Mądre książki spod choinki
Opublikowano:
12 grudnia 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Bohaterowie książek „Chłopiec, dziewczynka i mur” oraz „Dokta. Opowieść o Wandzie Błeńskiej” mają wspólną potrzebę sprawczości i zmian – poza niczym nieograniczoną wyobraźnią. To opowieści ważne i nieoczywiste, które dając przestrzeń do rozmowy, zachęcają do wspólnej lektury.
CZASEM, ŻEBY KOGOŚ DO CZEGOŚ PRZEKONAĆ, NIE MA CO ZA DUŻO GADAĆ
Eliza Piotrowska, „Dokta. Opowieść o Wandzie Błeńskiej”, Wydawnictwo Święty Wojciech 2019
Eliza Piotrowska proponuje przybliżenie młodym czytelnikom bohaterki swojej książki, Wandy Błeńskiej, i jej kilkudziesięcioletniej działalności w Afryce w oryginalnej formie – z perspektywy mieszkańców Buluby. Fragment biografii poznańskiej lekarki poznajemy za pośrednictwem narracji stylizowanej na wpisy do pamiętnika (wyjściowo) 8-letniej Taitiki, późniejszych „dopisków” jej syna Mukisy i wymiany listów chłopca z samą Doktą.
Notatki obejmujące dość rozległy okres odzwierciedlają (zmieniające się na przestrzeni lat) rozterki, pragnienia i plany dziewczynki, dając również wgląd w codzienność afrykańskiej wioski.
W większości zapisków, w sposób mniej lub bardziej bezpośredni, uobecniają się również historie związane z postacią niezwykłej poznanianki: zarówno epizody z jej życia w Ugandzie (z ujęciem nie tylko przejmujących, ale i zabawnych przygód), jak również informacje o polskiej (rodzinnej, wojennej) przeszłości.
Dzięki przyjętej perspektywie autorka nie tworzy pomnikowego wizerunku misjonarki, ale udaje jej się zbudować wiarygodny obraz osoby – oddanej sprawie, odważnej i pewnej swoich racji, a przy tym niezwykle otwartej, dalekiej od stereotypowych skostnień w postrzeganiu świata.
Opisywane przez Taitiki spotkania i rozmowy z lekarką traktować można jak krótkie lekcje: o wadze prostych gestów, sile konsekwencji, konieczności ciszy i spotkania z samym sobą, o „znikaniu” różnic między ludźmi, gdy zobaczyć podobieństwa. Przy czym, „nauki” te dalekie są od drażniącego moralizatorstwa – Dokta uczy po drodze, przy okazji, bez gadania. Na co dzień i w działaniu.
Jedna z takich lekcji staje się udziałem Mukisy, którego zapiski stanowią ramę dla pamiętnika. Wizyta Wandy Błeńskiej w Bulubie, po kilkunastoletniej nieobecności w Afryce, staje się okazją do krótkiej rozmowy chłopca z lekarką – znaną mu, podobnie jak czytelnikom, z notatek Taitiki. Mały Mukisa, który mierzy się z poczuciem niesprawiedliwości wynikającym z przekonania o rażąco niewielkiej liczbie przygód w swoim życiu, zmierzyć się musi również ze słowami Dokty: „Nigdy nie przeżyjesz żadnej przygody, jeśli będziesz się nad sobą użalał”. Nauka niełatwa, jednak – przynajmniej w tym przypadku, co uwiarygodnia korespondencja bohaterów zamykająca książkę – efektywna.
POTRZEBA CZASU, BY SKOCZEK DOSTAŁ SKRZYDEŁ
Ulf Stark i Anna Höglund, „Chłopiec, dziewczynka i mur”, przeł. Katarzyna Skalska, Zakamarki 2019
Chłopcem jest pomysłowy i odważny Adham. Dziewczynka to Sulafa, wrażliwa na słowa i widoki. Mur każdego ranka „wyrasta” przed oczami dzieci, odgradzając skutecznie od wszystkiego, co jeszcze niedawno stanowiło ramy znanej codzienności.
Niezwykła więź między rodzeństwem pozwala im jednak nie tylko pokonywać realne granice i fizyczne ograniczenia, ale siłą wyobraźni poszerzać rzeczywistość, dbać o wspólnotę doświadczeń – fundamenty pod ich własny, lepszy świat.
Dziewczynka marzy o pomarańczach, które – podobnie, jak rodzinny dom, ogród i śmiech – zostały po drugiej stronie muru. Chłopiec decyduje się je zdobyć, a w czasie wyprawy ani razu nie traci przekonania o bliskiej obecności siostry. Konsekwencją odważnej wędrówki stają się wzmacniające ich relację wspomnienia (będące w stanie wzbudzić już nie tylko uśmiech, ale prawdziwy śmiech), kilka pomarańczy i jeden wiersz.
Historia Sulafy i Adhama – zakorzeniona w konkretnej rzeczywistości, z wyraźnie zaznaczonym tłem kulturowym, ale bliska codziennemu doświadczeniu i niewolna od metaforycznego ujęcia znaczeń – staje się przypowieścią o sile wspólnego przeżycia, czujnej uwadze na drugiego i odwadze w budowaniu własnego świata, niezależnie od „zadanych” okoliczności.
Ulf Stark w charakterystyczny dla siebie sposób, w prostych słowach mówi o sprawach wielkiej wagi. Albo inaczej – nie osuwając się w tony patetyczne, daje znać, że wszystko, co najważniejsze wydarza się na co dzień, w tym, co bliskie.
Może właśnie ta intuicja odpowiada za szczególne dowartościowanie poezji, ujawniające się tu przekonanie o jej sile i sprawczości. W świadomość tę autor „wyposaża” małą bohaterkę, która swoje tęsknoty i nadzieje zapisuje wierszem.
Nawet jeśli z pestek pomarańczy nie wyrośnie drzewo o korzeniach tak silnych, by przewrócić mur, wartość ma wszystko, co wydarzyło się po drodze – do zdobycia pomarańczy, do powstania wiersza. Doniosłe stają się drobiazgi, dzięki którym bohaterowie dają sobie nawzajem poczucie wsparcia i sensowności podejmowanych wysiłków.
To właśnie emocjonalna bliskość, intencjonalne „współuczestnictwo” w najmniejszym doświadczeniu (nawet przy fizycznym oddaleniu) wzmacnia ich w przekonaniu o możliwości przekraczania granic, by codzienność uczynić nie tyle znośniejszą, ile inspirującą i pełną.