fot. Marta Konek, na zdj. Henryk Szopiński

Je-dzie-my! Je-dzie-my!

Kilka? Nie, kilkanaście godzin dobrej zabawy i świetnej muzyki. Spontaniczne znajomości, szerokie uśmiechy, gorące rytmy bluesa i muzyczne przystanki na stacjach kolejowych. I choć wszystkim brakowało parowej lokomotywy, to SZYNOBLUES spisał się znakomicie.

8 lipca 2023, o godzinie jedenastej na Dworcu Letnim w Poznaniu rozbrzmiały pierwsze akordy. To było jak lep na fanów bluesa, bo w krótkim czasie plac przed budynkiem zapełnił się miłośnikami muzyki.

Tymczasem Joanna Dudkowska BAND i Chuc Frazier grali kawałek za kawałkiem, załoga Domu Polskiego – Centrum Idei Rodła w Zakrzewie rozdawała festiwalowe wiatraczki, a autor tego zamieszania Henryk Szopiński dopinał ostatnie szczegóły przed wyjazdem i udzielał wywiadów.

 

Szybkie zakupy na festiwalowym straganie, jeszcze szybsza przebieranka w zaroślach przy peronie i już w koszulkach Blues Express Festiwal dołączyłyśmy do rozkołysanego tłumu.

 

„Zróbcie hałas!” – zaapelował Henryk Szopiński i brawami za współpracę przy organizacji bluesowego święta nagrodzono Marka Nitkowskiego, prezesa zarządu Kolei Wielkopolskich.

 

Klimatyzacja w szynobluesie nie zdołała schłodzić atmosfery. W pierwszym wagonie prym wiodła ekipa, która wkrótce zaintonowała piosenkę „Piła tango”, a potem popłynęły kolejne przeboje.

 

Wyprzedzając fakty – za Krajenką trzej panowie rozśpiewali cały wagon, intonując jedyną piosenkę, którą znają wszyscy bez wyjątku Polacy, a mianowicie „Sto lat”. W drugim wagonie bluesa grał Romek Puchowski. Pierwszy muzyczny przystanek przypadł w Chodzieży, gdzie wystąpił Blue Wave Band.

 

„A ciuchci nie ma?” – dopytywało małżeństwo, które niedawno było na zlocie kolejek wąskotorowych w Białośliwiu. 

 

„Nie ma parowozu? A to on robił ten klimat.” – przez kilkanaście minut rozmawialiśmy o tym, że lokomotywy są remontowane w Wolsztynie, że może w przyszłym roku, że ten zapach, ten hałas, że dzieciaki takich klimatów już nie znają, że fachowców już nie ma, którzy by się na naprawie parowozów znali. 

 

„A zdjęcia gdzie będą?” – ktoś zapisuje sobie starannie, że trzeba zaglądać na „Kulturę u podstaw”.

 

Odjazd 14.19! – na hasło rzucone przez Henryka Szopińskiego ostatni maruderzy zniknęli z peronu.

 

„Je-dzie-my! Je-dzie-my!” – wyskandowali pasażerowie i pociąg ruszył w stronę Piły, gdzie na peronie grał Michał Kielak z zespołem.

 

Atmosfera w pociągu i na peronie robiła się coraz bardziej gorąca. Blues łączył pokolenia i znajomych, którzy przez lata się nie widzieli. 

 

„Widziałam, że wrzuciłyście zdjęcia z Poznania, więc przyprowadzam wam „dzieci” do popilnowania w Zakrzewie.” – śmiała się koleżanka koleżanki. Sama w ich wieku była weteranką koncertów, ale z dziećmi to wiadomo…

 

 

„Pani z aparatem, bo my tu taki sondaż robimy. Czy pani wie, jak się nazywa ten ładny konduktor?” – zaskoczyła mnie pytaniem sąsiadka z wagonu.

 

Nie wiedziałam, ale się dowiedziałam. Ten ładny konduktor nazywał się Szymon, a jego kolega to Rafał. Przy okazji okazało się, że szynobluesem powozi ekipa z Miasteczka Krajeńskiego, które darzę sentymentem po kilku latach pracy w tamtejszym domu kultury.

 

„A parowóz gdzie stoi?” – wyhaczył mnie młody tata, który dzieci na dworzec przyprowadził, żeby ciuchcię im pokazać.

 

Niestety, szynoblues musiał tym razem wystarczyć, ale kto wie, kto wie… Henryk Szopiński z niegasnącym optymizmem zapewniał, że przecież w tym Wolsztynie parowozy naprawią i w przyszłym roku lokomotywa pociągnie bluesowe wagony do Zakrzewa.

 

 

 

W Krajence grał „Duch Delta”, w Złotowie zespół „Graffiti”, a w Zakrzewie na peronie „Siciarek Blues Trio”. W drodze od Piły do Zakrzewa szosami wzdłuż torów jechała parada motocyklistów. Szampanem wzniesiono toast za kolejne edycje Blues Express Festiwal.

 

 

 

A gdy szynoblues odjechał z peronu, wszyscy ruszyli do amfiteatru nad jeziorem, gdzie odbyły się kolejne koncerty. I to jakie koncerty!

 

Na początku na scenie pojawił się zespół Wild Flame oraz Blues Shaker, a potem i scenę i amfiteatr objęli w posiadanie członkowie zespołu Boogi Boys. Chłopaki dali czadu – ich koncert przepełniony był taką energią i takim seksapilem, że w pewnym momencie w stronę muzyków poleciał stanik. A że chłopaki świętowali dwudziestą rocznicę powstania zespołu, nie było się bez prezentów. Jako pierwszy z upominkiem pojawił się prezydent Piły Piotr Głowski, a później na scenę wjechał rybny tort z Muzycznej Smażalni „DWA BRATY” z Piły. Boogi Boys zaśpiewali także kawałek z Big Daddy Wilsonem. A gdy kończyli występ, lider zespołu powiedział:

 

„Nazywam się Bartek Szopiński i jestem z Zakrzewa.” – co wywołało aplauz publiczności.

 

 

Podczas ostatniego koncertu scena należała do Sławomira Wierzcholskiego i Nocnej Zmiany Bluesa. Było… gorąco!

 

fot. Marta Konek

fot. Marta Konek

 

„Dziękuję wam za cudowną atmosferę tego festiwalu. Dziękuję wam za to, że nie ma tu agresji, że wszyscy cudownie się bawicie!” – Henryk Szopiński zmęczony, ale szczęśliwy zwrócił się do festiwalowej publiczności.

 

O 1.10 ze stacji w Zakrzewie Złotowskim ruszył powrotny szynoblues do Poznania. I tak oto 31. Blues Express Festiwal przeszedł do historii.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
5
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0