MUZA W MUZEUM
Opublikowano:
31 sierpnia 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
5 lat, 71 wykonawców, wiele godzin różnej muzyki i jeszcze więcej słuchających. Energetyczny rock, kołyszący blues, piosenka poetycka, rap, hip- hop, jazz…
Pod koniec lipca zakończył się w Muzeum Śremskim kolejny sezon Muzy w Muzeum. To cykl piątkowych, plenerowych (choć nie tylko) koncertów, który na stałe wpisał się do kalendarza letnich wydarzeń w Śremie. Od pięciu lat, w wakacyjne piątki muzeum zaprasza sympatyków różnych brzmień do ogrodu, na muzyczne spotkania. Propozycje są na tyle zróżnicowane, że każdy znajdzie coś dla siebie.
W tym roku wystąpiło tylko 6 wykonawców i zespołów: Beat Wise z Poznania, The Shvagiers ze Śremu, Niemy ze Śremu, Blues Fighters z Poznania, Małgosia i Witalis ze Śremu/Mosiny i Lech Nawrocki z zespołem. Rozpoczęło się bluesem, a skończyło poetycko, klimatycznie, chilloutowo. Mimo uboższej w stosunku do ubiegłych lat wersji wszystko się udało, a niedosyt, który pozostał, organizatorzy obiecują zrekompensować w przyszłym roku. Przynajmniej mają taką nadzieję.
Po ostatnim koncercie rozmawiam z Grzegorzem Pawlakiem ze śremskiego muzeum, pomysłodawcą cyklu.
EN: Ten, piąty już sezon jest krótszy niż poprzednie…
GP: Tak, bo to trudne czasy dla kultury i dla nas wszystkich. Jednak, mimo że sezon stał pod znakiem zapytania, to jednak zrobiliśmy wszystko, żeby się udało. W skromniejszej trochę odsłonie, ale myślę, że bogatszej za to w emocje i wrażenia.
EN: To twój autorski projekt muzyczny?
GP: Tak, ale przede wszystkim jest to odpowiedź na potrzeby widzów. Wiąże się też z możliwościami, jakimi muzeum dysponuje, czyli zaadaptowanym amfiteatrem, świetną salą widowiskową, sprzętem i ekipą ludzi, dzięki którym można to zrobić. Dodatkowo okazało się, że pomysł bardzo spodobał się mieszkańcom Śremu. Widocznie była taka potrzeba. W takich małych miejscowościach jak Śrem, jest „ głód ” muzyki pozamaistreamowej, muzyki o której słyszeli, a której nie znają.
EN: Jakie są kryteria doboru zespołów? To nie są tylko śremskie formacje?
GP: Nie, ale staramy się , żeby było jak najwięcej śremskich, lokalnych. Chcemy je promować, pokazywać publiczności.
Myślałem, że tych lokalnych grup będzie znacznie więcej. Sam pomysł cyklu „Śrem akustycznie”, który robiliśmy przez cztery lata, miał być formułą stymulującą, napędzającą.
Tworzą się nowe grupy, nowe ekipy, zespoły „wychodzą z garaży”. To niestety niezupełnie zadziałało. Jednak to, że czasem ryzykujemy, dając szanse zupełnym debiutantom, żeby zagrali coś, czego do tej pory jeszcze nie było (mam na myśli zespół „ Niemy ”), pokazało, że warto to ryzyko podjąć. Publiczność „łyknęła ich w całości” i wszyscy byli zadowoleni, że pojawili się nowi…
EN: Koncerty odbywają się tylko w amfiteatrze?
GP: Nie tylko. Mamy salę widowiskową, która jest wentylem bezpieczeństwa, dającym gwarancję tego, że koncert odbędzie się bez względu na pogodę. Przez te pięć lat, każde wydarzenie nie było spotkaniem z dwoma wykonawcami, solistami czy zespołami, albo niespodziewanie stworzonym kolektywem, ale zawsze była to dla widzów okazja przyjścia na koncert nie godzinny czy półtoragodzinny, tylko ponad trzygodzinny, z przerwą dającą możliwość obejrzenia dostępnej akurat wystawy. To bardzo udane połączenie, co podkreślali i wykonawcy, i uczestnicy muzycznych wydarzeń.
EN: Muza w Muzeum to nie tylko propozycja muzyczna?
GP: Wiele osób, zwłaszcza młodych, które odwiedziło śremski przy muzealny amfiteatr, miało okazję po raz pierwszy odkryć, że w Śremie jest muzeum, i że oprócz wydarzeń muzycznych , dzieje się tu jeszcze coś. To wartość dodana.
EN: Prezentujesz nie tylko muzykę, którą sam lubisz. Odkryłeś też coś nowego- dla siebie?
GP: Dostajemy po tych paru latach bardzo dużo ofert. Zespoły same pytają o możliwość zagrania podczas wakacji. W tym roku z powodu braku możliwości finansowych, nie mogliśmy z wielu propozycji skorzystać, musieliśmy poszukać sami takich, na które mogliśmy sobie pozwolić.
Wyboru dokonujemy wspólnie, słucham różnych opinii i pomysłów. Hip-hop połączony z funky w wykonaniu zespołu Beat Wise zaskoczył i mnie i nie tylko mnie, bardzo pozytywnie.
Świetnie teksty, bardzo życiowe, znakomicie zagrana muzyka. Całość zabrzmiała bardzo dobrze i została świetnie przyjęta.
EN: Muza w Muzeum to jedno, ale muzyka w muzeum to wiele różnych koncertów i wiele odsłon.
GP: Tak, organizujemy dużo koncertów, ale śremski rynek jest trudny. I z powodu położenia miasta i z powodu marazmu, który zapanował w sferze koncertowej przez ostatnie lata. Ciekawe rzeczy dzieją się w Środzie, Gostyniu, Książu i tam jeżdżą ludzie. W Śremie odbywały się różne widowiska, wysokobudżetowe koncerty są jednak poza naszym zasięgiem. Ale problem leży chyba jednak gdzie indziej…
EN: Plany na przyszły rok?
GP: Nie ma jeszcze planów. Nie wiemy jeszcze, jakie będziemy mieli możliwości finansowe. Musimy poczekać. Przez te pięć lat pojawili się tu artyści naprawdę niezłego formatu jak na taką niszową, offową muzykę. Grało sporo poznańskich, klubowych zespołów. Poznańscy artyści bardzo pozytywnie wypowiadali się o atmosferze i klimacie śremskich koncertów.
Amfiteatr pod gwiazdami, świetna realizacja koncertów w tak urokliwym miejscu nad rzeką, to sprawiło, że koncerty u nas stały się odskocznią, wyjściem z zadymionych, mrocznych czasem poznańskich klubów.
Przyjezdni artyści są też zadowoleni z możliwości grania przed inną publicznością, która niekiedy przychodzi tu w połowie koncertu, nie wiedząc czasem nawet, kto gra. Czasem klimat muzyczny im odpowiada a czasem nie, ale najczęściej jednak ludzie zostają na całym koncercie, traktując wieczór jako okazję do spotkań towarzyskich.