fot. M. Kiszka

O granicy, na granicy, przeciw granicy

„Ci, którzy są u władzy, zatrudniają kartografów rysujących na ich zlecenie nowe mapy” – o sztuce na granicy mówią kuratorki wystawy w Muzeum Narodowym w Poznaniu Marta Smolińska i Burcu Dogramaci.

 

 

Barbara Kowalewska: Przed naszą rozmową czytałam w „Tygodniku Powszechnym” wywiad z filozofem Michałem Pospiszylem. Tekst był o bagnach, padły tam ciekawe słowa, że mokradło nie zna granic i że to przeszkadza każdej władzy. Czy nurt border art zrodził się z buntu przeciw granicom państwowym?

Marta Smolińska: Chodziło o granice państwowe, a więc polityczne. W połowie lat 80. w San Diego nurt border art nie tyle się zrodził, co został po raz pierwszy nazwany tym mianem. Obejmuje on sztukę na granicy, o granicy, a najczęściej przeciw granicy. Punktem odniesienia dla artystek i artystów była sytuacja na granicy amerykańsko-meksykańskiej, która jest granicą opresyjną. Stoi tam mur, odnowiony ostatnio przez Trumpa.

 

Marta Smolinska, fot. B. Dogramaci

Marta Smolinska, fot. B. Dogramaci

To był czas dynamicznie prowadzonej  debaty na temat granic w gronie artystek i artystów oraz teoretyczek i teoretyków. Termin border art odnosi się zatem do granic państwowych oraz do sztuki tworzonej w różnych mediach, zazwyczaj krytycznej wobec opresyjnych reżimów granicznych, takich jak np. również granica palestyńsko-izraelska. Na wystawie możemy zobaczyć prace Palestyńczyka Taysira Batniji. To seria fotografii ukazujących wieże  strażnicze. Żeby je sfotografować, artysta musiał się podkradać w nielegalną strefę i dlatego część zdjęć jest nieostrych.

Tę nieostrość Batniji zachował, żeby przekazać stan zagrożenia i kondycję bycia w strefie granicznej i nielegalnego fotografowania tych obiektów nadzorujących.

 

BK: We wspomnianym wywiadzie z „Tygodnika Powszechnego” pada stwierdzenie, że w historii „każdy z […] aktów oddzielenia opierał się na dość arbitralnej decyzji”. Mowa była o oddzielaniu wody od lądu, ale też na przykład narodu od mniejszości narodowej czy tego, co cywilizowane, od niecywilizowanego. Kiedy powstał konstrukt granicy państwowej i jakie to miało konsekwencje społeczne i międzynarodowe?

MS: Wszystkie granice są arbitralne. Takim archetypowym przykładem są rzymskie limes, których pojawianie się wiązało się z ekspansją i zawłaszczaniem kolejnych terytoriów. Widzimy, że granica była związana z agresją i ochranianiem zdobytego terenu w taki sposób, że tych, którzy zostali poza granicą, definiowano jako innych i wrogich. W średniowieczu na granicy pobierało się cło, trudno się było przez nią przecisnąć, bo hegemon oczekiwał opłaty za jej przekraczanie.  

 

fot. M. Kiszka

fot. M. Kiszka

Z kolei granice, w takiej formie, jaką znamy dzisiaj, powstały w wyniku wyklarowania się państwa narodowego z końcem XVIII wieku. Chociaż oczywiście granice państwowe istniały już  wcześniej. Wiemy, jak ruchome były polskie granice – Polska, której terytoria w czasach świetności imperium Jagiellonów sięgały szeroko od wschodu na zachód Europy i od Morza Bałtyckiego na południe, później, w czasie zaborów,  została rozkrojona i pojawiły się granice, które wcześniej nie istniały.

W ramach tych procesów możemy obserwować, jak ci, którzy są u władzy, zatrudniają kartografów rysujących na ich zlecenie nowe mapy. Ten sam proces zachodzi również teraz, po agresji Rosji na Ukrainę: w mediach pojawia się nowa zaborcza kartografia. Gdy Putin ogłosił aneksję Krymu, powstały nowe mapy, na których widać, że Krym należy do Rosji. Na wystawie pokazujemy prace malarskie Pawła Susida obrazujące granice w Afryce narysowane od linijki. Tereny te były kolonizowane, nie zadano sobie nawet trudu, żeby udawać, że te narzucone granice przebiegają „naturalnie”, jak chociażby polsko-niemiecka na Odrze i Nysie Łużyckiej. Wystawa pokazuje zatem, że granice tworzą ludzie dla ludzi.

To, co pani mówiła o bagnie, które nie ma granic, to świetna metafora, ponieważ każdy fenomen, który jest bezgraniczny, budzi obawy, zwłaszcza w rządzących – takiego terenu nie można mieć pod kontrolą. Przychodzi mi jednak również do głowy film Agnieszki Holland „Zielona granica”. Mamy tam obraz bagien na Podlasiu, w których toną osoby uchodźcze; to bagno jest więc też realnym zagrożeniem. To już kontekst konkretny, niezwiązany z przytoczoną przez panią metaforą.

 

BK: Jesteście panie obie kuratorkami, wspólne kuratorowanie jest potwierdzeniem działania ponad granicami? Na ile robicie to wspólnie, bo zgadzacie się ze sobą, a na ile ścierają się  wasze punkty widzenia?

MS:  W 2018 roku zaczęłyśmy wspólny projekt naukowy poświęcony sztuce na granicy polsko-niemieckiej i uznałyśmy, że nie powinien on się skończyć wyłącznie publikacją. Postanowiłyśmy pokazać te świetne dzieła sztuki, nad którymi pracowałyśmy, również na wystawie – i to nie tylko z perspektywy dotyczącej granicy polsko-niemieckiej, lecz także w szerszym kontekście. Nie różnimy się światopoglądowo – obie uważamy, że granice są opresyjne i służą sortowaniu ludzi, obie jesteśmy oburzone tym, co się dzieje na granicy Białorusi, i polityką Trumpa wobec granicy amerykańsko-meksykańskiej.

Obie potrafimy wyobrazić sobie również świat bez granic. Jedność światopoglądowa jest ważna, nie dałoby się inaczej razem pracować, lecz różnimy się tym, jak postrzegamy sztukę. Wciąż się od siebie uczymy. Dobierając prace na wystawę, zwracałyśmy uwagę na różne postawy twórcze. Można więc powiedzieć, że się uzupełniamy. Ja myślę bardziej przez pryzmat wystawy w konkretnej przestrzeni muzealnej lub galeryjnej, Burcu zaś pod kątem migration studies.

 

BK: Jak powstawała wystawa? Miałyście jasny obraz tego, co chcecie przekazać, czy  ostateczny kształt ekspozycji rodził się w trakcie pracy?

MS: Robiłyśmy długoletni research prac związanych z granicą polsko-niemiecką, a potem zaczęłyśmy także dobierać te dotyczące innych granic, jak grecko-macedońskiej, polsko-białoruskiej czy palestyńsko-izraelskiej, lecz również te odnoszące się ogólnie do tematyki wytyczania granic politycznych.

Brałyśmy pod uwagę kolekcję Muzeum Narodowego w Poznaniu i postanowiłyśmy pokazać polskie malarstwo i grafikę XIX wieku, które zaskakująco poszerzają zakres terminu border art. Nurt ten odnosi się do sztuki współczesnej, a nam zależało na tym, żeby to pojęcie rzutować wstecz i pokazać, że Polacy w historii wielokrotnie byli zmuszeni do przekraczania granic, byli internowani, stawali się osobami uchodźczymi.

 

fot. M. Kiszka

fot. M. Kiszka

Dzisiaj często pojawiają się próby wymazania tego doświadczenia. Te dawne obrazy pokazują kondycję powstańców po upadku powstań listopadowego i styczniowego. Były to sytuacje zaskakujące. Po upadku powstania listopadowego to Prusacy – mimo że sami byli zaborcami – przyjmowali Polaków, których  Rosjanie wydalali poza swoje granice. Rozwinął się wtedy ruch Polenbegeisterung, tzw. zachwyt nad Polską, w ramach którego wspierano ruchy wolnościowe Polaków. To są ciekawe zjawiska widoczne na obrazach. Elementem łączącym i pozwalającym transponować pojęcie border art na tę dawną sztukę  jest motyw słupa granicznego. W katalogu reprodukujemy również słynny obraz Grottgera „Przejście przez granicę”.

Uznałyśmy, że to ważne, żeby prace historyczne uzupełniły współczesny kontekst i skłoniły do refleksji, że przeszłość jest bliższa teraźniejszości, niż nam się wydaje. Problematyka obecna w sztuce  współczesnej – rozdzielanie rodzin, cierpienie związane z rozstaniem, przymusowa  zmiana tożsamości, do której dochodzi automatycznie, gdy jest się wypychanym z jednego kraju do drugiego – wszystkie te aspekty istnieją już w malarstwie polskim i niemieckim z XIX wieku.

Inny aspekt border art uzmysławia z kolei kompozycja ukazująca Bolesława Chrobrego, wbijającego słupy graniczne na Łabie. Wydarzenie to, niepotwierdzone historycznie i wspomniane jedynie przez Galla Anonima, zostało ponownie przypomniane przez Naruszewicza pod koniec XVIII wieku i przejęte przez polskich malarzy. Motyw ten miał pokazywać ekspansję Polski i dodawać ducha Polakom pod zaborami – był to więc rodzaj narodowowyzwoleńczej propagandy.

 

 

BK: W tytule wystawy mamy odniesienie do granicy polsko-niemieckiej. Ta granica jest obarczona wieloma skojarzeniami, najeżona niebezpieczeństwami. Mówienie o niej  wywołuje silne i różnorakie emocje. Czy przygotowując wystawę, miały panie świadomość, że mogą się pojawić różne reakcje na ekspozycję? I jakie już się pojawiły?

MS: Zdawałyśmy sobie sprawę, że temat jest drażliwy, ale rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania: dwa pytania referendalne (jedno dotyczące płotu na granicy polsko-białoruskiej, drugie – migrantów), tzw. afera wizowa, dyskusja o filmie Agnieszki Holland, wojna najeźdźcza na Ukrainę – to wszystko sprawiło, że temat stał się jeszcze bardziej aktualny i jeszcze bardziej drażliwy. Mam wrażenie, że udało nam się subwersywnie przejąć przestrzeń Muzeum Narodowego w Poznaniu.

 

fot. M. Kiszka

fot. M. Kiszka

W naszej monografii naukowej, która ukaże się w wolnym dostępie wiosną 2024, analizujemy więcej dyskusyjnych przykładów – tych prac nie udało nam się na wystawie pokazać, a dotyczą one np. aborcji Polek przekraczających w tym celu granicę Niemiec lub tzw. pracy seksualnej, która również wiąże się z przekraczaniem granicy polsko-niemieckiej.

Reakcje widzów na ekspozycję były do tej pory pozytywne, bo oglądały ją głównie osoby o analogicznym światopoglądzie jak nasz, lecz recenzja, która ukazała się na blogu Wernisażeria, zebrała już sporo negatywnych komentarzy, dotyczących naszej koncepcji kuratorskiej.

 

BK: Jaka jest w Niemczech recepcja sytuacji, w jakiej znalazły się polskie instytucje kultury?

Burcu Dogramaci: W niemieckich mediach pisze się o tym zdecydowanie za mało. Polska i to,  co robi PiS, pojawia się raczej w kontekstach związanych z działaniami przeciw Unii Europejskiej, łączących się z łamaniem przez Polskę aktów prawnych, albo gdy w Polsce odbywają się protesty, np. jak ten dotyczący aborcji. Jednak na uczelniach wyższych spora grupa moich znajomych, którzy mają kontakt z polskimi naukowczyniami i naukowcami, zdaje sobie w pełni sprawę z tego, co się dzieje, i zastanawia się, czy jest jakiś sposób, żeby ich wesprzeć.

 

 

BK: Jak to, czym się pani zajmuje – migration studies – przełożyło się na proces przygotowywania wystawy?

BD: Ten temat siłą rzeczy ma związek z tematem uchodźctwa i granic państw narodowych. W trakcie pracy zwrócił moją uwagę fakt, że migracja nigdy nie odbywa się w jedną stronę, ale  w różnych kierunkach. Te artystki i artyści, których prace analizujemy w książce, pokazują  granice ze spojrzeniem wstecz na historię, np. na to, co się działo w Polsce po II wojnie światowej, kiedy granica została przesunięta i powstały tzw. Ziemie Odzyskane.

 

Burcu Dogramaci, fot. M. Smolinska

Burcu Dogramaci, fot. M. Smolinska

To, co nas interesowało w doborze prac, to pokazanie, że migracja nie jest zjawiskiem nowym, ale się powtarza i ma swój kontekst historyczny. Jeden z ciekawych aspektów przekraczania granic wiąże się także z pracą sezonową. Tematem tym zajęła się Andrea Büttner, której twórczość analizujemy w monografii. Towarzysząc na polach polskim pracownikom sezonowym  zbierającym szparagi, artystka rysowała ich, fotografowała i dzięki swojej sztuce uczyniła ich pracę widoczną. Zajęcie to jest bowiem niewidoczne: przeciętny Niemiec przychodzi do sklepu i widzi tylko szparagi, nie dostrzegając pracy ludzi, która za tym stoi.

Sztuka tej artystki wiąże się zatem z takim sposobem przekraczania granicy, który jest istotny w naszych badaniach.

 

BK: Jakie to doświadczenie przeżyć jako jeden naród postawienie muru berlińskiego, a potem   jego obalenie w kolejnym pokoleniu? Jak to przeżywa młoda generacja?

BD: To zależy od tego, z przedstawicielami którego pokolenia się rozmawia. Osoby starsze, które doświadczyły muru i granicy, pamiętają i jest to dla nich ważne, lecz dla tych urodzonych w czasach przełomu ten temat nie istnieje. Dla młodych pokoleń to niewyobrażalne, że granice mogą dzielić, bo przyzwyczaili się do granic miękkich i niewidzialnych. I chociaż sytuacja „puka już do naszych drzwi” – granice stają się znowu widoczne – młoda generacja nie zdaje sobie z tego sprawy.

 

BK: Czy w takim razie rolą sztuki jest przypominać, że to się już zdarzało nieraz w historii?

BD: To jest tylko jeden z aspektów. Nasz wystawa jest tak różnorodna, że pozwala myśleć wielotorowo o tym, czym może być granica, jak może być doświadczana, jak się ją definiuje, jak również pozwala wyobrazić sobie świat bez granic.

 

BK: Czy w Niemczech wasza wystawa pojawi się w takim kształcie jak tutaj?

BD: Główną różnicą będzie to, że ukaże się bez tych dziewiętnastowiecznych dzieł, które należą m.in. do Muzeum Narodowego w Poznaniu, czego żałuję, bo na wernisażu stało się dla mnie jeszcze bardziej jasne, jak wiele jest powiązań między sztuką XIX wieku a współczesną.

MS: Dla wyjaśnienia, nie możemy tych prac tam zabrać, bo wystawa będzie w instytucji, która nie ma statusu instytucji kulturalnej, w Zentrum für Aktuelle Kunst w Berlinie.

 

Wystawa „O dzieleniu. Sztuka na granicy (polsko-niemieckiej)”, Muzeum Narodowe w Poznaniu, 20.09. – 17.12.2023.

 

Burcu Dogramaci – jest profesorką historii sztuki na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium. Prowadzi badania i publikuje teksty na temat sztuki XX wieku i sztuki współczesnej, koncentrując się na motywach wygnania i migracji, historii i teorii fotografii, modzie, architekturze, urbanistyce, historiografii sztuki, Live Art. Ostatnie publikacje: „Arrival Cities. Migrating Artists and New Metropolitan Topographies in the 20th Century“, Leuven 2020 (red. z M. Hetschold i in., publikacja w otwartym dostępie); „Handbook of Art and Global Migration. Theories, Practices, and Challenges“, Berlin/Boston 2019 (red. z B. Mersmann).

 

Marta Smolińska – jest profesorą zwyczajną w dyscyplinie nauki o sztuce. Kieruje Katedrą Historii Sztuki i Filozofii Uniwersytetu Artystycznego im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu. Jest kuratorką (obecnie m.in. pracuje w zespole kuratorskim Neue Nationalgalerie w Berlinie). Prowadzi badania dotyczące sztuki i teorii sztuki XX i XXI wieku, koncentrując się m.in. na haptyczności, transmedialności, border art oraz nieczytelności. Ostatnie publikacje: „Haptyczność poszerzona. Zmysł dotyku w sztuce polskiej drugiej połowy XX wieku”, Kraków 2020; „Bez tonu pewności. Sejsmografia sztuki współczesnej”, Poznań 2021 (publikacja w otwartym dostępie).

 

Burcu Dogramaci i Marta Smolińska współpracują od roku 2015. W Monachium wspólnie zorganizowały międzynarodową konferencję o współczesnej sztuce tureckiej oraz wydały tom pokonferencyjny: „Re-Orientierung. Kontexte zeitgenössischer Kunst in der Türkei und unterwegs“, hg. B. Dogramaci, M. Smolińska, Berlin 2017. Obecnie – wraz z Martiną Padberg – przygotowują wystawę sztuki tureckiej w Muzeum Sztuki w Ahlen (2025). Pracowały również nad tematem sztuki na granicy polsko-niemieckiej. Efektem tego projektu jest zarówno monografia naukowa „GRENZE | GRANICA – Art on the German Polish Border after 1990” (ukaże się wiosną 2024), jak i wystawa „O dzieleniu. Sztuka na granicy (polsko-niemieckiej)” w MNP.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
1
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0