Każdy ma moc zmieniania rzeczywistości
Opublikowano:
7 lipca 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Z dr Sylwią Szykowną, kulturoznawczynią, filolożką polską i adiunktką w Instytucie Kultury Europejskiej UAM w Gnieźnie - o naukowej drodze, wartości humanistycznego wykształcenia, kulturalnych działaniach i studiach miejskich oraz o pracy ze studentami - rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.
Kamila Kasprzak-Bartkowiak: Patrząc na twoje wykształcenie oraz obecne działania, trudno oprzeć się wrażeniu, że twoja naukowa historia zatoczyła „humanistyczne koło”. Kształciłaś się na filologii polskiej i kulturoznawstwie UAM, a dziś sama wykładasz w gnieźnieńskim Instytucie Kultury Europejskiej UAM przedmioty humanistyczne. To przypadek, czy od początku tak wyobrażałaś sobie swoją naukową drogę?
Sylwia Szykowna: Masz rację, moja historia zatoczyła, jak to mówisz, „humanistyczne koło”, ale moja ścieżka naukowa nie jest tak oczywista. Po studiach i doktoracie pracowałam jako koordynatorka w Centrum Praktyk Edukacyjnych w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu, co zasadniczo wpłynęło na moje postawy względem otaczającej mnie rzeczywistości. W CPE wspólnie z zespołem promowaliśmy ideę edukacji kulturowej jako jednej z kluczowych praktyk uspołeczniania, egalitaryzowania kultury, co skutkowało poszerzaniem pola obywatelskiego zaangażowania. W ZAMKU nauczyłam się pracować zespołowo, współdziałać, wzajemnie wspierać i inspirować.
To jest bardzo ważne, bo baterie społecznika szybko się wyczerpują i trzeba je permanentnie ładować, najlepiej energią bliskich ci osób, myślących i czujących podobnie.
To doświadczenie pozaakademickie było kluczowe z perspektywy wszystkich późniejszych działań, które inicjuję, współtworzę, w których uczestniczę. Praca w Instytucie Kultury Europejskiej w Gnieźnie pozwala mi łączyć te dwie perspektywy, bo oferuje studia praktyczne, w ramach których łączy się teorię z praktyką, wiedzę z działaniem.
KKB: Czy postawiłabyś tezę, że humaniści czują bardziej i widzą szerzej otaczający nas świat?
SSz: Każdy widzi otaczający go świat w wyjątkowy i subiektywny sposób. Cieszy mnie, że w coraz większym stopniu dostrzega się tę różnorodność perspektyw, akceptuje różnice w widzeniu, w byciu w świecie. Może powiem inaczej: humaniści są jednocześnie bardziej wrażliwi i krytyczni względem otaczającej nas rzeczywistości. Jedno i drugie się nie wyklucza, bo z jednej strony pozwala wyjść poza ograniczania własnego widzenia i dostrzegać drugiego człowieka, z drugiej zadawać pytania, przyglądać się, podważać status quo.
Tego staram się uczyć moje studentki i moich studentów, aby tak jak mówisz, widzieli szerzej, nie przyjmowali czegoś za pewnik, buntowali się, a przy tym współodczuwali i uwrażliwiali na świat. Myślę, że te kompetencje są kluczowe, bo pozwalają lepiej funkcjonować w tej trudnej rzeczywistości konfliktów, kryzysów i wojen.
KKB: W centrum twoich naukowych zainteresowań znajdziemy kulturę i projekty społeczne. Jak bardzo teoretyczna wiedza jest ważna dla praktycznych działań?
SSz: Te dwie sfery są współzależne, bo to, co kulturowe, sprzężone jest z tym, co społeczne i polityczne. Bliskie jest mi to szerokie socjologiczne rozumienie kultury, rozwijane przez zespół CPE, gdzie kultura nie funkcjonuje w izolacji, nie jest autonomiczna względem życia, ale jest całościową formą życia.
Projekty społeczno-kulturowe wymagają zatem wiedzy i dużej orientacji w temacie zachodzących w świecie przemian. Moim zdaniem największy problem to obojętność, sceptycyzm i obywatelska bezczynność.
Na moich zajęciach przekonuję, że każdy ma moc zmieniania rzeczywistości. Nie w sensie spektakularnych czy globalnych przemian, ale lokalnych tąpnięć. Bliska mi jest ta myśl Josepha Beuysa, że każdy z nas jest artystą, może wpływać na swoje najbliższe otoczenie, dostosowując je do swoich potrzeb, tworzyć miejsca przyjazne dla siebie i innych. Ta potencjalność działania, nasza moc sprawcza, współpraca – daje ogromną siłę.
Mnie to podejście napawa optymizmem i napędza do działania. Niezmiennie budzi z letargu, jest remedium na wieczne narzekanie. To myślenie jest podstawą wszystkich projektów społeczno-kulturowych, które inicjuję ze studentami i studentkami, bazą działań pozaakademickich, podejmowanych w różnych rolach społecznych, które odgrywam w życiu.
KKB: Zatrzymajmy się może chwilę przy projektowaniu kultury, czyli kierunku, na którym wykładasz. Jakie kompetencje daje taka wiedza i czy nie kryje się w niej logika kapitału, która projektowanie może sprowadzić głównie do działań obliczonych na materialne zyski?
SSz: Projektowanie kultury to stosunkowo nowy kierunek, który łączy teoretyczną refleksję z twórczym działaniem. Program ukierunkowany jest na lokalność, co stanowi jego niezaprzeczalny walor, bo wpisuje się w oddolny model kształtowania społeczeństwa obywatelskiego, zaangażowanego i sprawczego. Silne społeczności lokalne opierają się na aktywnych i kreatywnych postawach liderów, aktywistów, społeczników, którzy biorą sprawy w swoje ręce i działają na rzecz dobra wspólnego, widzą potrzeby innych i reagują na nie.
Ich aktywność nie jest obliczona na zysk, a skupia się na wzmacnianiu więzi i przynależności do tych małych ojczyzn.
Oczywiście aby móc te założenia realizować niezbędne są pieniądze i tu przydaje się wiedza, gdzie szukać środków finansowych, jak się o nie ubiegać. Tak widzę profil absolwenta tego kierunku, który dobrze orientuje się w świecie, krytycznie myśli i działa, zmieniając najbliższe mu otoczenie.
KKB: Natomiast druga bliska tobie dziedzina to studia miejskie. Czym są i skąd ich potrzeba? Czy zdobyta podczas nich wiedza może pomóc w byciu bardziej świadomym różnych procesów mieszkańcem miasta?
SSz: Studia miejskie to jedne z wielu zajęć, które prowadzę w ramach realizowanych w Instytucie kierunków. Ich program opiera się na rozwijanych przez poznańskie kulturoznawstwo kulturowych studiach miejskich. To kulturoznawcze spojrzenie na miasto pozwala widzieć procesy wytwarzania kultur miejskich nie zawsze instytucjonalnie osadzonych, ale często oddolnych, spontanicznie inicjowanych przez lokalnych aktywistów, NGO-sy, prywatne inicjatywy, które dzięki swojej aktywności rozpraszają to, co kulturowe w miejskich przestrzeniach.
Zajęcia realizują model teorii praktycznej, wyrastającej z konkretnych praktyk kulturowych podejmowanych przez mieszkańców, z doświadczenia zmian zachodzących w mieście, takich jak urbanizacja, gentryfikacja, rewitalizacja, sprawiedliwość klimatyczna, znajomości procesów inicjowanych przez ruchy miejskie, obywatelski aktywizm. Myślę, że ta wiedza nie tylko daje świadomość, ale też wzmacnia postawy partycypacyjne, kulturotwórcze, korzystne dla rozwoju miasta.
KKB: Chciałabym zapytać o projekt „Gnieźnieńskie retrospekcje. Gniezno wczoraj i dziś”, który swój finał miał w marcu i na który złożyła się wystawa i nagrane dźwięki miasta oraz wywiady z mieszkankami i mieszkańcami Gniezna. Opowiedz więcej o tej inicjatywie.
SSz: „Gnieźnieńskie retrospekcje” to projekt, który zrodził się z dyskusji podczas zajęć, na których moja studentka opowiedziała o swojej wyjątkowej kolekcji historycznych zdjęć Gniezna. Fotografia jest bardzo czułym medium, które zatrzymuje w kadrze i utrwala ludzi, czas, przestrzeń, trwające mimo upływu czasu. Od słowa do słowa, projekt zaczął nabierać rumieńców.
Pani Danuta Wiśniewska, prezeska Gnieźnieńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, bez wahania i z ogromnym entuzjazmem zgodziła się na udział w tym przedsięwzięciu.
W końcu otrzymaliśmy dofinansowanie na nasz projekt w ramach konkursu UAM Kowadło 2.0, które pozwoliło nam go rozbudować i dopełnić profesjonalnymi warsztatami. Projektowane działania opierały się na dialogu przeszłości z przyszłością. W ramach projektu wykonaliśmy refotografie dawnego Gniezna, które dały szansę spotkania w jednym kadrze tego, co przeszłe, z tym, co jest doświadczeniem dnia dzisiejszego.
Wykorzystane zdjęcia stały się impulsem do rozmowy o mieście, które zmieniło się na przestrzeni czasu. Przeprowadzone wywiady były kolejnym punktem naszego działania, studentki i studenci stali się powiernikami prywatnych, często bardzo osobistych historii, które uzupełniły historyczny obraz Gniezna o ten codzienny, subiektywny wymiar/obraz. Sensualnym dopełnieniem projektu była mapa dźwiękowa, która została zarejestrowana w miejscach wykonanych wcześniej refotografii. Finałem był wernisaż wystawy, który stał się okazją do spotkania pełnego wzruszeń i uśmiechu.
KKB: W przypadku tego projektu zagrała współpraca międzypokoleniowa pomiędzy studentami IKE UAM a słuchaczami Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Czy coś cię zaskoczyło, a może poruszyło w ich spojrzeniu na miasto?
SSz: Zdecydowanie, to projekt międzypokoleniowy, który stał się przestrzenią spotkania, rozmowy i wymiany doświadczeń. Od samego początku był rozwijany wspólnie, przez studentki i studentów oraz uczestniczki i uczestników Gnieźnieńskiego UTW. Dzięki tym różnym perspektywom udało się osiągnąć coś niezwykłego, bo studenci w wielkim skupieniu i z zainteresowaniem wchodzili w dialog z seniorami i odwrotnie.
Takie projekty wzmacniają więzi, ucząc empatii i wzajemnego zrozumienia, poza generacyjnymi podziałami.
Pytasz o zaskoczenia. Jednym z największych było emocjonalne wręcz zaangażowanie moich studentek i studentów w realizację powierzonych im zadań. Urzekła mnie energia seniorek i seniorów oraz ich dystans do siebie i życia, którego mi jeszcze brakuje. Mam nadzieję, że nawiązane w ramach tego projektu relacje będą wzmacniane przy okazji kolejnych wspólnych działań.
KKB: A jak pracujesz ze studentkami i studentami? Pamiętam, jak w wypowiedzi dla portalu uniwersyteckie.pl przyznałaś, że pandemia mocno utrudniła tobie pracę i realizację niektórych pomysłów.
SSz: Odwołujesz się do tego wywiadu, więc ja powtórzę – dydaktyka jest pasją. Brzmi dość pompatycznie, ale kryje sedno mojej pracy. W prowadzeniu zajęć najważniejsza jest szczerość, w ich trakcie nie można kogoś udawać, bo szybko zostaniesz zdemaskowana. Nauczanie innych to przywilej i jednocześnie wielka odpowiedzialność. W swojej praktyce nie stawiam się w roli wszystkowiedzącej mentorki, a raczej towarzyszki, przewodniczki, która dzieli się wiedzą i doświadczeniem, wsłuchując się w głos drugiej strony.
Prowadząc zajęcia, staram się być uważna na potrzeby studentek i studentów, tworzyć przyjazną przestrzeń do rozmowy, wymiany myśli i dyskusji. Mam nadzieję, że mi się to udaje.
Każde zajęcia są szansą na nowe odkrycia, wyjątkowe emocje. Dla mnie to realne spotkanie z drugim człowiekiem, liczy się energia grupy. Dlatego pandemia była dla mnie czasem najwyższej próby, bo nagle okazało się, że mówię do czarnego, niemego zazwyczaj ekranu. Trudno mi było budować prawdziwe relacje w zapośredniczony medialnie sposób. Na szczęście ten trudny czas zdalnego nauczania minął i mam nadzieję, że nie wróci.
KKB: Na koniec powiedz kilka słów o swoich najbliższych planach naukowych i dydaktycznych.
SSz: Najbliższe naukowe plany to kontynuacja badań w ramach grantu Narodowego Centrum Nauki, który koncentruje się na mapowaniu społecznych obiegów wiedzy. Wspólnie z zespołem SOWA pod przewodnictwem prof. Agaty Skórzyńskiej zastanawiamy się, jak humaniści działają w przestrzeni społecznej, odgrywając różne role: edukacyjne, popularyzatorskie czy eksperckie.
Jednocześnie pracuję nad własnym projektem skupionym wokół bardzo bliskiej mi sztuki nowych mediów, którą staram się uchronić przed kulturalną amnezją.
Plany dydaktyczne na przyszły semestr to kolejne działania ze studentkami i studentami, w tym między innymi realizacja projektu ekologicznego, który będziemy rozwijać wspólnie z Samorządową Szkołą Podstawową w Kaczanowie w ramach programu Odkrycia UAM. Są też kolejne inicjatywy Koła Gospodyń Wiejskich, które współtworzę. Zapowiada się więc bardzo intensywny czas.