fot. M. Zakrzewski

Nic dwa razy…

Wisława Szymborska miała rację. Pomysł wystawienia dwóch baletowych wersji „Stabat Mater” podczas jednego wieczoru jest tego najlepszym potwierdzeniem. Arcydzieło Giovaniego Battisty Pergolesiego w niczym – poza tekstem odwołującym się do średniowiecznego hymnu maryjnego – nie przypomina arcydzieła Karola Szymanowskiego.

Istniejące w materii muzycznej różnice pogłębili dodatkowo choreografowie: Edward Clug i Daniela Cardim, chociaż oboje aktualizują treść utworu i posługują się techniką neoklasyczną. Cardim bliżej do baletu, Clugowi do teatru tańca.

Każda śmierć boli

W wywiadzie dla miesięcznika „Muzyka” Karol Szymanowski stwierdził:

 

„w polskiej swej szacie odwieczny, naiwny hymn nabrał dla mnie swoistego wyrazu bezpośredniości, stał się czymś malowanym dobrze mi znanymi, zrozumiałymi barwami w przeciwieństwie do rysowanego archaicznego oryginału” („Na marginesie «Stabat Mater», „Muzyka” 1926 nr 11/12).

 

Nie wiem, na ile przekład Józefa Jankowskiego tej średniowiecznej sekwencji był inspirujący dla choreografki, ale jej opowieść baletowa bardzo mocno nawiązuje do prostoty i żarliwości ludowego przekładu.

Daniela Cardim zrezygnowała z inscenizowania treści średniowiecznego hymnu. Odrzuciła tradycyjny sztafaż i rytuały, które kojarzą się nam z wizerunkiem Matki Bolesnej pod krzyżem. Bardziej zainteresowała się uczuciami, które dają się wywieść z harmonii i faktury dzieła Szymanowskiego. Na scenie pokazała grupę kobiet, bliżej nieokreślonych matek, z których każda traci lub w każdej chwili może stracić syna.

 

fot. M. Zakrzewski

fot. M. Zakrzewski

Wszystkie te śmierci są równie bolesne, jak ból Matki Boskiej. W swojej choreografii postawiła na prostotę oraz mocno nasycony emocjami ruch, powiedziałbym kobiecy, chociaż niewiele to znaczy. Może nie do końca oczywisty, pozostający w kontrze do dwóch obrazów męskich, powiązanych w warstwie muzycznej z partią barytonu. Ich bohaterami są właśnie synowie, przebywający w tym momencie z dala od domu, od najbliższych (podstawą choreografii jest w tych sekwencjach puls rytmiczny).

Choreografka w przedpremierowych wypowiedziach nie kryła, że inspiracją do tworzenia tej choreografii, oprócz muzyki, były odniesienia do wojny toczącej się w Ukrainie, a zwłaszcza historii matek, które opłakują zamordowanych synów. Cardim te współczesne inspiracje potraktowała bardzo subtelnie, w czym duża zasługa Diany Marszałek, autorki scenografii i kostiumów, oraz Wiktora Kuźmy, reżysera świateł. To nawiązanie jest czytelne, ale nie publicystyczne. Choreografka pozostając wierna prostocie Szymanowskiego, rozszerzyła ją i uczyniła jeszcze bardziej uniwersalną.

 

Od narodzin do śmierci

W wywiadzie dla Radia Sarajewo Edward Clug powiedział:

 

„Zaintrygowało mnie, dlaczego w niektórych miejscach „Stabat Mater” Pergolesiego brzmi wesoło i optymistycznie. Zbiegło się to z moimi upodobaniami, które graniczą z ironią i humorem”.

 

W dalszej części rozmowy przyznał, że jego interpretacja tego dzieła, to nie

 

„opowieść o cierpieniu, ale o tym, co po nim nastąpi, czyli nadziei”.

 

W innym wywiadzie choreograf określił sobie jako człowieka teatru. W pełni się z nim zgadzam. Jako choreograf myśli teatralnie: można odtworzyć strukturę dramaturgiczną jego ruchowych opowieści, chociaż nie trzyma się ona chronologii. Powołane do życia przez niego postaci obdarzone są indywidualnym rysem. Clug nie interpretuje dosłownie ani treści hymnu maryjnego, ani muzyki Pergolesiego, chociaż jest przy nich bardzo blisko.

 

fot. M. Zakrzewski

fot. M. Zakrzewski

Na scenie oglądamy wycinki z ludzkiego życia, od narodzin po śmierć (dwie najbardziej przejmujące sceny). Pomiędzy przyglądamy się bardzo różnym sytuacjom, od tych o ostro zarysowanych konturach (np. pokaz mody) po bardziej subtelne obrazki rodzajowe, jakie potrafimy rozpoznać w swoim życiu. Choreografia balansuje na granicy ekspresji i powściągliwości.

Ruch mężczyzn jest diametralnie różny od ruchu kobiet. Minimalizm w ruchu współgra i współtworzy świat przedstawiony, wykreowany przez białe pudła, które mogą być ławką kościelną, podestem dla modelek, krucyfiksem, wreszcie grobem. Clug odwołując się do rytuału, nasyca go współczesnymi treściami i emocjami. Czyni to za pośrednictwem precyzyjnego a zarazem oryginalnego języka choreograficznego. Tancerze sprawiają wrażenie, jakby zostali wyrzeźbieni przez jednego mistrza, chociaż każdy jest inny.

Dwa różne rodzaje „pisma”

Daniela Cardim i Edward Clug potrafią równie ciekawie opowiadać historie. Oboje – wychodząc od neoklasyki – posługują się jednak odmiennymi charakterami „pisma”. Oboje mają rozpoznawalny styl choreograficzny, który podchwycili tancerze i nasycili własnymi emocjami.

 

fot. M. Zakrzewski

fot. M. Zakrzewski

Bohaterami wieczoru są właśnie tancerze Teatru Wielkiego w Poznaniu, bez względu, czy zatańczyli solówki, duety, czy w grupie. Widać, że zaufali choreografom i odnieśli sukces.

Na pewno zapamiętam Dianę Cristescu, Adriana Romana Venturę, Kseniyę Rzheuskayą i Yahora Rahacheuskiego, Takatoshi Machiyamę, Asukę Horiuchi, Giorgio Tinariego i Anitę Crema.

 

Teatr Wielki w Poznaniu

„Stabat Mater”

Choreografia: Daniela Cardim

Muzyka: Karol Szymanowski

Scenografia i kostiumy: Diana Marszałek

Reżyseria świateł: Wiktor Kuźma

 

„Stabat Mater”

Choreografia: Edward Clug

Muzyka: Giovanni Battista Pergolesi

Scenografia i kostiumy: Jordi Roig

Reżyseria świateł: Tomaš Premzl

 

Premiera 11 listopada 2022

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0