fot. materiały prasowe zespołu

Nic nigdy się nie zmieni

„Wcześniej wydawało się, że papież Franciszek będzie walczył ze swoim skostniałym środowiskiem. Początkowo niby próbował zrobić coś z pedofilią, ale po ostatnim «uniewinnieniu» Dziwisza widać, w którą stronę to wszystko zmierza... Teraz kolejna kompromitacja, z wojną w Ukrainie” – mówi Piotr „Bunt” Giglewicz, lider i założyciel Ulicznego Opryszka, od lat jednej z najważniejszych kapel punkowych w Wielkopolsce, która jakiś czas temu wydała nową płytę „Prałat”.

Sebastian Gabryel: 1991 rok, Nowy Tomyśl. To właśnie wtedy i tam zaczęła się wasza historia. Jak wspominacie początki Ulicznego Opryszczka z perspektywy tych ponad 30 lat?

Piotr „Bunt” Giglewicz: Tak, zespół założyliśmy w 1991 roku. To był czas ustrojowej transformacji. W nas, szesnastolatkach, zachodziły wtedy zmiany. Wszyscy chodziliśmy do jednej klasy szkoły zawodowej w Nowym Tomyślu i byliśmy pełni zapału.

 

Założyliśmy punkowy zespół.

Tamtejszy dom kultury – mimo że z łaski – dał nam miejsce do grania. W moim odczuciu bardzo nas nie lubił i pewnie nie wiązał z nami żadnych nadziei. A my? Gramy do dziś i nawet mamy jakieś sukcesy. Wtedy mieliśmy zupełnie inne problemy niż dzisiaj, choć równie ważne. Ale mile ten czas ten wspominam.

 

Uliczny Opryszek, fot. materiały prasowe zespołu

SG: Zagraliście setki koncertów. Jednymi z najważniejszych w waszej karierze wydają się być choćby te zagrane na Przystanku Woodstock, PRL Festiwalu w Jarocinie czy poza granicami naszego kraju. Jednak który z nich – z jakichś względów, powiedzmy, że dowolnych (śmiech) – osobiście zapamiętałeś najbardziej?

P„B”G: Uliczny Opryszek zagrał prawie 200 koncertów. I wszystkie z nich po części pamiętam. Zapewne, jak większości, dobrze zapadł mi w pamięci wspomniany Jarocin i Przystanek Woodstock. Poza tym, wymieniłbym gdański Punk Fest w klubie B90. Graliśmy go całkiem niedawno, w grudniu 2021 roku.

 

Do dziś pamiętam atmosferę, ten ścisk ludzi.

Przypomniał mi się wtedy koncert Wideo The Clash, gdzieś z początku lat osiemdziesiątych w Anglii. Pomyślałem sobie: kurde, marzenia się spełniają, gramy w podobnej aurze, jak niegdyś legenda punka. Dosłownie przeniosłem się w czasie. I to było mega.

SG: Porozmawiajmy trochę o ostatniej płycie, której głównym bohaterem jest pewien tytułowy „Prałat”. O kim mowa?

Uliczny Opryszek, fot. materiały prasowe zespołu

P„B”G: Mowa oczywiście o ks. prałacie Henryku Jankowskim, kapelanie „Solidarności” [zmarłym w 2010 roku – przyp. red.]. Wszystko zaczęło się od filmu braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”.  Pokazano w nim obalenie pomnika pedofila Jankowskiego przez trzech aktywistów z Warszawy. Napisałem do naszego tekściarza, poety Janusza Reichela, z prośbą o napisanie tekstu. Po nagraniu numeru znalazłem chłopaków od pomnika na Facebooku, by poinformować ich o powstaniu utworu. Nawiązaliśmy kontakt.

 

Od razu pomogli nam przy wydaniu płyty, dając nam zdjęcie na okładkę i podsyłając film, który później wykorzystaliśmy w klipie do tytułowego „Prałata”.

Potem wyszedł CD, odbił się szerokim echem. W naszej koszulce na sali sądowej był jeden z tych aktywistów. Wiemy też, że nasze opryszkowe bluzy dotarły do Australii, do jednej z ofiar Jankowskiego – pani Basi. Wiem, że była pod dużym wrażeniem naszego utworu. Fragment naszej piosenki został wykorzystany też przez adwokata w sądzie w mowie końcowej. „Są jeszcze tacy, którzy pamiętają, by zmazać hańbę, trzeba zrzucić głaz”.

 

SG: Nietrudno się z wami nie zgodzić, że Jankowski to jedna z najbardziej zakłamanych postaci współczesnej historii Polski. Kogo jeszcze zaliczylibyście do tego niechlubnego panteonu?

P„B”G: Przychodzi mi do głowy kardynał Dziwisz, który okazał się zakłamanym trybikiem czarnej, pedofilskiej machiny. Niedaleko szukać zakłamanych postaci działających na szkodę społeczeństwa. Do tego – jak to nazywasz – niechlubnego panteonu zaliczyłbym też polityków PIS-u. Numer 1 to Jarosław Kaczyński – „bohater” stanu wojennego czy Pinokio. Choć teraz na prowadzenie wysuwa się „bohater” podnoszenia stóp procentowych i twórca bajki o wielkim sukcesie gospodarczym Polski – Adam Glapiński.

 

SG: Jednak „Prałat” to również garść coverów w większości zapomnianych załóg sprzed trzydziestu lat. O jakich mowa i dlaczego postanowiliście przywrócić ich muzę do życia?

Bunt, fot. materiały prasowe zespołu

P„B”G: Coover zespołu Svaboda mówi o „prawdziwych mężczyznach” – takich jak pałujący demonstrujące dziewczyny na Marszu Kobiet. Z kolei La Afera mówi o powrocie nacjonalizmów i utracie wolności. Ulica – o tym, jak jesteśmy manipulowani przez państwo, tymi wszystkimi 500 plus, trzynastkami, czternastkami emerytów.

 

Tymczasem 4 Kopniętych i Fred podpowiadają, że jak nic się nie zmieni, to może w Polsce dojść do wojny domowej i rozlewu krwi.

Na płycie dorzuciliśmy jeszcze dwa dodatkowe covery grupy Detonator BN, zaśpiewane przez oryginalnego wokalistę Mirosława Adamkiewicza. Wiesz, to jest ekstra, po latach nagrać coś z prawdziwymi muzykami z dawnych zespołów. Gramy dużo coverów starych, często zapomnianych polskich zespołów punkowych. My nawet z tego słyniemy. A chcemy przywrócić ich muzykę do życia, bo po prostu warto.

 

SG: Wróćmy do czasów obecnych. I już na wstępie wybacz mi to może naiwnie brzmiące pytanie, ale co właściwie oznacza być punkiem w dzisiejszych czasach? Pytam, bo mam wrażenie, że kiedyś jako subkultura był on znacznie bardziej widzialny niż teraz…

P„B”G: Od lat siedemdziesiątych punk przeszedł ewolucję. Swój najlepszy okres miał w latach osiemdziesiątych, za czasów świetności festiwalu w Jarocinie. Później w latach dziewięćdziesiątych powstała punkowa scena niezależna i na koncerty przychodziło po czterysta osób. Jednak z biegiem czasu, subkultury – nie tylko punkowa, ale wszystkie inne – zaczęły zanikać. Dziś na koncertach osiemdziesiąt procent ludzi to tzw. „zbowidowcy”, z czterdziestką na karku. A jeśli są młodzi, to zwykle są nimi dzieciaki starych załogantów. A co oznacza być punkiem dziś?

 

Jeśli chodzi o idee, to uważam, że obecnie punk jest równie autentyczny, co kiedyś.

Uliczny Opryszek fot. Oliwia Szymichowska Photography zespołu

Niesprawiedliwość nie zniknie, ale zawsze warto dążyć do zmian. Zawsze śpiewaliśmy o wojnach, zagrożeniach i ludziach uciśnionych. Teraz źle dzieje się w Ukrainie. Dla mnie punkiem jest dziś empatia, tolerancja, antyfaszyzm, anty-totalitaryzm, a także troska o środowisko naturalne i życie zgodne z naturą.

SG: Sex Pistols – jedni ich kochają, drudzy nienawidzą. Wiele osób twierdzi, że to właśnie ten zespół – tak ikoniczny i legendarny – tak naprawdę zepsuł punk, popychając w ramiona komercji. A jak ty to widzisz?

P„B”G: Trzeba zacząć od tego, że ten zespół jest ikoną punk rocka na całym świecie. Osobiście nigdy za nim nie przepadałem, bo faktycznie kojarzony był z komercją i takim „sztucznym” punkiem. Jest wiele innych, ciekawych zespołów, które zrobiły dużo więcej dla punka niż Sex Pistols. Z zagranicznych można tu wymienić choćby Crass czy Dead Kennedys, a z polskich – Dezertera.

 

Uliczny Opryszek, fot. materiały prasowe zespołu

SG: Niedawno wystąpiliście w poznańskim Klubie u Bazyla w ramach akcji „Punki grają dla Ukrainy”. Zamiast pytać was o komentarz na temat wojskowej agresji Rosji, chciałbym poznać waszą opinię na temat niedawnych słów papieża Franciszka, który stwierdził, że jednym z możliwych powodów rosyjskiej napaści na Ukrainę i postawy Putina mogło być… „szczekanie pod drzwiami Rosji przez NATO”.

P„B”G: Co tu dużo mówić – ręce opadają. Wcześniej wydawało się, że papież Franciszek będzie walczył ze swoim skostniałym środowiskiem. Początkowo niby próbował zrobić coś z pedofilią, ale po ostatnim „uniewinnieniu” Dziwisza widać, w którą stronę to wszystko zmierza… Teraz kolejna kompromitacja – z wojną w Ukrainie. Dzisiejszy świat zmienia się bardzo szybko, tymczasem Kościół stoi w miejscu. Wystarczy przywołać tu słynny cytat z filmu „Aguirre, gniew boży”: „Dla większej chwały swego pana, Kościół zawsze staje po stronie silniejszego. Nic nigdy się nie zmieni”.

 

SG: Gdzie będzie można posłuchać was na żywo w tym roku?

P„B”G: Mamy zaplanowanych już kilka koncertów. W czerwcu na festiwalu Gardłoryki k. Jarocina z Dezerterem i poznańskim CETI. Na początku lipca na poznańskim Rozbracie z Los Fastidos. W sierpniu szykuje się coś mega, ale póki co nie mogę zdradzać szczegółów, a pod koniec wakacji mamy dwa wyjazdy zagraniczne na duże festiwale punkowe na Słowacji i w Niemczech. Nie narzekamy na brak zainteresowania. Na zawsze punk – nic się nie zmieniło od lat!

 

Uliczny Opryszek – punkowy band z Nowego Tomyśla. Powstał w 1991 roku. Kapela zagrała wiele koncertów na terenie całego kraju, jak i zagranicą. Zespół grał na jednej scenie z takimi kapelami jak Marky Ramone N.Y.C, Angelic Upstarts, Discharge, Toxoplasma, Lagwagon czy Ignite. Na dorobek grupy składa się siedem płyt studyjnych. Ostatnia pt. „Prałat” została wydana w 2021 roku i zawiera cztery najnowsze nagrania zespołu oraz cztery covery zapowiadające kolejną pełną płytę pt. „Na  Zawsze Punk 3”. Skład zespołu tworzą: Bunt (wokal), Zielony (gitara, wokal), Pilon (perkusja), Kogut (bass, wokal) i Kadet (gitara).

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
1
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0