fot. Archiwum Filharmonii Poznańskiej, Wojciech Nentwig, dyrektor Filharmonii Poznańskiej

Nie znacie? To posłuchajcie

"Bodaj Woody Allen powiedział, że jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedz mu o swoich planach. My siłą rzeczy rozśmieszamy go w każdym sezonie, ponieważ od dawna przygotowujemy je z trzyletnim wyprzedzeniem. Sezon 2020/2021 mieliśmy więc dopięty na ostatni guzik" - z Wojciechem Nentwigiem dyrektorem Filharmonii Poznańskiej rozmawia Stefan Drajewski.

Stefan Drajewski: Jak ocenia pan kończący się sezon, brutalnie przerwany przez lockdown?

Wojciech Nentwig: Tego chyba nikt z nas sobie nie wyobrażał. Na przełomie lutego i marca odbywaliśmy europejskie tournée od Berlina po Paryż. 5 marca graliśmy koncert w Filharmonii Kolońskiej dla dwóch tysięcy osób. A kilka dni później, po powrocie do Poznania, działalność instytucji zamarła.

 

Każdego dnia napływały coraz gorsze wiadomości: Londyn stał się pustynią muzyczną, dyrektor Metropolitan Opera w Nowym Jorku zwolnił orkiestrę i chór, berlińskie instytucje zostały zamknięte do końca sierpnia…

Po pierwszym szoku szybko dotarło do nas wszystkich, jak istotny jest bezpośredni kontakt artystów z publicznością.

 

SD: Sztuka bez publiczności nie istnieje.

 

WN: To prawda. Nigdy wcześniej muzycy orkiestry nie telefonowali do mnie tak często. Chcieli się dowiedzieć, co robimy, wymyślali najróżniejsze działania, by nawiązać kontakt z melomanami…

 

Dyrektor Filharmonii Poznańskiej Wojciech Nentwig, fot. Z archiwum Filharmonii Poznańskiej

Dyrektor Filharmonii Poznańskiej Wojciech Nentwig, fot. Z archiwum Filharmonii Poznańskiej

W oczekiwaniu na bezpośrednie spotkania połączyliśmy się z naszymi słuchaczami poprzez internet.

W pierwszej kolejności odkurzyliśmy nasze nagrania i w każdy piątek serwowaliśmy archiwalny koncert. Z czasem muzycy zaczęli nagrywać utwory solowe lub kameralne, które umieszczaliśmy na filharmonicznym kanale You Tube. Kiedy było można, kameralne zespoły spotykały się w Auli Uniwersyteckiej i nagrywały koncerty aż do finałowego, wieńczącego sezon, który wyemitowaliśmy 19 czerwca br.

 

SD: Czy pandemia przewartościowała pańskie wieloletnie doświadczenie w kierowaniu Filharmonią?

WN: Bodaj Woody Allen powiedział, że jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedz mu o swoich planach. My siłą rzeczy rozśmieszamy Go w każdym sezonie, ponieważ od dawna przygotowujemy je z trzyletnim wyprzedzeniem.

 

Sezon 2020/2021 mieliśmy więc dopięty na ostatni guzik. I musieliśmy przerobić program i obsady.

Z wyliczeń wyszło nam, że na estradzie może grać teraz niewielu ponad 30 muzyków. Zaczęliśmy szukać odpowiedniego programu. Na szczęście sporo kompozytorów, także dwudziestowiecznych, stworzyło wiele dzieł na taką obsadę.

Zaplanowaliśmy w 2020 roku wykonanie wszystkich symfonii, koncertów fortepianowych i skrzypcowego Beethovena, bo to jego rok. Wydłużając go, pewnie zrealizujemy ten plan, czekając na „Odę do radości” nieco dłużej. Z ostrożności ogłosiliśmy na razie program do początku stycznia 2021 roku.

 

SD: Domyślam się, że publiczność musi na razie zapomnieć o dużych formach.

WN: Nie mamy wyjścia. Bezpieczeństwo artystów i publiczności jest dla nas najważniejsze. Cieszymy się, że będziemy mogli zaprezentować słuchaczom repertuar, który rzadko gości na estradach filharmonicznych, na przykład komplet Symfonii paryskich Josepha Haydna. Sięgniemy po dzieła Benjamina Brittena, Bohuslava Martinů, Igora Strawińskiego, Paula Hindemitha. A także po mniej znany repertuar polski, na przykład utwory Romana Statkowskiego czy Michała Bergsona.

 

SD: Programy Filharmonii Poznańskiej układają się w cykle. Uda się je zachować?

WN: W dużej mierze tak. Tym przecież różnimy się od innych tego typu instytucji. W cyklu „Gwiazdy światowych scen operowych” miał wystąpić duet. Została solistka, ponieważ artystyczny partner mieszka za oceanem. Tak więc sopranistka Simona Šaturová będzie śpiewać wyłącznie arie Mozarta przeplatane fragmentami symfonii Haydna. W cyklu „Film w Filharmonii” znów zagości u nas Frank Strobel, pod którego batutą zagramy muzykę podczas projekcji „With a Smile”, opowieści o życiu i twórczości Charliego Chaplina.

 

SD: Jak poradzicie sobie z abonamentowiczami, których macie bardzo wielu?

WN: Jesteśmy chyba jedyną polską instytucją artystycz­ną, która sprzedaje tak wiele karnetów. Dlatego prawie każdy koncert wchodzący w skład abonamentu będziemy grać dwukrotnie.

 

Komplikuje nam życie brak własnej sali koncertowej.

Na szczęście dzięki życzliwości UAM możemy grać. Koncerty będą krótsze i bez przerw. Chciałbym podziękować naszym abonamentowiczom, w większości niedomagającym się zwrotu pieniędzy za wydarzenia, które się nie odbyły. Są wspaniałomyślni i wielkoduszni, mogą się czuć mecenasami sztuki.

 

SD: Co teraz robią muzycy Filharmonii Poznańskiej?

WN: Od pierwszych dniach sierpnia zajęliśmy się pracą nad dwoma albumami płytowymi. Na pierwszym znajdzie się muzyka symfoniczna Michała Bergsona, dziewiętnastowiecznego polskiego kompozytora żydowskiego pochodzenia. Bezpośrednią inspiracją do nagrania albumu było odkrycie rękopisu „Concerto symphonique pour piano avec orchestre op. 62” Bergsona w londyńskim antykwariacie i zakupienie go przez Filharmonię Poznańską. Odkrywcą był znakomity brytyjski pianista Jonathan Plowright, który uczestniczył w nagraniu płyty.

 

Ponadto usłyszymy na niej Jakuba Drygasa (klarnet) i Aleksandrę Kubas-Kruk (sopran) oraz naszą orkiestrę pod dyrekcją Łukasza Borowicza.

Na zamówienie Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena przygotowujemy koncertowe wykonanie zapomnianej opery Cherubiniego „Faniska”. Ma się ono odbyć 20 października w Filharmonii Narodowej w Warszawie, a po festiwalu ukaże się album płytowy. We wrześniu otworzymy Międzynarodowy Festiwal „Chopin w barwach jesieni” w Ostrowie Wielkopolskim. Będziemy też koncertować w Lądzie nad Wartą, a wcześniej w stodole przy pałacu w Baborówku.

 

SD: A kiedy inauguracja w Poznaniu?

WN: Koncerty poznańskie oraz Pro Sinfonikę zainau­gurujemy 2 i 3 października, a 8 i 9 października będzie oficjalne otwarcie sezonu.

 

W cyklu „Gwiazdy światowych estrad” wystąpi wówczas Alexander Melnikov z naszą orkiestrą pod dyrekcją Marka Pijarowskiego.

Oprócz II Koncertu fortepianowego Dymitra Szostakowicza usłyszymy „Agnus Dei” z „Polskiego Requiem” w wersji na osiem wiolonczel Krzysztofa Penderec-kiego i VI Symfonię F-dur op. 68 „Pastoralną” Ludwiga van Beethovena. 

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0