fot. Marcin Baliński

Maria łaski pełna

Mariiiia, Riiia, Mariiia! Nie zostawiaj mnie samego! Riiia! Jestem samotny! Gdzie idziesz? Jest nieziemska. Łamiesz mi serce! Kocham ją! Kochamy cię, Ria! Poetka! Poetka z piękną dupką! Wyjdź za nas wszystkich! Riiia!

Catcalling krzyczących mężczyzn staje się stałym audialnym krajobrazem dla codziennych wędrówek młodej kobiety po mieście. A jednak prowokacje i zaczepki zdają się jej w zasadzie obojętne. Poza pokazaniem – jakby z przyzwyczajenia, wręcz odruchowo – środkowych palców i skwitowania facetów mianem „fagasów”, dziewczyna z wyraźnie zarysowanym brzuchem ciążowym wygląda na bardziej zaabsorbowaną drogą do lekarza niż nimi. Przemierza ją trochę tak, jakby szła po wybiegu.

 

To wrażenie wzmacnia użyty w przedstawieniu zabieg techniczny – umieszczenie aktorki na ruchomym chodniku-bieżni.

W sztuce brytyjskiego dramaturga Simona Stephensa „Maria” osiemnastoletnia bohaterka z energią i optymizmem wkracza w dorosłość, macierzyństwo i „południe XXI wieku”. Robi to wszystko w pojedynkę, na własną rękę. Choć przyznaje się do wielu obaw, to wydaje się, że tak naprawdę nic się jej nie ima ani nie jest w stanie głęboko jej zranić – ani problemy i konflikty rodzinne, ani obleśne umizgi mężczyzn na ulicy, ani kwestie finansowe.

spektakl „Maria”, fot. Marcin Baliński

Autorski projekt

 

– Ten tekst zaintrygował mnie swoją niezwykłą energią i witalnością. Porusza zmysły, dotyka teraźniejszości i równocześnie odnosi się do odwiecznych zagadnień człowieka – przyznał André Hübner-Ochodlo, który w 2019 roku z ochotą przystał na propozycję współpracy otrzymaną od Piotra Kruszyńskiego, dyrektora Teatru Nowego.

 

„Maria” to bardzo udana koprodukcja poznańskiej instytucji i sopockiego Teatru Atelier im. Agnieszki Osieckiej.

Dla Hübner-Ochodlo to popis jego wszechstronnych i imponujących kompetencji. W tym przedstawieniu odgrywa cały szereg ról: reżysera, scenografa, osoby odpowiedzialnej za dobór kostiumów i opracowanie tekstu. Jest to bez wątpienia jego autorski projekt, nad którym miał rzadko spotykaną kontrolę. Wyboru materiału do adaptacji dokonał sam, by potem nie tylko przystąpić do prób, lecz i zasiąść do opracowania jego formy wizualnej.

 

Stworzył on barwny, lecz dość toporny czy wręcz prymitywny krajobraz nadmorskiego miasta, zbudowanego z elementów niszczejących i krzykliwych reklam, wulgarności tektury, plastiku, blachy…

Tę przestrzeń zaludniają brzydko ubrane osoby, na których tle Maria sprawia wrażenie kogoś z innego świata – piękniejszego, jeszcze bardziej (lecz inaczej) kolorowego, młodszego. Wiecznie osaczana przez brud, a jednak – pozostająca z uporem czysta, naiwna, otwarta na przyszłość.

„Inność” Marii

 

spektakl „Maria”, fot. Marcin Baliński

Duża siłą produkcji jest odgrywająca tytułową rolę Weronika Asińska. Charyzma, niespożyta energia i obezwładniający urok czynią z niej wprost idealną, wymarzoną przez każdego twórcę teatralnego bohaterkę sztuki Stephensa. Ci, co widzieli w Teatrze Nowym „Woyzecka” – w kreacji Marii bezbłędnie rozpoznają zdolność tej aktorki do zupełnego oczarowania, ujęcia publiczności.

 

Artystka w rozmowie z Markiem Grześkowiakiem stwierdziła:

 

Nie przypominam sobie, żebym widziała w teatrze spektakl o życiu bohatera, który wydaje się tak nieskalany złem, że aż święty. To tak, jakby robić spektakl o Marii Magdalenie. Zawsze mi się wydawało, że mroczne strony są dla odbiorców ciekawsze. Ale ta „inność” Marii jako postaci bardzo mnie zaintrygowała.

 

Aktorka nie była przekonana, czy taka postać będzie intrygująca dla publiczności. A jednak znaczny problem z jakże nietypową bohaterką była w stanie jak najbardziej rozwiązać – być może dlatego, że jej artystyczny temperament był bliski odgrywanej roli.

 

W tej niezapomnianej kreacji Asińska bezbłędnie odsłania to, co skrywa się pod pozorami świętości Marii. Ukazuje, że ta pozornie szczęśliwa dziewczyna jest w istocie niezwykle samotna. „Inność” nie pozwala znaleźć jej prawdziwego partnera do rozmowy, do wymiany podobnych energii. Czy ktoś mógłby zresztą za nią nadążyć i sprostać jej sile? Maria zdaje się ciągle znajdować w biegu, w stanie nadaktywności i hiperenergii, przebodźcowana. W tym stanie nadżycia prawie że eksploduje na scenie.

 

 

Obsesyjnie próbuje rozwikłać zagadki i dziwactwa rzeczywistości, którą ją zadziwia i fascynuje.

Olbrzymie umiłowanie świata i ludzi prowadzi dziewczynę do udręczenia tym wszystkim. Podczas gdy ona zdaje się wiecznie młoda, to najbliżsi wręcz przeciwnie – rozgoryczeni, pozbawieni optymizmu i przygnieceni poczuciem beznadziei, jakby umierają jeszcze za życia. Ojciec czy babcia mogą jej jedynie dać trochę swojego czasu, przestrzeń na wygadanie się. Interakcje z najbliższymi ludźmi i spotkanymi po drodze osobami zapewniają ujście stale tryskającej energii.

spektakl „Maria”, fot. Marcin Baliński

Intymność XXI wieku

 

Czy Maria to silna, czy jednak słaba bohaterka? Asińska nie odmalowuje jej jednoznacznie i w swojej kreacji pozostawia sporo niedopowiedzeń i wiele zagadek do rozwikłania. Tak naprawdę niewiele wiemy o jej biografii i sporo musimy sobie dopowiedzieć. W pewnym momencie, gdy kobieta zaczyna sprzedawać swoją intymność w internecie, widz staje się podglądaczem, przyjmując perspektywę zagubionych mężczyzn – równie samotnych, co sama Maria. A jednak nawet i wtedy zachowuje ona swoją czystość, czy może – niezdolność do zbrukania się. Maria nie sprzedaje przy tym własnego ciała, lecz czas, swoją uwagę i empatię.

 

Właśnie to wydaje się najbardziej chodliwym towarem naszego wieku i nowego, wspaniałego świata.

Trudno dociec, na ile André Hübner-Ochodlo w dokonanej przez siebie transpozycji brytyjskiej sztuki świadomie odniósł się do polskich realiów pracy seksualnej. Przeniesienie akcji „Marii” nad polskie morze sytuuje polską adaptację w nurcie narracji o prostytucji końca PRL-u i początków demokracji. W pracy „Zawodowe dziewczyny. Prostytucja i praca seksualna w PRL” w rozdziale „Mewki, tirówki i «Dziwex». Praca seksualna w późnym socjalizmie” Anna Dobrowolska cytuje relację Anety:

 

Chłopak mój przebywa stale w towarzystwie kolegów – marynarzy fińskich, którzy mają swoje stałe dziewczyny w Trójmieście; są to w większości prostytutki. Po pewnym czasie dochodzi do mojej świadomości, że gdy mój chłopak odprowadza mnie do domu, to w dalszym ciągu pozostaje w towarzystwie kolegów i prostytutek, a tym samym nie jest mi wierny.

 

spektakl „Maria”, fot. Marcin Baliński

Największym dla mnie szokiem było to, gdy próbuje dawać mi pieniądze za usługi seksualne. po upływie jednego roku od zapoznania – zostawia mnie.

Zaczynam chodzić po lokalach, gdzie są prostytutki, sądząc, że spotkam mego ukochanego lub któregoś z członków załogi jego statku. Ułatwia mi to w jakiś sposób wejście w towarzystwo z uwagi na to, że znałam kilka prostytutek, z którymi przebywałam w towarzystwie wraz z załogą. Odnoszą się one do mnie życzliwie, podstawiają mi innych chłopaków obcokrajowców – z wielkimi oporami, ale się w tym środowisku aklimatyzuję. Ale mam zasady. Wybieram tylko mężczyzn ładnych i młodych.

 

Ta dość depresyjna relacja Anety powróciła w mojej pamięci w trakcie seansu „Marii”. W polskiej adaptacji brytyjskiej sztuki główna bohaterka staje się – choć niby nie wykonuje pracy seksualnej –  spadkobierczynią swoich starszych sióstr, określanych jako „mewki”. Aneta – tak, jak i Maria – swoją pracę traktuje jako działalność jedynie tymczasową, po której zawieszeniu powróci niejako na łono społeczeństwa:

 

Po upływie mniej więcej roku wynajmuję pokój i wynoszę się z domu, a po upływie następnego roku intensywnej pracy w byznesie – byłam już dobrze ustawiona: posiadałam samochód, własne 2-pokojowe mieszkanie w bloku PKO z telefonem i sporo oszczędności.

W dalszym ciągu nie chodziłam z byle kim, tylko wybierałam, jak wspomniałam, mężczyzn młodych i przystojnych. Z Polakami na ogół się nie zadaję […]

Obecnie posiadam nowy samochód, jeżdżę na odpoczynek do Zakopanego, ale czuję się już zmęczona. To już 3 lata pracy na byznesie i chciałabym nareszcie wyjść za mąż. Mam na oku mężczyznę – Szweda, który pracuje przy budowie hotelu w Gdyni. Pragnęłabym bardzo wyjść za niego za mąż. Wydaje mi się, że go kocham i wydaje mi się, że jestem dość bliska celu.

 

spektakl „Maria”, fot. Marcin Baliński

Główna bohaterka „Marii” nie pragnie jednak ostatecznego spełnienia w małżeństwie. Poszukując wolności i niezależności, zdaje się wybierać bycie samotną matką i wszystkie z tym związane problemy i obowiązki.

 

„Maria”, reż., scen., kostiumy André Hübner-Ochodlo, tekst Simon Stephens, przekład Klaudyna Rozhin, teksty piosenek Bettina Wegner, spektakl współprodukowany przez Teatr Nowy w Poznaniu i Teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie, premiera 12 marca 2021.

 

Bibliografia
Bochniarz, „Niezłomne serce Marii”, 11 marca 2021, https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/news/spektakle,c,4/niezlomne-serce-marii,160607.html
Dobrowolska, „Zawodowe dziewczyny. Prostytucja i praca seksualna w PRL”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2020,
„Uwaga, debiut!”. Z Weroniką Asińską rozmawia Marek Grześkowiak, „Maria”, program spektaklu, Poznań 2021.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0