Magiczny świat ilustracji Emilii Dziubak
Opublikowano:
14 lipca 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Od 5 czerwca w Muzeum Śremskim trwa wystawa niezwykłych ilustracji Emilii Dziubak, absolwentki poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Ta młoda, niezwykle utalentowana artystka zilustrowała do tej pory ponad 50 książek dla dzieci – starszych i młodszych. Debiutowała w 2011 roku i od tego czasu należy do ścisłej czołówki ilustratorów książek dla młodych czytelników. Jest laureatką wielu prestiżowych nagród i wyróżnień. Jej cudowne, ciepłe, charakterystyczne ilustracje znają i kochają zarówno dzieci jak i dorośli, w Polsce i za granicą.
Bo jak tu nie zachwycać się tymi klimatycznymi, pełnymi światła i cienia, przemyślanymi obrazkami, które same w sobie skłaniają do refleksji i snucia opowieści.
Na wystawie pokazanych zostało 40 powiększonych ilustracji do wybranych przez autorkę książek: Barbary Kosmowskiej „Tru. Love story” i „Niezłe ziółko”, Martina Widmarka „Dom, który się przebudził”, Mary Norton „Pożyczalscy”, Madleny Szeligi „Horror” oraz kultowej, autorskiej książki „Rok w lesie”.
Podczas otwarcia wystawy obecna była sama ilustratorka, co sprawiło wszystkim wielką przyjemność. Kolejka do autorki po wpisy do książek stała prawie przez dwie godziny. Rozmowom i opowieściom nie było końca.
Dzieci mogły też stworzyć własne rysunki, pracując miedzy eksponowanymi ilustracjami i pobawić się wśród dużych, przestrzennych dekoracji wykonanych na podstawie ilustracji do książki „Rok w lesie”. Można było również pooglądać książki, z których zostały wybrane ilustracje na wystawę.
Po wernisażu udało mi się porozmawiać z artystką:
Ewa Nowak: Rysuje pani od zawsze?
Emilia Dziubak: Mogę śmiało powiedzieć, że tak. Pamiętam moją fascynację obrazem praktycznie od zawsze.
EN: Kiedy zaczęła się pani przygoda z ilustracją?
EDz: Około dwunastu lat temu, kiedy po raz pierwszy wyciągnęłam stary tablet z szuflady i zaczęłam rysować dla przyjemności. Studiowałam wtedy na poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Ilustrowanie traktowałam jak odskocznię od wszystkiego i trochę sprawdzanie swoim możliwości. Czułam ogromną potrzebę opowiadania za pomocą obrazu. Dotychczasowe techniki i zajęcia na uczelni mi tego nie umożliwiały, więc zaczęłam poszukiwania.
EN: Jaka była pierwsza zilustrowana przez panią książka?
EDz: „Gratka dla małego niejadka” opublikowana w poznańskim wydawnictwie Albus. Była to książka kucharska dla najmłodszych. Przepisy były raczej pretekstem. Bardziej chodziło mi o to, co można opowiedzieć za pomocą jedzenia.
EN: Jak wybiera pani książki, które ilustruje, bo kolejka oczekujących jest pewnie duża?
EDz: Tak, od kilku lat kolejka jest spora i bardzo mnie to stresuje. Staram się wybierać teksty bliskie mej wrażliwości i memu sercu, tym bardziej, że ograniczony czas, jaki mogę poświęcić jednej książce skłania mnie do przemyślanych decyzji. Dlatego współpracuję raczej z dobrze mi znanymi pisarzami. Skupiam się też na książkach autorskich, lub na seriach np. tych dotyczących książki „Rok w lesie” wydawnictwa Nasza Księgarnia. Te projekty pochłaniają masę mojego czasu, ale jestem bardzo zadowolona z efektu.
EN: Ile książek zilustrowała pani do tej pory?
EDz: W tym momencie jest ich ponad 50
EN: Tworzenie ilustracji to tylko przyjemność czy raczej ciężka praca?
EDz: Zazwyczaj jest to ciężka praca, w której znajduję także przyjemność. Bez tej przyjemności, albo przynajmniej nadziei, że ona się pojawi ciężko byłoby mi się zmobilizować do pracy. Projektowanie ilustracji w moim przypadku zależy od tego do jakiego głównego odbiorcy są one kierowane, czy do małych dzieci, czy trochę starszych. Także od tego, czy pracuję z tekstem, czy bez. Czy jest to książka obrazkowa, czy np. opowiadanie lub powieść. To wszystko ma ogromne znaczenie nie tylko pod względem sposobu myślenia o ilustracji jako formie przekazu treści, ale także pod względem typowo warsztatowym.
EN: Ilustrowanie takich książek jak „Rok w lesie” czy „Co budują zwierzęta” wiąże się z bardzo szczegółowymi przygotowaniami. Proszę o tym opowiedzieć…
EDz: Wspomniane książki są pozycjami przede wszystkim edukacyjnymi, więc przygotowanie do nich różni się od ilustrowania już gotowego tekstu. Najpierw zbieram materiały, teksty, zapisuję pomysły, konsultuję i omawiam je z wydawcą. Często pomysły wychodzą też od wydawcy. Gotowe materiały są szczegółowo sprawdzane i weryfikowane przez konsultantów, z którymi współpracujemy.
W tym samym czasie powstaje szkielet książki – wybieramy format, liczbę stron, projektuję layout i decyduję, ile miejsca zajmie poszczególne zagadnienie, jacy pojawią się bohaterowie, na jaki zakres wiedzy się decydujemy.
Gdy taki szkielet zostaje zatwierdzony, dopiero zabieram się do ilustrowania. To żmudny proces, w którym najważniejsze jest znalezienie równowagi pomiędzy atrakcyjnością wizualną, opowieścią a faktami.
EN: Ma pani na swoim koncie kilka nagród. Czy któraś jest dla pani szczególnie ważna?
EDz: Bardzo ważna jest dla mnie Nagroda Literacka Miasta Stołecznego Warszawy. Dostałam ją w momencie, kiedy bardzo potrzebowałam mobilizacji do dalszej pracy. Poza tym, była to moja pierwsza nagroda, więc tych emocji nie zapomnę nigdy. Drugą, jeśli nie pierwszą najważniejszą nagrodą, jest dla mnie obecność czytelników, bez których nie byłoby książek, które ilustruję. To są dla mnie zawsze wzruszające momenty, kiedy przy różnych okazjach spotykam ludzi, którzy chcą podzielić się ze mną wrażeniami na temat moich prac, lub proszą o wpis do książki.
EN: Kolory, stylistyka niekoniecznie od razu kojarzą się nam z ilustracją dziecięcą. A jednak dzieci je uwielbiają….
EDz: Myślę, że to, jaka kolorystyka kojarzy się z dziećmi jest w dużej mierze narzucone. Kolory odgrywają bardzo ważną rolę w budowaniu nastroju w obrazie. Ich użycie zawsze jest uzasadnione, stanowi część opowieści, bez której nie byłoby ilustracji. Innymi słowy kolor jest tylko narzędziem do budowania narracji, nie stanowi wartości samej w sobie.
EN: Skąd ta malarskość, to magiczne światło? Ma pani swoich mistrzów?
EDz: Zawsze podziwiałam malarstwo dawnych mistrzów – malarstwo niderlandzkie, polski realizm, naturalizm czy impresjonizm. Fascynowały mnie ukryte w obrazach znaczenia, a także umiejętność budowania nastroju czy opowieści za pomocą światła.
EN: Oprócz ilustrowania książek innych autorów, tworzy pani również książki autorskie. Co pani woli?
EDz: To są dwa różne bieguny i trudno mi sobie wyobrazić moją pracę bez któregoś z nich. Tak jak wcześniej wspomniałam, moje książki autorskie są zazwyczaj projektami edukacyjnymi, które wymagają merytorycznego przygotowania, ścisłej współpracy z wydawcą i – już w samym ilustrowaniu – kompromisu pomiędzy chęcią puszczenia wodzy fantazji a rozsądnym założeniem, aby trzymać się faktów.
Przy opowieściach, książkach obrazkowych, czy powieściach jest zupełnie inaczej.
Tu moja fantazja szaleje i mogę spełnić się w ilustrowaniu. Powstają wtedy obrazy, które jednocześnie mogą istnieć poza książką, mogą ją dopowiadać, istnieć z nią i poza nią. To fantastyczna przygoda.
EN: Jak wygląda pani praca? Czy zdarza się pani jeszcze rysować kredkami czy malować farbami?
EDz: Od wielu lat rysuję już tylko w komputerze na specjalnym tablecie. Jest to spowodowane tym, że komputer pozwala mi na szybszą pracę i możliwość wprowadzania poprawek w łatwy sposób. Na mojej półce stoją jednak farby i kredki i czekają na mój lepszy dzień. Bardzo chciałabym wrócić do tradycyjnych form tworzenia i łączyć je z pracą na komputerze.
EN: Nad czym pani teraz pracuje?
EDz: Pracuję właśnie nad kolejnym produktem do serii „Rok w lesie”. Mogę powiedzieć, że od wielu lat jestem w lesie.
EN: Czy jest autor albo konkretna książka, którą chciałaby pani zilustrować?
EDz: Chciałabym kiedyś zilustrować poezję. Kiedyś myślałam, że to zbyt trudne, ale ostatnio coraz częściej o tym myślę. Pierwsi autorzy jacy przychodzą mi do głowy to Jan Lechoń, Stanisław Barańczak i Emily Dickinson. Poza tym ciekawie byłoby kiedyś zilustrować jakiś utwór muzyczny, bez tekstu, bez żadnego komentarza.
EN: Czy oprócz pracy ma pani czas na coś jeszcze. Jak spędza pani czas wolny? Co lubi pani robić najbardziej?
EDz: Przez wiele lat czas wolny oznaczał u mnie czas ilustrowania, ale staram się to zmieniać. Uwielbiam po prostu odpoczywać i rozmyślać, robić na drutach, czytać książki, spędzać czas z moimi kotami.
EN: Co chciałaby pani robić, kim być, gdyby nie była pani tym, kim jest?
EDz: Gdy byłam dzieckiem, chciałam zostać kierowcą autobusu lub czarodziejką. No i oczywiście malarką. To ostatnie marzenie udało mi się po części spełnić i mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie siebie w innym zawodzie. Poza tym myślę, że umiem tylko rysować i malować i byłabym bardzo kiepska w innych zawodach.
EN: W jakiej epoce chciałaby Pani żyć?
EDz: W tej, w której żyję! Uwielbiam wszystkie nowinki technologiczne i fascynują mnie nowe odkrycia, które ułatwiają nam życie. Od medycyny po mój tablet graficzny.
EN: Ma pani marzenia?
EDz: Chciałabym aby doba trwała nieco dłużej i abym częściej miała nastrój, który pozwala mi rysować i malować. Bo natchnienie wcale nie jest taką oczywistością. No i jeszcze abym dożyła czasów, kiedy zwierzęta będą traktowane z takim samym szacunkiem, jak ludzie.