fot. Laura Bielak / Wydawnictwo W.A.B

Na różnych częstotliwościach. Rozmowa z Jackiem Paśnikiem

Autor „Tak szybko się nie umiera” opowiada m.in. o tym, dlaczego interesuje go codzienność dziejąca się na zapleczu wielkiej historii i skąd w nim chęć portretowania różnorodnej męskości. „Pisząc tę powieść, zrozumiałem wiele motywacji towarzyszących choćby pokoleniu moich rodziców” – dodaje.

Jakub Wojtaszczyk: Jaką opowieść o PRL-u słyszałeś w swoim domu?

Jacek Paśnik: W latach zerowych nietrudno było natknąć się na PRL ufajniony, przenostalgizowany. Był to destylat z różnych dekad, sklejony w jedną całość, jak na przykład modne jeszcze dziesięć lat temu, inspirowane PRL-em lokale, niewyodrębniające z niego poszczególnych etapów, miejsca, w których obok plakatów z lat pięćdziesiątych pojawiał się choćby filmowy „Miś” z lat siedemdziesiątych, prezentujące mityczny, kompletnie zafałszowany obraz epoki. U mnie w domu z kolei ta opowieść, choć bardziej precyzyjna, bliska potransformacyjnej polityce historycznej – na czele z historią Solidarności i patriotyzmu wywiedzionego z tradycji romantycznej – była dość jednowymiarowa, co odkryłem dopiero w trakcie pisania „Tak szybko się nie umiera”.

 

JW: Ciekawi mnie osobista narracja PRL-owska, bo często właśnie mitologizuje czy ubarwia wydarzenia. Ty w powieści z tym grasz, tworząc klamrę narracyjną. Zgodzisz się z tym?

fot. Laura Bielak / Wydawnictwo W.A.B

Zdecydowanie. Pisząc, miałem poczucie, że wystawiam się na strzał. Wiedziałem, że książka będzie dokładnie weryfikowana przez osoby żywo pamiętające początek lat 80., w których akcja się rozgrywa, dlatego czuwałem nad historyczną dokładnością pewnych wątków w tej opowieści, ale i celowo podjąłem pewną grę – by niektóre rzeczy powywracać do góry nogami i uwolnić je od stereotypów, które utarły się w opowieściach z tamtego czasu.

 

Ta zabawa pojawiła się dopiero w trakcie pisania, któremu naturalnie towarzyszyło czytanie – czy to książek z epoki, czy o niej opowiadających.

I o ile przy tworzeniu tła z wielkiej historii pomocne okazały się narracje autorstwa mężczyzn – Kazimierza Orłosia czy Marka Nowakowskiego, o tyle więcej o codzienności tamtego czasu dowiedziałem się z pisania kobiet – Zyty Oryszyn czy autorek powieści młodzieżowych na czele z Ewą Ostrowską. To pomogło mi zbudować bardziej wiarygodny świat tej powieści – dla mnie, takim jak sam go czuję.

 

Odchodząc od oficjalnych narracji, zajrzałem na zaplecze.

Mogłem skupić się na życiu codziennym, a nie na wielkiej polityce. Nie interesuje mnie pisanie o wielkich ideach czy pisanie z kluczem, wolę drobiazgi dnia powszedniego. Bardziej interesuje mnie to, co ktoś czuł, stojąc w kolejce do sklepu, a nie kolportując ulotki. Tych drugich opowieści mamy wystarczająco dużo.

 

JW: Konsultowałeś się z Cezarym Łazarewiczem i Piotrem Siemionem, sięgałeś do źródeł. Mówisz jednak nie o powieści historycznej, tylko kostiumowej. Sam sobie rzucasz koło ratunkowe?

JP: Na pewno w opowiadaniu o tej książce gram trochę na nosie i odbiorcy, i sobie samemu, dlatego że – jak już wspomniałem – podchodziłem do odtwarzania tamtego świata bardzo poważnie. Przekopałem się przez wiele dzienników, źródeł historycznych, wszystkich tych grubych książek wydawanych przez IPN. Na pewno miałem też poczucie, że dotykam tematu, który jeszcze 10–15 lat temu był żywy w polskim życiu politycznym, chociażby przez lustrację. Dlatego chciałem precyzyjnie zbadać ten czas, wejść w ten świat.

 

Sama kostiumowość to intertekst odnoszący się do różnych dzieł kultury z PRL-u.

Na przykład poprzez seriale kostiumowe próbowano wtedy przekazywać ówczesne prawdy o tamtym okresie. Moją książkę traktuję jako uniwersalną, także współczesną opowieść, przede wszystkim na poziomie życia wewnętrznego bohaterów. „Tak szybko się nie umiera” jest o młodych ludziach, którzy choć w głębi mają podobne marzenia jak moi równolatkowie, to funkcjonują w zupełnie innych realiach niż współczesne.

 

Pisząc tę powieść, zrozumiałem wiele motywacji towarzyszących choćby pokoleniu moich rodziców, ale i starszym – naszym babciom i dziadkom.

 

JW: Stan wojenny, Solidarność, walka z systemem – to stereotypowo opowieści „silnych mężczyzn”, raczej Kolasy niż Tomka, bohaterów twojej książki. Dopuszczasz do głosu różną męskość.

okładka książki, fot. Laura Bielak / Wydawnictwo W.A.B

JP: Jeżeli można w przypadku mojego pisania mówić o projekcie literackim, to będzie w nim na pewno poszukiwanie różnych odcieni męskości. Przywołany przez ciebie Kolasa, który faktycznie dużo zawdzięcza państwu i ówczesnemu patriarchatowi, dziś byłby jednym z zagubionych, pełnych resentymentu mężczyzn, którzy nie potrafią się odnaleźć we współczesności. Wszystko to, co ma w życiu, tak naprawdę zawdzięcza konstrukcji świata właśnie, jest zewnątrzsterowny.

 

Nie potrafi wyjść poza ustalone ramy tego, co to znaczy – około 1980 roku w Polsce – być mężczyzną i stara się im podporządkować.

Dużo bliżej mojego myślenia o męskości są młode chłopaki, Tomek i Staszek, którzy pozwalają sobie na chwile słabości. Są też mocno poszukujący, co pewnie naturalnie wynika z ich wieku. Nie chciałem, żeby byli mądrzy ponad swoją metrykę. Dałem im przestrzeń na bycie wrażliwymi.

 

JW: Zatrzymajmy się jeszcze na Kolasie. Dziwnie rozczulająca była dla mnie jego bezgraniczna wiara w komunizm. System jako nieuświadomione źródło opresji.

JP: Kolasa, podobnie jak wielu innych bohaterów i bohaterek mojej książki, jest dzieckiem swoich czasów. W pewnym momencie opowiada swoją historię – przedwojenna bieda, powojenna zawierucha, awans międzyklasowy w ramach nowej struktury społecznej zaoferowanej przez komunizm. To temat bardzo dobrze zbadany. W ostatnim czasie powstało wiele analiz czy tekstów właśnie o awansie w tamtym czasie, np. znakomita książka „Poruszeni. Awans i emocje w socjalistycznej Polsce” Magdy Szcześniak.

 

Podobnie upolitycznione w książce jest też choćby życie Teresy, której komunizm na pozór pozwolił wyjść poza patriarchalne ramy, bo pełni ona funkcję Naczelnika Miasta i Gminy Urocz.

Takie możliwości PRL dawał, ale pamiętajmy, że głównie na papierze, jako że ustrój po prostu tylko pozornie dążył do równouprawnienia, nie równoważył pracy. Kobiety PRL-u harowały zarówno w pracy, jak i w domu.

 

JW: Główny bohater Tomek mówi, że o świecie wie wszystko. Młodzieńcza buńczuczność czy reglamentowane przez komunę możliwości?

JP: Ciekawe, ale nie myślałem o tej drugiej opcji! Jego buńczuczność została wymuszona przez męskie otoczenie. Prawdziwy facet musi zawsze sobie poradzić i ma cechować go pewność. Jednocześnie Tomek jest też w takim wieku, w którym może pozwolić sobie na bycie słabym. Ciekawym rewersem jest relacja już dorosłego bohatera z córką. Wypada dość kulawo, czego nie jest raczej świadomy.

 

JW: Do Tomka doklejasz Marię, postać nieoczywistą, dużo od niego starszą. Szczęśliwie nie tworzysz z niej wszystkowiedzącej kobiety, która ma nauczyć bohatera jakichś prawd o życiu. Jak nazwiesz łączące ich uczucie?

JP: Zarówno Maria, jak i Tomek znajdują się w takim momencie, w którym nie są w stanie nazwać tego, co czują. Poruszają się po omacku. Mam wrażenie, że gdyby było inaczej, ta relacja nie wywarłaby na Tomku aż tak wielkiego wrażenia. Trwa dość krótko, jednocześnie wiele w jego życiu zmienia.

 

fot. Laura Bielak / Wydawnictwo W.A.B

Zależało mi, aby z Marii nie robić filozofki. Ma swoje słabości, jest zagubiona i zalatana. Cechuje ją pewien stopień flegmatyzmu. Zdecydowanie jest to postać, którą z tej książki lubię najbardziej. A jej relacja z Tomkiem – mój ulubiony z kolei wątek w powieści – jest ważna chyba głównie dlatego, że nic w niej nie jest wprost.

 

JW: Skąd wziął się Urocz? Jego dokładna topografia pozwala na spacery po jego ulicach!

JP: Tutaj wracamy do mojego poważnego podejścia do stworzenia świata opowieści. Musiałem miejsce akcji dobrze rozrysować, aby bohaterowie i bohaterki mogli się po Uroczu poruszać. W trakcie pracy nad książką odbyłem wiele terenowych wypraw. Dosyć dużo czasu spędzałem też w konkretnej miejscowości, na niegdysiejszym, przedwojennym obszarze pogranicznym, dzisiaj znajdującej się w województwie kujawsko-pomorskim. Chciałem wchłonąć klimat małego miasteczka i oddać go w powieści.

 

JW: Myślisz o przestrzeni, w której dzieje się powieść, czy o swoich bohaterach jako zawieszonych gdzieś pomiędzy?

JP: Lubię to, co jest niedookreślone, rozmyte, niedopowiedziane. Urocz jest wszędzie i nigdzie, bohaterowie są zatrzymani w połowie drogi, najważniejsza relacja w tej książce jest nie do końca nazwana. Na poziomie emocjonalnym i intelektualnym są to dla mnie rozwiązania najciekawsze, bo brak pełnego zdefiniowania pozwala na odbieranie literatury na różnych częstotliwościach.

 

JACEK PAŚNIK – pisarz, publicysta. Ukończył Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej. Publikował między innymi w „Popmodernie”, „Stonerze Polskim”, „Wizjach”, „Noizz”. Zadebiutował w 2022 roku powieścią „Dzieci” (W.A.B.). Od 2023 roku felietonista „Notatnika Literackiego”. Współprowadzący (z Olgą Drendą) podcastu „Dziś” (newhomers.pl) oraz audycji w Polskim Radiu Czwórka.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0