu, a na uwagę zasługuje fakt, że premierowe wykonanie tej słynnej kompozycji Komedy zaproponował sam. Muzyka do sesji „Meine Süsse Europäische Heimat: Dichtung und jazz aus Polen” powstała w 1967 roku, jako jeden z ostatnich projektów Komedy zrealizowanych przed jego wyjazdem do USA.
Po pięćdziesięciu latach Wróblewski ze swoim sekstetem przygotował album „Moja słodka europejska ojczyzna”, będący muzyczną wizją zjednoczonej Europy, jednak pełna ścieżka muzyczna z tego projektu nigdy nie została nagrana.
Po wielu latach Wróblewski dokończył dzieło przyjaciela, po raz pierwszy realizując całość w czysto instrumentalnej formie. Mając dostęp do oryginalnych partytur, wydobył ten słowiański, liryczny pierwiastek Komedy.
SG: Wisienką na torcie tej edycji ma być występ Friend ’n Fellow. Czego możemy spodziewać się po finałowym koncercie zespołu charyzmatycznej Constanze Friend?
DP: To jeden z najważniejszych zespołów na scenie akustycznego jazzu wokalnego. Constanze Friend często określana jest jako „śpiewająca Josephine Baker”, a w jej muzyce można doszukać się oczywistych odniesień do stylistyki takich wokalistek jak Sarah Vaughan, Ella Fitzgerald czy Cassandra Wilson. Z kolei Thomas Fellow to muzyk o niewyczerpanej inwencji twórczej. Jest wybitnym gitarzystą akustycznym, uważanym za jednego z najlepszych akompaniatorów, doskonale odnajdującym się zarówno w klasycznej muzyce koncertowej, jak i jazzie, world music czy muzyce rozrywkowej.
SG: Podejrzewam, że prace nad przyszłorocznymi edycjami już dawno ruszyły. Jak zamierzasz pokierować swoim festiwalem nie tylko w przyszłym roku, ale i kolejnych latach?
DP: Zbliżamy się do 25-lecia Ery Jazzu, dlatego nasze przygotowania obejmują już kolejne lata imprezy. W nowym sezonie zrealizujemy koncerty przełożone przez pandemię – katalońskiej trębaczki Andrei Motis i amerykańskiej wokalistki Kandace Springs – ale również sporo nowych projektów: przygotowywany na wiosnę „Czas Komedy” z argentyńskim gitarzystą Dani Perezem, kontynuację cyklu naszych wydawnictw, zestaw nagrań na CD z archiwum poznańskiego jazzu, specjalną edycję książki „Czas Komedy”, a także pierwsze kompleksowe wydawnictwo „Komeda on records”, którego premierę planujemy na kwiecień 2022 roku. Era Jazzu odradza się jak feniks z popiołów. Ostatni nasz koncert zagrał Stanley Jordan wraz z Poznan Jazz Philharmonic Orchestra jesienią 2019 roku – teraz wracamy z całą gamą festiwalowych wydarzeń i wielkim optymizmem na kolejne sezony. Zapraszam!
*Dionizy Piątkowski – wielki entuzjasta, krytyk i promotor jazzu, który gdyby nie było jazzu, z pewnością by go wymyślił. By realizować swoje nawet najśmielsze pomysły, z powodzeniem prowadzi poznański cykl koncertowy Era Jazzu.
Jesienna edycja Ery Jazzu 2021 odbędzie się w dniach od 14 do 21 listopada w Centrum Kultury Zamek i Auli UAM w Poznaniu. Szczegółowe informacje na temat programu i biletów znajdują się na stronie jazz.pl.