fot. Materiały prasowe

Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #66

„Muzyka bezcenna w Wielkopolsce” to rekomendacje albumów z naszego regionu, których autorzy umożliwiają ich bezpłatne pobranie. W tym odcinku Peacemaker, Przyzwoitość i Syfon.

PEACEMAKER
Brave New Day
wydanie własne, 2005

Gabinet metalowych osobliwości z pewnością nie byłby taki sam, gdyby nie bałagan, jaki od połowy lat osiemdziesiątych robi w nim grindcore. Brutalne, wulgarne i kontrowersyjne teksty, na ogół o przemocy, destrukcji, seksualności, polityce i wszelkich patologiach w społeczeństwie oraz ekstremalność dźwięku, wyrażana wściekłym tempem, chaotycznymi riffami i agresywnym growlingiem, sprawiają, że dla niektórych (nawet metalowych) słuchaczy muzyka ta jest trudna do zaakceptowania.

 

Zwłaszcza, że lekko nie jest już z poziomu okładek, najczęściej będących połączeniem krwawego gore z nie mniej niewybredną pornografią.

Inna rzecz, że jak widać to choćby po Cannibal Corpse – jednej z ikon gatunku – całego tego anturażu nie warto brać na poważnie. Grindcore to często makabryczna karykatura, krzywe zwierciadło w domu strachów, osobliwy bunt przeciwko ludzkości, która często przypomina hordę zombie.

I w tym miejscu wyłania się Peacemaker – pięciu gniewnych z Rawicza, siejących zniszczenie już od ponad 25 lat. Przez te lata chłopaki zaliczyły chyba wszystkie liczące się grindcore’owe gigi w tym kraju, do swego brzmienia dokładając hardcore, punk i death metal. To sprawia, że ich styl jest nawet jeszcze bardziej złowieszczy niż u większości polskich kapel grindowych, a co świetnie pokazuje właśnie „Brave New Day” – szpetne dziecko Jankesa, Łukasza, Dżej Dżeja, Kucola i Devila, którego wielu przestraszy się bardziej niż Laleczki Chucky.

 

„Staramy się przede wszystkim bawić tym, co robimy, choć traktujemy tę zabawę poważnie, i cieszy nas jeśli inni bawią się razem z nami” – nie dajcie się zwieść tym słowom…

 

PRZYZWOITOŚĆ
Przyzwoitość w czasie rzeczywistym
Kulturwa Records, 2017

Przyzwoitość to pojęcie, które towarzyszy ludzkości od dawna. To jedna z kluczowych wartości, które kształtują nasze społeczeństwa, jednak w dzisiejszym świecie, naznaczonym przez dynamiczne zmiany, rozwijającą się technologię i coraz szybszą komunikację, staje się wyzwaniem i jedną z bardziej zaniedbywanych przez nas sfer.

Wiele można powiedzieć o naturze przyzwoitości – przyzwoitość to choćby uczciwość. Bycie wiernym własnym przekonaniom i wartościom. I to zdaje się przyświecać twórczości Przyzwoitości – one-man bandowi, „zespołowi znanemu z tego, że jest nieznany”, kierowanemu przez Dariusza Dudzińskiego, tekściarza, wokalistą, gitarzystę oraz perkusistę legendarnego zespołu Ewa Braun.

 

Część z nas będzie kojarzyć Dudzińskiego z Marcinem Świetlickim czy Mikołajem Trzaską, część z nagrań na własne konto. A tym zawsze towarzyszyła zgrywa. Ze śpiewania, grania i piosenek jako takich, jednak zawsze czyniona w sposób – nomen omen – przyzwoity.

I tu wracamy do wspomnianej uczciwości, Dudziński bowiem to jedna z najuczciwszych postaci polskiej sceny alternatywnej, nie polegająca na jakichkolwiek ulepszaczach smaku, serwująca nam ironicznego tatara. Jak sam stwierdził tytułem jednej z płyt, „Muzyka szkodzi”, ale w jego wydaniu można ją lubić – zwłaszcza za inteligencję i towarzyszącą jej przekorę.

 

„Miałem w klasie raz kolegę, słuchał punka oraz reggae / on wyjechał do Szczecina, jeszcze nic się nie zaczyna / przyjechałem tam z koncertem i spotkałem go przed koncertem / tylko rok 96, czas Windowsa 95” – śpiewa w „Piosence o pewnym zjawisku” z „Przyzwoitości w czasie rzeczywistym”, a my, totalnie rozbrojeni, tak bardzo chcemy ją wyłączyć, a jednak zwyczajnie trudno nam to zrobić. I tak właśnie działa muzyka progresywno-prymitywna!

 

SYFON
.exe
wydanie własne, 2014

 

„A gdyby tak wziąć kilka grafik w formie .jpg i skonwertować je na dźwięk?” – pomyśleli pewnego razu twórcy rawickiego projektu Syfon i wiedzeni ciekawością, nie myśląc wiele, plan wcielili w czyn.

 

Sądzicie, że tego rodzaju rozwiązania to domena tylko dzisiejszych czasów, kiedy sztuczna inteligencja coraz częściej wkrada się do muzyki? Tymczasem ci goście robili to już dziesięć lat temu. I to z jakim skutkiem! Jak tłumaczą, każdy utwór z „.exe”, ma przypisaną własną grafikę, w oparciu o którą wypreparowali „korzeń dźwiękowy”. Nie myślcie jednak, że to wyłącznie kolaż abstrakcyjnych, psychodelicznych dźwięków ku czci cyfrowej awangardy – „.exe” to coś znacznie więcej.

Wzorem tytułu, instalując go w uszach, trafiamy do świata, którym rządzą zakłócenia, sprzężenia i ośmiobitowe kliknięcia, a całość spowija taki klimat, że aż człowieka kusi, by ruszyć w astralny wojaż. Ale nie będziemy w nim sami – mamy przewodnika, którym jest Michał „Wieszak” Heluszka – tekściarz, poeta, wokalista, deklamujący strzępki wersów o „poduszkowych kosmosach” i „sennych turbulencjach”.

 

Parafrazując jedną z jego linijek, z tą płytą łatwo zrobić „bam!” o sklepienie. Uciekając się do porównań, to jakby guru muzyki glitch Alva Noto spiknął się z Kendrickiem Lamarem albo naszym Afrojaxem.

Jak mawiał słynny John Zorn:

 

„awangarda muzyczna to odzwierciedlenie zmieniającego się świata, który stawia wyzwania”

 

i z takim wyzwaniem mamy do czynienia również podczas obcowania z tym materiałem. Trudnym do przyswojenia, jednak raz przełknięty, szybko zaczyna krążyć po organizmie. Spróbujcie, bo skutków ubocznych brak.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0