Jak robić szkołę
Opublikowano:
20 marca 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Do 16 kwietnia można odwiedzić ważną wystawę, w której pytania dotyczące sposobów organizowania szkoły i naszego uwikłania w system edukacyjny zadają osoby uczące, eksperci, historycy, architekci i artyści. Szczegółowo analizują detale struktury, form i doświadczeń szkolnego systemu. O wystawie w poznańskiej Galerii Śluza pisze Michał Sita.
Abzgram i szlaczki – ćwiczenia z dyscypliny
W okrągłej, ażurowej wieży, zbudowanej z białych kartonowych pudełek, tkwią ukryte zdjęcia Karoliny Wojtas. Na drewnianych tyczkach, przypominających pomoce dydaktyczne do nauki geometrii, wiszą fotografie – możemy je dostrzec przez dziury w kartonowej konstrukcji. Działa to jak ogromna, przeskalowana zabawka; raz wymusza, by przed nią kucnąć, raz, by stanąć na palcach, by dostrzec zdjęcia, a na nich, równie karkołomne jak nasze pozycje, gesty uczniów wtłaczanych w szkolną rutynę.
Chłopcy na lekcji WF-u układają się w dziwne stworzenie, skonstruowane z kilkunastu osób – opierają się o siebie nawzajem, tworząc absurdalną, dysfunkcyjną rzeźbę.
Jakim cudem ją zbudowali, na czyje polecenie, jak to się dzieje, że utrzymują równowagę tej konstrukcji, która powinna już dawno runąć? Każdy z nich staje się w tym chwilowym układzie modułem albo cegiełką, wbrew niezgodnej z anatomią pozycji, którą musi przyjąć, by cała ta kompozycja utrzymała się nad ziemią.
Z jednej strony czuć ból mięśni, z drugiej przeraża determinacja, która była potrzebna, by tę formę stworzyć, i w końcu rozbraja humor, z jakim Karolina Wojtas buduje swój fotograficzny komentarz do absurdalnej, szkolnej dyscypliny.
W swoich zdjęciach komentuje doświadczenia, jakie nam towarzyszą, gdy jesteśmy poddawani procesowi szkolnego formowania (to całkiem niewesołe obserwacje) – i jednocześnie – dzięki temu, że potrafi przelicytować groteskę i absurd szkolnego systemu – rozchwiewa, ośmiesza i kwestionuje jego opresyjny charakter. Wszystko to dzieje się w jaskrawym otoczeniu przyrządów wspomagających proces edukacji: linijek, zabawek, modeli, schematów – które podbijają tylko utopijność całej sytuacji. Te pełne zabawy zdjęcia z cyklu „Abzgram” wprowadzają do wystawy o tym, „jak robić szkołę?”.
W innej sali, na ceglanej ścianie wiszą ramki z kartkami wyrwanymi z zeszytów w wąskie linie – tych, których używaliśmy, gdy ćwiczyliśmy szlaczki, brzuszki, kreski, łuki, zanim nauczyliśmy się pisać małe i duże litery.
W takim zeszycie odbywały się graficzne treningi z precyzji, uwagi i dyscypliny – by nie wyjeżdżać za linie, by powtarzać te same wygięte kształty i proste linie liter, by coraz bardziej intuicyjnie przyswajać zadawane nam zadania.
O tym procesie przypomina nam Małgorzata Gurowska. Kilometry równych szlaczków, które stworzyła, w organiczny sposób zdają sprawę z ilości czasu i pokory, które były potrzebne, abyśmy przystosowali swoje ciała i ich odruchy do wymogów stawianych przez szkolny system edukacji.
Artystka przypomina, które spędzaliśmy, ucząc się ruchów ołówka, gdy rysowaliśmy niekończące się ciągi „o”, „s” czy „f”. Przypomina stan towarzyszący tym żmudnym, monotonnym ćwiczeniom, gdy formuje się nasze odruchy i gesty tak, żeby nasze zachowanie zbliżyło się do zadanego wzoru. Przypomina świat złożony z regulaminów, ocen, hierarchii i ćwiczeń, do którego w czasie edukacji szkolnej muszą się dostosować nasze głowy i ręce – jak w czasie odrabiania zadań ze szlaczków.
Metafora szlaczków, zaczerpnięta właśnie z tej pracy, stała się motywem przewodnim graficznych rozwiązań – szlaczki w projekcie Dariusza Zycha (Twój dar) kierują narracją całej wystawy.
Oświecenie / oświetlenie
W ciemnych, ceglanych podziemiach Galerii Śluza tkwi wideoinstalacja Marcina Wichy i Macieja Chodzińskiego, z telewizorem, jarzeniówką i chłodnym, analitycznym tekstem płynącym z głośnika.
Opowieść oscylująca wokół światła, determinującego funkcjonowanie szkoły i jej sens, zaczyna się od oświeceniowego projektu powszechnego szkolnictwa.
Wicha zastanawia się nad zmianami metafor, jakimi się posługujemy, wyobrażając sobie szkołę, nad erozją oświeceniowych wartości. Ale rozpoznanie kryzysu to tylko punkt wyjścia. Jak to się dzieje, zastanawia się, że zamiast oświeceniowych ideałów szkoła oparta jest dziś na religijnej ideologii? Za pomocą jakich rozwiązań technicznych szkoła staje się tym, czym jest – przestrzenią myślenia i poznawania świata, albo dyscypliny i podporządkowania? Warto, mówi Wicha, przyjrzeć się światłu nie tylko jako metaforze oświecenia, ale jako podstawowemu architektonicznemu budulcowi, z którego składa się szkoła:
„Budynki szkolne często rozpoznajemy po rzędach dużych, gęsto rozmieszczonych okien. (Co to jest sweter? Dziurki powiązane włóczką. Co to jest szkoła? Okna połączone cegłą lub betonem. Styl oprawy może się zmieniać, ale okna tkwią na swoich miejscach)”.
I dalej tropem światła:
„W europejskim klimacie światło słoneczne nie wystarcza, do nauki potrzeba sztucznego oświetlenia. Lampa SK-300 to projekt Abrama Damskiego. Powstała w latach 50. XX w. Przestrzenna kompozycja z kuli i trzech okręgów. Elektryczne słońce stworzone przez człowieka. Najbardziej typowa, masowo produkowana radziecka oprawa, stosowana we wszystkich szkołach imperium, odwoływała się do mitów awangardy i nowoczesności. W PRL produkowano podobne lampy. Po latach zostały wycofane na żądanie strażaków: podczas pożarów topiły się, płynny plastik kapał z góry i parzył uciekających ludzi.
Metafora światła i ciemności ciągle jest w użyciu. Ale co, jeżeli źródłem światła jest warcząca jarzeniówka? Albo niegasnąca lampa w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Albo lampa, która podczas pożaru stwarza śmiertelne zagrożenie? Z centralnego włącznika może skorzystać ten, kto sprawuje władzę (nauczyciel i tylko on)”.
Jednocześnie, jeśli to światło i jego charakter może być wytrychem, dzięki któremu zrozumiemy, czy znaleźliśmy się w szkole funkcjonującej na zasadach więzienia albo fabryki, to samo światło może być przecież rozwiązaniem:
„Opowieść o szkole jest nie tylko historią o pochodniach, lampach oliwnych, świetlówkach, włączaniu i wyłączaniu żarówek. Jest też opowieścią o oknach: otworach, przez które wpada światło, przez które można zajrzeć do środka albo zobaczyć świat na zewnątrz. Przez okna dostają się dźwięki, zapachy, ciepłe i zimne powietrze, krople deszczu, wlatują liście i owady (Proszę pani, osa, w klasie jest osa!)”.
Detal
Ścieżka myślenia, którą proponują Marcin Wicha i Maciej Chodziński, jest charakterystyczna dla całej wystawy. Oczywiście, celem jest tu reakcja na coraz głębsze ingerencje polityczne w proces edukacji, na duszną centralną kontrolę nad szkołami, na zmiany sprawiające, że proces edukacji i instytucje z nim związane należy traktować coraz bardziej nieufnie.
Można tę wystawę odebrać jako komentarz do procesu szkolnej tresury i mechanizmów, za pomocą których szkoły stają się opresyjnymi narzędziami formatowania.
Ale jednocześnie – i to o wiele ważniejsze – wystawa zadaje pytania: jak to się stało, że znaleźliśmy się w momencie kolejnego kryzysu edukacji i czy istnieją jakieś alternatywy? Jak działa ten system i czy da się go oddolnie zmieniać, lub choćby minimalnie rozchwiać? Wpuścić przez okna nieco powietrza albo pozwolić, by zdarzyło się coś, co wymyka się planowi lekcji?
Czy istnieją rozwiązania, które pozwalałyby nauczycielom i uczniom stawiać opór, lub jeszcze lepiej – tworzyć bardziej równe, twórcze i otwarte relacje wewnątrz istniejącego systemu edukacji? W końcu – jak tak naprawdę funkcjonują szkoły, gdy pomyślimy o nich jak o miejscach, których forma i struktura wpływają na sposób ich użytkowania.
To właśnie proponuje ekspozycja w Galerii Śluza – rzetelne, realizowane z bardzo różnych pozycji analizy kolejnych detali funkcjonowania szkoły jako instytucji.
Warszawa / Poznań
Punkt wyjścia dla tego zadania okazał się zaskakująco prosty – kuratorzy zaproponowali, by przyjrzeć się architektonicznym uwarunkowaniom działania szkoły. Tak, jak oświetlenie w tekście Wichy, również i później, to kolejne architektoniczne detale są punktami wyjścia do tego, by szkołę – rozumianą jako system i jako instytucja – poddać drobiazgowej kontroli.
System szkolnictwa, jego organizacja, założenia, praktyki, polityczna presja, skutki, które często wymykają się najlepszym intencjom – są więc zatopione w architektonicznych kontekstach, w których cały proces się realizuje.
Kuratorzy Muzeum Sztuki Współczesnej, Paweł Brylski i Szymon Maliborski, gdy w 2021 roku realizowali pierwszą, warszawską edycję tej wystawy, rozpoczęli właśnie od budowlanych i projektowych uwarunkowań warszawskich podstawówek i liceów. Zaczęli od analizy z pozoru nieatrakcyjnych i oczywistych budynków szkół. Z pomocą ekspertów i ludzi znających te realia z własnych zawodowych doświadczeń, rozpoznawali historyczne procesy ewolucji szkół. Bardzo uważnie przeanalizowali oszczędny modernizm, determinujący charakter szkół stawianych w powojennej Warszawie. Przyjrzeli się wielkiemu projektowi „tysiąclatek” – szkół budowanych na tysiąclecie państwa polskiego, i formom architektonicznym, które wtedy zaproponowano – doświetlonym korytarzom, zróżnicowanym modułowym bryłom, pozwalającym na adaptowanie ogólnego modelu szkoły do lokalnych warunków, rozwiązaniom technicznym czy wnętrzom. Szukali w historii projektowania szkół modeli dobrych rozwiązań. Jeśli architektura, którą obserwujemy dziś tu i teraz, wpływa na procesy i doświadczenia jej użytkowników, historyczne uwarunkowania są bardzo istotne dla zrozumienia miejsca, w którym się dziś znaleźliśmy.
Dlatego, gdy wystawa miała zostać przeniesiona do Poznania, okazało się, że to samo pytanie o architektoniczne usytuowanie procesu edukacji wymaga nowych odpowiedzi. Oświeceniowa idea szkolnictwa rozwijała się w Wielkopolsce w warunkach pruskiego zaboru, i właśnie pruskie rozwiązania nadal są obecne w tkance tutejszych szkół. Rozwój szkolnictwa miał tu diametralnie inny charakter niż w Warszawie, nowa odsłona wystawy o szkołach musiała więc się oprzeć na zupełnie nowej analizie.
To bardzo ciekawy aspekt tej ekspozycji. Centralne dla niej pytanie o architekturę przeplatającą się z ideami i praktykami edukacyjnymi uruchomiło w tych warunkach zupełnie nowy proces refleksji. Zespół kuratorski poszerzył się o Annę Pikułę i Olgę Tarczyńską-Polus, w grupie autorek i autorów tekstów znaleźli się nowi ludzie. Powstały dodatkowe teksty analizujące poznańskie budynki szkolne i ich kontekst.
Architektoniczny punkt wyjścia
Takie analizy prowadzą w ramach wystawy nie tylko artyści i artystki, o których pisałem wcześniej. Jakub Głaz, w czasie architektonicznych spacerów do wybranych poznańskich szkół, zastanawiał się na przykład, na ile forma holenderskiej szkoły pawilonowej, przeniesionej do Poznania w latach dziewięćdziesiątych, sprawiła, że Łejery mogły zaproponować alternatywną organizację i program funkcjonowania podstawówki?
Jak przeplata się w tej szkole program edukacyjny, nastawiony na twórcze zaangażowanie uczniów w proces poznawania świata, i rozwiązania przestrzenne, w których ten program może być realizowany?
Być może otwarta na otoczenie, modułowa forma tej szkoły jest jakąś wskazówką? Może architektura pozwala stworzyć warunki, w których inne wartości niż dyscyplina i podporządkowanie będą się wydawały naturalne? Czy w niektórych z rozwiązań organizacyjnych, jakie proponuje ta szkoła, można znaleźć fragmenty odpowiedzi na bardziej ogólne pytanie – jak robić szkołę?
W innym ze studiów przypadku, jakimi zapełniona jest wystawa, szukamy odpowiedzi na pytanie: jak robić szkołę w Radowie Małym? To wieś położona w zachodniopomorskim, gdzie po likwidacji PGR-ów nastał okres masowej emigracji, poczucia beznadziei i odarcia z godności, a działająca tu podstawówka uzyskiwała najgorsze wyniki efektów kształcenia w kraju.
Bohaterką tej opowieści jest Ewa Radanowicz, do niedawna dyrektorka szkoły, która wraz z zespołem zaproponowała rewolucyjne przeformułowanie sensu działania tej placówki. Zamiast reagować na kłopoty z ewaluacją wyników uczniów (korepetycje, dodatkowe lekcje, może surowsza dyscyplina? – rozwiązania, których moglibyśmy się spodziewać), jej zespół zaproponował, by w ogóle nie przejmować się metrykami, a szkołę zorganizować zgodnie z prostymi wytycznymi: ma ona sprawiać, by dzieci czuły się w niej bezpieczne i docenione.
Czytamy:
„Korzystając z przysługującej każdej jednostce autonomii, szkoła w Radowie Małym stała się laboratorium nowych metod pracy. Proces wprowadzania zmian trwał wiele lat. Nie skupiano się w nim bezpośrednio na polepszeniu wyników osiąganych przez uczniów i uczennice, jednak te i tak wzrosły. (…) W przyjaznym otoczeniu łatwiej rozwijać kompetencje społeczne i współpracę warsztatową, które są fundamentem działań szkoły. Na przestrzeni lat powstały między innymi sala podróżnicza, kuchnia oraz pracownie teatralna i plastyczna. (…) Z czasem udało się wypracować odmienny tryb pracy szkoły. Plan zajęć dla uczniów i uczennic składa się obecnie z trzech głównych części: 1/3: działania w grupach mieszanych wiekowo i laboratoria projektowe, 1/3: nauka indywidualna, 1/3: klasyczne lekcje z nauczycielem”.
To tylko dwie spośród kilkunastu opracowanych ilustracji, które znajdziemy na wystawie. Architektoniczne uwarunkowania, stanowiące tło w każdej z tych sytuacji, pozwalają się przyjrzeć rzeczywistości działań edukacyjnych, w którym wszyscy tkwimy i który współtworzymy. Pozwalają zauważyć, że struktura i system szkolny są projektowane, tworzone w określonym celu, powstają zgodnie z pewnymi założeniami i wartościami. By taki plan zmienić i by szkoły zorganizować nieco lepiej, trzeba po pierwsze spróbować rozpoznać sytuację, jaka rysuje się wokół nas. I taki jest chyba cel tej wystawy – nie ma ona ambicji proponować przekrojowego studium edukacji w Polsce ani promować nowego złotego środka na systemowe niedomagania – prezentuje kilka dobrze ugruntowanych ilustracji, które nie powinny przejść bez echa.
W wystawie znajdziemy więc analizy rozwiązań funkcjonujących w wybranych szkołach, pozwalających nauczycielom zachować pewną sprawczość, a uczniom budować autonomię.
Czasami to drobiazgi w organizacji szkoły albo jej architektonicznej strukturze sprawiające, że o relacji nauczycieli i uczniów możemy pomyśleć inaczej niż w kategoriach ślepej kontroli, zależności, formatowania myślenia i właściwego zachowania.
The Wall
Jednocześnie wystawa to nie podręcznik ani manifest, ale wielowątkowa realizacja, która o formach szkół i ich wpływie na ludzi poddanych działaniom edukacyjnym opowiada również za pomocą wizualnych i przestrzennych form komunikowania. Anna Pilawska-Sita, odpowiedzialna za aranżację, tak pisze o idei uporządkowania tej ekspozycji:
„Punktem odniesienia były teksty towarzyszące wystawie, wskazujące niestabilną kondycję edukacji, identyfikujące wiele elementów w tym systemie wymagających przepracowania. Źródłem inspiracji był też utwór zespołu Pink Floyd – »The Wall« – zależało mi, aby odbiorcy wystawy nie tylko zapoznali się z punktami widzenia nauczycieli i ekspertów, ale by poczuli też ciężar podejmowanych przez nich decyzji dotyczących organizacji systemu edukacji i jego wpływu na młodych ludzi – głównych bohaterów tego przedsięwzięcia.
Zaproponowałam więc, aby całość wystawy wybudować z modułowych kartonów, powtarzających proporcję cegieł, z których zbudowana jest Galeria Śluza. Aby aranżacja miała współczesny charakter i aby odniesienia do modułowych rozwiązań stały się czytelne, wszystkie zaproponowane instalacje są białe, z tekstami nadrukowanymi bezpośrednio na nich. Takie rozwiązanie stworzyło jednolity, przestrzenny kod dla wszystkich elementów wystawy – tekstów, prac artystycznych i komentarzy eksperckich. Tekturowe cegły i mury wchodziły w dialog z dziełami sztuki, ingerowały w ich znaczenie i sens.
Taka architektura wystawy zwróciła uwagę na modułowość, która tak, jak ją opisuje w tekstach towarzyszących wystawie Jakub Głaz, może stanowić odpowiedź na zmieniające się potrzeby oddolne szkolnictwa. Jednocześnie, z innego punktu widzenia, modułowość może oznaczać, że elementy systemu stają się podatne na kształtowanie w dowolny sposób, a zasady determinujące jego funkcjonowanie mogą być zmieniane odgórnie i arbitralnie. Ta dwuznaczność sprawiła, że właśnie modułowość stała się motywem przewodnim wystawy. Tekturowe mury komentują też charakter systemu, który z jednej strony daje się łatwo i bez wysiłku modyfikować, równocześnie pozostaje jednak tymczasowy, prowizoryczny i niedopracowany”.
Jak robić szkołę?
05.11.2022 – 16.04.2023, Galeria Śluza
ul. Dziekańska 2, 61-108 Poznań
Godziny otwarcia
wtorek–piątek 09:00–17:00, sobota–niedziela 10:00–18:00, w poniedziałki wystawa nieczynna
wstęp wolny
Zespół kuratorski: Paweł Brylski, Szymon Maliborski, Anna Pikuła, Olga Tarczyńska-Polus
Artyści i artystki: Maciej Chodziński, Zofia Gramz, Anna Grzymała, Małgorzata Gurowska, Witek Orski, KC Green, Konrad Smoleński, Dorota Sumińska, Marcin Wicha, Monika Włodarczyk, Karolina Wojtas
Konsultacje merytoryczne: Iwona Chmura-Rutkowska, Jakub Głaz, Edyta Głowacka-Sobiech, Agnieszka Jankowiak-Maik, Zuzanna Karcz, Dorota Obidniak, Michał Pszczółkowski, Ewa Radanowicz, Przemysław Sadura, Justyna Suchecka
Aranżacja: Anna Pilawska-Sita, Opracowanie graficzne wystawy: Twój dar. Dariusz Zych, Identyfikacja wizualna: OKI OKI Studio, Tłumaczenie na język angielski: Dorota Piwowarczyk
Dostępność wystawy: Lucyna Kaczmarkiewicz, Fotografie współczesne: Łukasz Gdak
Fotografie archiwalne ze zbiorów: Danuty i Andrzeja Świerglów, Miejskiego Konserwatora Zabytków w Poznaniu, Narodowego Archiwum Cyfrowego, Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niesłyszących w Poznaniu, VII Liceum Ogólnokształcącego im. Dąbrówki w Poznaniu, Montaż: Anna i Józef Nowiccy (firma Prograf) oraz Tomasz Kaszany – Leśny stolarz