fot. materiały prasowe

Nasza przyszłość z SI

Losy dwudziestowiecznej futurologii pokazują, jak ryzykowne i w efekcie naznaczone ogromnym prawdopodobieństwem błędu są próby przewidywania tego, w jakim kierunku pójdzie cywilizacja, rozwój społeczeństw.

Według publikowanych w latach siedemdziesiątych prognoz dzisiaj nie powinniśmy już martwić się szeregiem chorób z rakiem włącznie, turystyczne podróże na Księżyc i dalej miałyby być codziennością i panować miałby powszechny dobrobyt.

 

Co każdy dobrze widzi, niewiele z owych przewidywań się spełniło, a liczne dzisiejsze całkiem zwyczajne i oswojone rzeczy nie postały w głowie ówczesnym futurologom.

To o tyle ważne, że uznawali się oni za przedstawicieli nauki: ich przewidywania były oparte na rzutowaniu w przyszłość realnych procesów, prognozowali stan rzeczy nieistniejący jeszcze na podstawie tego, co teraźniejsze. Angażowano do tego maszyny obliczeniowe, tworzono modele.

Cóż, rozwój świata poszedł w inną stronę, a futurologię zesłano do lamusa koncepcji chybionych.

Przewidywanie przyszłości

Nie znaczy to, by owo marzenie, starsze od wszelkich dwudziestowiecznych prób jego unaukowienia, znikło. Prognozy są używane na co dzień, jednak ich zasięg jest ograniczony do wycinkowych zagadnień, w ograniczonej perspektywie czasowej. Globalne modele mają mniejsze wzięcie i opatrywane są zwykle licznymi zastrzeżeniami. Łatwo je zakwestionować, jak to się czyni w kontekście kryzysu klimatycznego. Choć one w istocie mają charakter jawnie warunkowy: „jeśli wydarzenia będą rozwijały się w dotychczasowy sposób, to…”.

 

fot. materiały prasowe

fot. materiały prasowe

Element przypadkowości jest nieusuwalny i także podkreślany. Można też mówić, że wciąż zbyt mało danych posiadamy do tego, aby móc nie tylko wyobrażać sobie przyszłość, ale ją faktycznie prognozować. Na skuteczność dzisiejszych przewidywań – dużo większą niż niegdyś – z pewnością mają wpływ możliwość magazynowania olbrzymich ilości danych i dostępne moce obliczeniowe, by je przetwarzać. To skala nieporównywalna względem stanu sprzed nieodległego jeszcze czasu.

To jednocześnie jedna z największych obaw współczesności. Coraz potężniejsze komputery, sztuczna inteligencja wciąż wyraźniej obecna w naszej codzienności, władza, jaka wiąże się z gromadzeniem danych na nasz temat – stanowią wyzwania nie tylko dla etyki, ale też organizują lęki mające swój wyraz w rozlicznych tekstach kultury.

Pojawiają się pytania, czy przez rozwój coraz bardziej dosłownie myślących maszyn nie stracimy wolności, czy nie ugrzęźniemy w matrixie wykreowanym cyfrowo, czy nie zgubimy swojego człowieczeństwa pośród wszystkich możliwych awatarów.

Sztuczna inteligencja

Źródłem strachu bardzo często jest brak wiedzy. Goya jeden ze swych „Kaprysów”, najbardziej znany, podpisał: „Sen rozumu wytwarza demony”. Wiele więc obaw zogniskowanych dzisiaj wokół sztucznej inteligencji wynika z braku wiedzy na temat tego, czym faktycznie jest, jak działa, jaką autonomię posiada.

 

Przekonanie tego rodzaju patronowało wydanej przez wydawnictwo Media Rodzina książce „Sztuczna inteligencja 2041. 10 wizji przyszłości” będącej efektem współpracy dwóch autorów: Kai-Fu Lee i Chen Qiufana.

Pierwszy z nich, będący naukowcem i ekspertem popularyzującym wiedzę na temat współczesnych osiągnięć związanych z przetwarzaniem danych i sztuczną inteligencją, autor wydanej wcześniej przez to samo wydawnictwo „Inteligencji sztucznej, rewolucji prawdziwej”, zaprosił do współpracy pisarza s.f., któremu z gruntu ta tematyka jest bliska. W ten sposób powstała ciekawa pozycja będąca i zbiorem opowiadań i przewodnikiem po zawiłościach różnych oblicz technologii sztucznej inteligencji.

Zamysł – widoczny w zaangażowaniu do jego realizacji science fiction – nie sprowadza się tylko do tego, by dać ilustrację dzisiejszych doświadczeń z SI i objaśnić na ich podstawie, czym jest ta technologia. Kai-Fu Lee uznaje, że jesteśmy na początku drogi, że technologia w dotychczasowej fazie rozwoju nie objawiła jeszcze całego tkwiącego w niej potencjału. Stąd właśnie sztafaż literackiej fantastyki – fabuły opowiadań autorstwa Chen Qiufana są umiejscowione w roku 2041, kiedy to będziemy świadkami pełni możliwości SI.

Studia przypadków

Każde z dziesięciu opowiadań i towarzyszących im komentarzy bierze na warsztat inny wymiar udziału sztucznej inteligencji w życiu jednostek i społeczeństw. To kwestia deepfake’ów, edukacji, relacji uczuciowych, medycyny, pracy i dochodów, ale też szczęścia jako celu życia czy techniki wojennej. Te problemy ilustrowane są historiami ludzi stykających się z funkcjonowaniem SI w poszczególnych obszarach życia w postaci konkretnych narzędzi i rozwiązań.

 

Po tych literackich „studiach przypadku” następują wyjaśnienia Kai-Fu Lee, który posługując się szeregiem odwołań do rzeczywistych dzisiejszych sposobów użytkowania zaawansowanych technologii, omawia dalsze możliwości ich funkcjonowania. Autorzy osiągają więc, wydawać by się mogło, postawiony cel – oswojenie demonizowanej często, a otaczającej nas zewsząd coraz powszechniej, technologii.

Jednak chociaż zarówno w tekście literackim, jak i popularyzatorskim komentarzu wydobywane są ewentualne pułapki, w które można popaść, stosując i upowszechniając użytek z SI, to są one umniejszane. Traktowane mimochodem, jako obawy na wyrost. Zaproponowane wizje przyszłości biorą pod uwagę nie tylko powszechność i nieuniknioność SI, ale też zakładają niepodległość człowieka względem technologii. Co ma być wystarczającym gwarantem, że ewentualny kurs wiodący społeczeństwa w niebezpieczne rejony technologicznych dystopii zostanie skorygowany.

Jakkolwiek twórcy książki zauważają zależność technologii od ludzi – potrzebuje ona danych, których dostarcza człowiek – to pułapki tego, dobrze ukazane na najbardziej teraźniejszych przykładach przez Cathy O’Neill w „Broni matematycznej zagłady”, nie są jakby brane pod uwagę.

Scjentystyczna utopia

Patronujące temu założenie, że narzędzia wytworzone przez człowieka nie mają na niego wpływu, że natura ludzka (czymkolwiek miałaby być) jest niezmienna i niewrażliwa na technologiczne rozszerzenia, jest daleko idące i złudne.

Opowiadania kreują sytuacje dające się czytać jako potencjalnie niebezpieczne, w zakończeniu odwracając to przez zastosowanie swego rodzaju wariantu deus ex machina: w momencie, w którym uwikłane w technologię i wspierane przez SI jednostki stoją na rozdrożu mogącym powieść je zarówno w stronę poddania się technologii, jak i niepodległości względem niej, nagle odrzucają głęboko zakorzenione nawyki wytworzone w kontakcie z SI, pozbywają się ich, jakby to był niepotrzebny w upał płaszcz i kierują się w stronę wolności.

 

Poważne i bynajmniej nie jednowymiarowe etyczne dylematy mające indywidualny i społeczny charakter są rozwiązywane prosto, nazbyt prosto. To razi sztucznością i nieprawdopodobieństwem. W scjentystycznej utopii sprawy mogą tak wyglądać.

Dociekania prowadzone przez badaczy kultury, filozofów, socjologów pokazują, że sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Technologie zrastają się z nami i stają się częścią nas. Nie dają się po prostu zneutralizować. Przekształcają nasz świat i sposoby naszego istnienia. Dlatego owe wizje przyszłości tchną optymizmem mało wiarygodnym.

Nie rzecz w tym, by kreować jedynie czarne scenariusze, patrzeć na narzędzia jako byty czekające tylko, by się zbuntować i przejąć nad nami władzę. Jednak optymizm musi być wsparty realistyczną wizją relacji, być zakorzeniony w faktycznej złożoności ludzkiego świata, a nie w jego życzeniowym obrazie.

Tytułowe wizje przyszłości są więc także bardziej pobożnym życzeniem. I choć oczywiście dobrze jest mieć pragnienia, by wszystko szło dobrze, to rozpoznanie własnego udziału w zdarzeniach, własnych możliwości sprawczych jest jeszcze lepsze i pozwala na tworzenie lepszych prognoz.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
2
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0