fot. materiały prasowe serialu „Andor”

Oglądać. Top 5 najlepszych seriali 2022 (cz. 2)

Rok 2022 dobiega końca. Czas na podsumowanie jesiennych premier. W tekście znajdziecie Top 5 produkcji, które miały premierę od lipca do grudnia.

Druga połowa roku przyniosła fanom i fankom seriali masę dobroci. Od kolejnych sezonów ulubionych produkcji, przez miniseriale, które pojawiły się tylko na moment, by zainteresować tematem i zachwycić aktorstwem, po nowe tytuły zapowiadające się na wieloletnie przygody. W ostatnich miesiącach podróżowaliśmy do Śródziemia i krainy, gdzie smoki latają nisko.

 

Udaliśmy się na drugi koniec uniwersum „Gwiezdnych wojen”, kucharzyliśmy w niewielkiej knajpce w Chicago, oglądaliśmy wstrząsające akcje ratunkowe mieszkańców i mieszkanek zatopionego Wrocławia i Nowego Orleanu. A to tylko czubek streamingowej góry lodowej!

W pierwszym półroczu 2022, według mnie, najlepszymi produkcjami były kolejno: „Irma Vep”, „Abbott Elementary”, „Pachinko”, trzeci sezon „Barry’ego” i „Miasto jest nasze”. Jakie tytuły do nich dołączą? Poniżej piszę o pięciu serialach, od których nie mogłem się oderwać.

 

  1. „Wielka woda” (Netflix)

fot. materiały prasowe „Wielka woda”

Wszystkie ochy i achy, które pojawiły się w mediach po październikowej premierze tej nowej produkcji Netflixa, są zasłużone.

 

„Wielka woda” to nie tylko jeden z najlepszych seriali tego półrocza, ale też najlepszy polski serial tego roku.

Agnieszka Żulewska rewelacyjnie wciela się w hydrolożkę Jaśminę Tremer. Kobieta latem 1997 przewiduje, że Wrocław nawiedzi powódź. Woda w Odrze wzbiera, tak samo szybko jak niechęć facetów na stołkach w dolnośląskim urzędzie, którymi nagle zaczyna pomiatać kobieta. To nie tylko opowieść o mizoginii lat 90., ale katastroficzny serial pełną gębą. Wiemy, że rzeka w końcu wyleje. Trudność polegała na tym, by widownia dotrwała do kluczowego momentu. Twórcom i twórczyni (reż. Jan Holoubek i Bartłomiej Ignaciuk, scen. Kinga Krzemińska i Kasper Bajon) udaje się to dzięki nakreśleniu interesującego tła społecznego, grozy czyhającej tuż za kolejnym meandrem Odry i – na szczęście – tylko symbolicznej nostalgii (sklepikara w wykonaniu cudownej Marii Maj!).

 

Pomaga świetna obsada, między innymi: Tomasz Schuchardt, Ireneusz Czop, Marta Nieradkiewicz (jako dziennikarka stylizowana na Magdę Mołek – mistrzostwo), Klara Bielawka i w swojej ostatniej roli Jerzy Trela.

Wszystkie te elementy składają się na przekonujący obraz Polski łapiącej zadyszkę ledwie na początku młodziutkiego kapitalizmu i zadufanych w sobie ludzi myślących, że z aktówkami w dłoniach są silniejsi od natury. Oby więcej takich rodzimych seriali.

 

  1. The Bear” (Disney+)

fot. materiały prasowe serialu „The Bear”

Gwarantuję, że po obejrzeniu tego serialu inaczej spojrzymy na osoby przygotowujące nam jedzenie w knajpach. Twórca/reżyser/współscenarzysta Christopher Storer zaprasza nas do niewielkiego bistro The Original Beef of Chicagoland w Chicago, gdzie obok wprawiających w ruch nasze ślinianki kanapek, serwuje nam zarówno nerwowy ścisk brzucha, jak i nerwowy śmiech.

 

W małym wnętrzu knajpy poczujemy się jak w szybkowarze ciśnieniowym – nieustannie podgrzewane są emocje, które niewątpliwie zaraz wybuchną.

Pracownicy i pracowniczki poruszają się jak w ulu, krojąc, siekając, mieszając, smażąc. Zarządza nimi – nie do końca wedle ich woli – młody, ale doświadczony w pracy pod okiem najlepszych, wiecznie na granicy załamania nerwowego Carmy (fantastycznie sportretowany przez Jeremy’ego Allena White’a). „The Bear” to serial o chorobliwym dążeniu do perfekcji i walce z ideałami, wyznaczający modowe trendy i niedający spokoju dramat, również o tym, dlaczego warto udać się na terapię. Z niecierpliwością czekam na kolejny sezon.

 

  1. „Branża” (HBO Max), sezon 2

fot. materiały prasowe serialu „Branża”

Gdyby po „The Bear” stresów pracowniczych było wam mało, warto zagłębić się w machinacje brokerów i brokerek międzynarodowego banku Pierpoint z siedzibą w Londynie.

 

Przyznam szczerze, że mało co rozumiałem z dialogów, gdy te dotyczyły inwestycji i finansów; ale sam vibe wystarczył, by przykuć mnie do telewizora. I tak już drugi sezon!

W nim także śledzimy losy młodych pracowniczek i pracowników, którzy choć harują na rachunek klientów i klientek, chcą przede wszystkim ugrać jak najwięcej dla siebie. Przy okazji uprawiają seks, ćpają na potęgę, piją drogie alkohole (nierzadko z osobami, które reprezentują) i kopią pod sobą dołki.

 

Tu chodzi nie tylko o pieniądze, ale również o adrenalinę i władzę.

W drugim sezonie wracamy do rewelacyjnie granych dobrych (choć niesympatycznych) znajomych – głównej bohaterki Harper (Myha’la Herrold), ultrabogatej Yasmin (Marisa Abela), zagubionego Roberta (Harry Lawtey) czy starego wyjadacza Erica (Ken Leung). Pojawiają się też nowe twarze. Najciekawiej wypada Jesse Bloom (znany z „Transparent” Jay Duplass), który milionów dorobił się na pandemii. Twórcy Mickey Down i Konrad Kay wiedzą, jak uzależnić od „Branży” widownię. Im zachowanie bohaterek i bohaterów staje się gorsze, tym serial jest lepszy. Niekończąca się przyjemność.

 

  1. „Biały Lotos” (HBO Max), sezon 2

fot. materiały prasowe serialu „Biały Lotos”

Twórca serialu Mike White potrafi o nas zadbać! Właśnie powrócił z kolejną odsłoną pandemicznego hitu, którego pierwszy sezon zgarnął 10 statuetek nagród Emmy i pozytywnie wpłynął na zmianę trajektorii kariery Jennifer Coolidge. Aktorka zresztą i tym razem pojawia się na ekranie. Jej ekscentryczna, nieszczęśliwa, acz bajecznie bogata Tanya McQuoid jako jedyna z poprzedniej odsłony produkcji melduje się do tytułowego Białego Lotosu. To już nie luksusowy hotel na Haiti, ale cała ogólnoświatowa sieć.

 

Tym razem Tanya przybywa na Sycylię, a wraz z nią cała uprzywilejowana banda Amerykanek i Amerykanów.

W pierwszym sezonie Mike White starał się opowiedzieć o białym uprzywilejowaniu i systemowym rasizmie. Z mieszanym rezultatem. Drugi sezon zdaje się bezpieczniejszy. Mówi o seksie, jego wykorzystaniu dla własnych celów, a także o zmianach mentalności pokoleniowych. Jest też zbrodnia, ale to temat zdecydowanie drugoplanowy. Obsada jest pyszna jak cannoli. Wyróżniają się między innymi Meghann Fahy, Theo James, Michael Imperioli, Aubrey Plaza i Simona Tabasco. Mistrzowski sezon, z którym bardzo dobrze spędza się czas. Lepszy niż pierwsza odsłona!

 

  1. Andor” (Disney+)

fot. materiały prasowe serialu „Andor”

Długo biłem się z myślami, czy ten serial jest faktycznie moim ulubionym w minionym półroczu. Przecież to produkcja z uniwersum „Gwiezdnych wojen”, za którym – no cóż – nie przepadam. Twórca „Andora” Tony Gilroy stworzył jednak coś niesamowitego – zbudował misterny świat, z dala od Lorda Vadera, Jedi i wszystkich gwiezdnych wybryków znanych ze wcześniejszych odsłon. Najnowszy serial to dla mnie niewątpliwie najlepsza odsłona „Star Wars”. Diego Luna ponownie wciela się w tytułową rolę, akcja bowiem rozgrywa się na pięć lat przed wydarzeniami z filmu „Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie” z 2016, gdzie Andor pojawił się po raz pierwszy.

 

Serial to swoista origin story ludzi, którzy z „nikogo” stali się Rebeliantami. To historia odważnych osób małymi krokami sprzeciwiających się Imperium.

Gilroyowi udało się nakręcić niesamowity polityczny thriller. Bliżej mu do opowieści o działaniach przeciw i na rzecz (bo poznajemy również urzędasów i urzędniczki wierzących w Imperium) faszystowskim czy komunistycznym rządom niż do kolejnej bohaterskiej sagi z „odległej galaktyki”. Na uwagę zasługuje też scenografia i eleganckie efekty specjalne. Dorosły widz i widzka dostają sci-fi nie „dla wszystkich”, tylko jako wyrafinowany dramat z wolno tlącą się akcją i postaciami, które nie są tylko albo dobre, albo złe. Jesteśmy w szarej strefie.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
1
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0