Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #52
Opublikowano:
28 września 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Muzyka bezcenna w Wielkopolsce” to rekomendacje albumów z naszego regionu, których autorzy umożliwiają ich bezpłatne pobranie. W tym odcinku Flexi Geng, Gypsy & A.J. Kaufmann i J E S T.
FLEXI GENG
Penerska Zajezdnia
wydanie własne, 2022
To wyjątkowo dziwne, że choć od czasu powstania tego projektu minęły już ponad dwa lata, to wciąż nie zdążyło dowiedzieć się o nim wystarczająco dużo osób, by Flexi Geng realnie wypłynął na powierzchnię. OK, to alternatywa, w dodatku rapowa, ale jednak, mając na uwadze choćby sukces Roberta Piernikowskiego i ta dwunastka powinna mieć jakiś hype. Zwłaszcza tych, którym takie style jak phonk i rage cokolwiek mówią, a których męczy już wieczne wałkowanie klonów $uicideboy$ zza wielkiej wody.
W ogromnym uproszczeniu Flexi Geng to kolektyw grający punkowy hip-hop, choć to wyjątkowo naiwna plakietka, bo jednak o co innego tu chodzi.
Chłopaki, dotąd kojarzeni raczej z gitarami, a związani choćby z takimi kapelami jak Gołębie, Pensjonat, Sierść, Złota Jesień czy Willa Kosmos, postanowili zrobić coś, co z początku miało być żartem, „beką, a skończyło się totalną wczuwką”. Bez względu na podejście, Bosak420, Cegła, Flexbus, Jasng, Lemisz, MC Ulica, Młody Ogród, OG Żmija, Spec, Tajfun Blackberry i Zwariowana Forsa sklecili kawał ostrego, istotnie punkowego trapu, w którym jak się rapuje, to się krzyczy, a jak daje się bas, to tylko z przesterem.
„Jakiś czas temu byłem z młodszym bratem na trapowym koncercie, i aż się bałem! Tyle energii, tyle ekspresji wśród publiczności, jakieś potężne pogo… Uciekłem” – przyznał z uśmiechem Cegła w jednym z wywiadów, w którym słusznie zauważa, że „trap jest współczesną muzyką punkową”.
Przyzwyczailiśmy się do postrzegania go przez pryzmat jego gwiazd, rapujących o gangsterce, koksie i pieniądzach, jak Trouble, 21 Savage czy Young Dolph, ale tak naprawdę trap to Gizmo, Killstation czy Denzel Curry. Mrok, brud, brak konwenansów, brak zasad. No future. Brzmi znajomo?
Wpadnijcie do „Penerskiej Zajezdni” – rynsztok też może być sztuką.
GYPSY & A.J. KAUFMANN
Welon Weroniki
wydanie własne, 2022
Adam Jan Kaufmann to poznański artysta, która na łamach naszego portalu gościł już nieraz. Najpierw, dokładnie cztery lata temu, w jednym z pierwszych odcinków „Muzyki bezcennej”, do czego pretekstem była jego płyta nagrana w ramach projektu Säure Adler. Później, kiedy zimą 2019 roku zgodził się na wywiad, który okazał się jednym z najbardziej osobliwych, jakie autor niniejszego cyklu miał dotąd okazję przeprowadzić.
Osobliwość to zresztą słowo klucz w przypadku twórczości, ale też samej postaci Kaufmanna – offowego poety i muzyka, który od lat wydaje rocznie kilkanaście improwizatorskich albumów (!), mogących zainteresować przede wszystkim tych, w których żyłach płynie psychodelia.
Paradoksalnie, zapytany o swoją imponującą dyskografię, przewrotnie odpowiedział, że wcale:
„nie ma wielkiej potrzeby tworzenia – to byłoby chorobliwe”.
Tymczasem praktyka pokazuje, że Kaufmann to facet do bólu zakochany w muzyce. Do bólu, którym przesiąknięte są czasem jego tak trudne do sprecyzowania utwory. Jednymi z ich lepszych przykładów są te z ostatniej płyty, nagranej z Ralfem „Gypsy” Bevisem – założycielem brytyjskiej oficyny kasetowej Rodent Tapes, która zaczęła działalność już na wczesnym etapie rozwoju undergroundowej kultury kasetowej.
Nie ma tu jednak mowy o gitarowych odjazdach, do jakich przyzwyczaił nas Adam. Jak na niego, ich „Welon Weroniki” to materiał wręcz ambientowy, choć – by nie było to przesadnie mylące – trzeba podkreślić, że mamy tu do czynienia z eksperymentalnym, awangardowym rockiem, w którym freak folk przeplata się z krautem, a elektroakustyka z poezją. Po prostu jest spokojniej.
Jak mówi Bevis:
„to dokument o tym poetyckim szaleństwie chwili, gdy moim paliwem były alkohol, narkotyki, papierosy, kobiety, przyjaciele, całonocne, całotygodniowe imprezy i depresja”.
Hunter S. Thompson byłby z nich dumny.
J E S T
Improwizje // 2021
wydanie własne, 2022
Ulotność improwizacji to ich przekleństwo i dar. Ich niepowtarzalność i chwilowość czyni z każdej mały muzyczny cud. Jednak, by zadziałał, uderzył w trzewia, w czułe struny, nie wystarczą „muzyczne przypadki”, jak free jazz można by opisać. By się one udały, potrzeba jeszcze wielkich – czujących bardziej, polegających na swej niezawodnej intuicji muzycznej w sposób tak zręczny, że losowość staje się zupełnie nieprzypadkowa.
Jednymi z nich są członkowie wielkopolskiego teamu J E S T, który pod koniec sierpnia poczęstował nas wyimprowizowanymi fragmentami swoich prób.
Część jazzowych koneserów na pewno będzie ich kojarzyć – w końcu wokalistka Maja Wąż, saksofonista i klarnecista Michał Giżycki, klawiszowiec Krzysztof Szulc, gitarzysta i trębacz Kacper Sikora, basista Remi Skrabania i perkusista Hubert Skrypko to gracze, których słychać na naszej scenie nie od dziś.
Jednak dopiero teraz mamy okazję przekonać się, jak brzmi jazz w ich wspólnym wykonaniu – a brzmi smakowicie, w stylu fusion, choć przefiltrowanym przez alternatywne zapędy chyba każdego z muzyków, który tworzy J E S T. To żadne Weather Report – nie gładziutkie „Birdland”, ale szamańskie, wprawiające w trans formy; królują połamane rytmy i free-jazzowe brzmienia, w których od minimalizmu kroczy się w stronę struktur zupełnie frenetycznych.
Na szczególną uwagę zasługuje tu bas – pełen melodii, trąbka – zawsze umiejętnie budująca napięcie, ale i wokale – prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Miejmy nadzieję, że zeszłoroczne „Improwizje” tej szóstki to jedynie przedsmak czegoś większego, a co nie będzie już tylko zlepkiem improwizacji.