Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #23
Opublikowano:
8 maja 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Muzyka bezcenna w Wielkopolsce” to rekomendacje albumów z naszego regionu, których autorzy umożliwiają ich bezpłatne pobranie. W tym odcinku: Kołorking Muzyczny, Nyhil i Skinwalk.
KOŁORKING MUZYCZNY
Sytuacja Aktualna
Wielu Nagrania, 2020
Kołorking Muzyczny to zdecydowanie jedna z najciekawszych miejscówek kulturalnych w Poznaniu, o której wiele osób może nawet nie mieć zielonego pojęcia.
To twórcze miejsce – oficjalnie określane jako „niezależna i dostępna dla przechodniów przestrzeń co-workingowa oraz otwarta sala prób dla muzyków” – znajduje się w przestrzeni słynnego skądinąd baru „Pod Kuchcikiem” na Świętym Marcinie.
Można śmiało powiedzieć, że dziś pełni rolę stuprocentowo niezależnego i „oddolnego” domu kultury, w którym każdy, kto tylko ma na to ochotę, może spełniać się artystycznie – zwłaszcza w materii muzycznej.
„Każdy może tu przyjść i zrobić próbę albo polepić coś muzycznego w laptopie. To przestrzeń do wyrażenia się, zagrania koncertu i zlutowania kabla” – tłumaczą przedstawiciele Kołorkingu Muzycznego, którzy na początku kwietnia wpadli na kolejny doskonały pomysł, jako projekt zaprezentowany później na falach Radia Afera.
W jego ramach, w dniach od 2 do 9 kwietnia, ponad 30-stu offowych muzyków z naszego regionu stworzyło zupełnie nowe utwory o tytułowej „sytuacji aktualnej” (nie tylko związanej z epidemią). O tym, kto z kim współpracuje, decydowało losowanie, na drodze którego wyłoniono dwanaście „zespołów”.
I tak, dla przykładu, Bartłomiej Czajkowski połączył siły z Maciejem Hopkiem i Konstantym Kamińskim, Anna Topolska z Kacprem Sikorą oraz Moniką Otulakowską, a Bogusz Bogatko z prezentowanym już niegdyś na naszych łamach Jakubem Lemiszewskim i Krzysztofem Szulcem.
Co z tego wyszło? Jeśli cenicie sobie elektroniczne eksperymenty na drodze improwizacji, to z pewnością płyta dla was. A nawet jeśli nie, to bez obaw – tak naprawdę muzyka nie jest po to, by się w niej odnajdywać, ale totalnie gubić. W tym przypadku to gwarantowane!
NYHIL
Above The Edge Of Abyss
wydanie własne, 2020
Istnieje teoria (skądinąd bardzo uzasadniona…), że wczesny poranek 1 stycznia to najcichsze kilka godzin w całym roku.
Co tu wiele mówić – dla wielu osób to po prostu moment, w którym po całonocnej, sylwestrowej balandze właśnie zaczyna się kac.
Jednak dla członków kaliskiego zespołu Nyhil pierwszy dzień tego roku był znacznie bardziej owocny – to właśnie wtedy w internetowej przestrzeni pojawił się ich najnowszy i pod wieloma względami bardzo intrygujący album. Choć jego zawartość najbardziej przypadnie do gustu fanom europejskiej sceny progresywnego melodic death metal, to w twórczości tej lokalnej hordy istnieje też kilka wątków charakterystycznych dla innych podgatunków muzyki metalowej.
Stylistyczny rozstrzał „Above The Edge Of Abyss” sugeruje już samo wprowadzenie („Across The Thoughts”), jakby nawiązujące do dokonań topowych zespołów z lat dziewięćdziesiątych grających symfoniczny black metal.
Przejdźmy jednak do konkretów, czyli pełnoprawnych utworów. W końcu w takim „Since Hope Has Failed”, oprócz głównego, typowo progresywnego i melodyjnego wątku death metalowego, znajdziemy bardziej stonowane i „dojrzałe”, okraszone gitarowymi solówkami fragmenty, przywołujące na myśl szwedzki Opeth, grający przecież zupełnie klasyczny progres. „Elusive Pattern Of Sanity” to z kolei gwałtowny skok w stronę naszego podwórka – black metalowego Behemoth czy brutal death metalowego Vader, zaś „All These Past Colors” to już zabawa w stylu Brytyjczyków z atmosferycznej Anathemy.
Co ważne – nie dość, że całość brzmi bardzo różnorodnie, to jeszcze zaskakująco spójnie. Zjadacze metalowego chleba, bierzcie i jedzcie!
SKINWALK
Skinwalk
wydanie własne, 2017
Złote czasy trip hopu już dawno minęły. Z pewnością po części dlatego, że ikony tego gatunku (czasem określonego również mianem bristol sound), takie jak Massive Attack, Portishead, Tricky, DJ Shadow, Lamb czy Unkle, nie znalazły godnych następców.
Patrząc wstecz, przypominając sobie dokonania tych, którzy przyszli po nich, można by nawet zaryzykować tezę, że prekursorzy doczekali się jedynie… swoich sobowtórów.
Niektórzy dziennikarze i krytycy muzyczni podkreślają, że trip hop był muzyką skrojoną pod ówczesną rzeczywistość zachodniej Europy, jednak do tego, co wydarzyło się w niej później, pasował jak pięść do oka.
Nawet jeśli tak jest, to krążek kaliskiego Skinwalk – projektu tworzonego przez wokalistę Michała Piaseckiego, producenta Grzegorza Kusia, basistę Łukasza Karolaka i perkusistę Tomasza Gralińskiego – na pewno warto odnotować.
Ten wydany przed trzema laty album nawet trudno porównywać do najważniejszych trip hopowych płyt, takich jak „Mezzanine” czy „Dummy”, jednak do krążków mocnych zespołów z Polski, które niegdyś chciały przenieść ten gatunek na nasz rodzimy grunt (np. Soja czy Dr. No), już owszem.
„Skinwalk” ma to do siebie, że po prostu działa. Nęci niepokojącą atmosferą (genialne „O strachu”), drażni agresywnymi wokalami i schizoidalnymi wstawkami („Magic”), a także bardzo intryguje niebanalnymi rozwiązaniami („7”).
Nie mówiąc nawet o tym, że dwudziestominutowy krążek kaliszan kipi nie tylko gęstym tripem, ale i muzyką industrialną, klasycznie alternatywną czy – dla odmiany – nowoczesnym witch housem.
I tylko szkoda, że krótko po premierze tej płyty o projekcie zrobiło się zupełnie cicho…