Niemożliwe nie istnieje
Opublikowano:
18 września 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Historia śremskiego zespołu And Jazz to historia o przyjaźni, o marzeniach i o ich spełnianiu. Oraz o tym, że niemożliwe nie istnieje. Wystarczy tylko bardzo czegoś chcieć.
Zacznijmy od początku. Był rok 2010 – wtedy właśnie nasi bohaterowie zaczęli spotykać się regularnie, początkowo w pomieszczeniach Towarzystwa Muzycznego w śremskim Konwikcie, a później przenieśli się do wynajętego „studio”. Spotykali się, ponieważ chcieli rozmawiać o jazzie, improwizacji, dyskutować o muzyce. I grać swoją muzykę. Najpierw grali w duecie, potem przekształcili się w trio.
W stałym składzie
Od 2014 roku zespół And Jazz gra w stałym składzie: Marek Nowak – saksofony, klarnet basowy, dźwięki świata, Tomasz Bittner – instrumenty perkusyjne i Tomasz Mazurczak – kontrabas.
Trzech muzyków amatorów, trzech panów w wieku średnim, trzy różne temperamenty i trzy zupełnie różne osobowości.
Zaczynałem w orkiestrze Dętej w Śremie. Potem spotkałem Marka Nowaka i zaczęliśmy grać razem, a potem staliśmy się trio. Zrobiłem sobie kilka drobnych przeszkadzajek, dzwonki rurowe, parę innych dostałem w prezencie – mówi Tomasz Bittner, który w And Jazz gra na perkusji.
Tomasz Mazurczak, kontrabasista, tak opowiada:
Pomyliłem się. Pomyliłem się w życiu. Z niczym się tak nie pomyliłem, jak z instrumentem. Zawsze, czyli od pierwszej klasy Liceum, chciałem grać. Instrumentem kluczowym była gitara. Potem dzięki pasji ojca harmonijka ustna. Miłość muzyczna do zespołu Jetro Tull sprowokowała przygodę z fletem poprzecznym. Ale nikt nie opowiedział mi o kontrabasie. Dopiero koledzy z And Jazz zmęczeni moimi gitarowymi próbkami namówili mnie do zakupu starego kontrabasu i to w rozmiarze max czyli 4/4. A ja miałem kolegę lutnika. Żałuję, bo jestem za stary, żeby opanować grę na zadowalającym mnie poziomie. Więc go od sześciu lat przytulam, dotykam, głaszczę. I czasem coś zgrabnego poleci.
Marek Nowak jest stolarzem. Stolarzem z duszą artysty. Saksofon kocha od dawna, chociaż jego muzyczna przygoda zaczęła się od skrzypiec. I szybko się skończyła. A przygoda z saksofonami trwa już bardzo długo.
Marek w swojej stolarni robi też instrumenty dla siebie i zespołu.
Pierwszy był duclar, wykonany z drewna orzechowego, a kolejnym monochord z 21 strunami fortepianowymi na ramie pudła rezonansowego, które zrobione jest z jesionu obłożonego sklejką brzozową.
Marzenia
Mieli wiele marzeń do spełnienia. Ale najważniejsze było wspólne granie – improwizowanie, cotygodniowe spotkania w studio. Każdy wieczór był niepowtarzalny przynosił nowe kompozycje, które więcej już nie miały się powtórzyć.
Kolejnym marzeniem było wyjście z muzyką do ludzi. I to też się udało.
Przez 10 lat odbyło się wiele koncertów, większych i mniejszych w starannie dobranych miejscach. Pierwszy koncert miał miejsce na strychu nad stolarnią, której właścicielem jest jeden z muzyków – Marek Nowak. Scena na Strychu gościła potem wielu niesamowitych gości. Muzyków przez duże M.
Publiczność – głównie przyjaciele i znajomi – przyjęła ten pierwszy występ z umiarkowanym entuzjazmem i lekkim niedowierzaniem, ale potem było już tylko lepiej.
W maju 2014 roku muzycy zaprosili publiczność na koncert pod Mostem w Śremie, a potem na kolejne: do wirydarza Konwiktu, na łąkę do urzekającego i klimatycznego Charłubia – siedliska wspólnych przyjaciół, do Stolarni, do Wieży Ciśnień w Kościanie.
Były też bardziej konwencjonalne miejsca, które do tej pory nie gościły jednak tego rodzaju muzyki: śremskie kino Słonko, Biblioteka Publiczna w Śremie, śremska klubokawiarnia Mickiewicza XII, czy restauracja Kamienica.
Przyszła też pora na poznańskie kluby: Dragon, Fort Colomb, Amarant, Pies Andaluzyjski, Kołorking Muzyczny na św. Marcinie, Kontenery.
A potem panowie zdecydowali się na odważny krok – skontaktowali się z samym Mikołajem Trzaską i zaprosili go do Śremu. I Mikołaj Trzaska to zaproszenie przyjął.
Co z tego wyszło? Wyszło fantastyczne spotkanie wielkiego mistrza jazzowej improwizacji z trzema marzycielami. Efektem był niesamowity wspólny koncert w kinie Słonko i pokoncertowe nocne spotkanie. Był to moment przełomowy w historii zespołu. Od tego czasu wszystko potoczyło się jeszcze szybciej. Dzięki Trzasce, który dodał członkom zespołu odwagi, udało się zaprosić do Śremu kolejnego wielkiego muzyka – Wacława Zimpla.
Najpierw był cudowny koncert Wacława Zimpla z zespołem Saagara. Potem Zimpel zagrał na Strychu akustycznie, wreszcie muzykował wspólnie z muzykami z And Jazz.
Na Scenie na Strychu zaczęli regularnie pojawiać się muzycy z najwyższej półki – tuzy improwizacji jazzowej: Ken Vandermark, Mark Tokar i Klaus Kugel. I jeszcze trio Details in the air w składzie: Mikołaj Trzaska, Ken Vandermark i Mikołaj Górzyński.
Kolejny raz okazało się, że niemożliwe nie istnieje. Trudno uwierzyć, ile można zdziałać odważnie realizując marzenia.
175 lat
„Naszą jazzową przygodę zaczęliśmy dość późno. Nasze trio ma w sumie 175 lat. Startujemy z innego pułapu. Zadziwiające jest to, że pomimo naszego dość dalekiego od doskonałości stopnia opanowania instrumentów, którego jesteśmy oczywiście świadomi i niewielkiego doświadczenia muzycznego, możemy prowadzić dialog z muzykami tej klasy, co Trzaska, czy Zimpel. Tworzenie muzyki improwizowanej sprawia nam cały czas dziką radość. Nasza kosmiczna przygoda trwa” – mówi Nowak
Cieszy ich wspólne granie, wspólne rozmowy i dyskusje. Słuchaczy mają coraz więcej, bo coraz więcej osób przekonuje się do tej „dziwnej” muzyki, którą grają i z którą powoli już oswoili swoją publiczność.
„Tym, co trzyma nas przy takim podejściu do tworzenia muzyki, jest jej otwartość i nieprzewidywalność. Rozpoczynając kolejny utwór, nie mamy nic ustalone, nie wiemy, dokąd nas zaprowadzi, nie wiemy, co zaproponują muzyczni koledzy. Bezwzględnym warunkiem uczestniczenia w takiej sytuacji jest absolutna czujność i gotowość do wzięcia udziału w muzycznej dyskusji” – mówi Marek Nowak.
I dodaje:
„Przez te ponad 10 lat obcowania z muzyką improwizowaną, mieliśmy okazję spotkać się z taką wrażliwością i to zarówno ze strony muzyków, jak i słuchaczy, która dodaje nam skrzydeł.
Cytuje też słowa Mateusza Qrka, który powiedział:
„Myślę, że ludzie potrzebują zaskoczenia, szoku i tego, co ich z jednej strony przerasta, a z drugiej pokazuje, jacy sami mogą być. Każdy z nas potrzebuje doświadczenia czegoś więcej, niż sam jest w stanie sobie zaprojektować”.”
„Jestem twoją maseczką”
Równie niezwykłe, jak kompozycje są nadawane im tytuły: „Dzisiaj nie ma drucika”, „Jestem twoją maseczką”, „Ciosanie spaceru”, „Konopielka zmotoryzowana”, „Nowy Orlean w lustrze”, „Prawdziwy sen aptekarza”, „Kałuża pełna żeglarzy”, „Nocne prace ślusarza Henryka”.
I warto jeszcze wspomnieć o wielkiej staranności, z jaką podchodzą do graficznej strony zaproszeń na koncerty. To zasługa Tomasza Mazurczaka, z wykształcenia architekta, a z zamiłowania wspaniałego rysownika i grafika.
W sierpniu 2020 And Jazz zagrali na wolnym powietrzu w amfiteatrze na terenie Muzeum Śremskiego. Grali wspólnie z zaproszonymi gośćmi – Kubą Jankowiakiem na trąbce i Stanisławem Aleksandrowiczem na perkusji. To był niezwykły koncert zatytułowany „Drzewom”.
I drzewom zagrali. I to jak.